Gdzie jest miejsce apostołów?…

G

Szczęść Boże! Dzisiaj słówko z Syberii – jak zwykle intrygujące i mobilizujące do myślenia! Warto sobie odpowiedzieć na pytanie, które jakoś tak wyraźnie przebija z rozważania Księdza Marka, a które ja pozwoliłem sobie zamieścić w tytule: Gdzie jest miejsce apostołów? Celowo napisałem „apostołów” z małej litery, bo nie chodzi mi o tych Dwunastu, ale o nas…
       Raz jeszcze przypominam o modlitwie w intencji Ojca Świętego!
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Dużo w tym dzisiejszym słowie
światła i ciemności, dużo kontrastu. Dzisiejsze słowo niemalże widać, a nie
tylko słychać.
I nie mówię tu tylko o słowach
Jezusa – sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej
umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki.
Mówię tu także i o I czytaniu.
Apostołowie siedzieli w więzieniu… Chciałbym się tu odwołać do rosyjskiego
tłumaczenia tego tekstu, który używa tu słowa ciemnica. I anioł przychodzi do
nich w nocy. A potem czytamy – weszli o świcie do świątyni i nauczali.
Świątynia związana jest ze świtem, ze światłem.
Myślę, że to porównanie do światła
i ciemności jest bardzo dla nas jasne i zrozumiałe (samo to, że jakby
nieświadomie używam tu słowa „jasne”).
Ale proponuję, zatrzymać się na
dwóch myślach. Pierwsza to słowa Jezusa – sąd polega na tym, że światło
przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo
złe były ich uczynki.
A więc, Bóg rozświetla nasze
uczynki i my jasno widzimy, co tam jest dobre a co złe.
Myślę, że nikt z nas nie powie o
sobie, że jest złym człowiekiem. Może coś tam nie tak robimy, no ale żeby
mówić, że ja już jestem zupełnie złym człowiekiem, to nie. No może, jeśli ktoś
czuje się niedowartościowany, nosi w sobie jakiś kompleks niższości, zaniżone
poczucie własnej wartości, albo choroba, np. depresja.
Jednak zazwyczaj nie czujemy się
złymi ludźmi.
Ale myślę, że nawet i my – dobrzy,
mamy w swoim życiu, takie miejsca, do których wolelibyśmy, żeby nikt nie
zaglądał, żeby one na światło nie wychodziły. Tak jak w domu, bywa zazwyczaj
jakaś szafeczka, jakiś kąt, jakaś komórka, gdzie nikt nie zagląda, i jak nie
wiemy co z czymś zrobić, to tam położymy, bo tam nikt nie widzi, można
powiedzieć – tam jest ciemno.
I w naszym sercu są takie szafeczki
i komóreczki, do których lepiej jeśliby nikt nie zaglądał, nikt o nich nie
wiedział.
I często te ciemne miejsca nas
męczą, budzą wyrzuty sumienia, niepokoją. I może trzeba choć Bogu to pokazać,
oddać, niech Bóg tam zajrzy ze swoim światłem, niech przepatrzy, uporządkuje.
Jeśli teraz wpuścimy tam światło, to potem nie będziemy się bali na sądzie.
Oddajmy dziś Bogu te nasze ciemne zakamarki, przyznajmy się przed Bogiem,
powiedzmy mu, zaprośmy Go z Jego światłem.
Tylko wtedy my sami, będziemy
mogli nieść to światło innym. Tylko wtedy ono będzie naprawdę jasne.
I jeszcze jedna myśl.
W nocy anioł Pański otworzył bramy
więzienia i wyprowadziwszy ich powiedział: Idźcie i głoście w świątyni ludowi
wszystkie słowa tego życia! Usłyszawszy to weszli o świcie do świątyni i
nauczali.
Miejsce apostołów nie jest w
więzieniu. Owszem, bywa, że apostołowie tam trafiają, ale nie z własnej
zachcianki, tylko jako prześladowanie. Miejsce apostołów jest w świątyni,
miejsce apostołów jest tam, gdzie są ludzie.
Anioł wyprowadził Apostołów z
więzienia, i mówi im: Idźcie i głoście w świątyni ludowi wszystkie słowa tego
życia!
I nas chce wyprowadzić z naszych
ciemnych zakamarków i mówi nam: Idźcie i głoście ludowi wszystkie słowa tego
życia! Może nie każdy w świątyni, ale tam gdzie są ludzie – w szkołach,
uniwersytetach, w pracy, w internecie, w mass mediach. Idźcie i głoście.
Miejsce apostołów nie jest w
więzieniu, nie w ciemnicy, ale na ulicach, w internecie, w telewizji, w szkole
itd.
Czytałem coś o Ewangelizacji
Warszawy. Nie do końca wiem na czym to polega, może mi objaśnicie, ale
strasznie mi się podoba samo to stwierdzenie – Ewangelizacja Warszawy.
Papież nasz, Benedykt bardzo
podkreśla nową ewangelizację. W nowy sposób, w nowej formie, przepowiadać,
głosić, rozprzestrzeniać Ewangelię.
I choćby ten blog, świetna sprawa,
dlatego ukradłem ten pomysł i niesamowicie to działa i tu, w Rosji. To jest
wykorzystanie nowych środków do głoszenia Ewangelii. Gdzie są ludzie? Ludzie są
w internecie, wiec i miejsce apostołów jest w internecie, miejsce ewangelizacji
jest w internecie. Co z naszego głoszenia Ewangelii tam gdzie nikogo nie ma i
nikt nie słucha?
Ale jest jeszcze jeden problem –
że my polubiliśmy nasze więzienie, ludzie bardziej umiłowali ciemność. I to nie
w sensie, że lubimy grzech – może to też. Lubimy ciemność w takim sensie, że
boimy się głosić w świątyni, boimy się głosić, dawać świadectwo tam gdzie są
ludzie. Wstydzimy się opinii ludzi, którzy nas otaczają. Wolimy siedzieć w
naszej ciemnicy i płakać, jak źle jest na świecie. Tak łatwiej, a głosić, dawać
świadectwo jest trudniej, wtedy narażamy się na śmiech, na drwiny, na
niezrozumienie, na stratę niektórych znajomych. Trzeba być mocnym, żeby głosić
tam, gdzie są ludzie.
Napisałem dziś w swoim blogu, że
mamy tu u nas różne spotkania – małżeństw, młodzieży, piękne, głębokie
spotkania. I czasem jak słyszę świadectwa tych ludzi, czuję atmosferę tych
spotkań, to mam taki żal, że tak mało osób to słyszy, przecież tylu by się
mogło tym zachwycić, tylu by to mogło pomóc.
Dajcie świadectwo!
Opowiedzcie dziś komuś, coś ze
swojego życia, co może im pomóc w wierze. Jeśli nie wiecie gdzie i komu,
napiszcie to świadectwo tu, na blogu.
Pozdrawiam z całego serca i życzę
dobrego dnia. 

18 komentarzy

  • Pisalam już parę świadectw, nie chciałabym się powtarzać.
    Mogę podzielić się z nowymi wiadomościami co u mnie.
    Chociaż pewnie niejedna osoba powie, że to nieodpowiednie miejsce na taki wpis.
    Pewnie moje nowe doświadczenia nie pomogą nikomu w wierze…

    Ostanie ponad dwa tygodnie są dla mnie '' kosmosem''
    Miałam za zadanie mówić sobie kilka, kilkanaście razy na dzień, że Pan Bóg mnie bardzo kocha.
    Ostrzegł mnie kapłan, że będzie w tym czasie jeszcze trudniej, niż dotychczas.
    Myślałam, że miał na myśli trudności związane z sprawami duchowymi, ale jak się wczoraj dowiedziałam, byłam w błędzie.
    Mówiąc trudności, kapłan miał na myśli całokształt

    Trudności mogły wystąpić i wystąpiły , ale nie tylko w sferze duchowej…

    Wciągu 16 dni…
    Mąż stracił pracę – próbowałam Bóg jest miłością mą…

    Wczoraj poszłam z wynikami do specjalisty.
    Rozmawialiśmy długo, konkretnie.
    Uslyszalam z ust lekarza, że jest bezsilny.
    Nic nie może uczynić w moim przypadku, by zlikwidować przyczynę bólu.
    Mogę się faszerowac silnymi lekami przeciwbólowymi, nic innego mi nie pozostaje.
    Nie ma mowy, by zlikwidować przyczynę operacyjnie.
    U mnie to nie jest brane pod uwagę.
    Operację mogę mieć tylko w sytuacji zagrożenia życia.
    Inaczej , nikt nie zaryzykuje otworzenia mnie poraz 12, zbyt wielkie ryzyko ( chirurgiczne)
    Bóg mnie kocha….

    Wróciłam od lekarza do domu
    Po chwili miałam telefon ze szkoły Syna.
    Spadł ze schodów, proszę przyjść do szkoły, pewnie ma złamaną nogę….
    Jak tylko szybko to było mozliwe , znalazłam się w szkole, wpakowałam Syna do samochodu, i pojechałam do szpitala .. noga w gipsie

    Wróciłam do domu , wzięłam się za podanie obiadu, nie wiem jak to możliwe, ale talerz sam się uniósł do góry, by po chwili z całą siłą spaść na podłogę rozbijając się w drobny mak….

    Poczułam się tak strasznie zmęczona , zła, bezradna
    Usiadłam na środku kuchni, i poleciały mi łzy….
    Już nie było Boże Ty mnie kochasz….

    Wstałam, zaczęłam się zbierać na spotkanie z Spowiednikiem, a potem z Odnową….
    Te dwie godziny spędzone w Kościele , były dla mnie torturą….

    Dziś jest nowy dzień, dzień jak jeden z wielu.
    Wstałam, wykonuję swoje obowiązki, ale nie ma myśli o Bożej miłości pod moim adresem….

    Chcę bardzo podziękować Wam – Tobie x Jacku, Karolino, Robercie, Francesco za wsparcie jakie mam z Waszej strony.
    Pewnie bez Waszej modlitwy, dobrego słowa, pamięci, byłoby mi jeszcze trudniej….
    Jesteście dobrymi apostołami….

    Czy tyle wystarczy ''coś '' odnośnie życia ?

    • +
      Życie trwa i Ty musisz trwać, bo nie żyjesz tylko dla siebie.
      Koniec nie może nie być dobry.
      Nie jesteś sama.

      Proszę o stałą modlitwę za Anię.

      Przybądź nam miłościwa pani, ku pomocy,
      A wyrwij nas z potężnych nieprzyjaciół mocy.
      Chwała Ojcu i Synowi Jego Przedwiecznemu,
      I równemu Im w Bóstwie Duchowi Świętemu.
      Jak była na początku i zawsze i ninie,
      Niech Bóg w Trójcy Jedyny na wiek wieków słynie.

    • samej Ci trudno..to ja powiem.. Bóg Cię kocha
      i On wie jak Ci ciężko..tym mocniej Cię przytula, nigdy o tym nie zapominaj
      + i zapewnienie o modlitwie ode mnie
      Ania

    • Aniu, Robercie, Francesco – dziękuję

      Mogę tylko tyle napisać, że od wczoraj odkąd poszłam na spotkanie i z niego wróciłam – nigdy dotąd nie było aż tak ciężko jak jest teraz….

    • Aniu, a jak na to spojrzeć? Ty się modlisz, inni za Ciebie, a jest tak źle? Może nie warto wierzyć, ufać? Może Bóg nas nie kocha? Czemu tak się dzieje? Co o tym myślisz?
      (Ja też się modlę)

    • Podobno zawsze warto ufać, wierzyć…
      Myślę, że nie tylko podobno – a na pewno .
      Tak ks. Marku , mimo, że ja się probuję modlić, modlą się za mnie inni, jest tak źle.
      Nigdy nie powiedziałam, nawet nie pomyślałam , by powiedzieć, że Bóg nie kocha ludzi.
      To ja mam problem z uwierzeniem w Jego miłość odnośnie mej osoby.
      Mój problem, ma ku temu podloże…
      Pracuję z Spowiednikiem, ks. Egzorcystą by się uwolnić od dręczenia jakie ma u mnie miejsce. Jeśli doznam łaski, i zostanę uwolniona od tego co ma u mnie miejsce, pewnie wtedy uwierzę w Jego miłość.
      To nie jest mój warunek – Ty mnie uleczysz z cierpienia duchowego, a ja wtedy powiem , Boże wierzę w Twoją miłość.
      Bardzo bym chciała by tak się stało, bym potrafiła uwierzyć w Jego miłość.
      Póki co nie potrafię, ktoś mi bardzo to utrudnia…..
      Myślę, że tym komentarzem dałam Ci odpowiedź x Marku
      czy warto….
      Gdyby nie było warto, dawno temu bym zrezygnowała z walki.
      Moje całe życie jest walką, nie tylko duchową
      ostatnio Spowiednik napisał mi w sms '' To co Ty przechodzisz, to się nazywa droga krzyżowa''
      Pytasz x Marku, jak na to spojrzeć…
      Oczami człowieka mogę szukać tysiąca powodów by się buntować, przeklinać swój los, mścić się na innych , ze się mają lepiej…
      Ale to nigdy nie lezało w mojej naturze, i mam nadzieję, ze moje podejście do tego się nie zmieni…
      Próbuję wierzyć, że moje życie mimo, ze jest ''od zawsze'' bardzo trudne, ma sens. Inaczej by mnie tutaj z Wami nie było….
      Dlaczego ja ?
      Gdy przekroczę próg wieczności, stanę przed Najwyższym , mam nadzieję, ze dostanę odpowiedź na to pytanie. A teraz , póki jeszcze żyję, staram się go nie zadawać, i tak mi na nie nikt nie odppowie….

    • Aniu, skąd ja wiedziałem, że będzie taka odpowiedź. I to jest świadectwo! Nie sytuacje, a to jak ją przyjmujesz, przeżywasz – to jest ogromne świadectwo, budujące, umacniające, nas wszystkich myśle, mnie na pewno. Dziękuję.

    • Ks. Marku

      U mnie, jak u każdego jednego człowieka, mają miejsce dobre i złe dni.
      Niestety dobre dni przemijają nam zbyt szybko, i to często nas przeraża.
      Ale i trudne, złe dni czas pochłania. Dlaczego o tym nie myślimy, czemu nas to nie pociesza ?
      Dobrze jest wtedy gdy czujemy się zmęczeni, bezradni, śmiertelnie niesczęśliwi, pomyśleć o tych dniach, które wypełniały nasze serca słońcem radości, uśmiechu, zadowolenia. Spróbujmy nie zapominać najpiękniejszych dni naszego życia. Powracajmy do nich ilekroć w naszym życiu wszystko zaczyna się jawić w czarnych kolorach, gdy umiera wszelka nadzieja… Wracajmy pamięcia do dni, podczas których czulismy się tak dobrze. Nie zapominajmy naszych dobrych dni. Jeśli o nich zapomnimy, mogą już nigdy do nas nie powrócić…

      Czy to działa ?
      Tak , nawet dziś gdy jest mi tak strasznie ciężko, zadziałało.
      Jednym zdaniem sprawiłam, że pojawił się uśmiech na twarzach moich najblższych.

      Jutro są moje urodziny…
      Rodzinka z smutkiem stwierdziła, że nie ma dla żadnego prezentu…
      Usiadłam między Mężem a Dziećmi, powiedziałam, ze Oni są dla mnie najlepszym prezentem . Ważne jest to, że jesteśmy razem…
      A potem zaczeliśmy przypominać '' stare dzieje'', zrobiło się wesoło….

      Jest mi naprawdę bardzo ciężko , ale jestem ''bogata''…
      Mam Rodzinę, Przyjaciół – Blogową Rodzinkę , Znajomych….
      Cóż tak naprawdę mi więcej potrzeba ?

      Dobrze, że jesteście….

  • Aniu – rzeczywiście "rozświetliłaś" nam tu trochę ;). Niestety, tak już jest, że na tym łez padole (swoją drogą dośc wymowny związek frazeologiczny 😉 ) borykamy się z problemami w różnych natężeniach, skalach itd. Posłużę się tu pewnym powiedzeniem z dziedziny sportu: nie sztuką jest upaśc, sztuką jest powstac! I to właśnie w tym powstawaniu, wychodzeniu na przeciw trudnościom (pomyśl co przeżywali ludzie np. podczas wojny, w obozach, kazamatach) ważne jest ufanie Bogu, jego Miłości. Kiedyś już pisałem tutaj na blogu o mrówce wspinającej się po sypkim piasku – zawsze sobie ją przypominam w ciężkich chwilach. Modlitwa naprawdę jest lekarstwem dla duszy, ale nie tylko dlatego, że jak twierdzą "specjaliści" pozytywnie uwarunkowuje psychikę, ale przede wszystkim dlatego, że nasz kontakt z Bogiem może i musi przynosic dobre owoce. Gdzie i kiedy je zjemy – to jest tajemnica, tego nie wiemy, ale wierzę w to mocno, że zjemy :).
    Wpis Ks. Marka ładnie mi się komponuje z artykułem, który dzisiaj czytałem pt."Kto połamie nam Chleb? Spojrzenie na zjawisko spadku powołań". Refleksją moją jest stwierdzenie, że coraz ciemniejszy jest ten nasz świat :/.
    Cenna inicjatywa, jaką jest Projekt Ewangelizacji Warszawy najlepiej przedstawiona jest tutaj: http://www.ewangelizacja-warszawy.pl/o-projekcie
    Pozdrawiam
    Robert

    • Robercie
      Wiem, że '' tak to już jest , że na tym łez padole borykamy… ''
      Tak samo jak ufam, że kiedyś znów zaświeci dla mnie słońce…

      Mój komentarz nie był formą użalania się nad sobą.
      Mam nadzieję, że tak go nie odebraliście…

    • Tak naprawdę Twoje wpisy, a konkretnie dwa ostatnie podnoszą na duchu i dodają otuchy. Naprawdę podziwiam Twoje podejście do życia i do problemów. Ja tak nie potrafię…

      "W końcu wszystko będzie dobrze. Jeśli nie jest dobrze, to jeszcze nie jest koniec"

      Pozdrawiam

  • Moja uwage w komentarzu x Marka zwrocilo to ze Pan przyszedl do Apostolow wlasnie do tego wiwzienia i wlaanie w nocy. Mnie to porusza bardzobo casami mam wrazenie ze siwdzimy w wieezieniu nie do konca z wlaanej woli. Wyobrazam sobie ze w takiej sytuacji najtrudniejsze sa noce. W wiezieniu ogolnie jestesmy bezradni i bezbronni a w nocy do tego jest ciemno zimno i przerazajaco. I wlasnie wtedy przychodzi Pan zeby uwolnic Apostolow. wlasnie wtedy wtedy!

  • I o to uwolnienie módlmy się szczególnie dla Anny! Jaki to byłby piękny prezent na jej urodziny. Zjednoczmy siły w tej intensywnej modlitwie za nią – i tych wszystkich, którym szatan daje się we znaki. Ks. Jacek

  • Ewangelizacja Warszawy to piękne dzieło. W ostatnim czasie w Warszawie jak się okazało powstało wiele wspólnot, które rozeznały, że powinny szczególnie modlić się za Warszawę. W Warszawie jest szczególnie bo ludzie są tutaj szczególnie anonimowi, szczególnie często nasze domy stają się tylko sypialniami. ponad rok temu powstał projekt, aby przeprowadzić w Warszawie podobnie jak dzieje się to w wielu miastach Europy spotkania Ewangelizacyjne. Celem tego wszystkiego jest zaproszenie ludzi do Kościoła. Pokazania, że Kościół nie musi być nudny. Że tam są naprawdę wartościowi ludzie, również młodzi. Od Niedzieli Miłosierdzia Bożego przez trzy tygodnie dzieje się mnóstwo wykładów, rekolekcji, koncertów, spotkań, są głoszone świadectwa, organizowane w wielu miejsca modlitwy uwielbienia, modlitwy wstawiennicze i bardzo bardzo dużo modlitwy za Warszawę i za ludzi tutaj mieszkających. Ja osobiście mogę zaprosić na sobotę na koncert u oo Jezuitów na Rakowieckiej, który współorganizuje. Zagra NewLifeM i Inspirium, będzie adoracja, msza i modlitwa wstawiennicza i mnóstwo młodych ludzi, chcących podzielić się swoim doświadczeniem Boga.

  • W Warszawie schodzą się drogi ludzi z całej Polski! Pracując przez rok w Warszawie (bardzo cenne życiowo doświadczenie!) zauważyłem, że wielu takich, którzy w swoich domach od pokoleń katolickich, kiedy przyjeżdżają do Warszawy do pracy czy na studia, na siłę "równają" do modnego dziś stylu i udają niewierzących, albo takich, którym wszystko jedno… Żeby nie odstawać od otoczenia i nie być przypadkiem oskarżonym o jakąś "moherowość"… Ciekawe, prawda?… Potrzeba, naprawdę potrzeba ewangelizacji Warszawy! Z pewnością, jest to w dużej mierze także zadaniem tych Warszawiaków, którzy rozumieją, w czym rzecz. I nas wszystkich, także takich "Warszawiaków znad Buga", jak ja… Pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.