Pasterz owiec, które go nie chciały…

P

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny obchodzą:

Ksiądz
Wojciech Cholewa – mój Kolega kursowy;

Ksiądz
Wojciech Bazan, Ksiądz Wojciech Lipka, Ksiądz Jerzy Duda, Ksiądz
Jerzy Banak, Ksiądz Jerzy Przychodzeń – Kapłani z różnych
względów mi bliscy i życzliwi;

Wojciech
Wałachowski, Wojciech Bronisz, Wojciech Kubiak, Wojciech Sęk,
Wojciech Głowienka – których spotkałem na przestrzeni kolejnych
lat mojej pracy kapłańskiej jako zaangażowanych w życie Kościoła
w różnych Wspólnotach młodzieżowych;

Wojciech
Wysocki – z którym zapoznałem się poprzez osobistą
korespondencję na blogu;

Jerzy
Karlewski – z którym miałem przyjemność przez lata
współpracować w ramach Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej na Jasną
Górę;

Jerzy
Jaroń – Wójt Gminy Miastków Kościelny, Człowiek bardzo
życzliwy, otwarty na współpracę na wielu frontach, a nade
wszystko – Człowiek bardzo głębokiej wiary!
Urodziny
zaś obchodzą:

Ojciec
Mariusz Rudzki, Salezjanin, pochodzący z naszej rodzinnej Parafii –
z którym przyjaźnimy się już od czasu wspólnej służby
lektorskiej;

Piotr
Paziewski – należący w swoim czasie do jednej z moich Wspólnot
młodzieżowych.
Wszystkim
dzisiejszym Solenizantom i Jubilatom życzę odwagi, wytrwałości i
odporności psychicznej dzisiejszego Patrona. Aby się nigdy nie
załamywali niepowodzeniami. O to – i o wszelkie inne dobro –
będę się dla Nich modlił!
I
nam wszystkim także niech Pan udzieli siły i mocy ducha – na
dzisiejszy dzień i na całe życie!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Uroczystość
Świętego Wojciecha, Biskupa i Męczennika,
Głównego
Patrona Polski,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza:
Dz 1,3–8; Flp 1,20c–30; J
12,24–26

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Po
swojej męce Jezus dał Apostołom wiele dowodów, że żyje:
ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o królestwie
Bożym. A podczas wspólnego posiłku kazał im nie odchodzić z
Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca.
Mówił:
„Słyszeliście o niej ode Mnie: Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce
zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym”.
Zapytywali
Go zebrani: „Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo
Izraela?” Odpowiedział im: „Nie wasza to rzecz znać czas i
chwilę, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty
zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w
Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”.

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:
Bracia:
Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy
przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć –
to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele – to dla mnie owocna praca, co
mam wybrać? Nie umiem powiedzieć.
Z
dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z
Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele to
bardziej dla was konieczne. A ufny w to, wiem, że pozostanę, i to
pozostanę nadal dla was wszystkich, dla waszego postępu i radości
w wierze, aby rosła wasza duma w Chrystusie przeze mnie, przez moją
ponowną obecność u was.
Tylko
sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej, abym ja, czy
to gdy przybędę i ujrzę was, czy też będąc z daleka, mógł
usłyszeć o was, że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem
walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię, i w niczym nie dajecie się
zastraszyć przeciwnikom. To właśnie dla nich jest zapowiedzią
zagłady, a dla was zbawienia, i to przez Boga. Wam bowiem z łaski
dane jest to dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla
Niego cierpieć, skoro toczycie tę samą walkę, jaką u mnie
widzieliście, a o jakiej u mnie teraz słyszycie.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam
wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze,
zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.
Ten,
kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na
tym świecie, zachowa je na życie wieczne.
A
kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem,
tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój
Ojciec”.

Patron
dnia dzisiejszego, Święty
Wojciech, urodził się około 956 roku,

w możnej rodzinie Sławnikowiców, w Czechach. Ojciec jego, Sławnik,
był głową możnego rodu. Matka Strzeżysława pochodziła również
ze znakomitej rodziny. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów
księcia Sławnika. W
najstarszym rękopisie imię jego brzmi: Wojetech.
Według
pierwotnych planów ojca, Wojciech
miał być rycerzem.

Ostatecznie o przeznaczeniu go do stanu duchownego – według
biografów – zdecydowała choroba. Rodzice
złożyli ślub, że gdy syn wyzdrowieje, będzie oddany Bogu na
służbę.
Nie można
tego wykluczyć. Wydaje się jednak, że taki był po prostu zwyczaj
w owych czasach, iż gdy rodzina można miała więcej dzieci,
przeznaczała je do stanu
duchownego na opatów, ksienie czy biskupów.
W
968 roku, Papież Jan XIII, dzięki inicjatywie cesarza Ottona I,
ustanowił w Magdeburgu metropolię jako biskupstwo misyjne dla
nawracania zachodnich Słowian. Pierwszym arcybiskupem tego miasta
został Święty Adalbert.
Pod jego opiekę Wojciech został wysłany, gdy miał lat szesnaście,
w 972 roku. Na dworze metropolity kształcił się w szkole
katedralnej. Tu się też
przygotowywał przez długich dziesięć lat do swoich przyszłych
duchownych obowiązków.

Tam też otrzymał sakrament Bierzmowania. Z wdzięczności dla
metropolity, przybrał
sobie jego imię i jako Adalbert figuruje we wszystkich późniejszych
dokumentach.
Pod tym
imieniem jest znany i czczony w Europie.
I
to właśnie po śmierci metropolity Adalberta, w roku 981, nasz
Patron powrócił do Pragi,
po dziesięciu latach pobytu w Magdeburgu. Zastał tam
wówczas pierwszego biskupa
łacińskiego Pragi i Czech, Dytmara – Niemca, który od roku 973
rządził diecezją. Po jego śmierci, dnia 29
czerwca 983 roku odbyła się konsekracja właśnie Świętego
Wojciecha na biskupa Pragi.

Był w Czechach pierwszym biskupem narodowości czeskiej.
Do
swojej biskupiej stolicy, Pragi, wszedł boso. Miał wtedy zaledwie
dwadzieścia sześć lat.

Jego hagiografowie są zgodni, że posiadane przezeń dobra biskupie
nie były zbyt wielkie. A
dzielił je: na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na
potrzeby duchowieństwa katedralnego i diecezjalnego,

na potrzeby własne, które były w tych wydatkach najmniejsze, i
wreszcie także na ubogich. Zaopatrywał ich potrzeby i sam ich
odwiedzał, słuchał pilnie ich skarg i próśb, odwiedzał
więzienia, a przede wszystkim targi niewolnikami.
Praga
leżała bowiem na szlaku ze wschodu na zachód. Handlem ludźmi
zajmowali się Żydzi, dostarczając krajom muzułmańskim
niewolników. Biograf pisze, że Biskup
Wojciech miał mieć pewnej nocy sen, w którym usłyszał skargę
Chrystusa: „Oto Ja jestem znowu sprzedany, a ty śpisz?”.

Scenę tę przedstawia również jeden z obrazów, zamieszczony na
sławnych drzwiach gnieźnieńskich, powstałych około 1127 roku.
Sytuacja
Kościoła w Czechach w owym czasie nie była łatwa. Był on
uzależniony od kaprysu możnych i władcy.

Nie mniejsze kłopoty miał Biskup Wojciech z duchownymi.
Wprowadzenie zasad życia wspólnotowego szło opornie wśród
duchowieństwa katedralnego.
Kiedy
więc Wojciech zobaczył, że jego napomnienia są daremne, a złe
obyczaje dalej się szerzą, po
pięciu latach rządów, w roku 988, postanowił opuścić swą
stolicę.
Swoje kroki
skierował – między innymi – do Rzymu, aby u
Papieża szukać rady i prosić o zwolnienie z obowiązków.

Od cesarzowej Konstantynopola otrzymał też znaczny zasiłek w
srebrze, by po zrzeczeniu się biskupstwa mieć na swoje utrzymanie.
Jednak srebro rozdał między ubogich, a orszak biskupi odprawił do
Czech.
Papież
Jan XV przyjął z miłością udręczonego biskupa Pragi.

Nie zwolnił go wprawdzie z obowiązków, ale pozwolił mu na czas
pewien od nich się oddalić. Wtedy
Wojciech zdecydował się wstąpić do benedyktynów w Rzymie.

Wszystkie biografie podkreślają, że będąc tam, z wielką pokorą
wypełniał wszystkie obowiązki zakonne, jakby od dawna był jednym
z mnichów. Przebywał tam do
roku 992.
Wtedy
właśnie, na usilne
prośby Czechów,
postanowił
wrócić do nich. Nie na długo jednak. Oto bowiem doszło do ostrego
konfliktu z przedstawicielami jednego z możnych rodów, na których
Wojciech rzucił klątwę za ich brutalność. Ci odpowiedzieli
kolejną, jeszcze większą brutalnością: wymordowali
braci Wojciecha, spalili jego rodzinny gród, nawet jemu samemu
zagrozili.
Złamany
tym wszystkim, po zaledwie niecałych trzech latach udał
się potajemnie ponownie do Rzymu.

Na Awentynie przyjęto go serdecznie. Papież również okazał mu
dużo życzliwości. Niestety, w
996 roku, Jan XV umarł.

Po jego śmierci znowu odezwały się głosy niektórych okolicznych
biskupów, że Wojciech powinien powrócić do Pragi. Jednak Czesi
przysłali mu ostateczną
odpowiedź, że nie godzą się na jego powrót.

Wtedy nasz Święty udał się do Polski.
Bolesław
Chrobry bardzo się z tego ucieszył. Słyszał o nim wiele dobrego.
Chciał więc go zatrzymać
u siebie jako pośrednika w misjach dyplomatycznych.

Kiedy jednak ten stanowczo odmówił i wyraził chęć pracy wśród
pogan, urządzono wyprawę misyjną do Prus. Bolesław
Chrobry dał Wojciechowi do osłony trzydziestu wojów.

Biskupowi towarzyszył tylko jego brat, Błogosławiony Radzim, i
subdiakon Benedykt Bogusza, który znał język pruski i mógł
służyć za tłumacza. Działo
się to wczesną wiosną 997 roku.
Wisłą
udał się Wojciech do Gdańska, gdzie przez kilka dni głosił
Ewangelię tamtejszym Pomorzanom. Stąd udał się w dalszą drogę.
Aby nie nadawać swojej
misji charakteru wojennej wyprawy, Wojciech oddalił żołnierzy.

Niedługo potem dziki tłum otoczył misjonarzy i zaczął im
złorzeczyć. Kiedy Wojciech zorientował się, że Prusy nie chcą
nawrócenia, postanowił zakończyć
misję powrotem do Polski.
Prusacy
poszli za nim. Miejsca męczeńskiej śmierci nie udało się uczonym
dotąd zidentyfikować, ale mogło to być w okolicy Elbląga.
O
tym, jak dokonało się męczeństwo dzisiejszego naszego Patrona,
relacjonuje w „Żywocie
Świętego Wojciecha”

Jan Kanapariusz.
Czytamy
tam: „Już przy różowym brzasku dzień wstawał, gdy oni w dalszą
ruszyli drogę, śpiewaniem psalmów skracając ją sobie i ciągle
wzywając Chrystusa, słodką radość życia. Minąwszy knieje i
ostępy dzikich zwierząt, około południa wyszli na polanę. Tam
podczas Mszy, odprawianej
przez Gaudentego, Święty Mnich przyjął Komunię Świętą,

a po niej, aby ulżyć zmęczeniu spowodowanemu wędrówką, posilił
się nieco. I wypowiedziawszy jeden werset oraz następny psalm,
wstał z murawy i zaledwie odszedł na odległość rzutu kamieniem
lub wypuszczonej strzały, siadł na ziemi. Tu zmorzył go sen. A
ponieważ znużony był długą podróżą, więc całą
mocą ogarnął go senny spoczynek.
W
końcu, gdy wszyscy spali, nadbiegli
wściekli poganie, rzucili się na nich z wielką gwałtownością i
skrępowali wszystkich.

Święty Wojciech zaś, stojąc naprzeciw Gaudentego i drugiego brata
związanego, rzekł: „Bracia,
nie smućcie się! Wiecie, że cierpimy to dla imienia Pana,

którego doskonałość ponad wszystkie cnoty, piękność ponad
wszelkie osoby, potęga niewypowiedziana, dobroć nadzwyczajna. Cóż
bowiem mężniejszego, cóż piękniejszego nad poświęcenie miłego
życia najmilszemu Jezusowi?”
Z
rozwścieczonej zgrai wyskoczył zapalczywy Sicco i z całych sił
wywijając ogromnym oszczepem, przebił
na wskroś jego serce. Będąc bowiem ofiarnikiem bożków i
przywódcą bandy, z obowiązku niejako pierwszą zadał ranę.

Następnie zbiegli się wszyscy i wielokrotnie go raniąc nasycali
swój gniew. […]
Umęczon
był zaś Wojciech, święty i pełen chwały Męczennik Chrystusa,
23 kwietnia, i to w piątek.

Stało się tak oczywiście dlatego, aby w tym samym dniu, w którym
nasz Pan Jezus Chrystus cierpiał za człowieka, także ten człowiek
cierpiał dla swego Boga.” Tyle z opisu śmierci Świętego
Wojciecha.
Po
pewnym czasie zwrócono się do króla Polski z propozycją oddania
ciała Świętego za odpowiednim okupem. Król
Polski sprowadził je najpierw do Trzemeszna, a potem uroczyście do
Gniezna.

Cesarz Otto III, na wiadomość o śmierci męczeńskiej przyjaciela,
natychmiast
zawiadomił o niej Papieża z prośbą o kanonizację.

Była to pierwsza w dziejach Kościoła kanonizacja, ogłoszona przez
Papieża, gdyż dotąd ogłaszali ją biskupi miejscowi. Dokonał
jej Sylwester II przed rokiem 999, wyznaczając dzień liturgicznego
wspomnienia na 23 kwietnia.

Wtedy także zapadła decyzja utworzenia w Polsce nowej, niezależnej
metropolii w Gnieźnie, której Patronem został ogłoszony właśnie
Święty Wojciech. Jest
on Patronem Kościoła w Polsce.
Słuchając
słowa Bożego, przeznaczonego na dzisiejszy dzień w liturgii
Kościoła, odnajdujemy w dylematach, z jakimi zmagał się Święty
Paweł, także te dylematy, z jakimi nieraz na pewno mocował się
Święty Wojciech.
Oto bowiem i on także – jak Apostoł
Narodów – mówił sobie w skrytości serca: Chrystus będzie
uwielbiony w
moim ciele: czy to przez życie,
czy przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć
– to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele – to dla mnie owocna
praca, co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć.
W
hymnie dzisiejszej brewiarzowej Godziny czytań wypowiadamy takie
słowa:Wśród udręk
duszy i niezrozumienia,

palony
żarem wewnętrznej rozterki,
szukałeś
Boga idąc drogą krzyża –

z
a swoim Mistrzem.”
I dalej: Pasterzu
owiec, które cię nie chciały,
odszedłeś
od nich wzgardzony i cichy,
składając
siebie Panu na ofiarę
za
ich zbawienie.”
Otóż,
właśnie… Przyszło być naszemu dzisiejszemu Patronowi Pasterzem
owiec, które go nie chciały…

On
jednak szukał ciągle sposobu dotarcia do ich serc. Wiedział bowiem
– głęboko w sercu przeżywając przesłanie dzisiejszej Ewangelii
– że jeśli
ziarno w ziemię nie upadnie,
zostaje
samo, lecz kiedy obumrze,
znajduje
życie i przynosi plony
w
stokrotnych kłosach.”
To
kolejna zwrotka wspomnianego hymnu.
Tak,
Święty Wojciech swoje życie uczynił całkowitym darem dla tych,
do których był posłany. Mówiąc „całkowitym”
mamy tu na myśli nie tylko to, że bez reszty poświęcił swoje
siły i talenty,
swoje zaangażowanie i swój czas, a na końcu swoje życie, ale
także i to, że nie dane mu było doświadczyć takiej
zwyczajnej, ludzkiej
satysfakcji z posługi,

bo
przez swoich wiernych po prostu był
niechciany…
W
takiej sytuacji trwać, w takiej sytuacji apostołować – to
prawdziwe bohaterstwo! To
prawdziwa świętość!
A
jednak – Wojciech pozostał wierny Bogu i swojej misji. Niech
będzie dla nas wzorem
trwania przy Jezusie
i
przy Jego zasadach – pomimo tego, że często będzie to coś, albo
nawet dużo kosztowało, a i wśród ludzi zabraknie zrozumienia, czy
wręcz pojawi się szyderstwo,
lekceważenie, czy odrzucenie.
Prawdziwymi
zwycięzcami zawsze ostatecznie okazują się ci, którzy bez
względu na okoliczności
trwają
przy Jezusie
i Jego – a
jednocześnie swoich – zasadach; którzy mają mocny, moralny
kręgosłup i nie chcą się wszystkim przypodobać za wszelką cenę.
Takim był Święty Wojciech.
Niech
więc i nam
wyprosi łaskę bycia
takimi!
Bo takich –
szczególnie dzisiaj – wyjątkowo potrzeba!
Czy
jestem takim?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.