Jak rozmawiam z Bogiem?…

J

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Dorota Rogulska, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej. Dziękując za życzliwość i codzienny wzór pięknej chrześcijańskiej postawy, życzę ogromu łask i błogosławieństw Pańskich! Zapewniam o modlitwie!

A ja dzisiaj zamierzam być przez chwilę w Kodniu, u Matki… Oczywiście, będę o Was pamiętał!

A teraz już zapraszam do pochylenia się na Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co konkretnie mówi do mnie dziś Pan? Duchu Święty, rozjaśnij umysły i serca!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 5 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Pawła Miki i Towarzyszy, Męczenników,

6 lutego 2024., 

do czytań: 1 Krl 8,22–23.27–30; Mk 7,1–13

CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:

Salomon stanął przed ołtarzem Pana wobec całego zgromadzenia izraelskiego i wyciągnąwszy ręce do nieba, rzekł:

O Panie, Boże Izraela! Nie ma takiego Boga jak Ty ani w górze na niebie, ani w dole na ziemi, tak zachowującego przymierze i łaskę względem Twoich sług, którzy czczą Cię z całego swego serca.

Czy jednak naprawdę zamieszka Bóg na ziemi? Przecież niebo i niebiosa najwyższe nie mogą Cię objąć, a tym mniej ta świątynia, którą zbudowałem. Zważ więc na modlitwę Twego sługi i jego błaganie, o Panie, Boże mój, i wysłuchaj to wołanie i tę modlitwę, w której dziś Twój sługa stara się ubłagać Cię o to, aby w nocy i w dzień Twoje oczy patrzyły na tę świątynię. Jest to miejsce, o którym powiedziałeś: «Tam będzie moje imię», tak aby wysłuchać modlitwę, którą zanosi Twój sługa na tym miejscu.

Dlatego wysłuchaj błaganie Twego sługi i Twego ludu, Izraela, ilekroć modlić się będzie na tym miejscu. Ty zaś wysłuchaj na miejscu Twego przebywania w niebie. Nie tylko wysłuchaj, ale też i przebacz”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

U Jezusa zebrali się faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nieumytymi rękami. Faryzeusze bowiem i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść. I gdy wrócą z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych zwyczajów, które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych.

Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?”

Odpowiedział im: „Słusznie prorok Izajasz powiedział o was obłudnikach, jak jest napisane: «Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad, podanych przez ludzi». Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji, dokonujecie obmywania dzbanków i kubków. I wiele innych podobnych rzeczy czynicie”.

I mówił do nich: „Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować. Mojżesz tak powiedział: «Czcij ojca swego i matkę swoją» oraz: «Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmiercią zginie». A wy mówicie: «Jeśli kto powie ojcu lub matce: Korban, to znaczy darem złożonym w ofierze jest to, co by ode mnie miało być wsparciem dla ciebie», to już nie pozwalacie mu nic uczynić dla ojca ni dla matki: I znosicie słowo Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie”.

Zobaczmy, jak różna atmosfera, jak całkowicie odmienny nastrój (chociaż to słowo średnio tu pasuje) towarzyszy wydarzeniom, opisanym w pierwszym czytaniu i w Ewangelii.

Oto w pierwszym czytaniu, z Pierwszej Księgi Królewskiej, król Salomon, po ukończeniu budowy świątyni, a więc tego dzieła, którego nie było dane wypełnić jego ojcu – bo tak zadecydował sam Bóg – staje w tejże świątyni przed Bogiem i wypowiada słowa niezwykłego zachwytu nad Bożą łaskawością i miłosierdziem, po czym mówi bardzo szczerze: Czy jednak naprawdę zamieszka Bóg na ziemi? Przecież niebo i niebiosa najwyższe nie mogą Cię objąć, a tym mniej ta świątynia, którą zbudowałem.

I stąd jego prośba: Zważ więc na modlitwę Twego sługi i jego błaganie, o Panie, Boże mój, i wysłuchaj to wołanie i tę modlitwę, w której dziś Twój sługa stara się ubłagać Cię o to, aby w nocy i w dzień Twoje oczy patrzyły na tę świątynię. Jest to miejsce, o którym powiedziałeś: «Tam będzie moje imię», tak aby wysłuchać modlitwę, którą zanosi Twój sługa na tym miejscu.

I stąd także szczera i serdeczna modlitwa za cały lud, który w tej świątyni będzie wznosił swe modły: Dlatego wysłuchaj błaganie Twego sługi i Twego ludu, Izraela, ilekroć modlić się będzie na tym miejscu. Ty zaś wysłuchaj na miejscu Twego przebywania w niebie. Nie tylko wysłuchaj, ale też i przebacz. Wielka szczerość, wielka miłość, wielka pokora… Można się tylko zachwycać – i wzorować na takiej postawie.

A jeżeli coś zasnuwa cieniem te wzniosłe i jasne uczucia, o których tu sobie mówimy, to świadomość, że Salomon niestety nie wytrwał w takiej postawie… O tym dzisiaj nie słyszymy w pierwszym czytaniu, ale wiemy o tym dobrze, stąd też trudno pominąć to całkowitym milczeniem… Dzisiaj jednak słyszymy go, jak w imieniu ludu – a najpewniej i przede wszystkim: w imieniu własnym – wypowiada właśnie te wielkie i piękne słowa. Wielkie i piękne – ale na pewno szczere, bo to nie był tylko patos dla samego patosu. Wspaniała więc atmosfera towarzyszyła poświęceniu świątyni, bo w takim wydarzeniu dzisiaj uczestniczymy.

Jakże natomiast inna atmosfera towarzyszyła innemu zwróceniu się człowieka do Boga – temu mianowicie, o którym słyszymy w Ewangelii: U Jezusa zebrali się faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nieumytymi rękami. […] Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?”

Jezus im odpowiedział – bardzo szczerze i konkretnie. I bez zbędnych czułości i dyplomacji: Słusznie prorok Izajasz powiedział o was obłudnikach, jak jest napisane: «Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad, podanych przez ludzi». Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji, dokonujecie obmywania dzbanków i kubków. I wiele innych podobnych rzeczy czynicie.

A potem nastąpiło jeszcze bardziej szczegółowe wyjaśnienie, na czym polega owo «uchylanie przykazań Bożych» na rzecz ludzkiej tradycji. A może nawet – jak wynika z kontekstu – nie tyle tradycji, co jakichś wymyślonych, dziwacznych praktyk i zwyczajów, które pojawiały się na przestrzeni wielu kolejnych lat, a były wynikiem czyjejś chorej fantazji, albo osobistych kompleksów i chęci zaistnienia jakkolwiek w przestrzeni publicznej (mówiąc dzisiejszym językiem), albo braku zajęcia i zajmowania się wymyślaniem różnych absurdów.

Na pewno także wszystko to było wynikiem braku odniesienia do Boga, braku wiary po prostu i braku pokory, która nakazałaby słuchać Boga, a nie kazać Bogu słuchać siebie i swoich głupkowatych wymysłów.

I od razu skojarzenie, jakie się w związku z tym nasuwa: dokładnie taki proces „legislacyjny” towarzyszy powstawaniu całej masy absurdalnych zarządzeń, wychodzących każdego dnia z tak zwanej unii europejskiej (pisownia małymi literami celowa!). Tam również ludzie, którzy najczęściej niczego w życiu nie osiągnęli – poza zarzutami o korupcję i inne przekręty, przed którymi chronią się w instytucjach tego zgniłego i zdeprawowanego tworu, jakim jest tak zwana unia – wymyślają coraz głupsze i coraz bardziej uderzające w ludzi, a wręcz prowadzące bądź to do zubożenia, a nawet biedy, bądź to z kolei do zdemoralizowania, szczególnie młodego pokolenia, nowe zarządzenia.

Ale tak to właśnie wygląda, kiedy Boga odsuwa się na dalszy plan, a nie stawia się Go w centrum tak, jak to dzisiaj uczynił Salomon. Tak to jest, kiedy Bóg staje się jedynie „kumplem” do poklepania po plecach i spełnienia doraźnych zachcianek, albo adresatem zarzutów o wszelkie niepowodzenia i nieszczęścia, a nie jest najwyższym i najważniejszym celem i sensem życia człowieka.

Wyeliminowanie Boga z życia człowieka prowadzi zawsze do upadku człowieka, nie Boga. I człowiekowi szkodzi, nie Bogu. nie dlatego, że Bóg jest mściwy. Nie! Wprost przeciwnie! Bóg jest nieskończenie miłosierny i cierpliwy! Ale nie zbawi, ani nie uszczęśliwi człowieka na siłę, jeśli człowiek sam tego nie chce.

Dlatego tak ważnym jest określenie, kim dla mnie osobiście jest Bóg? I jak ja z Nim rozmawiam? Owszem, powiedzmy to bardzo jasno i zdecydowanie, że nie zawsze te rozmowy muszą być takie, jak dzisiaj przemawiał Salomon. Jeżeli bowiem coś mi obciąża serce, jestem dotknięty jakimś cierpieniem, czegoś nie rozumiem, coś powoduje moje zmartwienie, a nawet ból – to mam to bardzo szczerze Bogu mówić! On nie oczekuje bowiem ode mnie jedynie rymowanych akademii i gładkich wierszyków. On oczekuje totalnej szczerości!

Ale w tym wszystkim muszę zawsze pamiętać, do kogo mówię i jak wielkim jest Ten, do którego mówię – a jak mały, słaby i biedny jestem ja sam. Chodzi o to, żeby tego spojrzenia po prostu nie odwrócić i nie zajmować – w swoim własnym sercu i w swojej własnej hierarchii ważności i wartości – miejsca należnego Bogu, a Boga nie sprowadzić do poziomu kogoś, kto ma jedynie spełniać moje zachcianki, lub podporządkować się mojemu sposobowi myślenia! Nie, nigdy do takiego odwrócenia ról nie może dojść.

Dlatego warto dzisiaj pomyśleć, jak ja z Bogiem rozmawiam na co dzień i jak ja o Bogu tak naprawdę myślę – co o Nim tak naprawdę myślę. Także w sytuacji – a może nawet: szczególnie w takiej sytuacji – kiedy jestem bardziej zaangażowany w sprawy wiary, częściej od innych modlę się i chodzę na Mszę Świętą, albo uczestniczę w jakichś wspólnotach. Czy właśnie wtedy nie przychodzi mi do głowy, że Bóg, który – siłą rzeczy – staje się kimś bliższym, staje się jednocześnie właśnie owym „kumplem”, którego tak właśnie próbuję traktować?… Mówiąc inaczej, czy wówczas owo sacrum Boga jakoś mi nie powszednieje?… Oby się to nigdy nie stało!

I właśnie w kształtowaniu takiej właściwej postawy niech mi pomoże świadectwo Patronów dnia dzisiejszego, Pawła Mikijego Towarzyszy, Męczenników japońskich.

Mówiąc o nich, warto na początku wspomnieć, że chrześcijaństwo w Japonii, w połowie XVI wieku, rozwijało się bardzo dynamicznie – a to dzięki misjonarskiej działalności Świętego Franciszka Ksawerego i jego współpracowników oraz następców. Niestety, rozwój pięknie zapowiadającego się dzieła został gwałtownie zatrzymany przez fanatyzm władców. Wybuchło nagłe, bardzo krwawe prześladowanie. I to właśnie na te czasy przypada bohaterska śmierć Świętego Pawła Miki i jego dwudziestu pięciu Towarzyszy.

Sam Paweł Miki urodził się koło Kioto, w zamożnej rodzinie, w roku 1565. Miał zaledwie pięć lat, kiedy otrzymał Chrzest. A w ówczesnej Japonii niezwykle rzadko zdarzało się przyjęcie Chrztu w tak młodym wieku. Kształcił się u jezuitów, do których wstąpił w wieku dwudziestu dwóch lat. Będąc klerykiem, pomagał misjonarzom jako katechista.

Po nowicjacie i studiach przemierzył niemal całą Japonię, głosząc naukę Chrystusa. Kiedy miał już otrzymać święcenia kapłańskie, w 1597 roku wybuchło wspomniane prześladowanie. Aresztowano go i poddano torturom, aby wyrzekł się wiary. W więzieniu spotkał się z dwudziestu trzema Towarzyszami. Po dotkliwych torturach obwożono ich po mieście z wypisanym wyrokiem śmierci. Paweł wykorzystał tę okazję, by zebranym tłumom głosić Chrystusa.

Więźniów umieszczono w więzieniu w pobliżu miasta Nagasaki. Dołączono do nich jeszcze dwóch chrześcijan, których aresztowano za to, że usiłowali nieść pomoc więźniom. Na naleganie prowincjała władze zgodziły się dopuścić do skazanych kapłana z Sakramentami. Tę okazję wykorzystali dwaj nowicjusze, by na jego ręce złożyć śluby zakonne.

Poza miastem ustawiono dwadzieścia sześć krzyży, na których zawieszono aresztowanych chrześcijan. Paweł Miki jeszcze z krzyża głosił zebranym poganom Chrystusa, dając wyraz swojej radości z tego, że ginie tak zaszczytną dla siebie śmiercią. Zachęcał do wytrwania także swoich Towarzyszy. Męczennicy przeszyci lancami żołnierzy dopełnili ofiary z życia dnia 5 lutego 1597 roku.

Są to pierwsi męczennicy Dalekiego Wschodu. W 1862 roku kanonizował ich Papież Pius IX, który później jeszcze beatyfikował dwustu pięciu innych Męczenników japońskich, zabitych w wieku XVII.

A oto jak męczeństwo dzisiejszych naszych Patronów relacjonuje współczesny im Autor: „Kiedy ustawiono krzyże, wszyscy okazali podziwu godne męstwo, do którego wzywali zarówno ojciec Pazjusz, jak i ojciec Rodriguez. Ojciec Komisarz trwał nieporuszony z oczyma zwróconymi ku niebu. Brat Marcin dziękując Bogu za dobroć śpiewał psalmy, do których dodawał słowa: „W ręce Twoje, Panie”. Brat Franciszek również głośno dziękował Bogu. Brat Gonzalez podniesionym głosem odmawiał Modlitwę Pańską i Pozdrowienie Anielskie.

Nasz brat, Paweł Miki, skoro zobaczył, że zajmuje miejsce najzaszczytniejsze ze wszystkich, na jakie kiedykolwiek wstępował, oświadczył najpierw zebranym, iż jest Japończykiem należącym do Towarzystwa Jezusowego, że umiera z powodu głoszenia Ewangelii i że dziękuje Bogu za tak wspaniałe Jego dobrodziejstwo. Następnie dodał takie słowa: „Myślę, że skoro doszedłem do tej chwili, nikt z was nie będzie mnie podejrzewał o chęć przemilczenia prawdy. Dlatego oświadczam wam, że nie ma innej drogi zbawienia poza tą, którą podążają chrześcijanie. Ponieważ ona uczy mnie wybaczać wrogom oraz wszystkim, co mnie skrzywdzili, dlatego z serca przebaczam królowi, a także wszystkim, którzy zadali mi śmierć, i proszę ich, aby zechcieli przyjąć Chrzest”.

Potem się zwrócił ku swoim Towarzyszom, toczącym ostatni bój, aby im dodać otuchy. Na twarzach wszystkich jaśniała radość, zwłaszcza na twarzy Ludwika. Kiedy pewien chrześcijanin zawołał do niego, iż wkrótce będzie w raju, on radosną postawą całego ciała zwrócił na siebie oczy wszystkich patrzących.

Antoni, który zajmował miejsce obok Ludwika, podniósłszy oczy ku niebu i wezwawszy Najświętsze Imiona Jezusa i Maryi, zaintonował psalm: „Chwalcie, słudzy Pańscy”, którego nauczył się na katechezie w Nagasaki. Wiele tam bowiem dokładano starań, aby wyuczyć dzieci na pamięć niektórych psalmów. Inni z radosnym obliczem powtarzali: „Jezus, Maryja”. Niektórzy zachęcali obecnych do prowadzenia życia godnego chrześcijan. W ten czy inny sposób okazywali gotowość umierania.

W pewnym momencie czterech katów wyciągnęło miecze używane w Japonii i na ten straszny widok zebrani tam wierni wykrzyknęli: „Jezus, Maryja!”, a przejmujące to wołanie podniosło się aż ku niebiosom. Kaci zaś jednym lub dwoma ciosami odebrali im życie.” Tyle z historii bohaterskiego męczeństwa Pawła Miki i jego Towarzyszy.

Mając na uwadze to ich wielkie bohaterstwo, ale też rozważając Boże słowo dzisiejszej liturgii, zapytajmy samych siebie o miejsce Boga w mojej osobistej hierarchii wartości i ważności – i moje własne miejsce?…

2 komentarze

  • Jak sercem jestem blisko Boga?
    Nasunęło mi się takie porównanie, że Bóg jest w niebie czyli wysoko a ja do Niego idę
    pod górę. Stromo, czasami ciężko. Modlę się o wzrastanie w wierze. Nagle przez grzech
    spadam na dół i przez spowiedź idę znów do góry.
    Taka huśtawka. Powtarza się. A Bóg cierpliwie oczekuje na mnie kiedy do Niego dojdę.
    Bóg widzi moje serce.

    • Bardzo dobre porównanie! Natomiast teologia uczy, że kiedy człowiek upadnie i faktycznie się stoczy, to po pojednaniu się z Bogiem człowiek wraca do tego poziomu duchowego, do którego doszedł przed upadkiem, a nie zaczyna całej drogi od nowa…
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.