Przyczyno naszej radości

P

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiam z Syberii, u nas zima na całego. Dziś – 16, było już i więcej, ale jest ładnie. Cieszę się że tu jestem. A z czego cieszycie się Wy? Dziś proponuję, na podstawie czytań pomyśleć, z czego się cieszymy.
Dobrego dnia.

(Flp 3,3-8a)
My jesteśmy prawdziwie ludem obrzezanym – my, którzy sprawujemy kult w Duchu Bożym i chlubimy się w Chrystusie Jezusie, a nie pokładamy ufności w ciele. Chociaż ja także i w ciele mogę pokładać ufność. Jeśli ktoś inny mniema, że może ufność złożyć w ciele, to ja tym bardziej: obrzezany w ósmym dniu, z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, w stosunku do Prawa – faryzeusz, co do gorliwości – prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości legalnej – stałem się bez zarzutu. Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego.

(Łk 15,1-10)
Zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie. Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata z domu i nie szuka staranne, aż ją znajdzie. A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam. Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca.
Sługa Boży, kardynał Van Thuan, w swojej książce – Rekolekcje Watykańskie, na samym początku zawiera taki punkt – Niedoskonałości Jezusa. 

Jedną z takich niedoskonałości jest to, że Jezus nie zna matematyki. „Gdyby Jezus miał zdać egzamin z matematyki, być może zostałby „oblany”. Dowodzi tego opowieść o zagubionej owcy. Pewien pasterz miał sto owiec. Jedna z nich ginie, a on bez wahania idzie jej szukać, zostawiając dziewięćdziesiąt dziewięć na pustyni. 

Dla Jezusa jeden równa się dziewięćdziesiąt dziewięć, albo i więcej! Któż mógłby to zaakceptować? (…) Ileż prostoty, która nie zna kalkulacji, ileż miłości dla grzeszników!”

Inna niedoskonałość Jezusa, to – Jezus nie zna zasad logiki.

Jedna kobieta, która ma dziesięć drachm, gubi jedną z nich. Kiedy ją znajduje, zwołuje swoje sąsiadki… Jest naprawdę czymś nielogicznym zawracać głowę swym przyjaciółkom z powodu jednej drachmy, a potem urządzać przyjęcie, że się ją znalazło! Co więcej, kobieta zapraszając swe przyjaciółki, wydaje o wiele więcej niż jedną drachmę! Nawet dziesięć nie wystarczyłoby na opłacenie tego wydatku…

Możemy tu, z powodzeniem posłużyć się stwierdzeniem Pascala: „Serce ma swe racje, których nie zna rozum”.” 
Tak pisze o tej przypowieści kard. Van Thuan.

Rzeczywiście, trudno się nie zgodzić. Widać, że kluczem do radości Pana Boga jest słowo – znaleźć, odnaleźć. 

Pamiętamy przypowieść o synu marnotrawnym, skarbie ukrytym w roli. Tam wszędzie jest ta radość z odnalezienia i znalezienia się. 

Przy czym nie widzimy tu radości z ilości, że mamy dużo, że wielu się odnalazło. Nie ma radości statystycznej. W każdym z tych przypadków, chodzi o jednego człowieka i jedną rzecz. 

Podejście osobiste, indywidualne. To jest miłość. 

Bóg cieszy się z jednego człowieka, który się odnalazł. Czy zatem nie cieszy się, gdy znajdzie się dwóch?

Oczywiście, cieszy się, gdy znajdą się wszyscy, albo lepiej powiedzieć – każdy. Bóg nie patrzy na nas jak na szarą masę. Zna nas, widzi nas, patrzy na nas indywidualnie, osobiście, pojedynczo, tak jakby miał tylko mnie jednego. 

Pamiętam moją pierwszą rozmowę z moim obecnym biskupem, Józefem Wertem (z którym dziś miałem szczęście jeść śniadanie w Nowosybirsku i rozmawiać o jego udziale w ostatnim synodzie, dlatego, trochę się opóźniam z tym rozważaniem). Na owej rozmowie, on powiedział, że praca tu na Syberii, różni się od pracy księdza w Polsce. Tam są tłumy, tu praca bardziej przypomina poszukiwanie jednej zagubionej owcy. I mówił – zostawienie Polski, to zostawienie tych dziewięćdziesięciu dziewięciu, żeby przyjechać tu i szukać tej jednej.

I choć nie mogę narzekać – ludzi tu nie brakuje, to jednak, nie są to ilości polskie, i rzeczywiście, tu bardziej się nauczyłem cenić jednego człowieka. Kiedy przyjeżdżam do Polski, zachwyca mnie, ilu ludzi jest w kościele na Mszy, jak ich jest dużo.

Myślę, że każdemu z nas potrzebne jest to, aby bardziej dostrzegać jednego człowieka, zwłaszcza zagubionego, żeby patrzeć na człowieka indywidualnie. Trzeba nam cieszyć się, z małych sukcesów, ale cieszyć się z prawidłowych sukcesów. 
W litanii do Matki Bożej mówimy – Przyczyno naszej radości…

Co jest, co bywa przyczyną mojej radości? 

Czasem taką przyczyną radości, może być rzecz kupiona w sklepie, czasem znalezione, czy otrzymane pieniądze, czasem piątka w szkole, czasem wygrana naszych w piłkę nożną. 

Ale w dzisiejszej liturgii słowa mowa jest o innej, głębszej, ważniejszej radości. 

W niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca.
I radość św. Pawła: Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego.
Dla niego przyczyną radości jest poznanie Jezusa Chrystusa.

Co dla mnie jest przyczyną radości, a co mogłoby, powinno być przyczyną naszej radości? 
Pozdrawiam. 

6 komentarzy

  • – 16, a jest snieg :)? Dziękuję ks. Markowi za rozważanie.
    U nas te tłumy w kosciołach – zwłaszcza na swięta, to trochę takie "tłumy pozorne", bo z tych 99 owiec pozostaje w stadzie najwyżej dwadziescia kilka, reszta wpada do zagrody od czasu do czasu ;). Chociaż nie jest to Chrystusowa logika, to pozwolę sobie napisać, że z ostatnich statystyk w mojej parafii (jest to parafia warszawska) wynika, że na niedzielne nabożeństwa uczęszcza ok. 20% parafian, do Komunii przystępuje połowa z nich. Biorąc pod uwagę fakt, który dosć często jest przywoływany, że w Polsce ok 90% ludzi jest ochrzczonych w wierze katolickiej, to wynika z tego, że ogromna masa owiec się gubi :/. Dlatego wydaje mi się, że w Polsce, a już w Europie szczególnie wcale nie jest kapłanom o wiele łatwiej 😉 – nie wiem czy skala trudnosci nie jest podobna: znaleźć owcę, która w stadzie nie była (lub od dawna nie wiele o nim wie) i ją do stada przyprowadzić oraz przekonać do niego, czy odnaleźć owcę, która ze stada uciekła i przekonać ją z kolei, że zrobiła błąd :)?

    • Śnieg jest, mało jeszcze jak na Syberię, ale już trochę jest. Pozdrawiam i podpisuję się po tymi słowami, też tak myślę.

  • 16 ? brrrr jak dla mnie to stanowczo zbyt zimno.
    kocham lato…

    Pytania dla każdego z nas.

    Co robi pasterz, który ma sto owiec, a jedna z nich się zgubi ?
    Jak uważamy ?
    Czy pasterz pójdzie dalej ?
    Czy się zatrzyma ?
    Będzie czekał na owcę, czy zrobi coś zupełnie innego ?

    Pewnie On pozostawi dziewięćdziesiąt dziewięć owiec na pastwisku, a pójdzie szukać zaginionej.
    Pójdzie szukać… będzie szukać…
    Dlaczego tak zrobi ?
    Czy mu aż tak bardzo zależy na każdej pojedyńczej owcy ?
    Czy pojedyńcza owca posiada aż taką wartość ?
    A kiedy ją odnajdzie, będzie się cieszyć tą jedną owcą więcej niż dziewięćdziesięciu dziewięcioma ?
    Dziwna reakcja, prawda ?
    Zamiast upominać, nakrzyczeć, zrugać….
    Radość…
    Pasterz cieszy się z tego, że odnalazł, ponieważ zna każdą poszczególną owcę – kocha każdą poszczególną owcę.

    Podobno tak samo czyni Ojciec w niebie.
    On chce, żeby nikt się nie zmarnował.
    Obraz samego Boga….
    Bóg także tak postępuje, gdy każdy z nas zabłądzi.
    On nie czeka bezczynnie, aż odnajdziemy drogę.
    On sam udaje się na poszukiwanie.
    A kiedy nas odnajdzie…
    Wtedy nie ma żadnej nagany, żadnego umoralniającego kazania
    jest… radość…
    On wówczas cieszy się, bo zna każdego , kocha każdego.

    Każdy z nas jest taką owcą.
    On porównuje nas do owcy, która zaginęła.
    Nie zawsze się nam ( mnie ) to podoba.
    Przecież jesteśmy dla Niego wartościowymi ludźmi.
    Niech spojrzy, ile dla Niego czynimy.

    Ja owcą?
    Tak, jestem rzeczywiście '' głupia'' jak owca.
    Myślę, jestem pewna, że poradzę sobie bez Niego i idę po prostu swoją drogą.
    Nie chcę by stale mnie prowadził za rękę… i wtedy schodzę na manowce.
    I podobno wtedy , przede wszystkim wtedy przychodzi On.
    Szuka mnie i cieszy się, kiedy mnie znów odnajdzie, i kiedy znów pójdę za Nim.
    On zawsze troszczy się o mnie.
    Powinnam prosić Go o przebaczenie, że jestem taką owcą.

  • Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze (Iz 53.6)

    On nas wezwał z ciemności do przedziwnego swego Światła… teraz zaś jako ci, którzy miłosierdzia doznali (1list św. Piotra 1, 9-10)

    To ja tak pobłądziłam, tylko Pan mnie odnalazł i teraz raduję się w Panu.
    Rano budzę się i mówię: Panie Boże, dzięki Ci, Panie Boże, dzięki Ci, Panie Boże, dzięki Ci.
    Nie nazywam, za co dziękuję, bo i tak nie ogarnę wszyskiego, czym Pan mnie darzy. Cieszę się, że mam nowy dzień, że mam siły, by pełnić obowiązki… Cieszę się gdy widzę nowych ludzi w Kościele, cieszę się, kiedy jestem na Euchrystii, a to prawie codziennie. My śpiewamy: Panie Jezu dziękuję ci za wiarę, co naraz przyszła i za Kościół Święty w którym rodzinę znalazłam. Tak i ja dziękuję i raduję się. Często śpiewam: Raduje się dusza ma, CREDO albo mój ulubiony: Ciebie, Boga, wysławiamy. A jeszcze cieszę się że już 6 miesięcy jestem na tym blogu. Pan darował mi nadzieję i ja raduję się.

  • Każdy, naprawdę każdy z nas jest taką owcą, której Pan szuka. Pan szuka każdego z nas – przypominają nam o tym konfesjonały w kościołach. One są znakiem owych Chrystusowych poszukiwań. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za wypowiedzi! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.