Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Roman Dróżdż z Celestynowa, Człowiek bardzo mi życzliwy i otwarty. Niech Pan błogosławi Mu w życiu! Ze swej strony – zapewniam o modlitwie!
Dzisiaj – w dniu Święta Świętej Siostry Teresy Benedykty od Krzyża – pomódlmy się za tę naszą biedną, pogubioną, pogrążoną w grzechu i w oparach absurdy Europę… Ja osobiście, kiedy modlę się za Europę, jednocześnie modlę się o jak najszybszy rozpad Unii Europejskiej – jako tworu całkowicie złego, zdemoralizowanego do szpiku kości, przeżartego korupcją, grzechem i zgorszeniem. Oby Europa jak najszybciej powróciła do swoich chrześcijańskich korzeni, w czym istnienie tego złego tworu, jakim jest Unia, zdecydowanie przeszkadza.
Moi Drodzy, serdecznie pozdrawiam z Kodnia, który intensywnie przygotowuje się do Uroczystości koronacyjnych. Ze swej strony, zapewniam o modlitwie za Was!
A teraz zachęcam już do pochylenia nad dzisiejszym Bożym słowem. Oto słówko Księdza Marka na dziś:
https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut
Wsłuchajmy się uważnie w treść dzisiejszych czytań. Co mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem do mnie osobiście się zwraca? Duchu Święty, tchnij!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Święto Św. Teresy Benedykty od Krzyża,
Dziewicy i Męczennicy, Patronki Europy,
9 sierpnia 2023.,
do czytań z t. VI Lekcjonarza:
Oz 2,16b.17b.21–22; Mt 25,1–13 albo: Mt 16,24–27
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA OZEASZA:
To mówi Pan: „Na pustynię chcę ją wyprowadzić i mówić do jej serca. I będzie Mi tam uległa jak za dni swej młodości, gdy wychodziła z egipskiego kraju.
I poślubię cię sobie na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Pana”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne będzie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie oblubieńca. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięty lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się oblubieniec opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły.
Lecz o północy rozległo się wołanie: «Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie». Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy.
A nierozsądne rzekły do roztropnych: «Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną».
Odpowiedziały roztropne: «Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie». Gdy one szły kupić, nadszedł oblubieniec. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną i drzwi zamknięto.
W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: «Panie, panie, otwórz nam».
Lecz on odpowiedział: «Zaprawdę powiadam wam, nie znam was». Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny”.
ALBO:
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?
Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania”.
Patronka dnia dzisiejszego, Edyta Stein, urodziła się 12 października 1891 roku we Wrocławiu jako jedenaste dziecko głęboko wierzących Żydów: Zygmunta i Augusty. Chociaż w domu gorliwie przestrzegano przepisów i tradycji religijnych, Edyta popadła dość wcześnie w duchowe zobojętnienie. Mając dwadzieścia lat uważała się za ateistkę. Niedługo po urodzeniu Edyty zmarł jej ojciec. Rodzinny interes przejęła przedsiębiorcza matka, zmieniając go w dobrze prosperującą i uznaną firmę.
W 1911 roku Edyta z doskonałymi wynikami zdała egzamin dojrzałości i podjęła studia filozoficzne we Wrocławiu. Dwa lata później wyjechała do Getyngi, by tam studiować fenomenologię. Obdarzona wielkimi zdolnościami intelektualnymi, nie chciała przyjmować niczego, czego sama gruntownie od podstaw nie zbadała. Dlatego tak usilnie poszukiwała prawdy. „Poszukiwanie prawdy było moją jedyną modlitwą” – pisała później.
Zafascynowana wykładami profesora Edmunda Husserla zaczęła pisanie doktoratu. Pracę nad nim przerwał wybuch I wojny światowej. Edyta zgłosiła się do Czerwonego Krzyża, została pielęgniarką i zaczęła pomagać zakaźnie chorym. Po półrocznej pracy, zupełnie wyczerpana, została zwolniona ze służby sanitarnej. W 1915 roku złożyła egzamin państwowy z propedeutyki filozofii, historii i języka niemieckiego. Wykładała te przedmioty w jednym z wrocławskich gimnazjów. W 1916 roku została asystentką profesora Husserla we Fryburgu. Rok później – pod jego kierunkiem – uzyskała tytuł doktorski.
Przyjaźniła się też z jego uczniami, między innymi z Romanem Ingardenem. Pod silnym wpływem Husserla i jego szkoły fenomenologicznej, Edyta Stein coraz bardziej poświęcała się filozofii, ucząc się patrzenia na wszystko bez uprzedzeń. Dzięki poznaniu w Getyndze Maxa Schellera, po raz pierwszy zetknęła się z ideami katolickimi. To doprowadziło, w 1921 roku, do jej nawrócenia – po zetknięciu się z autobiografią Mistyczki i Doktora Kościoła, Świętej Teresy z Avila. Przeczytała tę książkę w ciągu jednej nocy i stwierdziła, że wreszcie – szukając prawdy – znalazła Boga i Jego miłosierdzie. Chrzest i Pierwszą Komunię Świętą przyjęła 1 stycznia 1922 roku. Otrzymała imię Teresa.
Nie oznaczało to jednak dla niej zerwania więzów z narodem żydowskim. Twierdziła, że właśnie teraz, gdy powróciła do Boga, poczuła się znów Żydówką. Była świadoma, że przynależy do Chrystusa nie tylko duchowo, lecz także poprzez więzy krwi. W 1923 roku przystąpiła do Sakramentu Bierzmowania. Jej rozwój duchowy odbywał się głównie w klasztorze Sióstr Dominikanek Świętej Magdaleny. Nadal była nauczycielką w jednym z wrocławskich liceów, łącząc pracę pedagogiczną z naukową.
W latach 1923–1931 wykładała w liceum i seminarium nauczycielskim w Spirze. W 1932 prowadziła wykłady w Instytucie Pedagogiki Naukowej w Monasterze, przy czym starała się łączyć naukę z wiarą i tak je przekazywać słuchaczom. W tym czasie złożyła trzy śluby prywatne i żyła już właściwie jak zakonnica, wiele czasu poświęcając modlitwie.
Jednocześnie prowadziła bardzo wnikliwe studia nad myślą filozoficzną Świętego Tomasza z Akwinu, starając się objaśnić pewne elementy jego mistyki przy pomocy metody fenomenologicznej. Często była proszona o wygłaszanie odczytów przy różnych okazjach i na konferencjach. Prowadziła kursy szkoleniowe, pisała artykuły, wygłaszała wykłady w radiu. W Monasterze wykładała tylko przez dwa miesiące, gdy bowiem władzę przejęli narodowi socjaliści, musiała odejść.
Przeniosła się do Kolonii, gdzie 14 października 1933 roku wstąpiła do Karmelu. 15 kwietnia następnego roku otrzymała habit karmelitański. Gorąco pragnęła mieć udział w cierpieniu Chrystusa, dlatego jej jedynym życzeniem przy obłóczynach było, żeby otrzymać imię zakonne z dodatkiem: „od Krzyża”. Po nowicjacie złożyła śluby zakonne i przyjęła imię: Benedykta od Krzyża. Już jako karmelitanka zaczęła pisać swoje ostatnie dzieło teologiczne, zatytułowane: „Wiedza Krzyża”, które pozostało niedokończone. 21 kwietnia 1938 roku złożyła śluby wieczyste.
W tym czasie narodowy socjalizm objął swoim zasięgiem całe Niemcy. Benedykta, zdając sobie sprawę, że jej żydowskie pochodzenie może stanowić zagrożenie dla klasztoru, przeniosła się do Echt w Holandii. 2 sierpnia 1942 roku, podczas masowego aresztowania Żydów, została i ona aresztowana przez gestapo i internowana w obozie w Westerbork. Następnie, 7 sierpnia, deportowano ją do obozu w Oświęcimiu. Tam została zagazowana i spalona już 9 sierpnia 1942 roku.
Beatyfikacji Edyty Stein dokonał w Kolonii 1 maja 1987 roku Papież Jan Paweł II. On też kanonizował ją 11 października 1998 roku, ogłaszając ją w dniu 1 października 1999 roku – wraz ze Świętą Brygidą Szwedzką i Świętą Katarzyną ze Sieny – Patronką Europy.
Słuchając Bożego słowa, przeznaczonego w liturgii Kościoła dokładnie na dzisiejsze Święto, odnajdujemy w słowach Proroctwa Ozeasza duchową drogę naszej Patronki. Chociaż – to oczywiste – Proroctwo było wypowiedziane dużo wcześniej, niż na świecie pojawiła się nasza Święta, więc to nie pierwsze czytanie opisuje życie Siostry Teresy Benedykty, tylko jej życie jest potwierdzeniem tegoż Słowa, jest komentarzem do niego, jest świadectwem danym temu Słowu.
Tak, czy owak, możemy mówić o pełnej zgodności, niezwykłej harmonii między tym fantastycznym i fascynującym poszukiwaniem prawdy, jakie widzimy u naszej Patronki, a słowami Ozeasza, a dokładniej – słowami Pana, wypowiedzianymi przez Ozeasza: Na pustynię chcę ją wyprowadzić i mówić do jej serca. I będzie Mi tam uległa jak za dni swej młodości, gdy wychodziła z egipskiego kraju. I poślubię cię sobie na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Pana.
Trudno mówić – w przypadku Teresy Benedykty – o pustyni w sensie fizycznym. Bo ona przecież zawsze była wśród ludzi, zarówno funkcjonując w strukturach szkolnych, jak i uniwersyteckich, jak wreszcie także niosąc pomoc chorym i rannym w szpitalu. Ona zawsze była wśród ludzi. Jako nauczyciel i wykładowca – to ona mówiła do tak wielu słuchaczy, mówiła do ich serc, poruszała ich umysły. To właśnie przez nią Pan mówił do tych ludzi.
A dzisiaj mówi także do nas, że cierpliwe poszukiwanie prawdy – co ważne: bez uprzedzeń i z góry założonych odpowiedzi i rozstrzygnięć – przyniesie dobre owoce. W życiu naszej Patronki tak się właśnie stało: dochodziła ona do Jezusa po drogach prawdy, przyjmując ją i zgłębiając kolejno, wchodząc coraz głębiej w myśl samego Boga, zapisaną na kartach Pisma Świętego, ale także logicznie ułożoną w prawidłach filozoficznych. Ta zgłębiana przez nią prawda była na tyle mocna i przekonująca, że kiedy przyszło oddać za nią życie – ona pozostała jej wierna. Do końca. Oddała za nią życie.
Bo można poznać jakąś prawdę, przyjąć do wiadomości to, czy tamto – i potraktować to jako ciekawostkę, jako newsa, może się nawet nią zachwycić i do głębi przejąć, może nawet wzruszyć – ale tylko tyle. W ten sposób my dzisiaj traktujemy wiele informacji, które zalewają świat, zalewają nasz umysł, nie jesteśmy w stanie ich wszystkich ogarnąć, a często też nie wiemy, które są prawdziwe, a które nie są…
W przypadku naszej Patronki mówimy o czymś innym: ta Prawda, którą Teresa Benedykta odkryła na drodze logicznego rozumowania i zgłębiania Pisma Świętego, ale też dzieł Świętej Teresy z Avila – nie była jedynie jakąś medialną ciekawostką, jakimś newsem, czy też jakąś suchą teorią naukową. Może nawet spójną i logiczną, i solidnie uargumentowaną, ale tylko teorią, jakąś informacją, zapisaną na papierze. Nic z tych rzeczy!
Wspomnijmy słowa, jakimi skomentowała przeczytaną w ciągu jednej nocy autobiografię Świętej Teresy z Avila: „Szukając prawdy – znalazłam Boga i Jego miłosierdzie”. Tak powiedziała po lekturze tejże książki. A zatem, stało się dokładnie to, o czym powiedział dziś Prorok Ozeasz: Bóg przemówił do jej serca, a ona przyjęła Jego słowo. On zaś w ten sposób «poślubił ją sobie na wieki, poślubił przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie».
Ona zaś, poznawszy, że ta prawda, którą poznała, nie jest tylko zestawem jakichś teorii i twierdzeń, ale jest Osobą – żywą i prawdziwą, realną, obecną tu i teraz, Osobą Jezusa Chrystusa, który sam o sobie powiedział, że jest drogą, prawdą i życiem – rozkochała się w Nim i wyszła na Jego spotkanie z płonącą lampą w ręku, jak o tym słyszymy w dzisiejszej Ewangelii. Gotowa na spotkanie z Nim – nawet, jeśli droga na to spotkanie wiodła przez komorę gazową niemieckiego obozu śmierci. Dla niej była to droga życia – droga życia wiecznego – droga na spotkanie z odwieczną, osobową Prawdą: Jezusem Chrystusem, Jej Mistrzem i Oblubieńcem.
Moi Drodzy, wpatrzeni w jej heroiczną postawę, odpowiedzmy sobie na jedno tylko pytanie: Czym dla mnie osobiście jest ta prawda, w którą wierzę – a przynajmniej uważam, że wierzę; mówię, że wierzę?… Czy jest ona jedynie zestawem różnych twierdzeń i teorii, bardziej lub mniej przekonujących? A może jest katalogiem nakazów i zakazów moralnych, wyraźnie wskazujących, co mi, jako katolikowi, wolno – a czego absolutnie nie wolno?… A może jest tradycją, uświęconą wielopokoleniowym zwyczajem mojej rodziny, którego nie wypada zmieniać?…
A dla mnie, kapłana – czy jest tylko zestawem rytuałów, które mam odprawić w kościele, bardziej lub mniej dokładnie, albo treścią kazania, które z większym lub mniejszym polotem wygłoszę? Czym dla mnie osobiście jest ta prawda? Czym – a może: kim? Może jest jednak czymś więcej? Może jest Kimś więcej?…
Właśnie! To bardzo ważne pytanie, bo prowadzi ono do drugiej jego części, nieodłącznie związanej z pierwszą: Czy za tę Prawdę, która jest Osobą, jestem gotów – jestem w stanie – oddać życie? Tak, czy nie? I to niekoniecznie od razu w formie męczeńskiej. Oby w ogóle takiej konieczności nigdy nie było! Chociaż niczego wykluczyć nie można…
Natomiast, czy jestem gotów – czy jestem w stanie – codziennie ofiarować się i spalać się w dobrowolnym, hojnym darze miłości: miłości do Boga i do drugiego człowieka, konkretnego i realnie żyjącego tuż obok? Czy jestem gotów – jestem w stanie – w taki sposób oddawać moje życie, składać je na ołtarzu Jezusa i oddawać ludziom?
Jeżeli tak – to mogę się spokojnie uważać za człowieka wierzącego.