Nie ulegajmy małości!

N

Szczęść Boże! Drodzy moi, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Arkadiusz Buczkowski, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Niech Pan Mu we wszystkim błogosławi! Wspieram modlitwą!

A dzisiaj – moje słówko, bo Ksiądz Marek ma w swojej Parafii Rekolekcje. Łączmy się w modlitwie z Parafią w Surgucie!

A ja, ze swej strony, zapraszam na wieczorną audycję, o której wspomniałem wczoraj, w słowie wstępnym.

Pamiętajmy: dzisiaj pierwszy piątek miesiąca. I Droga Krzyżowa. Weźmy udział w swoich Parafiach, albo sami zechciejmy ją odprawić w swoich domach.

Teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co dziś mówi do mnie osobiście Pan? Z jakim bardzo konkrentym przesłaniem zwraca się właśnie do mnie? Duchu Święty, prowadź!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piątek 4 Tygodnia Wielkiego Postu,

4 kwietnia 2025., 

do czytań: Mdr 2,1a.12–22; J 7,1–2.10.25–30

CZYTANIE Z KSIĘGI MĄDROŚCI:

Mylnie rozumując bezbożni mówili sobie: „Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim!

Jest potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry, bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne. Uznał nas za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości. Kres sprawiedliwych ogłasza jako szczęśliwy i chełpi się Bogiem jak ojcem.

Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników.

Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo, jak mówił, będzie ocalony”.

Tak pomyśleli i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i nie docenili odpłaty dusz czystych.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus obchodził Galileę. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi mieli zamiar Go zabić.

A zbliżało się żydowskie Święto Namiotów. Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie.

Niektórzy z mieszkańców Jerozolimy mówili: „Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić? A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem? Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest”.

A Jezus ucząc w świątyni, zawołał tymi słowami: „I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest tylko Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał”.

Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła.

Jak określić to, o czym słyszymy w pierwszym czytaniu? Nagonka? To chyba właściwe określenie. I jednocześnie – rzeczywistość bardzo dobrze znana także nam, dzisiaj – zarówno w przestrzeni osobistej, jak i publicznej, także politycznej – bez potrzeby odwoływania się do czasów Starego Testamentu. A jeżeli nawet odwołujemy się do nich, to po to, aby uświadomić sobie, jak bardzo pewne sposoby ludzkiego działania są trwałe, jak nie zmieniają się na przestrzeni nawet tysięcy lat!

Bo oto dzisiaj słyszymy, w czytaniu z Księgi Mądrości: Mylnie rozumując bezbożni mówili sobie: „Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim!

I potem kolejne zarzuty, równie absurdalne, jak te pierwsze. Dalej jednak – już konkretny plan zbrodniczego działania: Zobaczmyż, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zejściu. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z ręki przeciwników. Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo, jak mówił, będzie ocalony. A co dalej?

A to właśnie, co na to wszystko Bóg? Słyszymy: Tak pomyśleli i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i nie docenili odpłaty dusz czystych.

Można zatem powiedzieć, że Bóg nie musiał jakoś specjalnie interweniować, bo to własna złość ich zaślepiła. Oczywiście, rozumiemy, że gdyby Boże zasady były inne, niż są i gdyby Bóg nie czuwał nad wszystkim, gdyby nie był absolutnym Panem i Władcą świata i wszechświata, to ludzkie zamysły, pełne nienawiści i żądzy zemsty, mogłyby odnieść skutek. Ale ponieważ sprawa dotyka także – a może nawet: przede wszystkim – Boga, a Jego władza znacznie przewyższa swoją mocą i zasięgiem zakres działania nawet najbardziej wściekłych i zżeranych żądzą zemsty ludzi nikczemnych, przeto ich zamysły i działania muszą ponieść klęskę!

Podobne przesłanie niesie dzisiejsza Ewangelia – tyle tylko, że tutaj znamy imię tego prześladowanego. To Jezus. A prześladowcami są niektórzy z mieszkańców Jerozolimyjak wyraża się o nich Ewangelista Jan. Jednak w przytoczonych wypowiedziach tych «niektórych mieszkańców» padają słowa o zwierzchnikach ludu, których opinia ma w tej kwestii – jak i każdej innej ówcześnie – znaczenie największe. Zatem, to oni tak naprawdę czyhali na Jezusa, nie da się jednak w tym wszystkim pominąć także postawy ludzi, którzy ich naciskowi ulegali i szli za nimi, podzielając ich stanowisko.

Ale tak właśnie – by się tak wyrazić – działa ten mechanizm, który nazywamy nagonką: ktoś wywołuje negatywne nastawienie do określonego człowieka lub grupy osób i w zależności od tego, jak wysokie stanowisko zajmuje, albo jak silną ma osobowość, tak skutecznie narzuca to swoje stanowisko wszystkim wokół, że w końcu wydaje się – albo rzeczywiście okazuje się – że owi wszyscy są do danego, wskazanego człowieka, źle nastawieni. Możemy tu w pewnym sensie mówić o psychozie tłumu. Ale oczywiście to nie może być jedynym wytłumaczeniem wszystkiego.

Natomiast to wszystko pokazuje, jak bardzo musimy być trzeźwi w myśleniu i ostrożni w ocenach postaw ludzkich, które ktoś nam narzuca lub chociażby sugeruje. Abyśmy pogląd na temat czyjejkolwiek postawy, kształtowali na podstawie własnych obserwacji i głębokich przemyśleń, wspartych modlitwą, a nie na podstawie czyichś sugestii lub – tym bardziej – nacisków.

Natomiast musimy pamiętać o tym, o czym wzmiankę znajdujemy w zakończeniu dzisiejszego pierwszego czytania i w zakończeniu Ewangelii: Nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i nie docenili odpłaty dusz czystych; a także: Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła.

Otóż, właśnie! Jeżeli ze strony ludzi jest tylko i wyłącznie nienawiść, żądza zemsty i nagonka – i naprawdę nie ma co liczyć na jakiekolwiek opamiętanie – to jest jeszcze Bóg na Niebie! I do Niego naprawdę należy ostatnie zdanie. Nawet, jeżeli nie na tym świecie – chociaż często już i na tym świecie – to na pewno w życiu przyszłym. A tam już żadnej mocy i żadnego znaczenia nie będą miały działania ludzi podłych i nikczemnych.

Jezus został ostatecznie „dopadnięty” przez swoich prześladowców, ale stało się to wówczas, kiedy «godzina Jego nadeszła», kiedy nadszedł czas wypełnienia się Bożego zamysłu zbawienia świata. I nawet w momencie, który my nazywamy śmiercią Jezusa – bo w sensie fizycznym możemy o czymś takim mówić – w rzeczywistości mieliśmy do czynienia ze świadomą decyzją samego Jezusa o oddaniu swego życia Ojcu właśnie w tym momencie.

Chociaż świat tego nie widział i nie zdawał sobie z tego sprawy, a wydawało się przeciwnikom, że pozbyli się niewygodnego dla nich Człowieka, w rzeczywistości to właśnie ten Człowiek – po ludzku zupełnie przegrany – pozostał do końca Panem sytuacji i ani na moment nie przestał nim być! Pozostał moralnym zwycięzcą! A Zmartwychwstanie, które dokonało się już wkrótce, potwierdziło to zwycięstwo i pokazało je całemu światu!

I o tym trzeba nam zawsze pamiętać, Drodzy moi: nawet, jeżeli cały świat zwróci się przeciwko nam i będzie nam się wydawało, że wszystko nam się na głowę wali i wszyscy wokół chętnie by nam tę głowę urwali, a my sami nie odnajdujemy w swoim sumieniu – dobrze uformowanym – powodów dla takiego stanu rzeczy, to nie panikujmy i nie ulegajmy jakiejś rezygnacji, a już na pewno nie pomstujmy, nie przeklinajmy i nie ulegajmy sami chęci zemsty. Oddajmy sprawę w całości w ręce Boże! Módlmy się o Boże rozwiązanie tej sprawy – i cierpliwie poczekajmy… A jak się tak pomodlimy jeszcze za swoich prześladowców, to już w ogóle nasza nagroda będzie wielka w Niebie!

Nie ulegajmy zatem małości ludzi małych! Bądźmy wielcy duchem – mocą Bożą!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.