Wewnątrz serca człowieka…

W

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym urodziny przeżywali:

Siostra Michaela Stępniak – Karmelitanka z Kodnia, a wcześniej: moja Uczennica, w czasie mojego pierwszego wikariatu;

Maciej Przybysz – należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach, mój Chrześniak z Bierzmowania.

Życzę Obojgu wytrwałości w wierze! I zapewniam o modlitwie!

U mnie zaś dzisiaj – dyżur w gmachu przy ulicy Prusa, a o 19:00 Msza Święta i Różaniec, po czym: kolejna strategiczna narada na temat zawiązania i funkcjonowania wspólnoty formacyjno – dyskusyjnej.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co Pan mówi dzisiaj tylko do mnie – tak bardzo osobiście? Z jakim konkretnym przesłaniem zwraca się do mnie? Duchu Święty – poprowadź…

Na głębokie i radosne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 28 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Ignacego Antiocheńskiego,

Biskupa i Męczennika,

17 października 2023., 

do czytań: Rz 1,16–25; Łk 11,37–41

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Bracia: Ja nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka. W niej bowiem objawia się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest napisane: „Sprawiedliwy zaś z wiary żyć będzie”.

Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta. To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty, wiekuista Jego potęga oraz bóstwo stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy. Ponieważ choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych stali się głupi. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów.

Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości, tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał. Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Pewien faryzeusz zaprosił Jezusa do siebie na obiad. Poszedł więc i zajął miejsce za stołem. Lecz faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie, że nie obmył wpierw rąk przed posiłkiem.

Na to rzekł Pan do niego: „Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste”.

Wychodząc od kluczowego i zasadniczego stwierdzenia, zawartego w pierwszym zdaniu dzisiejszego pierwszego czytania: Ja nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka, całą dalszą jego część swego tekstu poświęca Paweł tym, którzy właśnie wstydzą się Ewangelii, albo przynajmniej jej nie uznają, nie wierzą w nią, nie przyjmują prawdy, którą głosi.

Tymczasem – i właśnie to Paweł dzisiaj stara się mocno podkreślić – ta prawda jest znana i wręcz oczywista także dla tych, którzy Ewangelii wprost nie uznają. Paweł pisze: Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta. To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty, wiekuista Jego potęga oraz bóstwo stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy.

Moi Drodzy, to są bardzo ważne stwierdzenia. Bo wyrażają one i podkreślają tę prawdę, że człowiek w swojej naturze – już w akcie stwórczym – ma wpisane związanie z Bogiem, odniesienie do Boga… Jeżeli bowiem nawet rzeczywiście ktoś odżegnuje się od poznania Boga na kartach Ewangelii, to może Go poznać w Jego dziełach! Dlatego wszyscy ci nie mogą tak naprawdę powiedzieć, że Boga nie poznali, bo Go właśnie poznali.

A to pociąga za sobą kolejne konsekwencje, o których Paweł tak mówi: Ponieważ choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych stali się głupi. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów.

Zatem, stanowisko Apostoła wydaje się jasne: człowiek nie może tak naprawdę nie poznać Boga, który wyraźnie zaznaczył swoją obecność w sercu człowieka i w całym otaczającym świecie. Skoro jednak ludzie Go tam nie rozpoznają i Jego obecności nie widzą, to tak naprawdę dlatego, że nie chcą Go poznać. Bo znaki Bożej obecności są naprawdę bardzo wyraźnie widoczne! A to z kolei prowadzi do wniosku, że tacy ludzie po prostu zamykają swoje serca na Boga – zamykają je na poznanie i przyjęcie prawdy, wybierając życie w kłamstwie, oddając cześć fałszywym bóstwom.

Moi Drodzy, czy to, co dzisiaj pisze Paweł, nie jest także charakterystyką naszej postawy? Czy i dzisiaj wielu, którzy nie interesują się sprawami wiary, nie chodzą do kościoła, nie modlą się – już nawet nie mówiąc o czytaniu i rozważaniu Pisma Świętego – nie zamyka się w ten sposób na pełną prawdę o Nim, którą mogą także odkryć w swoich sercach i w całym otaczającym świecie?

Bo oni także – podobnie, jak i ci, którzy w Boga wprost wierzą, przyznają się do Niego i chcą Go bliżej poznać – zostali przez tego samego Boga stworzeni jako ludzie z natury dobrzy, z wpisanym w swoje serce takim, a nie innym, podstawowym kodeksem moralnym, zakładającym, że mówi się prawdę, a unika się kłamstwa; że czyni się ludziom dobrze, a nie źle; że się innych nie zabija; że się innych nie okrada; że się jednak żyje w jednym związku z osobą płci przeciwnej, a nie w kilku związkach, lub z osobami tej samej płci.

Mają zatem ludzie – wszyscy ludzie – wpisane w swoje serce owe podstawowe zasady moralne, które my odczytujemy w Dekalogu, ale które powinny być oczywiste dla wszystkich ludzi normalnie myślących. Podobnie i znaki Boga w harmonijnym uporządkowaniu i pięknie świata – czy nie są widoczne dla wszystkich? Jeżeli jednak ktoś nie chce ich zobaczyć i – jak małe dziecko – zasłania sobie wręcz oczy, żeby ich nie zobaczyć, to ich nie zobaczy. Ale na to się już nic nie poradzi.

Na to także – w pewien pośredni sposób – zwraca uwagę dzisiaj także Jezus, gdy tak oto mówi do faryzeusza, wypominającego Mu rzekome niedociągnięcia rytualne: Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste.

Otóż, właśnie! Gdyby tak wszyscy ludzie żyli bardziej tym, co jest wewnątrz, gdyby tak bardziej wsłuchiwali się w to, co jest wewnątrz, gdyby w ogóle pamiętali o tym, co jest wewnątrz – i że w ogóle jest „coś wewnątrz” – to na pewno tam właśnie odnaleźliby Boga. Bo On żyje wewnątrz, On przemawia wewnątrz, On tam – właśnie wewnątrz serca i duszy człowieka – pozostawił swoje znaki, ślady swojej obecności, swego działania, swojej miłości i mądrości.

To dlatego sumienie odzywa się w końcu także w tych, którzy wprost mówią, że go nie mają, albo inni o nich tak mówią. W rzeczywistości – nigdy tak nie jest, że ktoś nie ma sumienia. Sumienie ma każdy, tylko często robi wszystko, żeby je zagłuszyć. Ale ono i tak – w którymś momencie – dojdzie do głosu i przypomni o ważnych sprawach. Bo jest to głos Boga w sercu człowieka – a przecież człowiek nie jest w stanie zagłuszyć skutecznie i ostatecznie głosu Boga.

I nie jest w stanie człowiek zmusić Boga, aby ten przestał go kochać i przestał go ratować. A ratuje go właśnie przez głos sumienia, uporczywie powracający i odzywający się nawet w najbardziej zatwardziałych sercach. Co ciekawe, tacy zawzięci i uparci ludzie dobrze ten głos słyszą, chociaż będą wmawiali całemu światu – a nierzadko sobie samym – że nie słyszą. Oni go słyszą – i to wyraźnie! Czy jednak za nim pójdą, czy będą go uparcie zagłuszać, to już jest inna sprawa. To już jest ich sprawa.

To jest także nasza sprawa – każdej i każdego z nas. Co zrobimy z tym wewnętrznym głosem, który i nas ostrzega, byśmy nie mówili i nie robili niczego złego, albo który potem informuje nas bezlitośnie, że jednak to, co zrobiliśmy, nie jest dobre. Co my z tym zrobimy, moi Drodzy? Co zazwyczaj robimy – bo na pewno tego typu doświadczenie nie jest nam obce…

Na ile na co dzień osobiście dostrzegam obecność Boga w moim życiu – tego Boga, który robi wszystko, co może, aby o swojej obecności i miłości przypomnieć? Jak ja na to reaguję? Jak to się przekłada na moje konkretne myśli, słowa i czyny? Po czym wszyscy wokół mogą poznać, że ja mam osobisty i stały kontakt z Bogiem, którego widzę, słyszę i którego obecność rozpoznaję?… Po czym to mogą inni zobaczyć? Po czym ja sam mogę to zobaczyć i stwierdzić?…

Z pewnością, przykład głębokiej więzi z Bogiem i mocnego z Nim kontaktu daje nam Patron dnia dzisiejszego, Święty Biskup i Męczennik, Ignacy Antiocheński.

Na jego temat istnieje piękna legenda, głosząca, iż to właśnie on był tym szczęśliwym dzieckiem, które kiedyś Chrystus postawił przed uczniami, mówiąc, że jeśli się nie odmienią i nie staną jak dzieci, nie wejdą do Królestwa niebieskiego.

W rzeczywistości, nie wiemy nic o latach dziecięcych i młodzieńczych Ignacego. Spotykamy go dopiero jako trzeciego z kolei biskupa Antiochii – po Świętym Piotrze Apostole i Świętym Ewodiuszu. W czasie prześladowania za cesarza Trajana został uwięziony i skazany na śmierć. Wysłano go pod eskortą żołnierzy do Rzymu, aby tam rzucić na pożarcie dzikim zwierzętom, w czasie organizowanych właśnie igrzysk. W trakcie podróży do Rzymu, Ignacy zatrzymał się w Smyrnie, gdzie czekał na okręt. Korzystając z chwilowej przerwy, napisał cztery listy do gmin chrześcijańskich: w Efezie, Magnezji, w Trallach i w Rzymie.

I właśnie w Smyrnie wyszedł mu na spotkanie Święty Polikarp z liczną delegacją, by uczcić w ten sposób bohatera. Dostarczył on Ignacemu materiału do pisania i zobowiązał się odesłać jego listy do adresatów. W Troadzie Ignacy musiał ponownie przesiąść się na inny okręt. Skorzystał z okazji, by napisać listy do Filadelfii, Smyrny i do Świętego Polikarpa. Z Troady dojech do Neapolu, miasta w Macedonii, a stąd musiał podążać pieszo – pod eskortą – do Filippi, Salonik i Dyrrachium. Tam dopiero wszyscy wsiedli na statek i dojechali nim do portu włoskiego, Brindisi. Stąd znowu pieszo szli drogą lądową – aż do Rzymu. Dla osiemdziesięcioletniego starca cała ta podróż była prawdziwą katorgą.

W swoich listach wyraził on żarliwość wiary oraz głęboki, wręcz zaskakujący pokój serca wobec czekającego go męczeństwa. Listy te są ważnym dokumentem wiary pierwotnego Kościoła.

Święty Ignacy zginął śmiercią męczeńską na arenie w Rzymie. Dzieje jego bohaterskiej śmierci opisało kilku Ojców Kościoła. Powszechnie przyjmuje się, że miała ona miejsce około roku 107. Chrześcijanie zebrali ze czcią pozostałe na arenie kości Męczennika, a potem przewieźli je do Antiochii, by po kilku jeszcze przeniesieniach z miejsca na miejsce jego relikwie mogły dotrzeć do Rzymu.

A oto słowa, zapisane przez niego w jednym z listów, adresowanych do wiernych Rzymu:

Piszę do wszystkich Kościołów i ogłaszam wszystkim, iż chętnie umrę dla Boga, jeśli mi w tym nie przeszkodzicie. Proszę was, wstrzymajcie się od niewczesnej życzliwości. Pozwólcie mi się stać pożywieniem dla dzikich zwierząt, dzięki którym dojdę do Boga. Jestem Bożą pszenicą. Zostanę starty zębami dzikich zwierząt, aby się stać czystym chlebem Chrystusa. Proście za mną Chrystusa, abym za sprawą owych zwierząt stał się żertwą ofiarną dla Boga.

Na nic mi się zdadzą ziemskie przyjemności i królestwa świata. Lepiej mi umrzeć w Chrystusie, niż panować nad całą ziemią. Szukam Tego, który za nas umarł. Pragnę Tego, który dla nas zmartwychwstał. Bliskie jest moje narodzenie. Wybaczcie mi, bracia! Nie wzbraniajcie żyć, nie chciejcie, abym umarł. Skoro pragnę należeć do Boga, nie wydawajcie mnie światu i nie uwodźcie tym, co ziemskie. Pozwólcie chłonąć światło nieskalane. Gdy je osiągnę, będę pełnym człowiekiem. Pozwólcie mi naśladować mękę mego Boga! Jeśli ktoś ma Go w swoim sercu, zrozumie, czego pragnę, a znając powód mego utrapienia, ulituje się nade mną.

Książę tego świata chce mnie porwać i przeszkodzić memu dążeniu do Boga. Niechaj go nikt z was nie wspomaga! Bądźcie raczej po mojej stronie, to jest po stronie Boga. Nie rozprawiajcie o Jezusie Chrystusie, gdy równocześnie pragniecie świata. Niechaj nie mieszka w was zazdrość. Nawet gdybym prosił, będąc u was, nie słuchajcie – uwierzcie raczej temu, co teraz do was piszę. Piszę zaś będąc przy życiu, a pragnąc śmierci. Moje upodobania zostały ukrzyżowane i nie ma już we mnie pożądania ziemskiego. […]

Nie chcę już dłużej żyć na ziemi. Stanie się tak, jeśli zechcecie. W tych krótkich słowach was proszę: Wierzcie mi – Jezus Chrystus pozwoli wam zobaczyć, iż mówię szczerze. Przez Jego to prawdomówne usta Ojciec rzeczywiście przemówił. Módlcie się za mnie, abym doszedł do Niego. Napisałem wam, kierując się nie ludzkim rozumieniem, ale myślą Boga. Jeśli będę cierpiał, będzie to znakiem waszej do mnie miłości, jeśli zostanę uwolniony, będzie to oznaczać waszą niechęć.” Tyle z listu naszego dzisiejszego Patrona. Musimy przyznać, że są to słowa wręcz szokujące!

Ubogaceni darem Słowa dzisiejszej liturgii, ale też wpatrzeni w przykład świętości Biskupa Ignacego i zasłuchani w jego słowa – w kontekście tych słów – raz postawmy sobie pytanie, jak staram się rozpoznawać obecność Boga w moim życiu?… I pogłębiać moją z Nim – jak najmocniejszą – osobistą więź?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.