Boże słowo – jak krew… jak powietrze…

B

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Drodzy moi, pozdrawiam Was w Dniu Pańskim. Ja dzisiaj pomagam duszpastersko w Parafii Dąbie, na zaproszenie Księdza Marka Wasilewskiego, Proboszcza Parafii, mojego Kolegi z Roku Święceń, któremu dziękuję za życzliwość i wszelkie dobro. Potem, o 20:00 – Msza Święta w naszym Duszpasterstwie.

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii, w którym znajdziemy wiele na temat… Bożego słowa właśnie! Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co w swoim Słowie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim bardzo konkretnym przesłaniem zwraca się do mnie i tylko do mnie? Duchu Święty, podpowiedz…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

3 Niedziela zwykła, C,

26 stycznia 2025., 

do czytań: Ne 8,1–4a.5–6.8–10; 1 Kor 12,12–30; Łk 1,1–4;4,14–21

CZYTANIE Z KSIĘGI NEHEMIASZA:

Gdy Izraelici mieszkali już w swoich miastach, wtedy zgromadził się cały lud jak jeden mąż na placu przed Bramą Wodną. I domagali się od pisarza Ezdrasza, by przyniósł księgę Prawa Mojżeszowego, które Pan nadał Izraelowi. Kapłan Ezdrasz przyniósł Prawo przed zgromadzenie, w którym uczestniczyli nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety oraz wszyscy inni, którzy byli zdolni słuchać. I czytał z tej księgi na placu przed Bramą Wodną od rana aż do południa w obecności mężczyzn, kobiet i tych, którzy rozumieli; a uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa.

Pisarz Ezdrasz stanął na drewnianym podwyższeniu, które zrobiono w tym celu. Ezdrasz otworzył księgę przed oczyma całego ludu, znajdował się bowiem wyżej niż cały lud; a gdy ją otworzył, cały lud się podniósł. I Ezdrasz błogosławił wielkiego Pana Boga; a cały lud podnosząc ręce odpowiedział: „Amen! Amen!” Potem pokłonili się i upadli przed Panem na kolana, twarzą dotykając ziemi.

Czytano więc z tej księgi, księgi Prawa Bożego, dobitnie, z dodaniem objaśnienia, tak że lud rozumiał czytanie. Wtedy Nehemiasz, to jest namiestnik, oraz kapłan – pisarz Ezdrasz, jak i lewici, którzy pouczali lud, rzekli do całego ludu: „Ten dzień jest poświęcony Bogu waszemu, Panu. Nie bądźcie smutni i nie płaczcie!” Cały lud bowiem płakał, gdy usłyszał te słowa Prawa. I rzekł im Nehemiasz: „Idźcie, spożywajcie potrawy świąteczne i pijcie napoje słodkie, poślijcie też porcje temu, który nic gotowego nie ma: albowiem poświęcony jest ten dzień Panu naszemu. A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest ostoją waszą”.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem. Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz liczne członki. Jeśliby noga powiedziała: „Ponieważ nie jestem ręką, nie należę do ciała”, czy wskutek tego rzeczywiście nie należy do ciała? Lub jeśliby ucho powiedziało: „Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała”, czyż nie należałoby do ciała? Gdyby całe ciało było wzrokiem, gdzież byłby słuch? Lub gdyby całe było słuchem, gdzież byłoby powonienie?

Lecz Bóg tak, jak chciał, stworzył różne członki umieszczając każdy z nich w ciele. Gdyby całość była jednym członkiem, gdzież byłoby ciało? Tymczasem zaś wprawdzie liczne są członki, ale jedno ciało. Nie może więc oko powiedzieć ręce: „Nie jesteś mi potrzebna”, albo głowa nogom: „Nie potrzebuję was”.

Raczej nawet niezbędne są dla ciała te członki, które uchodzą za słabsze; a te, które uważamy za mało godne szacunku, tym większym obdarzamy poszanowaniem. Tak przeto szczególnie się troszczymy o przyzwoitość wstydliwych członków ciała, a te, które nie należą do wstydliwych, tego nie potrzebują. Lecz Bóg tak ukształtował nasze ciało, że zyskały więcej szacunku członki z natury mało godne czci, by nie było rozdwojenia w ciele, lecz żeby poszczególne członki troszczyły się o siebie nawzajem. Tak więc gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współradują się wszystkie członki.

Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami. I tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania rozmaitymi językami. Czyż wszyscy są apostołami? Czy wszyscy prorokują? Czy wszyscy są nauczycielami? Czy wszyscy mają dar czynienia cudów? Czy wszyscy posiadają łaskę uzdrawiania? Czy wszyscy przemawiają językami? Czy wszyscy potrafią je tłumaczyć?

POCZĄTEK EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono.

W owym czasie:

Jezus powrócił w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich.

Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę natrafił na miejsce, gdzie było napisane:

Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana”.

Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”.

Bardzo znamienne jest to stwierdzenie, które pojawia się już na początku pierwszego dzisiejszego czytania: Gdy Izraelici mieszkali już w swoich miastach, wtedy zgromadził się cały lud jak jeden mąż na placu przed Bramą Wodną. I domagali się od pisarza Ezdrasza, by przyniósł księgę Prawa Mojżeszowego, które Pan nadał Izraelowi. Zauważmy, ile ważnych spraw zostało tu powiedzianych.

Oto naród wybrany powraca z wygnania babilońskiego, aby na nowo osiąść na swojej ziemi, w swoich miastach i w swoich domach. Z tego zdania, które tu sobie zacytowaliśmy, wynika, że to się już dokonało: naród już powrócił, wszyscy zamieszkali już w swoich miastach, w swoich domach, co z pewnością nie dokonało się z dnia na dzień, bo te miasta i te domy trzeba było w dużej części odbudować, albo odnowić; uczynić zdatnymi do ponownego zamieszkania. A kiedy się to już stało, to trzeba się było jakoś w tych swoich nowych domach urządzić.

Natomiast stwierdzenie, że Izraelici mieszkali już w swoich miastach może przywodzić na myśl i tę prawdę, że zapanowała już jakaś stabilizacja, że zapanował jakiś porządek – także prawny i organizacyjny, a więc taki, który można by określić jednym wspólnym stwierdzeniem, iż ktoś gdzieś mieszka. Jeżeli tam już mieszka, to znaczy, że jest u siebie i jakoś już w miarę normalnie funkcjonuje, czyli ma zapewnione konieczne do tego środki, a może też i instytucje społeczne i prawne.

Skoro naród mieszkał już w swoich miastach – zwróćmy uwagę, że użyte jest słowo: „mieszkał”, a nie: „zamieszkał”, czyli mówimy o jakiejś ciągłości, jakimś stanie stałym – to znaczy, że w tych miastach była już i jakaś władza, i jakieś prawo, i jakieś instytucje życia społecznego, które to życie organizowały. Zatem – chcąc określić to jednym wspólnym słowem, możemy powiedzieć: stabilizacja. Albo: spokój. Albo: pomyślność. Albo: codzienność… W każdym razie – jakiś stan stały i ustabilizowany. Na tyle ustabilizowany, że można było się już niczym zasadniczo nie martwić, tylko cieszyć się tym odzyskanym – po powrocie z babilońskiej niewoli – okresem pomyślności.

Ale oto okazało, że wcale tak nie było. Bo ludziom, którzy mieszkali w swoich miastach i w swoich domach – jednak czegoś jeszcze brakowało. I musiał to być na tyle silny i dojmujący brak, że – jak dziś słyszymy – przed Bramą Wodną, a więc w miejscu oficjalnym, zebrał się cały lud jak jeden mąż. Zatem, tych ludzi wyprowadziło z domów jakieś jedno pragnienie, które ogarnęło wszystkich – dosłownie wszystkich. Tyle przynajmniej znaczy to stwierdzenie: cały lud jak jeden mąż. A jakie to było pragnienie?

Chciałoby się wręcz powiedzieć – biorąc pod uwagę dzisiejsze nastawienie ludzi, także ludzi wierzących – wręcz niewiarygodne. Bo oto ci wszyscy ludzie – jak jeden mąż – chcieli słuchać Bożego słowa! To właśnie tego im brakowało! I cała ta pomyślność, cała stabilizacja, o jakiej tu sobie mówimy, nie zdołały zagłuszyć tego pragnienia, nie zdołały zaspokoić tego głodu, nie zdołały wypełnić tego braku: pragnienia, głodu i braku słowa Bożego! Cały lud tego się domagał.

W różnych tłumaczeniach co prawda znajdujemy tu różne słowa, bo w jednym czytamy, że ludzie prosili pisarza Ezdrasza, żeby przyniósł Księgą Prawa Bożego i ją czytał, ale już w innych odnajdujemy stwierdzenie, że się tego domagali, a nawet żądali. Tak, czy owak, już samo jednomyślne i jednoczesne zebranie się całego ludu w jednym miejscu i w jednym celu znamionuje silne pragnienie tego właśnie, co zostało później wyrażone słowami – bez większego znaczenia, jakim wyrażeniem posłużył się Autor biblijny. Po prostu: ludzie chcieli Bożego słowa!

Nie wystarczył im fakt powrotu do swojej ziemi, do swoich miast i swoich domów – oni chcieli usłyszeć Słowo! Oni chcieli tę nową rzeczywistość – tę odnowioną rzeczywistość, w jakiej się znaleźli – ubogacić Bożym słowem, wzmocnić Bożym słowem! Bez niego nie wyobrażali sobie życia, nie wyobrażali sobie tej odnowionej codzienności w swoich miastach i swoich domach.

Drodzy moi, wspomniałem tu przed chwilą, że to pragnienie, wyrażone następnie żądaniem, było czymś wręcz niewiarygodnym i niesamowitym – także biorąc pod uwagę nastawienie dzisiejszych ludzi wierzących. Czyli – chociażby nas samych. Powiedzmy tak sobie szczerze, czy tak nie jest?… Czy nie jest tak, że my także – jako ludzie wierzący, począwszy ode mnie, księdza – prosimy Pana o wszelkie pomoce i łaski, o wiele różnych rzeczy, potrzebnych nam do codziennego funkcjonowania, ale raczej nie zdarza nam się prosić o Boże słowo: żebyśmy mogli go słuchać, żebyśmy mogli się nim kierować, żebyśmy mogli je rozumieć… Czy my o takie rzeczy prosimy?

Zwłaszcza, że – tak prawdę powiedziawszy – to nawet nie musimy prosić o Boże słowo, bo je wszyscy mamy na wyciągnięcie ręki: w naszych domach (przynajmniej, wierzymy, że tak jest…), albo w naszych kościołach, kiedy w trakcie każdej Mszy Świętej mamy możliwość słuchania Bożego słowa. Tylko, czy go słuchamy? Ale tak szczerze i konkretnie: słuchamy Bożego słowa? Ty, droga Siostro, i Ty, drogi Bracie – słuchasz Bożego słowa? Tak?

A jesteś w stanie powiedzieć, o czym była dzisiejsza Ewangelia? A o czym było drugie czytanie? Bo o czym było pierwsze, to byśmy raczej odpowiedzieli, bo właśnie je sobie rozważamy. Ale gdybyśmy nie rozważali, albo gdybym tak z zaskoczenia, nie zapowiadając tego wcześniej, stanął po Mszy Świętej przed drzwiami kościoła i tak na wyrywki, na kogo popadnie, zapytał, o czym były dzisiejsze czytania, to co?…

Oczywiście, nie zrobię tego, ale wskazuję na pewien problem, który warto przemyśleć: problem naszego osobistego odniesienia do Bożego słowa. Czym dla nas jest to Boże słowo? Jak często mamy z nim kontakt – i w jaki sposób? Bo gdybym znowu zdecydował się – nie zrobię tego, ale gdyby tak – zapytać Was, Drodzy moi, kto z Was ma Pismo Święte w swoim domu (o czym zresztą przed chwilą wspomniałem) i poprosić o podniesienie ręki tych, którzy ja mają, to jestem niemalże pewny, że wszyscy podnieśliby rękę. Bo myślę, że w każdym naszym domu jest Pismo Święte. A jeśli w którymś nie ma, to zadbajmy o to, żeby się jak najszybciej znalazło.

Ale gdybym poprosił o podniesienie w górę tych rąk, które trzymały Pismo Święte w przeciągu – powiedzmy – ostatniego tygodnia, to coś mi się wydaje, że niewiele tych podniesionych rąk byśmy zobaczyli… I to właśnie o tym, Drodzy moi, tutaj sobie mówimy: właśnie o tym, że my do Księgi Pisma Świętego mamy dostęp tak naprawdę o każdej porze dnia i nocy. Nie musimy prosić, czy wprost żądać, żeby nam ten dostęp umożliwiono, bo go mamy. I też mieszkamy w swoich domach, w swoich wioskach czy w swoich miastach – może już od wielu lat. Ustabilizowaliśmy to swoje życie, albo je na bieżąco stabilizujemy, dbając o utrzymanie domu i rodziny, podejmując codzienną pracę, naukę czy studia; kształtując relację ze swoją rodziną i ze swoim otoczeniem… A więc – tak, jak naród wybrany w pierwszym czytaniu – jesteśmy u siebie. W odróżnieniu od nich – my zapewne od wielu lat w tym samym domu, w tym samym miejscu, w taki sam sposób kształtując tę swoją codzienność.

I teraz pytanie: kiedy przyszło nam do głowy, kiedy zapaliło się w nas takie mocne pragnienie, aby włączyć w tę codzienność Boże słowo? Żeby ją według tego Słowa kształtować? Na którym miejscu moich codziennych pragnień i dążeń jest to właśnie, by słowo Boże wybrzmiewało w moim życiu? A nie tylko wybrzmiewało, ale aby miało bardzo realny wpływ na tę moją codzienność? Drodzy moi, ilu polskich katolików pomyślało o czymś takim? A ilu naszych Parafian pomyślało ostatnio o czymś takim?… Kto z nas tak pomyślał?…

A do ilu serc i umysłów dotarły te słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli, czyli że przez to Słowo to On sam – żywy i prawdziwy – jest obecny w naszej codzienności. Bo nie jest to jakieś tam sobie słowo, których tyle rzuca się na wiatr w mediach różnego rodzaju, których my tyle wypowiadamy – często bez namysłu, a często w ogóle bez sensu – ale że jest to słowo żywe! Jest to po prostu sam Jezus, realnie obecny w naszym życiu, w naszym domu, w naszej codzienności – przez to swoje słowo!

Dlatego trzeba to słowo czytać, trzeba go uważnie słuchać, trzeba się nad nim zastanawiać, a jak się zastanawiać, to zarówno nad tym, co Pan chce do mnie przez to słowo powiedzieć, jak też: jak to Słowo mam wprowadzić w życie? W moje życie – nie żony czy męża, sąsiada czy sąsiadki. To ja pierwszy mam dać przykład, że żyję Bożym słowem na co dzień. I że to Boże słowo jest wplecione w tę moją codzienność, niczym złota nić w tkaninę mojego życia. I że to moje życie jest całe przeniknięte, przesiąknięte tym Bożym słowem – na wskroś! O takim kontakcie z tym Słowem mówimy! O takim przeżywaniu tegoż Słowa mówimy!

O tym, by stanowiło ono konstytucję naszego życia, regulamin naszej codzienności, kodeks drogowy po drogach naszej pracy, naszej nauki, naszego studiowania, naszego życia osobistego, rodzinnego, sąsiedzkiego, narodowego i wreszcie: życia chrześcijańskiego. To słowo ma być niczym krew w organizmie człowieka – tak, tym organizmie, o którym mowa w dzisiejszym drugim czytaniu, w którym to Paweł Apostoł bardzo obrazowo ukazuje nam Kościół jako Mistyczne Ciało Jezusa Chrystusa.

Tak o tym pisze: Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało… I nieco dalej: Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami. I tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania rozmaitymi językami.

A zatem – jedno Ciało, Mistyczne Ciało Chrystusa, składające się z wielu i tak różnorodnych członków. To obraz Kościoła. A krwiobiegiem tego Ciała jest Boże słowo. I ono ma być krwiobiegiem także naszego osobistego życia duchowego, ale też naszego życia rodzinnego, sąsiedzkiego, parafialnego – i każdego innego, jak tu już sobie wymienialiśmy.

Drodzy moi, jeżeli słowo Boże będzie dla nas czymś tak ważnym, jak krew dla organizmu; czymś tak podstawowym, jak powietrze do życia; czymś tak koniecznym, jak codzienny pokarm – wówczas naprawdę będziemy żyli: będziemy żyli po Bożemu, a więc także po ludzku! Bo kto żyje po Bożemu – ten właśnie żyje także w pełni po ludzku, jest w całej pełni człowiekiem. Wszelkie bowiem nieludzkie działania lub zamiary charakteryzują zawsze tych, którzy nie żyją po Bożemu, którzy się od Jezusa odcinają. I od Jego słowa się odcinają.

A wtedy tacy ludzie próbują – bezskutecznie oczywiście – zastąpić Jezusa i Jego słowo swoimi słowami i swoimi idolami! I ich słowami i ich działaniami, które na przykład udając akcje charytatywne, w rzeczywistości są agresywnymi akcjami politycznymi, wspieranymi przez określoną opcję polityczną i jej media – i sami popierającymi tę opcję polityczną i brylującymi w tych określonych mediach. Tak się próbuje zastąpić Jezusa i zagłuszyć Jego słowo – słowo prawdy – ale to się w ostatecznym rozrachunku okazuje bezsensowne i zupełnie bezskuteczne. Bo prawda i tak na końcu zwycięży! I Boże słowo zwycięży – tylko ono okaże się tym słowem jedynym i prawdziwym!

I prawdziwe dobro zwycięży! Bo nic nie może być prawdziwie i trwale dobre, jeżeli jest budowane nie na Jezusie i na Jego słowie, a wręcz się mu sprzeciwia! Tylko Boże słowo niesie prawdę i dobro…

Dlatego, Drodzy moi, żyjmy tym Słowem! Kształtujmy według niego każdy nasz dzień, każdą godzinę, każdą sekundę naszego życia! Niech Boże słowo naprawdę będzie krwiobiegiem naszej codzienności i powietrzem, którym będziemy oddychali. Wtedy z pewnością i z łatwością rozpoznamy wszystko, co nie jest prawdziwe, co jest udawane, co jest sztucznie nadęte, rozdmuchane i rozkrzyczane, a w rzeczywistości jest jednym wielkim oszustwem. Człowiek żyjący w pełni Bożym słowem od razu to rozpozna – i dokona mądrych wyborów w swoim życiu. Dokona mądrych czynów, wypowie tylko mądre słowa. Ten, dla którego Boże słowo będzie krwiobiegiem i powietrzem, którym będzie oddychał…

Oby to był każdy z nas! Ale żeby tak się stało, to musimy sobie postanowić – już od dzisiaj, bardzo zdecydowanie i odważnie – że każdego dnia będziemy się starali chociaż trochę poczytać Pisma Świętego, albo posłuchać go w katolickich mediach. I że będziemy go zawsze uważnie słuchać w liturgii. Słuchać – i jakieś konkretne wnioski, choćby najprostsze, wyprowadzać z niego dla swojego życia.

Takie postanowienie trzeba nam podjąć już dzisiaj. I trzymać się go od dzisiaj – już codziennie!

11 komentarzy

  • Od kilku dni nie widzę komentarzy, które zostawiłem.
    Od 24.01 nie mogę normalnie otworzyć bloga na moim komputerze i zostawić komentarza. Muszę podłączyć VPN i wyłączyć rosyjskiego tłumacza.
    Ojcze Jacku i inni czytelnicy bloga, czy spotkaliście się z podobnymi problemami?
    Czy tylko w Rosji są problemy z dostępem do zagranicznych stron i blogów, nawet przy połączeniu VPN?

  • Podejmuję próbę ” przeczytania” Pisma Świętego kolejny raz, ale już nie sama, zdaję się na lektora, a więc będę słuchać i rozważać. Czy wytrwam? Czy Pan da mi czas? Duchu Święty, liczę na Ciebie. Duchu Święty prowadź i czuwaj nade mną, pomagaj zrozumieć, co Pan Bóg chce mi powiedzieć. Duchu Święty oddaję Ci swoją wolę i moje serce. Amen.

    • Aniu będę Ci towarzyszyła bo to chyba lepiej brzmi niż kibicowała w czytaniu Pisma Świętego. Mnie Duch Święty w ubiegłym roku tak poprowadził też aby to było moje postanowienie. W tej chwili jestem przy Księdze Mądrości i staram się codziennie czytać choć nie zawsze mi się to udaje. Czasami więcej czasami mniej ale posuwam się do przodu. Miałam nadzieję, że uda mi się do końca roku ubiegłego ale to nie jest tak jak z czytaniem książek. Przez miesiąc wakacji były u mnie wnuczki więc poświęcałam też im sporo czasu. Miałam też kryzys, że nie wytrwam ale Bóg mi dopomaga i idę do przodu.
      Oprócz tego codziennie z mężem modlimy się czytaniami z danego dnia. Natomiast w niedzielę staramy się przeczytać czytania przed mszą aby Słowo Boże lepiej zapamiętać.
      Polecam Cię Bogu i Jego opiece.

      • Dziękuję Ci Wiesiu za towarzyszenie, jak to pięknie nazwałaś. Ja jestem na codziennej Eucharystii i też staram się przygotować wcześniej w domu, dzięki internetowi do Liturgii z dnia aby mój umysł zapoznał się z Czytaniami i Ewangelią. Jak idę rano, to u nas nie ma komentarza do Czytań mszalnych a jak jestem na popołudniowej Mszy Świętej, to korzystam również z kazania czy homilii księży. Rozpoczęłam od Ewangelii Świętego Marka. Trwajmy więc przy Bożym Słowie i niech Ono nas prowadzi.
        Ps. Dziś, w ramach tygodnia ekumenicznego, gościliśmy w naszej parafii ks. Yiurija Mochnaka, który co tydzień w niedzielę w naszym kościele o godzinie 13:00 celebruje liturgię w rycie greckokatolickim oraz ks. komandora Tadeusza Jelinka, Dziekana Rodzaju Sił Zbrojnych Marynarki Wojennej z Kościoła ewangelicko – reformowanego z Żychlina, który wygłosił nam kazanie. Zaskoczeniem było dla mnie, że pierwszemu Księdzu towarzyszył , Syn a drugiemu Żona, ale Ona siedziała w ławce i gdyby nie została przedstawiona, to byśmy nie wiedzieli. Gościliśmy jeszcze Siostry Benedyktynki Misjonarki, które prowadzą Dom Pomocy dla dzieci z niepełnosprawnościami w Ełku, które podzieliły się świadectwem swego życia i pracy, oraz przeprowadziły zbiórkę na potrzeby wspomnianego wyżej domu pod kościołem po mszy wśród wielu innych młodych zbierających pieniądze na WOŚP. Dziś pod kościołem było tłumnie… Dobrze , że i górny kościół na Mszy Świętej też był pełen wiernych.

        • W mojej parafii w święto Nawrócenia św. Pawła Apostoła o godz. 16:00 odbyło się również nabożeństwo ekumeniczne.
          Na jej czele stanął ekonom naszej diecezji ks. Aleksander Deperschmidt i biskup Wsiewołod Łytkin z Syberyjskiego Kościoła Luterańskiego.
          W spotkaniu uczestniczyli również odpowiedzialny za posługę ekumeniczną w diecezji ks. Korrado Trabukki,OFM;ks. Krzysztof Korolczuk,SJ (nasz proboszcz) i ks. Janez Sever,SJ – dyrektor Centrum Kultury „Inigo” i fotograf.
          Wiele sióstr zakonnych: Siostry św. Elżbiety (CSSE) i Siostry Matki Teresy (MC).
          Pastorzy Syberyjskiego Kościoła Luterańskiego: Paweł Chramow i pracownik „Caritas” Dmitrij Tuzow
          Pastor wspólnoty luterańskiej „Domu rosyjsko-niemieckiego”, pani Maria Geniberg.
          Grupa prawosławnych osób świeckich, którzy przybyli z własnej inicjatywy.
          Wielu wiernych katolików i protestantów.
          Niestety, metropolita Nikodim, księża i monastycy Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego byli nieobecni.
          Kościół prawosławny niestety nie jest przychylny uczestnictwu w nabożeństwach międzychrześcijańskich. Uważa ekumenizm za herezję i sekciarstwo.

          Pod koniec nabożeństwa biskup Wsiewołod i ks.Aleksander zapalili świece od paschala, przekazując płomień wszystkim uczestnikom nabożeństwa.
          Następnie wszyscy wspólnie odmówili Modlitwę Pańską w intencji jedności chrześcijan, wymienili uściski dłoni, podzielili się opłatkiem i złożyli życzenia.

    • Chcę podzielić się moim konspektem (w cytatach) i przemyśleniami na temat dzisiejszej Ewangelii.
      „W Jezusie Chrystusie wypełniły się proroctwa mesjańskie. Dla Boga każdy z nas jest Teofilem(-ą). On, kochając nas, posłał swojego Syna na świat. On kocha mnie. Dlatego Dziewica Maryja pomaga mi zasnąć i leczy moje bóle”.
      Kim jestem, żeby zasługiwać na tyle ciepła od Jezusa i Maryi? Nie jestem idealnym katolikiem.
      Czuję się tego niegodna. A może to chęć odepchnięcia tego, co daje mi Bóg? Nie wiem…

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.