Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Klaudia Kołodziejczuk, włączająca się w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.
Do grona zaś Solenizantów – Zbigniewów dołączam Księdza Zbigniewa Króla, posługującego obecnie w Rosji, w okolicach Kaliningradu, współpracującego z Księdzem Markiem chociażby w kwestii przekraczania granicy w drodze do Polski lub z Polski.
Obojgu świętującym życzę ogromu łaski niebieskich, o które też będę się dla Nich modlił!
A u nas dzisiaj środa, a więc o 10:00 dyżur duszpasterski na Wydziale Nauk Ścisłych i Przyrodniczych, przy ulicy 3 Maja; o 17:00 spotkanie Wspólnoty formacyjnej NIMFA, natomiast o 19:00 Msza Święta w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele, po czym – adoracja Najświętszego Sakramentu w ciszy do godziny 21:00. Zapraszam! Także do duchowej łączności z nami.
A teraz już zapraszam zatem do pochylenia się nad dzisiejszym Bożym słowem. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Zatem, co Pan do mnie dzisiaj konkretnie mówi? Duchu Święty, przyjdź – i natchnij!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 5 Tygodnia Wielkiego Postu,
20 marca 2024.,
do czytań: Dn 3,14–20.91–92.95; J 8,31–42
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
Król Nabuchodonozor powiedział: „Czy jest prawdą, Szadraku, Meszaku i Abed–Nego, że nie czcicie mojego boga ani nie oddajecie pokłonu złotemu posągowi, który postawiłem? Czy teraz jesteście gotowi, w chwili gdy usłyszycie dźwięk rogu, fletu, lutni, harfy, psalterium, dud i wszelkiego rodzaju instrumentów muzycznych, upaść na twarz i oddać pokłon posągowi, który uczyniłem? Jeżeli zaś nie oddacie pokłonu, zostaniecie natychmiast wrzuceni do rozpalonego pieca. Który zaś bóg mógłby was wyrwać z moich rąk?”
Szadrak, Meszak i Abed–Nego odpowiedzieli, zwracając się do króla Nabuchodonozora: „Nie musimy tobie, królu, odpowiadać w tej sprawie. Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, zechce nas wybawić z rozpalonego pieca, może nas wyratować z twej ręki, królu. Jeśli zaś nie, wiedz królu, że nie będziemy czcić twego boga ani oddawać pokłonu złotemu posągowi, który uczyniłeś”.
Na to wpadł Nabuchodonozor w gniew, a wyraz jego twarzy zmienił się w stosunku do Szadraka, Meszaka i Abed–Nega. Wydał rozkaz, by rozpalono piec siedem razy więcej, niż było trzeba. Mężom zaś najsilniejszym spośród swego wojska polecił związać Szadraka, Meszaka i Abed-Nega i wrzucić ich do rozpalonego pieca.
Król Nabuchodonozor popadł w zdumienie i powstał spiesznie. Zwrócił się do swych doradców, mówiąc: „Czy nie wrzuciliśmy trzech związanych mężów do ognia?” Oni zaś odpowiedzieli królowi: „Rzeczywiście, królu”. On zaś w odpowiedzi rzekł: „Lecz widzę czterech mężów rozwiązanych, przechadzających się pośród ognia i nie dzieje się im nic złego; wygląd czwartego przypomina anioła”.
Nabuchodonozor powiedział na to: „Niech będzie błogosławiony Bóg Szadraka, Meszaka i Abed-Nega, który posłał swego anioła, by uratował swoje sługi. W Nim pokładali swą ufność i przekroczyli nakaz królewski, oddając swe ciała, by nie oddawać czci ani pokłonu innemu bogu poza Nim”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus powiedział do Żydów, którzy Mu uwierzyli: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.
Odpowiedzieli Mu: „Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakżeż Ty możesz mówić: «Wolni będziecie?»”
Odpowiedział im Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni. Wiem, że jesteście potomstwem Abrahama, ale wy usiłujecie Mnie zabić, bo nie przyjmujecie mojej nauki. Głoszę to, co widziałem u mego Ojca, wy czynicie to, coście słyszeli od waszego ojca”.
W odpowiedzi rzekli do Niego: „Ojcem naszym jest Abraham”.
Rzekł do nich Jezus: „Gdybyście byli dziećmi Abrahama, to byście pełnili czyny Abrahama. Teraz usiłujecie Mnie zabić, człowieka, który wam powiedział prawdę usłyszaną u Boga. Tego Abraham nie czynił. Wy pełnicie czyny ojca waszego”.
Rzekli do Niego: „Myśmy się nie narodzili z nierządu, jednego mamy Ojca – Boga”.
Rzekł do nich Jezus: „Gdyby Bóg był waszym ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem od siebie, lecz On Mnie posłał”.
Oto król Nabuchodonozor zwraca się do trzech swoich najbliższych współpracowników, którzy co prawda pochodzili z podbitego kraju, ale włączeni do jego służby wykazywali się naprawdę dużą fachowością i taktem, co zjednało im jego przychylność – z pytaniem: Czy jest prawdą, Szadraku, Meszaku i Abed–Nego, że nie czcicie mojego boga ani nie oddajecie pokłonu złotemu posągowi, który postawiłem?
Bo to jedno trzeba tu powiedzieć bardzo jasno: oni zaraz po tym, jak zostali uprowadzeni ze swego kraju, dali się rzeczywiście włączyć do grona dworzan króla – najeźdźcy, ale zasadniczą kwestią było tu przede wszystkim to, że pozostali wierni swojemu Bogu i zasadom kultu religijnego swego narodu. I dopóki król tej sprawy się – mówiąc kolokwialnie – nie „czepiał”, to sprawy szły dobrze: trzej młodzi ludzie robili to, co do nich należało, służąc królowi naprawdę rzetelną pracą i dobrą radą.
Niestety, ta sielanka nie mogła trwać zbyt długo, bo zbyt długo nie da się uciekać przed odpowiedzią na najbardziej zasadnicze pytania, jakimi z pewnością są pytania o wiarę, o Boga, w którego się wierzy lub nie wierzy; o życiową hierarchię ważności i wartości… To tylko z pozoru można uznać za kwestie do roztrząsania przez filozofów, bo nam wystarczy, jak będziemy mieli co jeść, będziemy mieli dach nad głową i dobrze płatną robotę, a tamtymi sprawami nie musimy sobie głowy zaprzątać. Wiemy dobrze, że tak nie jest.
Bo przychodzą takie momenty w życiu – zwykle to są te najtrudniejsze momenty – kiedy pytania o sens i cel tego życia przychodzą ze zwielokrotnioną siłą. Albo też wytwarza się taka sytuacja, w której nagle trzeba opowiedzieć się zdecydowanie: albo po stronie Boga, albo mieć odwagę przyznać, że się jest niewierzącym. Bo już dłużej nie da się tkwić w „rozkroku”.
I z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia dzisiaj. Dopóki było dobrze, to było dobrze, ale królowi przyszedł do głowy królewski kaprys – bo w końcu kto królowi zabroni – żeby nakazać kult fałszywego bóstwa, wyobrażonego przez posąg, przygotowany na jego polecenie. Oczywistą sprawą było dla trzech młodych ludzi z narodu wybranego, czczących całym sercem prawdziwego Boga, że nie mogą oddawać czci kawałkowi metalu czy gliny! Nie mogli więc – przy, być może, nawet szczerej sympatii do króla – spełnić tego polecenia.
A w takiej sytuacji zawsze znajdują się usłużni donosiciele – czasami, w zależności od kontekstu, zwani też „pożytecznymi idiotami” – którzy „uprzejmie donieśli” królowi o tej postawie młodych ludzi. Nie wiemy, co wówczas pomyślał sobie król. Na pewno, nie ucieszył go obrót sprawy. Zapewne bardzo go to wszystko rozczarowało, bo z jednej strony widział ich kompetencję i nawet oddanie w służbie swego królestwa, z drugiej jednak strony nie mógł pozwolić sobie na takie łamanie jego rozkazu – zwłaszcza, że sprawa nabrała rozgłosu i wszystko rozgrywało się na oczach ludzi!
Dlatego słyszymy dzisiaj, że wpadł w gniew i skazał młodych mężczyzn na śmierć przez spalenie żywcem. Jaki był jednak finał całej sprawy – dowiadujemy się z czytania: Bóg ich ocalił, wynikiem czego sam król zwrócił swe serce ku Bogu prawdziwemu i jedynemu. Możemy zatem powiedzieć, że rozwiązanie, jakie nastąpiło, okazało się tym najlepszym z możliwych, jakie można było sobie tylko wyobrazić, a nawet którego trudno było sobie wyobrazić Powiedzmy to sobie uczciwie!
Podobnie, jak i to powiedzmy sobie uczciwie, że w naszych realiach to jednak zwykle tak „nie działa”, mówiąc nieco kolokwialnie. Bo tutaj faktycznie dokonało się to, o czym Jezus w Ewangelii mówi w słowach: Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. Jak już sobie nieraz mówiliśmy, to zdanie – szczególnie jego ostatnią część – Jan Paweł II uważał za najważniejsze zdanie z całego Pisma Świętego. I oto dzisiaj jesteśmy świadkami sytuacji, jak ta prawda zwyciężyła nawet w tym wymiarze zewnętrznym, fizycznym, widzialnym dla wszystkich wokół.
Tak jednak nie jest zawsze, a może nawet częściej tak nie jest, niż jest. To znaczy, owo zwycięstwo nie dokonuje się w sferze zewnętrznej, bo widzimy, że Jezus ze swoją nauką i swoim systemem wartości w dzisiejszym świecie przegrywa na każdym kroku. I kiedy dzisiejszy człowiek – także ten, uważający się za wierzącego – staje wobec dylematu, czy oddać cześć prawdziwemu Bogu, czy trochę „poluzować” w tych kwestiach, nie upierać się aż tak bardzo, ustąpić chociaż trochę, bo to teraz inne czasy, inne okoliczności, a nawet nie za bardzo opłaca się tak stawiać wszystkiego na ostrzu noża, to jednak ulega takiej pokusie. Niestety, także pasterze Kościoła, osoby duchowne i konsekrowane, takiej pokusie nieraz ulegają. Z całą ostrością pokazał to czas tak zwanej pandemii.
Dlatego Jezus dzisiaj mówi tak zdecydowanie w Ewangelii: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni. I czy to te słowa, czy następne – wszystkie akcentują duchowy wymiar owego zwycięstwa prawdy. Bo właśnie ten wymiar jest najważniejszy i podstawowy.
Zewnętrznie może się wydawać – wtedy i dzisiaj – że czas dla Boga i Jego spraw był i jest niesprzyjający. Zresztą, chyba musimy szczerze przyznać, że w historii świata i poszczególnych narodów częściej był – a już szczególnie: obecnie jest – bardziej niesprzyjający, niż sprzyjający. Dlatego nam, ludziom Jezusa Chrystusa, Jego przyjaciołom, wyznawcom i naśladowcom, nie wolno czekać, aż czasy się zmienią i staną się bardziej przychylne, korzystne, może spokojniejsze, a może stworzy się jakiś lepszy układ polityczny.
Nie, my musimy zajmować swoje stanowisko – to prawdziwie chrześcijańskie stanowisko – w tym momencie, kiedy jeden czy drugi Nabuchodonozor będzie oczekiwał uczczenia jakiegoś swojego bożka, albo siebie samego. Niestety, dzisiaj takich Nabuchodonozorów jest coraz więcej.
Wobec tego, my nie możemy milczeć, tylko właśnie teraz – tu i teraz! – jesteśmy zobowiązani w sumieniu, by odważnie, patrząc prosto w oczy, pozbywszy się wszelkich kompleksów, powiedzieć jasno i zdecydowanie: Nie musimy tobie, królu, odpowiadać w tej sprawie. Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, zechce nas wybawić z rozpalonego pieca, może nas wyratować z twej ręki, królu. Jeśli zaś nie, wiedz królu, że nie będziemy czcić twego boga ani oddawać pokłonu złotemu posągowi, który uczyniłeś. I chociaż może to przyniesie w tym momencie jakieś trudne konsekwencje, to jednak ostateczne zwycięstwo należy bezwzględnie do Jezusa! I tylko do Niego!
Bo On nas dzisiaj zapewnia: Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli!