Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę święceń biskupich przeżywa Ksiądz Biskup Henryk Tomasik, do przedwczoraj: Pasterz Diecezji radomskiej, a przed laty – Biskup pomocniczy Diecezji siedleckiej. Ksiądz Biskup wyświęcił mnie na diakona, był też moim Profesorem w Seminarium.
Dziękując za wszelkie dobro, okazywane przy różnych okazjach, życzę nieustannego zapału duszpasterskiego, tak bardzo potrzebnego do prowadzenia ludzi do jedynego i niezawodnego Światła, Jezusa Chrystusa. O to będę się dla Jubilata modlił.
Z kolei, imieniny przeżywają dzisiaj:
►Ksiądz Kacper Rysak, Neoprezbiter;
►Kacper Gołębiewski, krewny Księdza Adama Turemki, za moich czasów – Proboszcza w Miastkowie;
►Kacper Malarz, Prezes Służby liturgicznej w Celestynowie;
►Kacper Kuc – Lektor w Samogoszczy.
Życzę Drogim Solenizantom, aby tak, jak trzej Mędrcy, ciągle sami zdążali do jedynej Światłości, Jezusa Chrystusa – i innych do Niego prowadzili. Zapewniam o modlitwie!
Przypominam, moi Drodzy, że w normalnych warunkach dzisiaj mamy obowiązek uczestnictwa we Mszy Świętej. Każdy sam musi w sumieniu ocenić, na ile tak naprawdę jest w stanie go spełnić – aby właśnie go spełnić. Zachęcam do tego!
I już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem, aby odnaleźć to jedyne i konkretne przesłanie, z jakim Pan dzisiaj osobiście do mnie się zwraca. Niech Duch Święty nam w tym pomoże.
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Uroczystość Objawienia Pańskiego,
6 stycznia 2021.,
do czytań: Iz 60,1–6; Ef 3,2–3a.5–6; Mt 2,1–12
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Powstań, świeć, Jeruzalem, bo przyszło twe światło
i chwała Pana rozbłyska nad tobą.
Bo oto ciemność okrywa ziemię
i gęsty mrok spowija ludy,
a ponad tobą jaśnieje Pan
i Jego chwała jawi się nad tobą.
I pójdą narody do twojego światła,
królowie do blasku twojego wschodu.
Podnieś oczy wokoło i popatrz:
Ci wszyscy zebrani zdążają do ciebie.
Twoi synowie przychodzą z daleka,
na rękach niesione twe córki.
Wtedy zobaczysz i promienieć będziesz,
zadrży i rozszerzy się twoje serce,
bo do ciebie napłyną bogactwa zamorskie,
zasoby narodów przyjdą ku tobie.
Zaleje cię mnogość wielbłądów,
dromadery z Madianu i z Efy.
Wszyscy oni przybędą ze Saby,
ofiarują złoto i kadzidło,
nucąc radośnie hymny na cześć Pana.
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Bracia: Przecież słyszeliście o udzieleniu przez Boga łaski danej mi dla was, że mianowicie przez objawienie oznajmiona mi została ta tajemnica.
Nie była ona oznajmiona synom ludzkim w poprzednich pokoleniach, tak jak teraz została objawiona przez Ducha świętym Jego apostołom i prorokom, to znaczy że poganie już są współdziedzicami i współczłonkami Ciała, i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Gdy Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: „Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon”.
Skoro usłyszał to król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz.
Ci mu odpowiedzieli: „W Betlejem judzkim, bo tak napisał prorok:
«A ty, Betlejem, ziemio Judy,
nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy,
albowiem z ciebie wyjdzie władca,
który będzie pasterzem ludu mego, Izraela»”.
Wtedy Herod przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do Betlejem, rzekł: „Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon”. Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę.
A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę.
A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do ojczyzny.
Niemal z każdego zdania dzisiejszych czytań bije światłem! I nawet, jeżeli pojawiają się wzmianki o ciemności, to tylko po to, aby za chwilę pojawiała się informacja o świetle, które je pokonuje.
W pierwszym czytaniu słyszymy przesłanie Proroka Izajasza, skierowane do mieszkańców Jerozolimy, którzy powrócili z wygnania babilońskiego. Prorok zapowiada, że to święte dla narodu wybranego miasto odrodzi się i stanie się religijnym centrum świata. Mówi o tym w obliczu wielu wątpliwości, jakie powracający z wygnania Izraelici żywili co do takiej możliwości.
Prorok, zapowiadając tę świetlaną – w dosłownym tego pojęcia znaczeniu – przyszłość, mówi zarówno o mieście Jerozolimie, które faktycznie istniało i można je było zlokalizować na mapie, jak i o wiecznym Jeruzalem, czyli Niebie.
Jest to obraz mocno wyidealizowany, jednak Prorok przekonuje, że chwała Boża rzeczywiście opromieni święte Miasto, dzięki czemu przyjdą do niego zewsząd rozproszeni synowie Izraela, jak i wszystkie narody. Tak, owa idealna i jaśniejąca blaskiem Bożej chwały Jerozolima będzie miejscem spotkania wszystkich narodów!
O powracających do niej zewsząd dzieciach Izraela Prorok tak mówi: Podnieś oczy wokoło i popatrz: Ci wszyscy zebrani zdążają do ciebie. Twoi synowie przychodzą z daleka, na rękach niesione twe córki. Natomiast o przybywających zewsząd narodach pogańskich mówi: Wtedy zobaczysz i promienieć będziesz, zadrży i rozszerzy się twoje serce, bo do ciebie napłyną bogactwa zamorskie, zasoby narodów przyjdą ku tobie.
A to wszystko – wraz z Miastem – opromienione wielkim blaskiem z Nieba! Widząc to w swoim sercu, Prorok woła z zachwytem: Powstań, świeć, Jeruzalem, bo przyszło twe światło i chwała Pana rozbłyska nad tobą. Bo oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy, a ponad tobą jaśnieje Pan i Jego chwała jawi się nad tobą.
Boża chwała zajaśniała także – chociaż w zupełnie inny sposób – nad Betlejem i przyprowadziła do dopiero co narodzonego Dziecięcia Mędrców ze Wschodu. Nie wiemy, kim oni byli. Nawet dokładnie nie wiemy, ilu ich było, bo tradycyjną liczbę trzech określamy na podstawie ilości darów, jakie złożyli.
Zauważamy bowiem, że Ewangelista wcale nie wskazuje, że było ich trzech. Stwierdza jedynie: oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy. I w żadnym innym miejscu Pisma Świętego nie znajdziemy informacji na ten temat. Dlatego na przestrzeni wieków, w malarstwie, ukazywano niekiedy trzech, ale niekiedy sześciu, a niekiedy nawet dwunastu Mędrców!
I właśnie – czy Mędrców? Kim tak naprawdę byli? Tego też nie wiemy, bo tradycyjnie nazywamy ich Królami, bardziej jednak pasuje do nich określenie Mędrcy, albo Magowie, przy czym ten ostatni termin nie oznacza jakich czarnoksiężników – oszustów, którzy swoimi sztuczkami wprawiają w ludzi w osłupienie, a dokładniej: w ogłupienie, naciągając przy okazji na spore wydatki…
Greckie słowo: „magoi”, jakim zostali określeni, oznacza najprawdopodobniej powszechnie szanowanych kapłanów perskich lub astrologów z Mezopotamii. W każdym razie, byli to ludzie o rozległej – jak na owe czasy – wiedzy i ustalonej pozycji.
I to właśnie oni, dzięki tej swojej rozległej wiedzy, ale o wiele bardziej – dzięki otwarciu serca na Boże znaki, przybyli do Jerozolimy i pytali: „Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? [Ujrzeli] bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i [przybyli] oddać Mu pokłon”.
Dali się poprowadzić światłu na niebie, będącym wyraźnym znakiem, światłem z Nieba, aby dojść do Światłości nieprzemijającej – Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Co było owym światłem, które ich wtedy doprowadziło najpierw do Jerozolimy, a potem do Betlejem?
Nie wiemy. Być może, to tylko wewnętrzne natchnienie – na tyle jednak mocne, że nie mogli pozostać wobec niego obojętnymi. Ale mogło to być również faktyczne i wyraźnie widoczne światło na niebie, o czym pisze chociażby Papież Benedykt XVI w swojej fenomenalnej książce „Jezus z Nazaretu” – w tomie poświęconym dzieciństwu naszego Pana. Przy okazji, bardzo zachęcam wszystkich do lektury tej książki!
Ojciec Święty przychyla się tam do opinii, że owym światłem, ową gwiazdą, mogło być jakieś zjawisko astronomiczne, lub kometa. Prawdopodobnie było to zbliżenie na niebie planet Jowisza, uważanego za gwiazdę królewską, i Saturna, uważanego między innymi za symbol Żydów. Zjawisko takie – jak wyliczyli specjaliści – miało miejsce w 7 roku przed Chrystusem. Jeżeli przyjąć to ostatnie znaczenie, to symbolika wydaje się naprawdę bardzo wyrazista i potwierdza tytuł „Król żydowski”, jakim obdarzono Jezusa.
Jeśli zaś idzie o wątpliwość, dlaczego w takim razie wspominamy o 7 roku przed narodzeniem Jezusa, mówiąc o Jego narodzeniu, to musimy stwierdzić, że ów 7 rok przed naszą erą był prawdopodobnie prawdziwym rokiem narodzenia Zbawiciela, wziąwszy pod uwagę pomyłkę, jaka w obliczeniach lat zaistniała na którymś etapie dziejów.
I tylko przy okazji wspomnijmy, że co się tyczy imion Magów: Kacper, Melchior i Baltazar, to nie mają żadnego uzasadnienia w historii i tradycji, można zatem uznać, że są to imiona dowolne, które nadano im w swoim czasie.
Ci zatem trzej Magowie – Mędrcy – przybyli za przewodem gwiazdy, za przewodem światła, aby oddać pokłon Królowi, którego władzę uznali nad sobą. I nie przeszkadzało im zupełnie to, że ten Król okazał się maleńkim Dzieciątkiem, płaczącym w ramionach ubogiej Matki, a w dodatku w miejscu, które niczym nie przypominało królewskiej komnaty. Dla nich najważniejszą okazała się owa wielka Światłość, jaką dostrzegli w Dziecięciu, dlatego ze szczerych serc ofiarowali dary: złoto, będące znakiem Jego królewskiej godności; kadzidło, będące symbolem Jego Boskości, i mirrę, będącej zapowiedzią Jego Męki.
Jak wspomnieliśmy sobie wcześniej, na podstawie liczby darów tradycja ustaliła liczbę samych Mędrców, chociaż tak naprawdę nie wiemy, ilu ich było. Nie jest to jednak najważniejsze – ich faktyczna liczba nie jest tu istotna. O wiele bardziej istotnym jest fakt, że w ich osobach oddał pokłon Panu cały świat pogański, czyli „pozażydowski” – przedstawiciele wszystkich ludów i narodów świata!
A w tym sensie, liczba: „trzy” oznaczająca pewną całość, kompletność – ma tu znaczenie. Właśnie z tego powodu, że oznacza wszystkie ludy i narody, które w osobach Mędrców przybyły do Światłości nieprzemijającej. W ten sposób niejako spełniła się zapowiedź Izajasza z dzisiejszego pierwszego czytania, iż Jerozolima stała się religijnym centrum świata. Bo to właśnie do Jerozolimy przybyli Mędrcy, aby dowiedzieć się, gdzie jest nowo narodzony król żydowski? I z niej udali się na spotkanie z Nim.
Ale już do niej nie powrócili. Jak bowiem słyszeliśmy w ostatnim zdaniu dzisiejszego fragmentu Ewangelii, otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do ojczyzny. A zatem, znowu posłuchali wewnętrznego natchnienia, które przecież nie skądinąd, jak tylko od Boga otrzymali. Znowu poszli za światłem – tym razem wewnętrznym.
Bóg sam oświecił ich co do niecnych zamiarów Heroda, dlatego nie ulegli jego podstępnej prośbie, by wskazać miejsce narodzin nowego Króla, któremu rzekomo chciał on oddać pokłon. Dobrze wiemy, że nie miał takiego zamiaru, co bowiem naprawdę zamierzał – miało się już wkrótce okazać, skoro w małym i bezbronnym Dziecięciu zobaczył nie tyle nawet konkurenta, co wręcz wroga! I zagrożenie dla swego panowania.
A to był człowiek, który dla podtrzymania swego panowania za wszelką cenę był w stanie poświęcić wszystko – nawet życie członków swojej najbliższej rodziny! Cóż zatem za problem stanowiło dla niego zabicie jednego Dziecka?… Kiedy się jednak okazało, że nie mógł tego dokonać, kazał wymordować wszystkich chłopców w najbliższej okolicy, będących w wieku do lat dwóch. I to były jego prawdziwe zamiary, jego rzeczywiste intencje. Jakże wielka ciemność tak naprawdę panowała w jego sercu i umyśle!
Niestety, powiedzmy i to, że cały naród wybrany – jako naród, w swojej całości – nie uznał w Jezusie Chrystusie zapowiedzianego i oczekiwanego Mesjasza. Dlatego już na samym początku Jego misji w świecie, został wysłany bardzo mocny sygnał, iż przyszedł On do wszystkich ludów i narodów.
Owszem, sam Jezus przy różnych okazjach podkreślał, że przyszedł do owiec, którego poginęły z domu Izraela, czyli że głosi swoje przesłanie najpierw Żydom, by po Jego Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu Dobra Nowina została ogłoszona całemu światu właśnie przez tych Żydów, którzy Mu uwierzyli. Jednak również to On sam bardzo często od tej zasady czynił wyjątki, okazując miłosierdzie i pomoc poganom, którzy okazywali większą wiarę, niż Jego rodacy. Niejednokrotnie nawet stawiał swoim rodakom za wzór szczerą wiarę i otwartość serc pogan.
Dlatego Święty Paweł, w drugim dzisiejszym czytaniu, mógł stwierdzić z nie skrywaną satysfakcją, że poganie już są współdziedzicami i współczłonkami Ciała, i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię. Paweł pisał te słowa po Wniebowstąpieniu Pana, w trakcie swojej działalności, kiedy już zaczęło się wypełnianie polecenia misyjnego, iż Dobrą Nowinę należy ogłosić całemu światu. Wtedy to stwierdził, że poganie już są współdziedzicami…
A my mówimy tutaj, że tak naprawdę stali się nimi od samego początku – za sprawą tych wspaniałych, otwartych na światło, wolnych wewnętrznie ludzi, prawdziwych Mędrców, nie tylko z pięknego tytułu, jaki nadała im tradycja. To prawdziwie mądrzy ludzie! Idąc za światłem – przyszli do Światła! Wyruszyli w nieznaną i niepewną drogę, stanęli przed żądnym krwi tyranem, by na koniec paść na kolana przed Dzieckiem.
A my dzisiaj oddajemy im cześć, obchodząc jedno z najstarszych świąt chrześcijańskich, sięgających swymi początkami drugiego wieku istnienia Kościoła. Jakże więc wielkim i ważnym było to, czego ci niezwykli ludzie dokonali! Jak bardzo mocny znak dali nam wszystkim – całemu Kościołowi i całemu światu! Są dla nas wszystkich – dla każdej i każdego z nas indywidualnie – prawdziwymi przewodnikami w naszym osobistym podążaniu za Światłem!
Uczą nas uważnego odkrywania tych mniejszych i większych światełek, których tak wiele Pan nam daje na co dzień – tylu znaków Jego miłości i bliskości, którymi nas do siebie prowadzi! Obyśmy zawsze odróżniali te Jego światełka – a czasami bardzo mocne światła – od tandetnych świecidełek i fałszywych błyskotek, którymi mami nas świat!
I obyśmy prowadzeni tą drogą, którą od dziecka tak naprawdę znamy, bo tak zostaliśmy wychowani – docierali do Jezusa, z Nim się spotykali, przed Nim padali na kolana, a nie słuchali żadnych Herodów, którzy tylko mamią i kłamią, by nam namieszać w głowach i poprowadzić na manowce. Naszym Panem jest Jezus – idziemy więc do Niego na spotkanie, oddajemy Mu w darze swoje życie, aby On mógł je uświęcić i przemienić.
Oddajemy Mu złoto naszej ludzkiej szlachetności, kadzidło naszej pobożności i szczerej wiary, oraz mirrę naszych cierpień i codziennych trudności – aby On mógł je pobłogosławić i uczynić naszą drogą do świętości.
A my – spotkawszy się z Nim – byśmy mogli już inną drogą powrócić do swojej codzienności, zaczynając wciąż od nowa święte życie.
Niech Mędrcy ze Wschodu będą w tym naszymi Przewodnikami!
Dzisiejsi bohaterowie to ludzie nie tylko bogaci ale i odważni, mądrzy, niczym nie ograniczeni, pasjonaci w tym co robią, czym się zajmują, otwarci na nieznane, więc idą za ” gwiazdą” przekonani, że odnajdą ” Króla żydowskiego”… Są tak pewni swego, swej ” wiedzy” czy intuicji, że nie mają cienia wątpliwości , by uklęknąć i oddać pokłon Dziecięciu! Skąd wiedzą, że to On… Niebywała pewność!. Niebywałe zaufanie w wiedzę , w mądrość… a przecież to byli poganie….
Zawstydzają mnie wierzącą, swoją determinacją w osiągnięciu celu wędrówki. Bo ja też wędruję.. i moim celem jest Jezus… a ile mam wątpliwości… ile nieufności… i ile przystanków niepotrzebnych… Duchu Święty, Boże, daj mi światły umysł i serce wrażliwe, kochające i oczy otwarte, bym rozpoznała Ciebie w moim ” Betlejem”.
Poganie – a tak szczerze wierzący… Rzeczywiście, pod każdym względem – ludzie niezwykli. Ich postawa to wyzwanie, rzucone dzisiejszemu, pewnemu siebie i przemądrzałemu światu!
xJ
Bardzo mi się podoba przedostatnie zdanie! Jak już znajdziemy Pana, wrocimy do siebie inną drogą 🙂 To jest przecudne. Znajomość z Królem Miłosierdzia nie dopuści w nas powrotu na manowce poprzedniego życia. Jego Boska moc rozpali swym światłem drogi naszego życia.
U Anny też przedostatnie zdanie mnie uderzyło: „ile przystanków niepotrzebnych”? Właśnie, ileż to złych wyborów, złych decyzji bez Ciebie Panie się wydarza?!
Niech ten Królewski Orszak trwa przez cały rok, nieśmy Dobrą Nowinę ludziom nieznającym Jezusa, ale umiejętnie i rozważnie, nie z własnych pobudek, ale w służbie Najwyższemu! Bo wtedy jest szansa, że ci ludzie zaczną wykazywać głębsze zainteresowanie spotkaniem z żywym Bogiem. Zrozumieją (oby), że to jedność jest przyszłoscią a nie podziały. Czy się nadajesz? Nikt nie powie przyszłemu pracodawcy: „ja się do tego nie nadaję”, bo z góry się skreśli. A co dopiero powiedzieć samemu Panu Bogu 《nie》… No nie da się, przecież dostałeś od Niego takie umiejętności i narzędzia z którymi poradzisz sobie w twoim obszarze aktywności, choćbyś ich miał najmniej ze wszystkich. Tylko 1 warunek. Nie próbuj robić tego sam.
Potwierdzam Twoje zdanie Marcinie, dobry argument. „Czy się nadajesz? Nikt nie powie przyszłemu pracodawcy: „ja się do tego nie nadaję”, bo z góry się skreśli. A co dopiero powiedzieć samemu Panu Bogu 《nie》… ”
Na pewno u mnie było nie jedno „nie” powiedziane Panu Bogu. Dobrze, że przychodzi opamiętanie, że Bóg przebacza każdy grzech, lenistwa czy zaniedbania również…gdy żałujemy, gdy przepraszamy, gdy wyznajemy ze skruchą…
Jest pewnie różnica pomiędzy „nie” powiedzianym z pychy lub lenistwa, a powiedzianym z takiej zwykłej, ludzkie obawy, że nie dam rady… To nie znaczy, że to drugie jest jakieś lepsze i do zaakceptowania – nie. Zawsze trzeba starać się ufać Panu i iść „na całość”. Ale to drugie jakoś da się zrozumieć. I łatwiej jest takie nastawienie zmienić, niż to pierwsze.
xJ