Osobiste „konto” u Boga…

O

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym wypada czternasta rocznica rozpoczęcia posługi na Syberii przez Księdza Marka! Niech Pan sam wspiera w tej posłudze, daje siły i zapał, ale też zdrowie i dobry humor. A na najbliższy czas – niech da trochę odpoczynku wśród swoich…

Z kolei, rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywają Katarzyna i Rafał Szewczakowie, mieszkający obecnie w Warszawie. Rafała poznałem na moim pierwszym wikariacie, w Radoryżu Kościelnym, gdzie był Lektorem. Niech Pan błogosławi Drogim Jubilatom w codziennej realizacji programu, zawartego w małżeńskiej przysiędze, którą sobie nawzajem złożyli.

Natomiast urodziny przeżywa dziś Ewa Olender, niezwykle mi życzliwa i bliska Osoba z Parafii w Celestynowie, wspaniała Żona i Matka, a tak w ogóle: Osoba głęboko wierząca i bardzo pogodna. Niech Pan obdarza wszystkimi łaskami i udziela swoich darów!

Urodziny dzisiaj przeżywa także Biskup Kazimierz Gurda, Pasterz Kościoła siedleckiego.

Wszystkich dziś świętujących zapewniam o mojej modlitwie!

Moi Drodzy, ja dzisiaj pomagam duszpastersko w Parafii Poizdów, dokąd – już po raz kolejny – zaprosił mnie Proboszcz, Ksiądz Adam Pietrusik. Wielkie dzięki za to zaproszenie.

Ja tymczasem – zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Cóż zatem Pan dzisiaj mówi do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Niedziela zwykła, A,

20 sierpnia 2023., 

do czytań: Iz 56,1.6–7; Rz 11,13–15.29–32; Mt 15,21–28

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Tak mówi Pan: „Zachowujcie prawo i przestrzegajcie sprawiedliwości, bo moje zbawienie już wnet nadejdzie i moja sprawiedliwość ma się objawić.

Cudzoziemców zaś, którzy się przyłączyli do Pana, ażeby Mu służyć i ażeby miłować imię Pana i zostać Jego sługami, wszystkich zachowujących szabat bez pogwałcenia go i trzymających się mocno mojego przymierza, przyprowadzę na moją Świętą Górę i rozweselę w moim domu modlitwy. Całopalenia ich oraz ofiary będą przyjęte na moim ołtarzu, bo dom mój będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów”.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Bracia: Do was, pogan, mówię: „Będąc apostołem pogan przez cały czas chlubię się posługiwaniem swoim w tej nadziei, że może pobudzę do współzawodnictwa swoich rodaków i przynajmniej niektórych z nich doprowadzę do zbawienia. Bo jeżeli ich odrzucenie przyniosło światu pojednanie, to czymże będzie ich przyjęcie, jeżeli nie powstaniem ze śmierci do życia?

Bo dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne. Podobnie bowiem jak wy niegdyś byliście nieposłuszni Bogu, teraz zaś z powodu ich nieposłuszeństwa dostąpiliście miłosierdzia, tak i oni stali się teraz nieposłuszni z powodu okazanego wam miłosierdzia, aby i sami w czasie obecnym mogli dostąpić miłosierdzia. Albowiem Bóg poddał wszystkich nieposłuszeństwu, aby wszystkim okazać miłosierdzie”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus podążył w strony Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: „Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha”. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem.

Na to zbliżyli się do Niego uczniowie i prosili: „Odpraw ją, bo krzyczy za nami”.

Lecz On odpowiedział: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela”.

A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: „Panie, dopomóż mi”.

On jednak odparł: „Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom i rzucić psom”.

A ona rzekła: „Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołu ich panów”.

Wtedy Jezus jej odpowiedział: „O niewiasto, wielka jest wiara twoja; niech ci się stanie, jak chcesz”. Od tej chwili jej córka została uzdrowiona.

Dzisiejsze Boże słowo zawiera – wśród wielu cennych wskazań, które można by z niego wyprowadzić – jedną zasadniczą myśl: do zbawienia i jedności z Bogiem zaproszeni są wszyscy! Tak – wszyscy ludzie na ziemi! Wszyscy bez wyjątku! To przesłanie, jakie wypływa dla nas z trzech dzisiejszych czytań mszalnych. Chociaż droga do powzięcia takiego wniosku jest – jak się okazuje – dość długa i niekoniecznie prosta.

Oto bowiem w Ewangelii mamy bardzo ciekawą i dającą do myślenia rozmowę Jezusa z – jak ją określił Mateusz – «kobietą kananejską», a więc osobą spoza narodu wybranego. Zwróciła się ona do Jezusa z prośbą: Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha. Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to zbliżyli się do Niego uczniowie i prosili: „Odpraw ją, bo krzyczy za nami”. Lecz On odpowiedział: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela”.

To ostatnie zdanie wyrażało zasadniczy kierunek działalności Jezusa na ziemi: On właściwie to przyszedł do tego jednego narodu, w tym właśnie narodzie pojawił się na świecie i stał się jego członkiem, aby temu narodowi przekazać Dobrą Nowinę, aby następnie tenże naród rozpowszechnił ją po całym świecie. Taki był główny zamysł Jezusowej misji i Jezus zasadniczo ten zamysł wypełniał.

Natomiast co i raz czynił od tej zasady wyjątki – szczególnie, gdy widział, że wiara tych, którzy do Jego narodu nie należeli, jest o wiele większa od wiary tych, którzy do niego należą. Z takim wydarzeniem mamy do czynienia dzisiaj.

Już to zdanie: Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela – wszystko właściwie wyjaśniło i powinno skłonić kobietę kananejską, aby dała spokój ze swymi prośbami. Ale tak się nie stało. Bo przyszła, upadła przed Nim i prosiła: „Panie, dopomóż mi”. On jednak odparł: „Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom i rzucić psom”. Powiedzmy sobie szczerze, moi Drodzy, że to zdanie… No, cóż…

Właściwie to – biorąc pod uwagę nasz dzisiejszy sposób myślenia – w ogóle trudno je skomentować… Bo powiedzieć, że było mało eleganckie, albo nietaktowne – to nic nie powiedzieć. Wiemy jednak, że Pismo Święte nie jest podręcznikiem elegancji ani zasad savoir vivre, zawiera natomiast zapis ówczesnego sposobu wyrażania się i przekazywania swoich myśli, a ten był niekiedy bardzo radykalny, mocno wręcz przerysowany. Tak się wówczas wyrażano – dla pełnej jasności przekazu.

Dlatego my już dzisiaj wiemy, że Jezus w żaden sposób nie chciał poniżyć swojej rozmówczyni, ani ująć jej czci, ale poddał ją próbie. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że – przynajmniej z naszej perspektywy patrząc – była to próba bardzo ostra, bardzo surowa. Ale kobieta wyszła z niej zwycięską ręką, bo weszła niejako w Jezusową narrację, poddała się jej i odpowiedziała: Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołu ich panów.

Na te słowa reakcja Jezusa mogła być tylko jedna: O niewiasto, wielka jest wiara twoja; niech ci się stanie, jak chcesz. Jezus – tak po ludzku – zachwycił się wiarą owej kobiety… I dał jej to, o co prosiła. Chociaż nie była z narodu wybranego! Podobnie, jak kiedyś rzymski setnik, proszący o zdrowie dla swego sługi – też nie był Izraelitą. A też otrzymał to, o co prosił, i także wtedy Jezus zachwycił się jego wiarą, mówiąc, że takiej w całym Izraelu nie widział.

Jak się zatem przekonujemy, czynił wyjątki od tej swojej głównej zasady… Owszem, jako taka ona obowiązywała, ale Jezus swoimi działaniami pokazywał, że Mu bardziej chodzi o człowieka, niż o zasady; albo inaczej: zasady te interpretował tak, aby wynikało z nich dobro człowieka – każdego, bez wyjątku, także poganina! Czyli – w rozumieniu biblijnym, a o takim tu mówimy – człowieka spoza narodu wybranego.

Jezus bardzo wyraźnie swoimi działaniami – by tak to ująć – coraz szerzej otwierał bramy Kościoła i tak naprawdę zapraszał do zbawienia wszystkich. Taki był zresztą zamysł Boży od początku, skoro Prorok Izajasz, żyjący i działający na osiem wieków przed Jezusem, już przekazywał od Boga takie słowa: Cudzoziemców zaś, którzy się przyłączyli do Pana, ażeby Mu służyć i ażeby miłować imię Pana i zostać Jego sługami, wszystkich zachowujących szabat bez pogwałcenia go i trzymających się mocno mojego przymierza, przyprowadzę na moją Świętą Górę i rozweselę w moim domu modlitwy. Całopalenia ich oraz ofiary będą przyjęte na moim ołtarzu, bo dom mój będzie nazwany domem modlitwy dla wszystkich narodów.

Zatem, cudzoziemcy, którzy żyją z członkami narodu wybranego, żyją wśród nich, żyją na ich ziemiach – mogą w pełni skorzystać z darów Bożych, obiecanych Izraelowi, jeżeli uznają Boga Jedynego za swojego Boga i uszanują Jego wolę, Jego zasady, będą postępować według Jego Prawa. Wtedy dostąpią pełni zbawienia – tak samo, jak naród wybrany. Bo w niczym nie są od niego gorsi.

Gdyż ostatecznym celem działania Boga i Jego prawdziwym i pierwszym zamysłem był ten, że do Nieba zaproszeni są wszyscy – bez wyjątku! Tylko w określonym porządku, w określonej kolejności. W tej kolejności i w tym porządku narodowi izraelskiemu przypadło miejsce szczególne. I Jezus to uznawał, chciał w ten porządek wejść, ale nie był niewolnikiem tego porządku, dlatego robił wyjątki dla cudzoziemców, czyli – według języka biblijnego – pogan.

Moi Drodzy, dla nas to są jakieś może mało zrozumiałe rozważania, bo dla nas jest to absolutnie oczywiste, że do zbawienia zaproszeni są wszyscy. A niby dlaczego ktoś miałby nie być? Tak, bo my w takim przekonaniu jesteśmy od dziecka wychowywani i słyszymy to najpierw na katechezie, a potem na wielu kazaniach, że wszyscy możemy być z Niebie i nie ma tu lepszych, czy gorszych, z góry „skazanych” na Niebo, czy z góry „skazanych” na piekło, tylko człowiek dochodzi do Nieba lub – niestety – do piekła drogami swego codziennego życia. Ale szansę zbawienia mają wszyscy. Jednak w czasach Jezusa i Apostołów – ta prawda dopiero się kształtowała.

I dlatego Paweł Apostoł musiał przekonywać swoich wiernych w Rzymie – o czym słyszymy w drugim czytaniu – że dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne. A to w odniesieniu do tych oto wcześniejszych jego słów: Będąc apostołem pogan przez cały czas chlubię się posługiwaniem swoim w tej nadziei, że może pobudzę do współzawodnictwa swoich rodaków i przynajmniej niektórych z nich doprowadzę do zbawienia.

Bo jego rodacy, Żydzi – tak najprościej mówiąc – nie przyjęli Jezusa, nie uwierzyli w Niego, nie uznali w Nim zapowiadanego i oczekiwanego Mesjasza. Dlatego poganie, a więc ci, którzy nie pochodząc z narodu wybranego, jako pierwsi w Jezusa uwierzyli, mogą się czuć przez to lepsi od Żydów.

Paweł przestrzega ich przed takim myśleniem, gdy pisze: Podobnie bowiem jak wy niegdyś byliście nieposłuszni Bogu, teraz zaś z powodu ich nieposłuszeństwa dostąpiliście miłosierdzia, tak i oni stali się teraz nieposłuszni z powodu okazanego wam miłosierdzia, aby i sami w czasie obecnym mogli dostąpić miłosierdzia.

Oczywiście, mamy tu do czynienia z tym trudnym Pawłowym językiem – w dodatku, wyrażającym sposób myślenia z tamtych czasów – dlatego powiedzmy tylko tak ogólnie, że chodzi właśnie o to, że chociaż Żydzi okazali nieposłuszeństwo nauce Jezusa, dlatego poganie mogli niejako zająć ich miejsce, to jednak Boża łaska jest tak wielka, że w Kościele także dla Żydów nigdy miejsca nie zabraknie.

Co więcej, Paweł żywi pełne przekonanie, że Żydzi kiedyś się nawrócą. Raz jeszcze przywołajmy to zdanie: Dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne. A to znaczy, że Bóg nie pomylił się, wybierając kiedyś Izraela. Bo choć ten odrzucił Jezusa – przynajmniej, zasadniczo odrzucił, bo wśród chrześcijan nigdy nie brakowało i nadal nie brakuje Żydów, ale w całości, jako naród, odrzucił – to jednak Bóg doprowadzi do tego, że Jego wybrany naród w końcu dojdzie do wiary.

Nie wiemy, skąd Paweł wyprowadza takie przekonanie – komentatorzy biblijni piszą, że to jakieś głębokie, wewnętrzne, wręcz mistyczne objawienie, dane przez Boga; inni znowu piszą o dogłębnej analizie Pisma Świętego przez Pawła. W każdym razie, Paweł jest co do tego przekonany i dość jasno to wyraża.

Nas raczej ta kwestia dzisiaj może aż tak bardzo nie zajmuje – podobnie, jak i całe to rozważanie, dotyczące relacji Żydów do pogan, pogan do Żydów, a wreszcie: jednych i drugich do Jezusa i do Kościoła. Nas to nie zajmuje – chyba, że na zasadzie pewnej ciekawostki – bo my wiemy, że wszyscy, bez wyjątku, jesteśmy zaproszeni do zbawienia.

Natomiast na pewno powinniśmy się przejąć do głębi serca tą przestrogą, jaka dla nas wypływa z tego dzisiejszego Słowa i z tych rozważań, które tu sobie czynimy, byśmy to my nie stali się tymi, którzy będą się uważali za lepszych, gdy idzie o wiarę, o miejsce w Kościele, o wieczne zbawienie, a na innych będą patrzyli z góry. Abyśmy nigdy nikim nie pogardzali i nie uważali, że skoro ten czy ów żyje jak poganin – w naszym, nie biblijnym rozumieniu tego słowa – czyli żyje bezbożnie, albo tarza się grzechu, to jest już stracony. Jest już skazany na piekło. Nie ma dla niego szansy…

Ileż to razy zdarza się usłyszeć od zbolałej żony, czy matki, mówiącej o swoim mężu, czy synu, nadużywającym alkoholu, że „z niego, proszę Księdza, to już nic nie będzie. On się już nie nawróci – nie ma szans na to…”. Nieprawda! Moi Drodzy, dopóki człowiek chodzi po tym świecie, wszystko jeszcze może ze swoim życiem zrobić: na plus i na minus. Czyli, może je przekierować na Boga, na dobro, na wieczne zbawienie, ale – niestety – może je zwrócić w drugą stronę.

Na pewno, kiedy jest już po uszy w takim, czy innym nałogu, będzie to dla niego trudne. Ale nie niemożliwe. Tu jest właśnie przestrzeń dla szczerej modlitwy i do szczerych starań, podjętych w tym kierunku przez jego bliskich. I podjętych z nadzieją, że takie działanie ma sens – naprawdę, ma sens! Bo ten człowiek ma szansę stanąć na nogi i całkowicie odnowić swoje życie. Bo Jezus z niego nie rezygnuje do ostatniej chwili jego życia. Dlatego my też nigdy, ani na moment, nie traćmy nadziei!

Niech nie zabraknie naszej modlitwy i naszych starań, w które Jezus także włączy się ze swoją łaską, aby takiego opornego i grzesznego człowieka jednak przekonać i zawrócić ze złej drogi. Choćby w ostatniej chwili jego życia. Bo dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne jak mówi dziś Paweł. On to mówi w odniesieniu do Żydów, ale i do wszystkich, którzy są przez Boga wybrani i z których Bóg nie rezygnuje ani na moment, których ani na moment nie odrzuca i nie obraża się na nich, chociaż oni Go odrzucają i lekceważą Jego łaskę, nic sobie nie robiąc z zaproszenia do zbawienia. Bóg z nich nie rezygnuje!

Ani z nas. Wszyscy jesteśmy w takim samym stopniu zaproszeni do przyjaźni z Jezusem i do szczęścia wiecznego. Wszyscy – bez wyjątku – jesteśmy nowym narodem wybranym. Ale każdy z nas idzie przez życie swoją własną drogą. Każdy z nas ma swoje osobiste odniesienie do Jezusa; ma swoją osobistą, jedyną i niepowtarzalną, relację z Nim i każdy ma u Niego – by tak to ująć bardzo technicznie – swoje osobiste konto. Dlatego – i to jest także przesłaniem dzisiejszego Słowa – nie ma sensu żadne porównywanie się do kogokolwiek, na zasadzie, że „ja to jestem naprawdę wierzący, a tamten to grzesznik, do kościoła nie chodzi, a jak on żyje, jak on się wyraża, a jak on kradnie, oszukuje, a w jakim towarzystwie on się obraca” – i takie tam podobne…

Nieraz zdarza się spowiednikowi – kiedy zwróci uwagę komuś takiemu „pobożnemu”, że się do Spowiedzi nie przygotował, nie zrobił rachunku sumienia, tylko wymienił pobieżnie ze dwa grzeszki i „więcej grzechów nie pamiętam”; albo jeszcze „lepiej”: „więcej grzechów nie mam” – usłyszeć, że „przecież ja do kościoła chodzę, codziennie się modlę, Radia „Maryja” słucham, to jakie ja mo mieć grzechy? Co się Ksiądz czepia? Niech się tamtych grzeszników przyczepi!”

Albo: „Proszę Księdza, żeby wszyscy mieli takie grzechy, jak ja mam, to by na świecie było całkiem dobrze!” Przyznaję, że chyba głupszego stwierdzenia to nie słyszałem! A skąd wiesz, jakie on ma grzechy? Co wiesz tak naprawdę o jego życiu – o jego osobistych, wewnętrznych przeżyciach, ale też o okolicznościach, w jakich to jego codzienne życie na co dzień przebiega? Skąd to wiesz? A jeżeli wszystkiego nie wiesz, to dlaczego się porównujesz i uważasz się za lepszego od innych?

Albo za gorszego – bo i do takich wniosków niekiedy prowadzi owo porównywanie się: bo inni to mają lepiej, im to się powodzi, oni mają w życiu łatwiej”… I znowu: A skąd to wiesz?

Moi Drodzy, przyznaję, że ja też kiedyś, w młodości, tak myślałem – że ten, czy ów, to mają lepiej w życiu, niż ja, albo że im się łatwiej odnaleźć w życiu, bo mają taką czy taką sytuację. Tak myślałem, ale „wyleczyłem się” z takiego patrzenia i z takiej zazdrości, jak tylko zacząłem spowiadać. Bo przekonałem się, że rzeczywistość zupełnie inaczej wygląda, jak się na nią spojrzy tak głębiej, tak „od wewnątrz”, niż tylko tak zewnętrznie i pobieżnie. A zaznaczmy, że spowiednik zna tylko część prawdy – tę, którą penitent mu wyjawi. Bo cała wielka sfera wewnętrznych przeżyć dalej pozostaje wiadoma tylko samemu penitentowi i oczywiście Bogu.

Dlatego, moi Drodzy, nigdy się do nikogo nie porównujmy: ani by kimkolwiek pogardzać, ani komukolwiek zazdrościć. Każdy idzie przez życie swoją drogą – i ta droga jest jedyna i niepowtarzalna. Każdy ma swoje osobiste odniesienie do Boga, każdy z nas ma swoje „konto” u Boga i każdy z nas, na końcu czasów, będzie indywidualnie sądzony przez Boga. Każdy sam – za siebie.

Dlatego nie porównujmy się, nie patrzmy na innych z pogardą lub zazdrością. Za to na pewno – z troską i miłością. Módlmy się za siebie nawzajem i pomagajmy sobie w osiągnięciu zbawienia. Bo wszyscy na równi jesteśmy do niego zaproszeni, wszyscy mamy taką samą szansę, z nikogo z nas Bóg ani na moment nie rezygnuje. Bo dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.