Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Anna Mazur, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Wojcieszkowie. Niech Pan udziela Jej wszystkich swoich darów! O to będę się dla Niej modlił.
A ja dzisiaj – jak już wspomniałem wczoraj – będę posługiwał w Samogoszczy. A o 20:00 – Msza Święta i Różaniec w naszym Duszpasterstwie.
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co dziś mówi do mnie osobiście Pan? Z jakim bardzo konkretnym przesłaniem do mnie się zwraca? Duchu Święty, tchnij!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
27 Niedziela zwykła, A,
8 października 2023.,
do czytań: Iz 5,1–7; Flp 4,6–9; Mt 21,33–43
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Chcę zaśpiewać memu przyjacielowi
pieśń o jego miłości ku swojej winnicy.
Przyjaciel mój miał winnicę
na żyznym pagórku.
Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni,
i zasadził w niej szlachetną winorośl;
w pośrodku niej zbudował wieżę,
także i kadź w niej wykuł.
I spodziewał się, że wyda winogrona,
lecz ona cierpkie wydała jagody.
„Teraz więc, o mieszkańcy Jeruzalem
i mężowie z Judy,
rozsądźcie, proszę, między mną
a między winnicą moją.
Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej,
a nie uczyniłem w niej?
Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała,
ona cierpkie dała jagody?
Więc dobrze! Pokażę wam,
co uczynię winnicy mojej:
Rozbiorę jej żywopłot, by ją rozgrabiono;
rozwalę jej ogrodzenie, by ją stratowano.
Zamienię ją w pustynię,
nie będzie przycinana ni plewiona,
tak iż wzejdą osty i ciernie.
Chmurom zakażę spuszczać na nią deszcz”.
Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela,
a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym.
Oczekiwał tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi,
i prawowierności, a oto krzyk grozy.
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:
Bracia: O nic się zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.
W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym, to miejcie na myśli.
Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: „Posłuchajcie innej przypowieści. Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej prasę, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego kamieniami obrzucili. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili.
W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: «Uszanują mojego syna».
Lecz rolnicy zobaczywszy syna, mówili do siebie: «To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo». Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?”
Rzekli Mu: „Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze”.
Jezus im rzekł: „Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: «Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach»?
Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce”.
Nawet nie musimy się zbyt długo zastanawiać, o co chodziło Izajaszowi, gdy zapragnął – jak sam zaznaczył – zaśpiewać [swemu] przyjacielowi pieśń o jego miłości ku swojej winnicy. Na końcu bowiem tejże pieśni – czyli także na końcu dzisiejszego pierwszego czytania – słyszymy wyraźnie: Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela, a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym. I cóż Autor natchniony mówi nam o tej winnicy?
A to właśnie, iż spodziewał się, że wyda winogrona, lecz ona cierpkie wydała jagody. Stąd dramatyczne pytania rozczarowanego gospodarza: Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej? Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała, ona cierpkie dała jagody?
A stąd już tylko krok do podjęcia postanowień wręcz ostatecznych: Więc dobrze! Pokażę wam, co uczynię winnicy mojej: Rozbiorę jej żywopłot, by ją rozgrabiono; rozwalę jej ogrodzenie, by ją stratowano. Zamienię ją w pustynię, nie będzie przycinana ni plewiona, tak iż wzejdą osty i ciernie. Chmurom zakażę spuszczać na nią deszcz.
A ponieważ – jako rzekliśmy – nie o winnicę jako taką tu dziś chodzi, tylko o naród wybrany, przeto także na pewno nie dziwią nas ostatnie słowa dzisiejszego fragmentu starotestamentalnego: Oczekiwał tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i prawowierności, a oto krzyk grozy.
Słuchamy tej skargi i zastanawiamy się, czy jest możliwa w ogóle sytuacja, w której to Bóg rozczarowuje się do ludzi – do swoich ludzi, do swoich dzieci – i to do tego stopnia, że praktycznie chce się ich pozbyć, chce ich zniszczyć?… Czyżby to właśnie znaczyły słowa owego dramatycznego postanowienia, jakie podjął gospodarz, mówiący do nas w pierwszym czytaniu?…
W Ewangelii także słyszymy o winnicy, ale tam akurat bardziej zwracamy uwagę na jej pracowników. O ile bowiem w pierwszym czytaniu bohaterem – negatywnym – opisywanej sytuacji jest sama winnica, która nie wydała dobrych owoców, tylko cierpkie i gorzkie, o tyle w Ewangelii winnica jest ową uprawą, która wydaje owoce. I to, jak się domyślamy, dobre. Ale ludzie niewłaściwie nimi gospodarują. A tak bardzo konkretnie, to rolnicy, pozostawieni w niej do jej uprawiania, nie oddają zysków z jej uprawy gospodarzowi, tylko sami zaczynają się uważać z jej właścicieli.
Dlatego kiedy gospodarz wysyła do nich swoich przedstawicieli, aby tak po prostu i zwyczajnie odebrali plon jemu należny, wówczas co się dzieje? Słyszymy to wyraźnie: Rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego kamieniami obrzucili. Wtedy [gospodarz] posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. Zapewne, w tym momencie właściciel winnicy postawił sobie to dramatyczne pytanie, które wcześniej postawił sobie ten, z pierwszego czytania: Co jeszcze mogę zrobić? Jak przekonać opornych rolników, aby oddali to, co powinni oddać? Kogo do nich w tym celu posłać?
I oto w tym momencie zapada stanowcza decyzja, aby posłać własnego syna. Bo może to wywrze na tych opornych buntownikach jakieś wrażenie, może poczują jakiś respekt, a choćby nawet strach przed właścicielem, który prawdopodobnie – gdyby coś – jednak o swego syna się upomni. Dlatego nie możemy uważać za nazbyt naiwne przewidywanie gospodarza: Uszanują mojego syna.
Niestety, jak się dowiadujemy – nie uszanowali. Nawet syna. W swojej przewrotności pomyśleli sobie: To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo. Ale tu się już przeliczyli. Bo dziedzictwo jednak nie miało im przypaść w udziale. Mieli marnie skończyć. Akt zabójstwa syna miał się okazać ostatnią z serii nieprawości, których się dopuścili.
Moi Drodzy, my wiemy – i wiedzieli to słuchacze Jezusa, chociaż dzisiaj wprost o tym nie słyszymy – o kim i do kogo Jezus tę przypowieść opowiedział. Tymi rolnikami opornymi i zdradzieckimi tak naprawdę są członkowie ludu wybranego, ludu umiłowanego przez Boga i dlatego tak często przez Niego ratowanego, tak często obdarzanego kolejnymi szansami.
Taką szansą było każdorazowo pojawienie się kolejnego Proroka, z których większość została zabita, a prześladowani na pewno byli wszyscy. Wreszcie pojawił się Boży Syn. I tutaj musimy powiedzieć, że pomiędzy Jezusową opowieścią, a naszą rzeczywistością, nie ma pełnej analogii.
Bo ewangeliczny gospodarz posłał swego syna z taką myślą: Uszanują mojego syna. Bóg zaś posłał swego Syna, aby ten złożył ofiarę ze swego życia, a więc dobrze wiedział, że ludzie Jego jedynego Syna nie uszanują. Poza tym, po zabiciu tamtego dziedzica, z ewangelicznej przypowieści, dziedzictwo na pewno nie stało się własnością owych rolników – zbrodniarzy. W naszym przypadku, właśnie dzięki Męce, Śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa, Bożego Syna, dziedzictwo życia wiecznego, dziedzictwo Nieba – stało się nasze!
Ale uwaga! Nie w odniesieniu do wszystkich. Bo i wśród nas – i wśród wszystkich, za których Jezus swoje życie oddał – są niestety tacy, których spotka taki sam los, jaki spotkał niewdzięcznych rolników z Ewangelii. Czyli – marny los. Którzy to tacy?
To ci, którzy nie korzystają z owoców Ofiary, złożonej przez Syna Bożego. To ci, którzy nadal brną w swoje grzechy, albo do nich beztrosko powracają. To ci, którzy na Boga i Jego sprawy ciągle jeszcze – jak im się wydaje – mają czas… To ci, którzy nic sobie nie robią z jasnych pouczeń i ostrzeżeń, jakie kieruje do nich Pan, aby się wreszcie ogarnęli, aby się wreszcie nawrócili, aby skończyli ze swoimi grzechami, aby coś wreszcie zrobili ze swoim życiem.
Mówimy tu zatem o tych wszystkich, których życie nie przynosi owoców z powodu ich oporu, cynizmu, lenistwa, niedbalstwa… Mówimy o tych, którym nie zależy i wcale nie starają się o to, aby ze swego życia Panu Bogu oddawać plon Jemu należny.
Ale musimy też wspomnieć o tych, którzy intencje mają dobre i może chcieliby czynić swoje życie bardziej owocnym, sensownym i mądrym, ale im nie wychodzi, bo nie stać ich na to, by wytrwać w podjętych postanowieniach, albo z ludzkiej słabości ulegają różnym trudnościom – wewnętrznym lub zewnętrznym. I to właśnie do nich Paweł Apostoł kieruje dzisiaj swoje pouczenie w drugim czytaniu, pisząc: O nic się zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie. W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym, to miejcie na myśli. Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami.
Swoją drogą, jak bardzo trzeba być wewnętrznie pewnym słuszności drogi, którą się idzie przez życie, aby z takim przekonaniem, jak Paweł, powiedzieć ludziom: „Bierzcie ze mnie przykład – róbcie dokładnie tak, jak to widzicie u mnie!” A wiemy, że nie była to żadna pycha, tylko szczerość – i troska o uczniów. Apostoł mógł tak powiedzieć, bo był bardzo mocno związany z Jezusem i żył dokładnie według tego, czego się od Jezusa nauczył. Dlatego był w stanie stawiać za przykład innym swoje własne życie.
Oczywiście, nie to wcześniejsze, kiedy prześladował Kościół Chrystusowy. Dobrze on sam ten czas pamiętał, dobrze z pewnością pamiętali go ludzie – zresztą, sam Paweł co i raz przypominał o tym światu, mówiąc i pisząc bardzo szczerze, że był faktycznym prześladowcą! Ale Bóg po prostu poradził sobie i z tym. I dlatego teraz on, Paweł, jest tym, kim jest. I teraz już można brać z jego postępowania przykład. A wówczas – jak Paweł dziś zapowiada – Bóg pokoju będzie z wami. Tak, jak był z nim.
I dlatego jego życie było tak bardzo owocne. Nic dziwnego, że takiego samego życia chciał dla swoich uczniów. Ale żeby tak się mogło stać, musieli oni z kolei bardziej zaufać Bogu, który pomoże pokonać wewnętrzne opory i obawy. Ale też musieli sami w sobie pokonać w sobie wszystkie te pokusy, które mogłyby uczynić z nich ludzi podobnych do opornych robotników z Ewangelii. Bo właśnie przed tymi dwoma zagrożeniami ostrzega nas dzisiejsze Boże słowo.
Na pewno zresztą sami zauważamy różnicę w tonie wypowiedzi, jaka zachodzi pomiędzy pierwszym czytaniem i Ewangelią – a drugim czytaniem. Oto pierwsze czytanie i Ewangelia utrzymane są w tonie bardzo kategorycznym, ostrym, wręcz przerażającym – bo chyba aż takie poruszenie serca może wywołać zapowiedź totalnego zniszczenia winnicy, oddania jej na rozgrabienie i stratowanie; albo zapowiedź marnego wytracenia zbuntowanych rolników.
Z kolei drugie czytanie utrzymane jest w tonie pocieszającym, zachęcającym i motywującym – do tego, by nie obawiać się tych trudności, które pomimo naszych dobrych intencji i szczerych wysiłków mogą się pojawić na drodze naszego życia. W takiej sytuacji z ust Bożych płyną tylko słowa zachęty i pociechy.
Moi Drodzy, których słów nam potrzeba? Których potrzeba mi osobiście? Które słowa tak poruszą moje serce, że postaram się nie marnować już życia i czasu na głupoty, ale zadbam o to, by winnica mojego życia zaczęła przynosić dobre owoce? A jakie przynosi dzisiaj? Czy sposób i styl mojego życia jest wzorem dla innych? Czy tak, jak Paweł, mógłbym powiedzieć osobom z mojego otoczenia: Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami?
Czy wszyscy rodzice mogą tak powiedzieć swoim dzieciom? Czy wszyscy nauczyciele, profesorowie, wychowawcy – mogą tak powiedzieć swoim uczniom, studentom, wychowankom? Czy wreszcie wszyscy księża – mogą tak powiedzieć swoim wiernym? Jeżeli jeszcze nie mogą, to czego jeszcze potrzeba, co się musi stać, żeby mogli? Jakiego impulsu potrzeba, abyśmy wszyscy zaczęli żyć tak, by każdego dnia oddawać Panu plon Jemu należny?…
Może trzeba nam zrobić dziś dobry rachunek sumienia, aby zobaczyć, co jest owym chwastem w winnicy, co jest owym owocem gorzkim i cierpkim – i jak najszybciej pozbyć się tego grzechu, tego nałogu, tego złego przyzwyczajenia, tego nawyku?… To się musi naprawdę stać jeszcze dzisiaj, bo właśnie dzisiaj Jezus mówi bardzo zdecydowanie: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce. Skoro tak mówi, to znaczy, że nie żartuje.
Mówi to bardzo poważnie – i to do każdego. Do Ciebie – i do mnie także. Czas najwyższy się tym przejąć – tak na poważnie…To najwyższy czas – na dobre owoce!