Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:
►Aneta Majewska – należąca w swoim czasie do KSM w mojej pierwszej Parafii;
►Barbara Kryczka – zaangażowana w swoim czasie w działalność młodzieżowych Wspólnot.
Życzę Jubilatkom nieustającej opieki Bożej. Zapewniam o modlitwie!
I już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co mówi do mnie osobiście Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem się zwraca? Duchu Święty, podpowiedz…
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Wtorek 23 Tygodnia zwykłego, rok I,
12 września 2023.,
do czytań: Kol 2,6–15; Łk 6,12–19
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KOLOSAN:
Bracia: Jak przyjęliście naukę o Chrystusie Jezusie jako Panu, tak w Nim postępujcie: zapuśćcie w Niego korzenie i na Nim dalej się budujcie, i umacniajcie się w wierze, jak was nauczono, pełni wdzięczności.
Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko tradycji, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie. W Nim bowiem mieszka cała Pełnia: Bóstwo, na sposób ciała, bo zostaliście napełnieni w Nim, który jest Głową wszelkiej Zwierzchności i Władzy. I w Nim też otrzymaliście obrzezanie nie z ręki ludzkiej, lecz Chrystusowe obrzezanie, polegające na zupełnym wyzuciu się z ciała grzesznego, jako razem z Nim pogrzebani w chrzcie, w którym też razem zostaliście wskrzeszeni przez wiarę w moc Boga, który Go wskrzesił.
I was umarłych na skutek występków i nieobrzezania waszego ciała razem z Nim przywrócił do życia. Darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami. To właśnie, co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi przygwoździwszy do krzyża. Po rozbrojeniu Zwierzchności i Władz, jawnie wystawił je na widowisko, powiódłszy je dzięki Niemu w triumfie.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Zdarzyło się, że Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga.
Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.
Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu, przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia.
A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich.
Zobaczmy, jak trudne było wprowadzanie nauki Jezusa Chrystusa i konsekwentne w niej trwanie. I to już wtedy, na początku istnienia Kościoła! Bo nawet, jeśli towarzyszył temu wówczas ogromny entuzjazm i wielkie poruszenie serc – a tak właśnie było, o czym łatwo możemy się dowiedzieć, czytając chociażby Księgę Dziejów Apostolskich – to jednak dość szybko zaczęły się pojawiać błędne teorie, mieszające ludziom w głowach, a i trwanie w nauce Jezusa Chrystusa, głoszonej chociażby przez Pawła, okazywało się coraz trudniejsze… A może… za mało atrakcyjne?… Bo może te różne nowe, dziwaczne teorie zdawały się być ciekawszymi?…
Dlatego Paweł stwierdza bardzo kategorycznie i jasno: Jak przyjęliście naukę o Chrystusie Jezusie jako Panu, tak w Nim postępujcie: zapuśćcie w Niego korzenie i na Nim dalej się budujcie, i umacniajcie się w wierze, jak was nauczono, pełni wdzięczności. O czym zatem mówimy?
O pogłębianiu wiary, o przekładaniu jej na codzienne życie. Skoro chrześcijanie zdecydowali się przyjąć naukę Jezusa, to niech to będzie już widać w codziennym postępowaniu. Trzeba – jak to ciekawie ujmuje Apostoł – zapuścić w Jezusie korzenie i na Nim całe swoje życie budować.
Mówimy zatem o głębokim i trwałym związaniu się z Jezusem, o stałym pogłębianiu tej więzi, a nie o jakimś pobieżnym i płytkim zapoznaniu się z jedną z wielu teorii… A tak, niestety, również można podejść do całej sprawy, co z kolei doprowadzi z pewnością do niebezpieczeństwa, przed którym Apostoł przestrzega w dalszej części czytania: Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę przez tę filozofię będącą czczym oszustwem, opartą na ludzkiej tylko tradycji, na żywiołach świata, a nie na Chrystusie. W Nim bowiem mieszka cała Pełnia: Bóstwo, na sposób ciała, bo zostaliście napełnieni w Nim, który jest Głową wszelkiej Zwierzchności i Władzy…
A zatem – tylko Jezus! Tylko On! Żadni inni nauczyciele, czy głosiciele swoich prywatnych teorii! I żadne inne teorie – jak chociażby te, które moc boską przyznawały nieokreślonym siłom kosmicznym czy siłom przyrody… Stąd właśnie takie mocne stanowisko Pawła, nakazujące kategoryczne zerwanie z tymi poglądami i zaprzestanie rozglądania się za różnymi, tego typu „ciekawostkami”.
Bo tylko w Jezusie jest cała Pełnia i prawdziwe Bóstwo, zatem jeżeli chrześcijanie szukają jakiegoś „uzupełnienia” czy „poprawienia” nauki Jezusa czy Jego mocy – czy wręcz Jego samego – to znaczy, że tak naprawdę bardzo słabo w Niego wierzą. Albo wcale…
Jezus bowiem nie jest jednym z wielu – jest jedynym! I Jego moc i potęga nie jest jedną z wielu różnych sił i mocy, rządzących światem i kosmosem, ale to właśnie On nad nimi wszystkimi panuje! Tymczasem – jak to dziś słyszymy – ludzie ciągle szukają jakichś innych idoli, innych liderów w swoim życiu, innych propozycji na życie, innych wartości w życiu, innych celów w życiu, innych teorii na wszystko – dokładnie przeciwnych temu wszystkiemu, co proponuje Jezus. Albo będących – by tak to ryzykownie ująć – „ulepszeniem” tego, co proponuje Jezus, swoistym uatrakcyjnieniem tego…
Ludzie ciągle czegoś takiego szukają, ciągle się za czymś takim rozglądają… Tak było już wtedy, za czasów Pawła, a dzisiaj – to już jest zjawisko wręcz powszechne! A to znaczy, że – jakby to niesamowicie i niewiarygodnie nie brzmiało – Jezus po prostu ludziom nie wystarcza…
Samo wręcz ciśnie się na usta i do serca pytanie – czemu tak jest? Czemu nam Jezus nie wystarcza? Czy jest naprawdę tak mało wartościowy, tak mało ma do zaoferowania? A może za mało atrakcyjny? Za mało nowoczesny? Za mało przebojowy?
Z pewnością, tak nie patrzyli na Niego bohaterowie dzisiejszej Ewangelii, bo – jak słyszymy – duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu, przyszli […], aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia. A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich.
Ci wszyscy ludzie nie mieli wątpliwości co do tego, czy Jezus jest im w stanie pomóc, czy nie. Dlatego przyszli najpierw Go słuchać – w takiej kolejności ukazuje to Ewangelista – a następnie znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. I znaleźli! Jak się bowiem dowiadujemy, wszyscy starali się Go choćby dotknąć, ponieważ widzieli, że jakaś niezwykła moc wychodzi od Niego i wszystkich uzdrawia!
Moi Drodzy, czy my to dobrze słyszymy? Ta moc uzdrawiała wszystkich, którzy się tam wtedy szczęśliwie znaleźli! Oczywiście – szczęśliwie dla nich. Chyba można zaryzykować stwierdzenie, że tego dnia to nawet słabo wierzący – bo zakładamy, że tacy też tam się mogli znaleźć – w „bonusie” dostali uzdrowienie, razem z innymi. Nie słyszymy bowiem, że Jezus kogoś pyta o wiarę, czy sprawdza czyjąś wiarę, tylko wszystkich – dosłownie: wszystkich – uzdrawia!
My, rzecz jasna, wiemy, że On i tak znał poziom wiary każdej i każdego z nich, ale tego dnia chciał im i nam wszystkim pokazać, że Jego moc jest wielka, nie do przeliczenia, nie do wymierzenia i nie do wyczerpania! I że On zawsze ma coś do zaoferowania człowiekowi. Trzeba tylko wiernie przy Nim trwać! I trzeba Go słuchać – od tego należałoby zacząć, jak to nam dzisiaj sugeruje przekaz ewangeliczny…
Natomiast musimy zwrócić uwagę na jeszcze jeden motyw, ukazany w dzisiejszej Ewangelii: powołanie Apostołów. Słyszymy, że z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.
A zatem, Jezus potrzebuje współpracowników w realizacji swojej misji. Poszerza zatem krąg nauczających, dokonujących znaków i cudów, krąg niosących innym moc Bożą, pokój i dobro. I może tutaj pojawi się w naszych sercach wątpliwość, czy to nie jest zaprzeczeniem tej zasady, o której tu sobie mówiliśmy, że tylko Jezus i nikt inny? Tylko Jego moc, tylko Jego władza, tylko Jego mądrość i Jego nauka?
Oczywiście, że nie! Bo ci wszyscy, których Jezus powołał – a dziś słyszymy o dwunastu, których nawet imiona poznajemy – wszystko, co będą czynili, będą czynili Jego mocą. Wszyscy oni będą przedłużeniem i swoistym wzmocnieniem działania Jezusa wśród ludzi. Bo oni będą nauczali dokładnie tego, czego On naucza, a także innych czynności i znaków będą dokonywać tak, jak On ich dokonuje. Nigdy wbrew Niemu, czy niejako obok Niego. Nie! Zawsze z Jezusem i w Jego imię!
Bo On ma – mówiąc nieco obrazowo – w sobie tyle łaski, mocy, mądrości i miłości, że może nią obdzielić nie tylko tych dwunastu, ale wszystkich ludzi na ziemi! I chce to robić! Dlatego powołuje dzisiaj właśnie tych dwunastu, a przez wszystkie wieki istnienia Kościoła ciągle powołuje następnych, aby w Jego imię, Jego mocą i w ścisłej współpracy z Nim obdzielali ludzi wszelkimi dobrodziejstwami. Oby tylko ludzie chcieli dary te przyjmować…
I oby nie szukali innych, rzekomo lepszych, ciekawszych, bardziej atrakcyjnych, czy bardziej nowoczesnych teorii, mądrości, czy sposobów na życie. Bo tego wszystkiego, co daje nam Jezus, naprawdę wystarczy, a nawet będzie tego dużo więcej, niż będziemy w stanie przyjąć i wykorzystać… Naprawdę, tego wszystkiego wystarczy… Po prostu: Jezus nam wystarczy!
Również dzisiaj w lekcjonarzu
„Missus est Angelus Gabriel a Deo in civitatem Galilææ, cui nomen Nazareth, ad Virginem desponsatam viro, cui nomen erat Joseph, de domo David : et NOMEN VIRGINIS MARIA”. (Lucas 1:26b-27, Vulgata Clementina)
„Posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a DZIEWICY BYŁO NA IMIĘ MARYJA” (Lukasz1:26b-27, Biblia Tysiąclecia).
Trzy lata temu (we wrześniu 2020 r.) narysowałem graffiti z Jej Imieniem. Używając tylko dwóch kolorów-niebieskiego i złotego. Wszystkie litery są wpisane jedna w drugą. Wszystko, z wyjątkiem kilku elementów litery „R”, jest wykonane zgodnie z linijką. Złota kreska nad nazwą oznacza koronę. To nie przypadek, że narysowałem według linijce: chciałem pokazać piękno Nosiciela tego Najświętszego Imienia w miarę ograniczonych możliwości moich rąk. Niebieskie i złote kolory oznaczają, że Maryja jest Królową Nieba.
Nie wiem, dlaczego postanowiłem narysować graffiti. Rysunek był jednym z niekochanych przedmiotów szkolnych. Z zawodu nie jest artystą.
Ale udało się narysować. Myślę, że dzięki Marii i z Jej pomocą.
Zalaminowałem go i umieściłem w domowym rogu z ikonami.
Próbuję sobie wyobrazić to graffiti…
xJ
Mogę wysłać graffiti na e-mail
Proszę bardzo!
xJ
Gdzie wysłać? Nie znam e-maila