Postawa dziecięca – nie dziecinna!

P

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Siostra Aldona Deczewska, Franciszkanka Misjonarka Maryi, z którą miałem przyjemność spotykać się w czasie mojej bytności na KUL. Dziękując Siostrze za wielorakie zaangażowanie w dobro i świadectwo pięknego życia zakonnego – także za serdeczną gościnę, okazaną nam, kiedy wracaliśmy z wyjazdu do Rzymu – życzę wszelkich natchnień niebieskich. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, dzisiaj w liturgii Kościoła przeżywamy wspomnienie Świętego Jana XXIII – niezwykłego i wielkiego Papieża, który w ciągu krótkiego, bo zaledwie pięcioletniego Pontyfikatu, tak wiele jednak podarował Kościołowi. Pomódlmy się – przez Jego wstawiennictwo – w intencji współczesnych problemów Kościoła i świata. A wiemy i widzimy, że jest o co się modlić…

Ja dzisiaj nie udaję się na dyżur na Uczelni, ponieważ zostałem zaproszony do naszego siedleckiego Wyższego Seminarium na inaugurację roku akademickiego. Dziękuję Księdzu Rektorowi na to zaproszenie! We Mszy Świętej, tam koncelebrowanej, będę miał okazję pomodlić się za Powołanych oraz o nowe powołania.

Wieczorem zaś u nas – jak co środę – Msza Święta w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele. Po niej zaś – nabożeństwo różańcowe i cicha adoracja Najświętszego Sakramentu do godziny 21:00.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan konkretne do mnie dzisiaj mówi? Na co tak szczególnie zwraca mi uwagę? Duchu Święty, bądź światłem i mocą!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 27 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Jana XXIII, Papieża,

11 października 2023., 

do czytań: Jon 4,1–11; Łk 11,1–4

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA JONASZA:

Gdy Bóg przebaczył Niniwitom, nie podobało się to Jonaszowi i oburzył się. Modlił się przeto do Pana i mówił: „Proszę, Panie, czy nie to właśnie miałem na myśli, będąc jeszcze w moim kraju? Dlatego postanowiłem uciec do Tarszisz, bo wiem, żeś Ty jest Bóg łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości, litujący się nad niedolą. Teraz, Panie, zabierz, proszę, duszę moją ode mnie, albowiem lepsza dla mnie śmierć niż życie”.

Pan odrzekł: „Czy uważasz, że słusznie jesteś oburzony?”

Jonasz wyszedł z miasta, zatrzymał się po jego stronie wschodniej, tam uczynił sobie szałas i usiadł w cieniu, aby widzieć, co się będzie działo w mieście. A Pan Bóg sprawił, że krzew rycynusowy wyrósł nad Jonaszem po to, by cień był nad jego głową i żeby mu ująć jego goryczy. Jonasz bardzo się ucieszył tym krzewem. Ale z nastaniem brzasku dnia następnego Bóg zesłał robaczka, aby uszkodził krzew, tak iż usechł.

A potem, gdy wzeszło słońce, zesłał Bóg gorący, wschodni wiatr. Słońce prażyło Jonasza w głowę, tak że osłabł. Życzył więc sobie śmierci i mówił: „Lepiej dla mnie umrzeć aniżeli żyć”.

Na to Bóg rzekł do Jonasza: „Czy słusznie się oburzasz z powodu tego krzewu?”

Odpowiedział: „Słusznie gniewam się śmiertelnie”.

Rzekł Pan: „Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś i nie wyhodowałeś, który w nocy wyrósł i w nocy zginął. A czyż Ja nie powinienem mieć litości nad Niniwą, wielkim miastem, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo zwierząt?”

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: „Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów”.

A On rzekł do nich: „Kiedy się modlicie, mówcie:

«Ojcze, święć się imię Twoje,

przyjdź Królestwo Twoje.

Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj

i przebacz nam nasze grzechy,

bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini;

i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie»”.

Co nam przypomina dzisiejsze zachowanie Jonasza wobec Boga? Czy to nie są dąsy rozkapryszonego dziecka, które nie otrzymawszy tego, co chciało, albo tupie nóżkami i wrzeszczy, albo – tak, jak Jonasz – nadąsa się, siądzie w kącie i obrażone na cały świat, nie chce się bawić, ani jeść, ani do kogokolwiek odzywać, bo ono właśnie, jak Jonasz, «słusznie gniewa się śmiertelnie». I to nic, że nie ma ku temu żadnych powodów – rozkapryszone dziecko i tak «słusznie gniewa się śmiertelnie».

Tak, jak Jonasz – «słusznie gniewał się śmiertelnie», bo… I tu ciekawostka! Bo Bóg okazał miłosierdzie Niniwie. Bo Bóg w ogóle jest miłosierny. Jonasz to zresztą wprost stwierdza: Proszę, Panie, czy nie to właśnie miałem na myśli, będąc jeszcze w moim kraju? Dlatego postanowiłem uciec do Tarszisz, bo wiem, żeś Ty jest Bóg łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości, litujący się nad niedolą. Teraz, Panie, zabierz, proszę, duszę moją ode mnie, albowiem lepsza dla mnie śmierć niż życie.

Czyli dokładnie z tego powodu, że Bóg jest łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości, litujący się nad niedolą, to Jonasz «słusznie gniewa się śmiertelnie»! Czy ktoś tu widzi jakąś logikę i sens?

Trudno je dostrzec – podobnie, jak trudno je dostrzec w zachowaniu rozkapryszonego dziecka. Ono nie kieruje się żadnymi słusznymi zasadami czy argumentami, jakąś logiką życia i działania, bo jeszcze nie ma doświadczenia, wielu tych zasad po prostu jeszcze nie zna, dlatego rodzice zwykle z pewną pobłażliwością patrzą na te wszystkie kaprysy i dąsy – chociaż na pewno powinni też, w mądry i rozsądny sposób, jednak je stopować i kształtować myślenie takiego małego człowieczka ku dojrzałości. Oczywiście, stopniowo i spokojnie, ale konsekwentnie. Bo nie jest dobrze, jeżeli taki mały człowieczek rządzi całym domem i wszyscy ustawiają swoje działania i plany według jego humorów i dąsów.

Natomiast jest chyba czymś naturalnym, że patrząc na takie „słuszne zagniewanie” swego dziecka, rodzic nieraz uśmiecha się pobłażliwie i kiwa głową z wyrozumiałością. I stara się mu pokazywać i tłumaczyć, że jednak to jego zachowanie nie jest słuszne. Z pewnością, tak samo dzisiaj na swojego „dzieciaczka” Jonasza patrzył Bóg. Możemy sobie wyobrazić, że też uśmiechał się na jego dąsy – i w takim mądry, spokojny sposób pokazał mu, że w tym swoim dziecięcym (może lepiej powiedzieć: dziecinnym) zagniewaniu jest totalnie nielogiczny.

A posłużył się do tego bardzo prostym znakiem, jakim było „doświadczenie” z krzewem rycynusowym, który wyrósł, aby osłaniać Jonasza przed upałem, po czym błyskawicznie usechł – i słońce Jonasza solidnie „przygrzało”. A wówczas Pan mógł mu powiedzieć: Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś i nie wyhodowałeś, który w nocy wyrósł i w nocy zginął. A czyż Ja nie powinienem mieć litości nad Niniwą, wielkim miastem, gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie odróżniają swej prawej ręki od lewej, a nadto mnóstwo zwierząt?

Owo „nieodróżnianie prawej ręki od lewej” to odniesienie do prostoty owych ludzi, którzy może nie zawsze ze złej woli, ale ze zwykłego błędu lub pogubienia czynili zło, ale kiedy tylko zostali upomniani, dobrze ukierunkowani, zaraz weszli na dobrą drogę. Czy takim ludziom nie należało dać szansy?

A poza tym, w owym mieście było mnóstwo zwierząt, które służyły mieszkańcom do wyżywienia i do codziennej pracy. Czy te wszystkie zwierzęta można było tak po prostu zniszczyć? Czy one wszystkie były mniej ważne od jednego krzewu?

I jeszcze jedno pytanie, może najważniejsze: czy grzechy Niniwitów i ich odpowiedzialność zasługują na karę – a grzechy Jonasza nie? Czyli, Niniwitom Bóg nie powinien okazywać miłosierdzia, ale Jonaszowi – jak najbardziej! Czy tak? Chyba, że Jonasz jest zupełnie bez grzechu, ale wydaje się, że… raczej niekoniecznie… Widzimy tu typowy „syndrom Kalego”, znany nam dobrze z powieści Sienkiewicza: jak „Kali zabrać krowę”, to dobrze, ale jak „Kalemu zabrać krowę” – o, to już źle! Jak Jonaszowi przebaczyć grzechy i dać drugą szansę, to dobrze, ale jak ją dać Niniwitom – to źle.

Moi Drodzy, czy takie myślenie i takie zachowanie nie wkrada się czasami do naszej postawy? Czy my też łatwo nie usprawiedliwiamy swoich błędów i grzechów – gdy z tych samych surowo rozliczamy innych? I czy nie dąsamy się na Pana Boga, że nie spełnia naszych oczekiwań, niekiedy wręcz żądań, a niekiedy wręcz zachcianek i kaprysów? Czy nie zachowujemy się dokładnie tak, jak owe rozkapryszone dzieci?

Bo my, owszem, mamy być przed Bogiem jak dzieci – ale nie w tym znaczeniu, że mamy się dąsać, obrażać i tupać nogami, a więc pokazywać zachowanie dziecinne, tylko zaufanie i oddanie dziecięce. A to naprawdę nie to samo. Mamy ufać, jak dzieci – tak prosto, szczerze i z miłością, jak każde dziecko ufa swoim rodzicom. My mamy właśnie tak ufać Bogu, czego wyrazem są – i niech codziennie będą – słowa modlitwy, której dzisiaj Jezus nauczył swoich najbliższych, a której nas, jeszcze w dzieciństwie, nauczyli nasi rodzice.

Co prawda, Ewangelista Łukasz przedstawia nam ją w nieco innej formie, niż my ją odmawiamy, ale to jest ta sama modlitwa – modlitwa dziecka, bezgranicznie ufającego swemu niebieskiemu Ojcu: Ojcze, święć się imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie…

Obyśmy tę modlitwę z jak największą ufnością i miłością codziennie odmawiali – i codziennie coraz bardziej, z dziecięcą szczerością, swemu niebieskiemu Ojcu ufali…

A przykład takiego zaufania z pewnością odnajdziemy w życiu i postawie Patrona dnia dzisiejszego, jakim jest Święty Papież Jan XIII. Co możemy powiedzieć o tym wspaniałym Człowieku i Pasterzu?

Urodził się we wsi Sotto il Monte, w prowincji Bergamo, we Włoszech, w dniu 25 listopada 1881 roku, jako Angelo Giuseppe Roncalli, w biednej rodzinie chłopskiej. Jego matka była osobą bardzo religijną. Urodziła jedenaścioro dzieci, z których Angelo przyszedł na świat jako czwarty. Charakteryzowała go niezwykła dobroć, ciepło i pogoda ducha.

Mając dwanaście lat, wstąpił do niższego seminarium duchownego w Bergamo, które było wówczas jednym z najbardziej prestiżowych miejsc kształcenia przyszłych księży. Tam też został przyjęty do Trzeciego Zakonu Świętego Franciszka, w dniu 1 marca 1896 roku. Po otrzymaniu stypendium za wyniki w nauce, rozpoczął naukę w Papieskim Seminarium Rzymskim. W 1902 roku przerwał naukę na rok, żeby odbyć służbę wojskową. Po jej zakończeniu obronił doktorat z teologii i przyjął święcenia kapłańskie.

Rok po podjęciu nauki w seminarium, zaczął spisywać swoje notatki duchowe i kontynuował tę pracę aż do późnej starości. Jego zapiski wydane zostały pod tytułem „Dziennik duszy”. W 1903 roku napisał w nim między innymi: „Bóg pragnie, abyśmy podążali wzorem Świętych poprzez czerpanie z życiodajnej esencji ich cnót, a następnie przerabianie jej na swój własny sposób, adaptowanie do naszych indywidualnych możliwości i okoliczności życia. Gdyby Święty Alojzy był taki, jak ja, stałby się świętym w zupełnie inny sposób.”

Jako młodemu Księdzu, powierzono mu funkcję Sekretarza Biskupa Bergamo, Giacomo Radiniego Tedeschi. W tym czasie wykładał też w seminarium, redagował biuletyn „Życie diecezjalne”, współpracował również z innym lokalnym pismem katolickim, a także był duszpasterzem Akcji Katolickiej. Inspirowała go zwłaszcza postawa Świętych: Karola Boromeusza, Franciszka Salezego i Grzegorza Barbarigo.

W 1925 mianowany został Oficjałem w Bułgarii i Arcybiskupem Areopolis. Jako swoje hasło biskupie Angelo Roncalli wybrał: Oboedientia et Pax” – „Posłuszeństwo i pokój”. W późniejszych latach pełnił funkcję kolejno: apostolskiego Delegata w Bułgarii, w Turcji i Grecji oraz Nuncjusza apostolskiego w Paryżu. Tę ostatnią funkcję sprawował już w czasie trwania Drugiej Wojny światowej.

Dnia 12 stycznia 1953 roku, Angelo Roncalli został mianowany Kardynałem i Patriarchą Wenecji. Prezydent Francji, Vincent Auriol, powołał się na stary przywilej francuskich królów i sam włożył czerwony kapelusz na głowę Kardynała Roncalli, w czasie ceremonii w Pałacu Elizejskim.

Z tego okresu przyszły Papież zapamiętał pewne humorystyczne zdarzenie, kiedy to na jednym z oficjalnych przyjęć, na jakie został zaproszony, pojawiła się kobieta w sukni z zadziwiająco dużym dekoltem. Zwróciło to uwagę nie tyle na samą kobietę, co na Kardynała – goście przyglądali się jego reakcji na odsłonięte kobiece wdzięki. Po przyjęciu kardynał podszedł do kobiety, wręczył jej czerwone jabłko i zapytał: „Pamięta Pani, co uświadomiła sobie Ewa, kiedy zjadła jabłko?”

Po śmierci Piusa XII, podczas trzydniowego konklawe, Kardynał Roncalli został wybrany Papieżem, w dniu 28 października 1958 roku. Jego pierwszą reakcją był strach i zmieszanie. Ufny w wybór Kardynałów i Bożą Opatrzność, Angelo Roncalli przyjął wybór Konklawe, a wraz z nim imię Jana XXIII. Przez zebranych na Konklawe Kardynałów był traktowany jakoPapież przejściowy”. Ich faworytem był arcybiskup Mediolanu Montini, ale ten nie był w tamtym czasie jeszcze Kardynałem. Godność tę otrzymał później z rąk samego Jana XXIII, a jeszcze później został jego następcą jako Paweł VI.

Jan XXIII, jako Papież, podbił serca wiernych. Zawsze otwarty na kontakty z prasą, patrzył odważnie w obiektyw aparatu. Był pierwszym Papieżem od 1870 roku, który odbył oficjalne spotkanie poza Watykanem. Spotkał się wówczas z więźniami, którzy sami do niego przyjść nie mogli. Słynął także ze zdystansowanego podejścia do ceremoniału papieskiego. Starał się go przestrzegać, ale z przymrużeniem oka.

Anegdotyczna opowieść, dotycząca dnia koronacji Jana XXIII na Papieża mówi, że kiedy podszedł do niego po błogosławieństwo włoski ordynariusz polowy, zobaczył, jak papież przyjmuje postawę zasadniczą i usłyszał: „Panie generale, melduje się sierżant Roncalli”. Przez ludzi zapamiętany został jako Papież, który palił fajkę i zawsze się uśmiechał, a przede wszystkim jako Papież, który zwołał Sobór Watykański II i na zawsze zmienił historię Kościoła.

Pomimo zapewnień sekretarzy, że na jego przygotowania potrzeba dziesiątek lat – Jan XXIII przewidział tylko kilkanaście miesięcy pomiędzy zwołaniem, a rozpoczęciem Soboru, w dniu 11 października 1962 roku.

Jan XXIII ogłosił osiem encyklik, z których najważniejsze to: Mater et Magistra”, oraz Pacem in terris”. Ta druga adresowana była do „wszystkich ludzi dobrej woli”, a nie – jak dotychczasowe – do Kardynałów, Biskupów i Duchownych; nawoływała do pokoju między narodami całego świata.

Ponadto, Papież ustanowił komisję do spraw rewizji prawa kanonicznego, której ostatecznym celem było opracowanie nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego, opublikowanego ostatecznie dopiero w 1983 roku. Wiele ojcowskiej troski wykazał o „Kościół milczenia”, prześladowany na różne sposoby w krajach rządzonych przez komunistów, m.in. w Polsce.

Dnia 3 czerwca 1963 roku, o godzinie 19:49, w dzień po Zesłaniu Ducha Świętego, w wyniku krwotoku, związanego z wcześniej zdiagnozowanym rakiem żołądka, Jan XXIII odszedł do Pana. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Nie mam innej woli, jak tylko wolę Boga. Ut unum sint!” (Aby byli jedno!).

W swoim testamencie, nawiązując do duchowości franciszkańskiej, z jaką związał się we wczesnych latach młodości, pisał: „Pozory dostatku często zasłaniały ukryte ciernie dotkliwego ubóstwa i uniemożliwiały mi dawanie zawsze z taką hojnością, jakiej bym pragnął. Dziękuję Bogu za tę łaskę ubóstwa, które ślubowałem w młodości; ubóstwa ducha, jako kapłan Serca Bożego, i ubóstwa rzeczywistego, co mi dopomogło, by nigdy o nic nie prosić: ani o stanowiska, ani o pieniądze, ani o względy nigdy: ani dla siebie, ani dla mojej rodziny, czy przyjaciół”.

Święty Jan Paweł II ogłosił go Błogosławionym w dniu 3 września 2000 roku, razem z Papieżem Piusem IX. W liturgii wspominany jest 11 października – w rocznicę dnia, w którym nastąpiło uroczyste otwarcie Soboru Watykańskiego II.

Jan XXIII został kanonizowany przez Papieża Franciszka – wraz z Janem Pawłem II – nPlacu Świętego Piotra w Rzymie, w niedzielę Miłosierdzia Bożego, 27 kwietnia 2014 roku.

Zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, oraz wpatrzeni w świetlany przykład pięknej postawy Papieża Jana XXIII, zapytajmy raz jeszcze, czy nasza życiowa postawa to wciąż jeszcze takie dziecinne kapryszenie – czy jednak dziecięce zaufanie?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.