Tak – tak. Nie – nie.

T

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Rafał Górski, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.

Rocznicę święceń kapłańskich natomiast przeżywa Ksiądz Robert Jędrych, pochodzący z Żelechowa i właśnie wtedy, kiedy tam byłem – startujący do Seminarium.

Życzę Jubilatom, aby byli odważnymi świadkami Chrystusa – o czym więcej w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, w dniu wczorajszym, po długiej i ciężkiej chorobie, odszedł do Pana Ojciec mojego Kolegi z Duszpasterstwa akademickiego, Księdza Tomasza – ś.p. Kazimierz Małkiński. Z podziwem przyglądałem się wielkiej trosce, jaką swego ciężko chorego Ojca otaczał Ksiądz Tomek przez cały ten czas, a szczególnie – przez ostatnie tygodnie. Potwierdził w ten sposób to wszystko, czego – jako kapłan – nauczał z ambony. Niech Pan da Niebo zmarłemu Kazimierzowi, a także zmarłej kilka lat wcześniej Jego Żonie Krystynie, Mamie Księdza Tomka. Proszę o modlitwę za Zmarłych, a szczególnie – za ś.p. Kazimierza.

Dzisiaj natomiast, w Katedrze siedleckiej, święcenia kapłańskie przyjmie siedmiu Diakonów. Modlę się o wszelkie Boże łaski i natchnienia dla nowych Kapłanów, aby byli dobrymi pasterzami, odważnymi przewodnikami, wyrazistymi nauczycielami, a nade wszystko – ludźmi wielkiej modlitwy i głębokiego życia duchowego. Niech będą takimi kapłanami, jakich dzisiaj tak bardzo potrzebuje Kościół!

Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękujemy Siostrze Teresie za wczorajsze słówko z Syberii! Jak zawsze, otrzymujemy głębokie spojrzenie na Boże słowo, wsparte pięknym świadectwem! Dzięki także za ubogacenie intelektualne i artystyczne, co widzimy na filmikach, oraz za relację z placu budowy. Nieco uśmiechaliśmy się, widząc uroczyste wbicie pierwszej łopaty, a oto widzimy, że budowa „ruszyła z kopyta”. Dokładamy do niej cegiełki naszej modlitwy!

Wszystkim zaś życzę błogosławionego i pięknego dnia! Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 10 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Antoniego z Padwy, Kapłana i Doktora Kościoła,

13 czerwca 2020,

do czytań: 1 Krl 19,19–21; Mt 5,33–37

CZYTANIE Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:

Eliasz poszedł z góry i odnalazł Elizeusza, syna Szafata, orzącego: dwanaście par wołów przed nim, a on przy dwunastej. Wtedy Eliasz, podszedłszy do niego, zarzucił na niego swój płaszcz. Wówczas Elizeusz zostawił woły i pobiegłszy za Eliaszem, powiedział: „Pozwól mi ucałować mego ojca i moją matkę, abym potem poszedł za tobą”. On mu odpowiedział: „Idź i wracaj, bo po co to ci uczyniłem”?

Wtedy powrócił do niego i zaraz wziął parę wołów, złożył je na ofiarę, a na jarzmie wołów ugotował ich mięso oraz dał ludziom, aby zjedli. Następnie wybrał się i poszedłszy za Eliaszem, stał się jego sługą.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: «Nie będziesz fałszywie przysięgał», «lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi». A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”.

Zaledwie kilka dni temu słyszeliśmy w czytaniu, jak to Prorok Eliasz definitywnie rozprawił się z fałszywymi prorokami fałszywego bożka, a oto dzisiaj możemy odnieść wrażenie, że sam uprawia coś w rodzaju magii, skoro zarzuca płaszcz na orzącego Elizeusza, co ten ma odebrać jako znak szczególnego wybrania. Tak zresztą odebrał, skoro wiedział, jak postąpić, a jedynie prosząc o możliwość przesunięcia w czasie wskazanej czynności, by pożegnać się ze swymi bliskimi.

Eliasz zresztą zgodził się na to, nalegając jednak na szybkie i zdecydowane działanie. Tak też się stało, Elizeusz przejął się zarówno pierwszym gestem Eliasza, jak i jego słowami, ponaglającymi go do działania, skoro pożegnawszy swoich, powrócił do niego i zaraz wziął parę wołów, złożył je na ofiarę, a na jarzmie wołów ugotował ich mięso oraz dał ludziom, aby zjedli. Następnie wybrał się i poszedłszy za Eliaszem, stał się jego sługą.

Z wczorajszego pierwszego czytania wiemy, że ten wybór został dokonany już wcześniej, zanim jeszcze Eliasz zarzucił swój płaszcz: to Bóg sam wybrał Elizeusza na następcę Eliasza. Przeto Eliasz, tak naprawdę, wypełniał tylko Boże polecenie. I uczynił to w taki właśnie sposób, o jakim słyszeliśmy: zarzucił na swego następcę płaszcz. Zresztą, ten sam płaszcz – tyle, że spadający z nieba, po odejściu Eliasza – raz jeszcze miał się okazać znakiem.

Jednakże, nie o płaszcz – jako taki – tu chodzi! Chodzi natomiast o czytelność Bożego znaku, który został jasno odebrany przez tego, do którego był adresowany. Także Prorok Eliasz tak rozumiał czynność, którą wykonał. Chodziło o przekazanie Bożego polecenia, obwieszczenie w sposób publiczny dokonanego przez Boga wyboru. Zresztą, tych znaków było więcej.

Cóż bowiem powiedzieć o złożeniu przez Elizeusza w ofierze wołów, którymi do tej pory pracował, co z kolei wiązało się ze spaleniem jarzma, noszonego przez nie do tej pory… Czyż nie było to bardzo wyraźne zakończenie, zamknięcie dotychczasowego rozdziału swego życia, by otworzyć zupełnie nowy? Elizeusz w tym geście wyraźnie chciał zamknąć za sobą drzwi tego czasu i tego świata, w jakim żył dotychczas. Wiedział, że otwiera się dla niego nowa rzeczywistość, nowe posłanie, nowe zadania.

Dlatego zdecydował się tak radykalnie dokonać przejścia. I chyba się to udało, skoro tak właśnie dzisiaj interpretujemy jego działania. Przede wszystkim jednak, trzeba nam zauważyć i podkreślić posłuszeństwo Elizeusza wobec Boga, którego przedstawicielem i głosem był w tym momencie Eliasz. Elizeusz ani przez moment nie zastanawiał się, czy wypełnić Boże polecenie, czy nie. On chciał tylko pożegnać się ze swymi w domu, ale nie zamierzał sprzeciwiać się Bogu.

Jego mowa – podobnie, jak i Eliasza, o czym wielokrotnie mogliśmy się przekonać – była: Tak, tak; nie, nie, żeby użyć słów samego Jezusa z dzisiejszej Ewangelii. Właśnie takiej postawy Jezus domaga się od swoich uczniów: jasnej, konkretnej, jednoznacznej. Wyrazistego stanowiska, jasnych deklaracji, mowy krótkiej, ale treściwej, czytelnych poglądów, prostych i zrozumiałych znaków i gestów, czarno – białych rozstrzygnięć, zero – jedynkowych wyborów. Bez rozwadniania, wahania się, rozmieniania wszystkiego na drobne, bez chwiania się i cofania…

Eliasz i Elizeusz – a nade wszystko sam Jezus – są dla nas doskonałymi wzorami w kształtowaniu takiej właśnie postawy. A takiej właśnie postawy – szczególnie dzisiaj, w naszych czasach – bardzo potrzeba!

Potrzeba, aby ludzie wiary jasno określali swoje stanowisko w każde sprawie i jednoznacznie opowiadali się po stronie Jezusa. Bez rozwadniania wszystkiego i mnożenia alternatyw, na zasadzie: „a może…”, „ewentualnie…”, „chyba że…”. Nie! Stanowisko prawdziwego ucznia Jezusa musi być zawsze: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.

Czy mogę o sobie powiedzieć, że jestem chrześcijaninem w mowie i czynie – konkretnym i jednoznacznym?… Czy mam odwagę takim właśnie być?… Co robię, aby takim być?…

Do grona Osób, które mogą być dla nas w tym przykładem, z pewnością zaliczymy Patrona dnia dzisiejszego, Świętego Antoniego Padewskiego.

Zanim stał się zakonnikiem i kapłanem, nazywał się Ferdynand Bulone, urodził się w Lizbonie, w 1195 roku. Przed dwudziestym rokiem życia wstąpił do Kanoników Regularnych Świętego Augustyna, którzy mieli swój klasztor na przedmieściu Lizbony. Tam był dwa lata, po czym przeniósł się do klasztoru w Coimbrze, które to miasto, obok Lizbony, było drugim ośrodkiem życia religijnego i kulturalnego kraju. Zdobył w nim gruntowne wykształcenie teologiczne i w roku 1219 otrzymał święcenia kapłańskie.

W rok potem, był świadkiem pogrzebu pięciu franciszkanów, zamordowanych przez mahometan w Maroko. Wtedy to po raz pierwszy usłyszał o zakonie franciszkańskim, do którego niedługo potem wstąpił. A ponieważ klasztor, w jakim się znalazł, mieścił się przy kościółku Świętego Antoniego Pustelnika, Ferdynand odczytał to jako natchnienie, aby przyjąć zakonne imię: Antoni.

Zapalony duchem męczeńskiej ofiary, postanowił udać się do Afryki, by w Maroko oddać swoje życie dla Chrystusa. Jednak plany Boże były inne. Zachorował bowiem śmiertelnie i musiał wracać do ojczyzny. Na Morzu Śródziemnym zastała go burza i zapędziła jego statek na Sycylię. Właśnie w roku 1221 odbywała się w Asyżu kapituła generalna nowego zakonu. Antoni udał się tam i spotkał się ze Świętym Franciszkiem. Po skończonej kapitule oddał się nasz Święty pod władzę prowincjała Gracjana, który skierował go do klasztoru Montepaolo we Włoszech.

Czas, jaki był mu tam dany, wykorzystał na pogłębienie w sobie życia wewnętrznego i dla swoich studiów. Ze szczególnym zamiłowaniem zagłębiał się w Pismo Święte. Równocześnie udzielał pomocy duszpasterskiej i kaznodziejskiej. Sława jego kazań dotarła niebawem do brata Eliasza, następcy Świętego Franciszka. Ten ustanowił go generalnym kaznodzieją zakonu.

Odtąd Antoni przemierzał miasta i wioski, nawołując do poprawy życia i pokuty. Dar wymowy, jego niezwykle obrazowy i plastyczny język, postawa ascetyczna, żar i towarzyszące mu cuda gromadziły przy nim tak wielkie tłumy, że musiał głosić kazania na placach, gdyż żaden kościół nie mógł pomieścić słuchaczy.

Po roku 1225 udał się z kazaniami do południowej Francji, gdzie z całą mocą zwalczał szerzącą się tam herezję albigensów. Kiedy po dwóch latach powrócił do Italii, na kapitule generalnej został wybrany prowincjałem Mediolanu. W tym czasie napisał Kazania niedzielne”. Kiedy natomiast, w roku 1228, udał się do Rzymu, by załatwić pilne sprawy swojej prowincji, Papież Grzegorz IX poprosił go o wygłoszenie okolicznościowego kazania. Wywarło ono na Papieżu niezwykle silne wrażenie. Dlatego polecił on Antoniemu wygłaszanie kazań do tłumów pielgrzymów, przybywających wówczas do Rzymu.

Na prośbę kardynała Ostii, nasz Patron napisał Kazania na święta”. Wygłosił tam także kazania wielkopostne. Po powrocie do swojej prowincji, udał się do Werony, gdzie władcą był znany z okrucieństw i tyranii książę Ezelin III. Był on zwolennikiem cesarza i w sposób szczególnie okrutny mścił się na zwolennikach Papieża. Do niego wtedy należała także Padwa. Antoni wiedział, że naraża własne życie, miał jednak odwagę powiedzieć władcy całą prawdę. Ku zdumieniu wszystkich, tyran nie śmiał go tknąć i nie uczynił mu nic złego. To niezwykłe świadectwo świętości i duchowej mocy naszego Patrona.

Był ponadto Antoni obdarzony wieloma charyzmatami: miał dar bilokacji, czytania w ludzkich sumieniach, proroctwa. Wykładał filozofię na uniwersytecie w Bolonii. W roku 1230, na kapitule generalnej, zrzekł się urzędu prowincjała i udał się do Padwy. Był już wówczas zupełnie wycieńczony i schorowany. Opadając coraz bardziej z sił, zatrzymał się w klasztorku w Arcella, gdzie w piątek, 13 czerwca 1231 roku, oddał Bogu ducha, mając zaledwie trzydzieści sześć lat.

Jego pogrzeb był wielką manifestacją wiary i miłości do Boga – i do niego samego. Pochowano go w Padwie, w kościółku Matki Bożej. W niecały rok później, 30 maja 1232 roku, Papież Grzegorz IX zaliczył go w poczet Świętych. O tak rychłej kanonizacji zadecydowały rozliczne cuda i łaski, jakich wierni doznawali na grobie nowego Świętego. Komisja papieska potwierdziła w tak krótkim czasie kilkadziesiąt niezwykłych zdarzeń. Przeprowadzone w 1981 roku badania szczątków Świętego ustaliły, że miał około 190 cm wzrostu, pociągłą twarz i ciemnobrązowe włosy. Na kolanach wykryto pęknięcia, spowodowane zapewne długim klęczeniem.

Kult Antoniego rozszedł się po całym świecie bardzo szybko. W 1946 roku, Papież Pius XII ogłosił go Doktorem Kościoła. Święty Antoni Padewski jest – między innymi – Patronem wielu zakonów i bractw, a także: dzieci, górników, małżeństw, narzeczonych, położnic, ubogich, podróżnych, ludzi i rzeczy zaginionych.

A oto fragment jednego z jego kazań: „Kto napełniony jest Duchem Świętym, ten przemawia różnymi językami. Różne języki – to różne sposoby świadczenia o Chrystusie, a zatem: pokora, ubóstwo, cierpliwość, posłuszeństwo. Przemawiamy nimi wtedy, gdy inni widzą je w nas. Mowa zaś jest skuteczna wówczas, kiedy przemawiają czyny.

A zatem proszę was, niechaj zamilkną słowa, a odezwą się czyny! U nas tymczasem pełno słów, ale czynów prawdziwe pustkowie! Dlatego Pan zapowiada nam karę, jak to zapowiedział drzewu figowemu, na którym zamiast owoców znalazł same tylko liście. «Obowiązkiem głosiciela – mówi święty Grzegorz – jest wypełniać to, co się głosi». Daremna jest znajomość Prawa u tego, kto uczynkami obala to, czego naucza.

Widzimy zatem, że Antoni był człowiekiem – chrześcijaninem – kapłanem – bardzo konkretnym i jednoznacznym, a jego mowa miała potwierdzenie w czynach. Czy to samo mogę powiedzieć o sobie? Czy moja mowa to: Tak, tak, nie, nie?… Czy przypadkiem – jak pisał Antoni – uczynkami nie obalam tego, czego nauczam słowami?… Czy wszyscy, z którymi się spotykam i rozmawiam, zawsze wiedzą, o co mi – w tych najbardziej zasadniczych sprawach – chodzi?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.