Pokonać własne „ja”…

P

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Arcybiskup Andrzej Dzięga – przed laty Dziekan Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL, a w tym czasie: mój Profesor i Promotor drugiej mojej pracy magisterskiej, z prawa kanonicznego;

Ksiądz Andrzej Polak, który jako starszy Kolega wprowadzał mnie w arkana życia seminaryjnego;

Ksiądz Andrzej Szpura – Kolega z jednego liceum i z jednej miejscowości; także: wczorajszy Jubilat;

Ksiądz Andrzej Witkowski – były Proboszcz mojej rodzinnej Parafii.

Rocznicę ślubu przeżywają natomiast Państwo Marta i Dawid Błaszczakowie, także z Białej Podlaskiej.

Urodziny zaś przeżywa Grzegorz Pałyska, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.

Urodziny przeżywa dzisiaj także Prezydent Polski, Andrzej Duda.

Wszystkim świętującym życzę, aby swoją modlitwą i przykładem życia – jak dzisiejszy Patron – jednoczyli ludzi z Bogiem i ludzi pomiędzy sobą! Zapewniam o swojej modlitwie w tej intencji!

A oto relacja z wtorkowej Mszy Świętej w intencji Uniwersytetu w Siedlcach:

https://siedlce.podlasie24.pl/kosciol/bp-kazimierz-gurda-zmartwychwstanie-perspektywa-zycia-uczniow-jezusa-swieto-uniwersytetu-w-siedlcach-20240514204115?_gl=1*zo36q5*_ga*MTI1ODA1MjQyMC4xNjk4NDg5MDA1*_ga_8H7CG4ZCTH*MTcxNTc4NjEyOS4yNTQuMS4xNzE1Nzg2MzQzLjYwLjAuMTA1MTAyNjk4MQ..

A tu z kolei relacja z wczorajszej Mszy Świętej w dwudziestą piątą rocznicę Święceń kapłańskich, o czym wspominałem wczoraj:

https://siedlce.podlasie24.pl/kosciol/ksieza-dziekowali-za-25-lat-kaplanstwa-20240515144235?_gl=1*1g0spw8*_ga*MTI1ODA1MjQyMC4xNjk4NDg5MDA1*_ga_8H7CG4ZCTH*MTcxNTg0MDM2Ni4yNTYuMS4xNzE1ODQwNDM5LjYwLjAuMTYyODU3MDE4MA..

A u mnie dzisiaj – dyżur w gmachu przy ulicy Żytniej. Potem – prace własne i czas na własną modlitwę i adorację, bo Mszy Świętej w Duszpasterstwie dzisiaj nie ma.

A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dziś mówi do mnie osobiście Pan? Jakich konkretnych wskazań właśnie mi udziela? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Święto Świętego Andrzeja Boboli,

Kapłana i Męczennika, Patrona Polski,

16 maja 2024., 

do czytań z t. VI Lekcjonarza:

Ap 12,10–12a; 1 Kor 1,10–13.17–18; J 17,20–26

CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:

Ja, Jan, usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: „Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca, bo strącony został oskarżyciel naszych braci, który dniem i nocą oskarża ich przed naszym Bogiem. A oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa i nie umiłowali życia aż do śmierci.

Dlatego radujcie się, niebiosa oraz ich mieszkańcy”.

ALBO:

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli.

Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: „Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa”. Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?

Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża. Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

W czasie ostatniej wieczerzy Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami:

Ojcze Święty, proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.

I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie. Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.

Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata.

Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich”.

Dzisiejszy nasz Patron, Święty Andrzej urodził się 30 listopada 1591 roku w Strachocinie koło Sanoka. Pochodził ze szlacheckiej rodziny, bardzo przywiązanej do religii katolickiej. Nauki humanistyczne wstępne i średnie – wraz z retoryką – pobierał w jednej ze szkół jezuickich, prawdopodobnie w Wilnie, w latach 1606–1611. Tu opanował sztukę wymowy i posiadł doskonałą znajomość języka greckiego, co ułatwiło mu w przyszłości rozczytywanie się w pismach greckich Ojców Kościoła i dyskusjach z teologami prawosławnymi.

Dnia 31 lipca 1611 roku, w wieku lat dwudziestu, wstąpił do jezuitów w Wilnie, gdzie 12 marca 1622 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Po święceniach był rektorem kościoła, kaznodzieją, spowiednikiem, misjonarzem ludowym i prefektem bursy dla ubogiej młodzieży w Nieświeżu. Jako misjonarz, Andrzej obchodził zaniedbane wioski, chrzcił, łączył pary małżeńskie, wielu grzeszników skłonił do Spowiedzi, nawracał prawosławnych.

W latach 1624–1630 kierował Sodalicją Mariańską mieszczan, prowadził konferencje z Pisma Świętego i dogmatyki. Wreszcie został mianowany rektorem kościoła Świętego Kazimierza w Wilnie. Następnie pracował kolejno w Bobrujsku, Połocku, Warszawie, Łomży, w Wilnie i w Pińsku.

Z relacji jemu współczesnych wynika, że Andrzej był skłonny do gniewu i zapalczywości, do upierania się przy własnym zdaniu, a do tego jeszcze niecierpliwy! Jednak świadectwa przełożonych, zostawione na piśmie, podkreślają, że pracował nad sobą, że miał wybitne zdolności, był dobrym kaznodzieją, miał dar obcowania z ludźmi. Wytrwałą pracą nad sobą doszedł do takiego stopnia doskonałości chrześcijańskiej i zakonnej, że pod koniec życia powszechnie nazywano go świętym. Dzięki współpracy z Bożą łaską potrafił wznieść się ponad przeciętność, na wyżyny heroizmu!

Przez całe swe pracowite życie Andrzej wyróżniał się żarliwością o zbawienie dusz. Dlatego był niezmordowany w głoszeniu kazań i w spowiadaniu. Mieszkańcy Polesia żyli wówczas w wielkim zaniedbaniu religijnym. Szerzyła się ciemnota, zabobony, pijaństwo. Andrzej chodził po wioskach – od domu do domu – i nauczał. Nazwano go apostołem Pińszczyzny i Polesia. Nawrócił wielu prawosławnych. Jego gorliwość, którą najlepiej określa nadany mu przydomek „łowcy dusz” – tak zwanego „duszochwata” – stała się powodem wrogości ze strony prawosławnych. W czasie wojen kozackich przerodziła się wręcz w nienawiść i miała dramatyczny finał.

Pińsk jako miasto pogranicza, był w tamtym okresie często miejscem walk i zatargów. Do roku 1657 był w rękach polskich i jezuici mogli tu w miarę normalnie pracować. Ale już w tym właśnie roku wkroczyli Kozacy. Najbardziej zagrożeni jezuici – wśród nich nasz Patron – ratowali się ucieczką. Udawało się to do czasu, kiedy pod wsią Mogilno Andrzeja pochwycił oddział żołnierzy.

Wtedy zdarto zeń suknię kapłańską i na pół obnażonego zaprowadzono pod płot, gdzie przywiązanego do słupa, zaczęto bić nahajami. Kiedy ani namowy, ani krwawe bicie nie złamało kapłana, aby się wyrzekł wiary, oprawcy ucięli świeże gałęzie wierzbowe, upletli z niej koronę na wzór Chrystusowej i włożyli ją na jego głowę. Zaczęto go policzkować, aż wybito mu zęby, wyrywano mu paznokcie i zdarto skórę z górnej części ręki. Przywiązano go wreszcie do konia, za którym musiał biec, popędzany kłuciem lanc.

Nie sposób nawet opisywać okrucieństw, których doznał potem nasz Patron, ale trzeba powiedzieć, iż były to wyjątkowo wymyślne i straszne tortury, między innymi – odzieranie ze skóry i przypalanie ogniem. Ostatecznie, zamęczony został 16 maja 1657 roku, w Janowie na Polesiu.

I tak, jak za życia zmieniał miejsca swojej działalności, tak i po śmierci – z powodu różnych uwarunkowań historycznych, jak chociażby kasata jezuitów – jego ciało zmieniało miejsce spoczynku. A spoczywało i w Pińsku, i w Moskwie (w muzeum medycznym…); następnie w Kaplicy Świętej Matyldy na Watykanie, a wreszcie w Warszawie, w kościele jezuitów, gdzie znajduje się do dziś. Andrzej Bobola został beatyfikowany 30 października 1853 roku, zaś kanonizowany 17 kwietnia 1938 roku, w uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego, przez Papieża Piusa XI.

W kwietniu 2002 roku, Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, przychylając się do prośby Prymasa Polski, Kardynała Józefa Glempa, nadała Świętemu Andrzejowi Boboli tytuł drugorzędnego Patrona Polski.

Natomiast z okazji trzechsetnej rocznicy śmierci naszego Patrona, Papież Pius XII wydał jemu poświęconą encyklikę: Invicti athletae Christi”, w której między innymi napisał:

Życie Andrzeja Boboli jaśniało blaskiem prawdziwej wiary. Jej moc, mająca swe źródło w Bożej łasce, rozwijała się i wzrastała z biegiem lat, ozdabiała go szczególnie i uczyniła niezłomnym w obliczu męczeństwa. […] Z głębi duszy przyjmował wszystko, co Kościół katolicki naucza i każe czynić, i całym sercem do tego się przykładał. Już w młodości tłumił w sobie burzące się złe skłonności, które po nieszczęsnym upadku Adama tak bardzo targają naszą ludzką naturą – przeciwstawiał się im oraz je ujarzmiał, a także usilnie wyrabiał w sobie chrześcijańską postawę i cnoty.

Płonął wielkim umiłowaniem Boga i bliźnich. Gdy tylko mógł, spędzał długie godziny przed Najświętszym Sakramentem i wedle sił wspierał wszelką nędzę i wszelkie potrzeby. Boga miłował ponad wszystko i […] szukał jedynie chwały Bożej. Nic zatem dziwnego, że ten bojownik Chrystusa, wyróżniający się takimi przymiotami ducha, tyle zdziałał, i że jego praca apostolska przyniosła tak wiele zbawiennych owoców. Bo gdy został kapłanem, oddał się cały pracy apostolskiej i jako wędrowny misjonarz nie szczędził sił w głoszeniu prawdziwej wiary, która przynosi owoce dobrych uczynków.

Ów niestrudzony wyznawca Chrystusa sam żył tą wiarą i za nią oddał w ofierze własne życie. Przerazić może wspomnienie okrutnych cierpień, które zniósł nieustraszony w wierze polski Męczennik, a świadectwo przez niego złożone zalicza się do najszlachetniejszych wśród tych, które sławi Kościół.

Dzisiaj również religia katolicka jest w świecie wystawiona na ciężką próbę i ze wszelkich sił trzeba jej strzec, głosić ją i szerzyć. Wiele tu trzeba przezwyciężyć trudności i wiele ofiar ponieść, nie godzi się jednak od nich uchylać, bo chrześcijanin ma być niezachwiany w działaniu i w przeciwnościach. Ale Bóg stokrotnie mu to wynagrodzi szczęśliwością wiecznego życia.

Jednakże, jeżeli istotnie chcemy mężnie dążyć do doskonałości chrześcijańskiej, wiedzmy, że i ona jest swoistym męczeństwem. Bo nie tylko przez rozlanie krwi dajemy Bogu dowód naszej wiary, ale i przeciwstawiając się powabom grzechu i oddając się całkowicie i wielkodusznie Temu, który jest naszym Stwórcą i Zbawcą, a który będzie kiedyś w niebie naszą nieprzemijającą radością.

Niech więc będzie nam przykładem męstwo Andrzeja Boboli. Bądźmy – jak on – ludźmi niezwyciężonej wiary, zachowajmy ją i brońmy z całą mocą! Niech i nam się udziela jego gorliwość apostolska i niech każdy według swoich sił i możliwości przyczynia się do umocnienia i szerzenia królestwa Chrystusowego na ziemi.” Tyle Papież Pius XII.

A my, słuchając Bożego słowa, przeznaczonego na dzisiejsze święto w liturgii Kościoła, z pewnością zwrócimy uwagę na bardzo mocne zdanie, zapisane w czytaniu z Księgi Apokalipsy Świętego Jana Apostoła: A oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa i nie umiłowali życia aż do śmierci. Jedno krótkie zdanie – a tyle w nim treści i tyle odniesień do życia naszego Patrona i ofiary z życia, złożonej przez niego.

Bo to on właśnie – wzmocniony Krwią Baranka, jako kapłan, sprawujący Ofiarę Mszy Świętej i karmiący się Ciałem i Krwią Chrystusa – był w stanie przelać własną krew dla dobra Kościoła Świętego. A wcześniej apostołował «słowem swojego świadectwa», która to posługa przynosiła tak liczne i tak dobre owoce. Kiedy jednak okazało się, że potrzeba czegoś więcej, że słowo to już za mało, a trzeba ofiary z życia, wówczas nie umiłował tego doczesnego życia aż do śmierci, bo wiedział, że po śmierci czeka życie o wiele szczęśliwsze.

Ale też wiedział, że ta ofiara z życia będzie doskonałym przypieczętowaniem i potwierdzeniem misji, którą pełnił za życia i słów, które wypowiadał. Szczególnie na odcinku budowania jedności – tak bardzo wówczas zagrożonej. Jednak – czy tylko wówczas?…

Wszak Święty Paweł, w drugim czytaniu, danym nam do wyboru w liturgii Mszy Świętej, stwierdza: Upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli. Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: „Ja jestem Pawła, a ja Apollosa; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa”. Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?

Czyli już wówczas, u początku istnienia Kościoła, były spory! A czy dzisiaj ich nie ma? Może nawet jeszcze większe, niż kiedykolwiek. Dlatego Jezus – już u początku istnienia Kościoła, czyli pod koniec swojej ziemskiej działalności – modlił się tymi słowami: Ojcze Święty, proszę nie tylko za nimi, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie, aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie. Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś…

Zobaczmy zatem, moi Drodzy, jak wielką troską Jezusa jest sprawa jedności w Jego Kościele! A jednocześnie – jak trudna to sprawa, jak ciężko tę jedność utrzymać, albo odbudowywać… Bo okazuje się, że podziały międzyludzkie, jakaś gra ambicji, eksponowanie własnego „ja”to naprawdę mocne narzędzie w ręku złego ducha. Skutecznie kusi on tym – niestety – także wyznawców Chrystusa! A my – wyznawcy Chrystusa, Jego naśladowcy, uczniowie i przyjaciele – tak łatwo dajemy się skusić! No, niestety – czym, jak czym, ale własnym „ja” to chyba każdy są się skusić. W większym, lub mniejszym stopniu… To taka sfera wrażliwa, gdzieś tak w głębi naszych serc ciągle dochodząca do głosu.

Dlatego trzeba było w Kościele takich ludzi, jak dzisiejszy Patron, którzy to swoje „ja” zredukowali wręcz do zera, czyli nie zawahali się oddać własnego życia, aby leczyć Kościół i świat z choroby podziałów, niezgody, sporów, zawiści! Trzeba ich było – i zawsze tacy ludzie byli. Na szczęście – zawsze byli!

Dzisiaj także potrzeba ofiary z własnego życia – i to niekoniecznie od razu w formie fizycznego męczeństwa. Potrzeba ofiary z własnego „ja”, potrzeba wyciszania tego „ja” dla dobra Wspólnoty, jaką jest Kościół. Czy ta ofiara nie okazuje się niekiedy niemalże trudniejszą, a przynajmniej tak samo trudną, jak ta fizyczna ofiara?… Może takie stwierdzenie wydaje się przesadzone, ale czy naprawdę, moi Drodzy, nie jesteśmy do tego swojego „ja” zbyt mocno przywiązani?

Na ile nas stać – na ile mnie stać – gdy idzie o opanowywanie tego właśnie mojego „ja”?… Na ile zależy mi na budowaniu jedności w moim najbliższym i dalszym otoczeniu? Jaką ofiarę z siebie jestem w stanie w tym celu złożyć?…

2 komentarze

  • Pełny łaciński tekst encykliki „Invicti athletae Christi”: https://www.vatican.va/content/pius-xii/la/encyclicals/documents/hf_p-xii_enc_16051957_invicti-athletae.html#fn1

    Chciałabym trochę uzupełnić refleksje księdza Jacka.
    W encyklice „Invicti athletae Christi” napisano również: „Hac vestra agendi ratione id etiam assequemini, ut Caelites omnes, ii praesertim qui ex gente vestra orti sunt, ex aeterna, qua in praesens fruuntur beatitate, una cum Deipara Virgine Maria Poloniae Regina, vos patriamque vestram dilectissimam benigni respiciant, protegant, tueantur.” (§ 35).

    Teraz, gdy coraz mocniej słychać złośliwy syk węża-kusiciela zwanego unia europejska, Polska bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje wstawiennictwa dzisiejszego o i innych swoich świętych patronów. A zwłaszcza swojej Niebiańskiej Matki i Królowej o Imieniu Maria.
    W motcie Korony Polskiej „Te cum et pro Te” jest też wskazówka Kto (Syn Marii Panny) jest punktem odniesienia dla moralności.
    Zanim pójdziesz śladami węża-kusiciela, powinieneś zajrzeć do świętej historii: trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju. I pomyśleć…

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.