Miłość nie wyrządza zła!

M

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Łukasz Lisiewicz, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.

Urodziny natomiast przeżywa Ksiądz Sławomir Zaczek, w swoim czasie: Proboszcz Parafii Radomyśl, gdzie pomagałem duszpastersko przez jakiś czas. A wcześniej był Wikariuszem w naszej rodzinnej Parafii.

Obu świętującym życzę mocy i mądrości Bożej. I wszelkich łask z Nieba, o które będę się dla nich modlił!

A za chwilę już wyruszam do Małaszewicz, gdzie będę pomagał dzisiaj w trakcie dwóch Mszy Świętych, bo potem, na 12:00, udam się do Kodnia, gdzie będzie miała miejsce uroczysta Msza Święta w intencji – między innymi – Ojca Franciszka Chrószcza, świętującego diamentowy jubileusz ślubów zakonnych (tak jest napisane w ogłoszeniach, więc chyba chodzi o sześćdziesiątą rocznicę…). Dużo zawdzięczam Ojcu Franciszkowi, więc chciałbym swoją wdzięczność wyrazić obecnością i modlitwą w Jego intencji.

A potem – obiad rodzinny w Domu, z okazji wczorajszych urodzin Mamy. Ot, taki dzisiaj planuję dzień…

Natomiast w naszej Ojczyźnie i w Kościele jest to dzień Beatyfikacji Rodziny Ulmów. Zachęcam do obejrzenia transmisji z tej Uroczystości w TVP 1 i w TRWAM o godzinie 10:00. I do modlitewnej łączności, ale i do refleksji nad przesłaniem, jakie swoją heroiczną postawą kieruje do nas ta wspaniała Rodzina!

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dzisiaj mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym, osobistym przesłaniem, zwraca się właśnie do mnie? Duchu Święty, bądź światłem i natchnieniem!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

23 Niedziela zwykła, A,

10 września 2023., 

do czytań: Ez 33,7–9; Rz 13,8–10; Mt 18,15–20

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA EZECHIELA:

To mówi Pan: „Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu Izraela, abyś słysząc z mych ust napomnienia, przestrzegał ich w moim imieniu. Jeśli do występnego powiem: „Występny musi umrzeć”, a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi, to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie. Jeśli jednak ostrzegłeś występnego, by odstąpił od swojej drogi i zawrócił, on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to on umrze z własnej winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę”.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Bracia: Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: „Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj” i wszystkie inne streszczają się w tym nakazie: „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego”. Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.

Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.

Dalej zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”.

Zapewne dobrze zrozumieliśmy przesłanie, zawarte w pierwszym dzisiejszym czytaniu, z Proroctwa Ezechiela. Raczej nie mamy wątpliwości co do samej treści tego przekazu, czyli tego, co Bóg chce nam powiedzieć, natomiast możemy się zastanawiać, dlaczego tak, a nie inaczej, rozstrzyga te sprawy.

Zobaczmy, Bóg kieruje do Proroka konkretne słowo, które ten z kolei – jako słowo upomnienia ze strony Boga – powinien skierować do «występnego», a więc jakiegoś człowieka, którego postępowanie nie podoba się Bogu.

I teraz Prorok ma dwa wyjścia z tej sytuacji. Bo może Boga posłuchać i rzeczywiście przekazać zainteresowanemu treść upomnienia, tyle że wtedy straci kilku tak zwanych „przyjaciół”, bo poczują się urażeni tym, że ktoś śmiał im zwrócić uwagę, kiedy oni doskonale wiedzą, jacy są doskonali. Może więc uciec przed Bożym nakazem i nikomu niczego nie przekazywać, bo po co sobie robić problemy? Po co sobie ludzi zrażać? Po co się narażać na wrogość, odrzucenie, a może nawet fizyczną agresję z ich strony?

Ale okazuje się, że to nie takie proste. Bo Bóg wyraźnie mówi: Jeśli do występnego powiem: „Występny musi umrzeć”, a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi, to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie. Jeśli jednak ostrzegłeś występnego, by odstąpił od swojej drogi i zawrócił, on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to on umrze z własnej winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę.

Zatem, zasada jest prosta: to «występny» czyni źle, nie Prorok. I to «występny» odpowiada za swoje czyny. Ale Bóg w swoim wielkim miłosierdziu chce dać mu szansę, czyli słowo upomnienia, po którym może akurat opamięta się on, może serce mu drgnie i zrezygnuje ze swego złego postępowania. Podkreślmy to mocno: on sam, czyli ów «występny», w swojej wolności, musiałby podjąć taką decyzję. Prorok nie ma go do niczego zmuszać.

Zatem, misja Proroka nie polega na tym, że ma na pewno spowodować, że «występny» już nie będzie działał występnie. Czyli – idąc jeszcze dalej, a mówiąc to dzisiejszym językiem – Bogu nie chodzi o to, by Prorok i inni sprawiedliwi podnosili statystyki porządnego życia ludzi, czyli by ratowali ów „poprawny” obraz – na przykład – Kościoła, na którym „mucha nie siada”, wszyscy grzecznie chodzą do kościółka, paciorek odmawiają, Radia Maryja słuchają, dlatego duszpasterze mogą się wykazać, mogą się przed sobą nawzajem lub przed innymi chwalić, że oto „proszę bardzo: moi Parafianie dobrze statystycznie wypadają na tle innych, procentowo dobrze się prezentują na mapie praktyk religijnych”. Nie, to zupełnie nie o to Bogu chodzi!

Bo gdyby tak miało być, to Bóg oczekiwałby od Proroka rzeczy zupełnie niemożliwej. Wydaje się, że dzisiaj wielu tego od Kościoła oczekuje – w tym: samych duszpasterzy, czy tych, którzy spełniają w Kościele jakąś władzę – by poprawił statystyki udziału swoich wiernych we Mszy Świętej niedzielnej lub statystki przystępowania wiernych do Komunii Świętej. A to nie jest zupełnie zadaniem pasterzy Kościoła.

I nie powinni sobie robić żadnych wyrzutów z tego powodu, że nie udaje im się owych statystyk podnieść. Bo Bóg zupełnie nie tego oczekuje, co wyraźne widzimy w przesłaniu, zawartym w dzisiejszym pierwszym czytaniu: prorok, czy pasterz Kościoła, czy nawet pojedynczy wierny – ma w imieniu Boga upomnieć «występnego». Ma mu powiedzieć, że to, co robi i jak postępuje, jest złe i Bogu się nie podoba.

Można stwierdzić, że tylko tyle jest zadaniem proroka, czy pasterza Kościoła – tylko tyle. Czy rzeczywiście jednak: tylko tyle? Czy może jednak – jak już to sugerowaliśmy wcześniej – aż tyle! Bo – jak rzekliśmy sobie przed chwilą – jest to bardzo trudne, gdyż oznacza sprzeciwienie się nie tylko «występnemu», ale i wielu takim, wśród których ów występny ma poklask. Ale przecież to tylko jedno zdanie, jedno upomnienie, jedna określona wiadomość od Boga. Prorok, czy ów sprawiedliwy, ma je tylko wypowiedzieć.

A więc, nie ma spowodować, że ona na pewno odniesie skutek. Ma ją tylko od Boga przekazać. A teraz – co ów «występny» z tym zrobi, to już jest jego sprawa. I jego odpowiedzialność. Bo on cały czas odpowiada za swoje czyny. Zarówno wtedy, kiedy otrzyma upomnienie i nic z tym nie zrobi – co akurat jest jasne – ale także i wtedy, kiedy tego upomnienia ze strony proroka czy innego człowieka nie otrzyma. Wtedy – można by stwierdzić – zło ma podwójną siłę rażenia, bo obciąża odpowiedzialnością owego proroka czy innego sprawiedliwego, który nie upomniał, ale również nie zdejmuje odpowiedzialności z «występnego», który mógłby się tłumaczyć, że skoro mnie nikt nie upominał, to ja jestem bez winy. Nie, tak to nie działa, bo «występny» dobrze wie, że postępuje niewłaściwie.

Natomiast, na pewno dziwną i trudną do zrozumienia jest sytuacja, w której ktoś postępuje wyraźnie niewłaściwie i czyni zło, a wszyscy wokół na to patrzą i szemrzą za plecami, ale w oczy nikt mu niczego nie powie. Chociaż wszyscy dookoła są zorientowani, co się dzieje, a nawet są szczerze na to oburzeni – wolą siedzieć cicho, bo po co im problemy, bo to nie ich sprawa, bo co się będą narażać i przed szereg wychodzić.

Takim osobom – ale i nam wszystkim – trzeba uświadomić sobie to, co Jezus dzisiaj powiedział w Ewangelii. Nazywamy to ewangelicznym wzorcem upomnienia. Na pewno, dobrze go znamy, bo już nieraz słyszeliśmy ten fragment, albo go sami czytaliśmy w Piśmie Świętym.

Tak zatem, najpierw – w cztery oczy. Od tego zawsze powinniśmy zacząć. I nie na zasadzie, żeby w te oczy napluć, czy zmieszać człowieka z błotem, tylko spokojnie i rzeczowo, choć stanowczo, powiedzieć, co i jak. Wcale się przy tym nie trzeba uśmiechać, czy przymilać, ale też nie powinno się złościć, pokrzykiwać, a już na pewno – przeklinać. Nie! Zwyczajnie i po prostu – patrząc prosto w oczy – powiedzieć, że to nie tak, jak być powinno. Nieraz okaże się, że to wystarczy i że właśnie brakło takiego spokojnego powiedzenia, iż jest jakiś problem i trzeba coś z nim zrobić.

Jeżeli jednak to nie pomoże, wówczas angażujemy w całą sprawę osoby z najbliższego otoczenia, osoby najbardziej zaufane i jednocześnie takie, które dla tego upominanego człowieka coś znaczą, są dla niego autorytetem. Przy czym zakładamy, że mówiąc o kilku najbardziej zaufanych osobach, nie mamy na myśli całego powiatu i dwóch okolicznych! Bo zwykle jest tak, że zanim odważymy się podjąć rozmowę z samym zainteresowanym, to sprawa jest już rozplotkowana po całej okolicy. Jezusowi raczej nie o to chodziło. Mówimy o kilku, zaufanych osobach.

Jeżeli i one nic nie zdziałają, wówczas przekazujemy sprawę Kościołowi, a więc podejmujemy ją we wspólnocie wierzących. To może być rozmowa z duszpasterzem parafii, albo ze spowiednikiem, albo z jakimś innym księdzem, ale to może być również podjęcie sprawy we wspólnocie religijnej, do której należymy, na przykład: domowego Kościoła, czy kółka różańcowego, czy jakiejś innej… Zwykle podjęcie tego tematu w takiej wspólnocie wiąże się z tym, że wspólnota ta podejmuje modlitwę za owego człowieka i na modlitwie szuka rozwiązania problemu.

Jeżeli jednak i to nie pomoże, wówczas ów człowiek – jak mówi Jezus – niech ci będzie jak poganin i celnik. Czyli jako kto? Bo pierwsze skojarzenie, jakie się nasuwa – przynajmniej moje, jakie miałem w swoim czasie – jest takie, że należy tego człowieka odrzucić, pogardzić nim, potępić… A tymczasem, poganie i celnicy byli zawsze przedmiotem największej troski Jezusa! On ich zawsze szukał, a jednego – Zacheusza – nawet z drzewa ściągnął, żeby pójść do niego w gościnę i dać mu szansę poprawy!

Zatem, słowa te na pewno nie oznaczają odrzucenia, potępienia i pogardy, ale szczególną troskę, modlitwę za takiego człowieka, poszukiwanie okazji do podjęcia z nim rozmowy na te trudne tematy – ale na spokojnie, nie w zagniewaniu i w nerwach, nie ze złością i przekleństwami. Pamiętajmy o słowach Apostoła Pawła z dzisiejszego drugiego czytania: Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: „Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj” i wszystkie inne streszczają się w tym nakazie: „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego”. Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.

A właśnie w upomnieniu o miłość chodzinie o wyładowanie nerwów, albo pokazanie, kto tu rządzi, albo o sprowadzenie do parteru, albo też ośmieszenie danego człowieka. Jeżeli z takim nastawieniem mamy upominać, to lepiej dajmy sobie spokój. Upomnienie, nawet twarde i ostre, zawsze ma być motywowane szczerą troską o tego człowieka, chęcią naprowadzenia go na właściwą drogę.

Jeżeli zatem włączamy się w jakieś wspólne plotkowanie i obmawianie owego człowieka za plecami i jeszcze czujemy wewnętrzną satysfakcję z tego, że on jest „taki a nie taki”, za to my na szczęście tacy nie jesteśmy – to tego typu satysfakcja nie jest, niestety, dobrym znakiem, ani dobrym sygnałem na temat naszej chrześcijańskiej postawy. Niestety… Raczej powinniśmy się szczerze martwić, że ten drugi błądzi, a cieszyć się, kiedy wraca na dobre drogi. Wiemy jednak, jak to często bywa…

Dlatego trzeba nam się, moi Drodzy, modlić o umiejętność upominania. To jest naprawdę bardzo trudna sztuka i świadectwo naszej prawdziwej dojrzałości w wierze. Tego się musimy ciągle uczyć! My wszyscy – począwszy ode mnie, jako księdza. I musimy wyrabiać w sobie tę umiejętność, by każde upomnienie, czy w ogóle: rozwiązywanie trudnych problemów, związanych z drugim człowiekiem, zaczynać rozwiązywać od modlitwy. To na pewno jest bezpieczne i o wiele bardziej skuteczne, niż próby poradzenia sobie o własnych siłach.

I trzeba zawsze pamiętać o tej kolejności, którą nam dzisiaj przypomniał Jezus: najpierw w cztery oczy, potem w gronie najbliższych, zaufanych osób; potem we wspólnocie Kościoła, a jeśli to wszystko nic nie da – modlitwa, a może i post, podejmowany w intencji nawrócenia tejże osoby.

I na pewno – równie trudna, jak upomnienie – umiejętność poczekania… Tak, poczekania na właściwy czas, aby podjąć kolejną próbę, albo żeby podjęte już środki zaczęły działać. Umiejętność poczekania, czyli że nie od razu wszystko i natychmiast! Bo w tych sprawach nie da się pospieszyć pewnych wewnętrznych procesów w sercu człowieka, tu potrzebny jest czas. Jak długi?

Trudno powiedzieć, na pewno – różny w przypadku różnych osób. Ale jest on z całą pewnością potrzebny, a to z kolei oznacza, że z naszej strony potrzebna jest cierpliwość… A to jest na pewno również bardzo trudne. Ale warte podjęcia! Warte, bo chodzi o dobro człowieka, w tym także – o jego wieczne zbawienie. Dlatego odważnie podejmujmy to trudne wyzwanie – braterskie upomnienie, z miłości!

Pamiętajmy jednak, że naszym zadaniem jest wskazanie drogi, słowo upomnienia, przypomnienia, ostrzeżenia. Natomiast nie jest naszym zadaniem – ani nie leży w granicach naszych możliwości – spowodowanie, że ów człowiek na pewno zmieni swoje postępowanie, na pewno się nawróci. On cały czas pozostaje wolny i to on za swoje czyny odpowiada. Dlatego nie obwiniajmy się o to, że nasze słowo nie przynosi – w tym momencie – żadnego skutku. Ono w oczach Bożych ma znaczenie i dobrze, że je wypowiadamy. Ale tutaj jest ta część całej pracy, którą musi wykonać ów drugi człowiek, a której to pracy nikt za niego nie zrobi. Nikt nie zmieni jego myślenia – to on sam musi zrobić.

My módlmy się za niego, podpowiedzmy mu, ale więcej zrobić nie możemy. W końcu, sam Jezus, za swojej ziemskiej działalności, także wszystkich nie nawrócił. Bo niektórzy zablokowali się wewnętrznie i… co im zrobić?… W takiej sytuacji my nie ponosimy odpowiedzialności za drugiego. Jeżeli jednak milczymy na widok jego zła, albo zamiatamy sprawę pod dywan, albo zrzucamy na innych, a sami unikamy zmierzenia się z nim, wówczas – niestety – popełniamy grzech zaniedbania.

Nie bójmy się zatem podejmować tego trudnego zadania! Pan, który nam dzisiaj podpowiada, jak to zrobić, na pewno nie zostawi nas samych na polu tej duchowej walki. Na pewno – będzie nas wspierał!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.