Jadę na Jasną Górę!

J

Szczęść Boże! I znowu z ogromną satysfakcją mogę podziękować – bardzo się z tego cieszę! – za dyskusję po ostatnim rozważaniu. Jak napisałem w swojej odpowiedzi, doczekałem się tego, o co mi chodziło, kiedy startowałem z blogiem, a mianowicie – o Waszą dyskusję! Kochani, utrzymajmy ten styl! W kulturalnej wymianie zdań niech się kształtuje atmosfera dialogu, „różnienia się pięknie”, wzajemnego szacunku. Właśnie tak, jak teraz. Robertowi dziękuję za przypomnienie o Dramacie Smoleńskim oraz za zwrócenie uwagi na wpisy pod datą 10 kwietnia. Rzeczywiście, zajrzałem tam, jutro coś odpiszę, ale ponawiam prośbę, którą już kiedyś wyrażałem, żeby może jednak zamieszczać nowe wpisy pod aktualną datą, zaznaczając tylko, do jakiego problemu czy rozważania się odnoszą. Bo w ten sposób wpis ten przeczyta wiele osób, a jeżeli będzie umieszczony gdzieś pod odległą datą, to – o ile Robert go nie znajdzie – mało kto się nim zapozna. A szkoda by było! Ja sam nieraz robię przegląd bloga w poszukiwaniu wpisów, ale nie ukrywam, że taki przegląd może być tylko raz na jakiś czas – niezbyt często, z powodów oczywistych…
A co do Dramatu Smoleńskiego, to ja też proszę – za Robertem – o kontynuację dyskusji na ten temat. Radio Maryja codziennie ten temat podejmuje, podobnie „Nasz Dziennik”. Ja też każdego dnia myślę o tym Dramacie i modlę się o wyjawienie całej prawdy! I nasłuchuję, co nowego w sprawie. Zachęcam Was do wymiany poglądów!
A dzisiaj jadę z Dziećmi Pierwszokomunijnymi z Parafii Ojca Pio w Warszawie – na Jasną Górę. Nie muszę Was, Kochani, uświadamiać, że zabieram w sercu Was samych i wszystkie Wasze sprawy, aby polecać je Matce. Łączmy się zatem w modlitwie! A tak swoją drogą: czy pamiętacie jeszcze o naszej łączności duchowej poprzez odmówienie „Ojcze nasz…” o 20.00?
                    Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek 3 tygodnia wielkanocnego,
do czytań:  Dz 8, 26–40;  J 6,44–51
Historia, którą słyszymy w dzisiejszym pierwszym czytaniu, to dalszy ciąg świadectwa o działalności Diakona Filipa, o której słyszeliśmy wczoraj, a która polegała na tym, że głosił on z mocą Boże Słowo, uzdrawiał chorych i wyrzucał złe duchy. I oto dzisiaj dowiadujemy się, że za głosem Anioła Pańskiego udał się on na drogę z Jerozolimy do Gazy. Okazało się, iż tą właśnie drogą podróżował Etiop, dworzanin i urzędnik królowej etiopskiej, czytający w swym powozie Proroctwo Izajasza.
Za natchnieniem Ducha, Filip przyłączył się do niego i zagaił rozmowę, której skutkiem był Chrzest urzędnika.Wydarzenie to – jak podkreślają bibliści – do złudzenia przypomina Wydarzenie Emaus. I jedno bowiem, i drugie –dokonuje się w drodze. I Jezus, i Filip – przyłącza się po cichu, niepostrzeżenie, i zaczyna wyjaśniać Pisma. I w jednym i w drugim przypadku rozmówcy uwierzyli w Dobrą Nowinę, po czym Jezus w Emaus, a Filip w dzisiejszej historii – znika tak szybko, jak się pojawił.
Nie ma zatem wątpliwości, że to dzisiejsze działanie jednego z siedmiu pierwszych Diakonów Kościoła, było w rzeczywistości działaniem samego Jezusa, którego Ewangelia – i to też zauważmy – dociera aż na krańce świata! W czasach bowiem, kiedy powstawała Księga Dziejów Apostolskich, Etiopia uchodziła za kraj znajdujący się rzeczywiście na krańcach świata. Skoro zatem Chrzest przyjmuje urzędnik królewski z tego kraju, to sygnał, że Dobra Nowina dotarła także i do tych najdalszych zakątków ziemi.
A to tylko potwierdza, że nie odległości geograficzne i granice państw stanowią przeszkodę dla rozszerzania się Ewangelii, ale zamknięte serca poszczególnych ludzi! Kiedy jednak serca są otwarte, gotowe uwierzyć w Jezusa i uwierzyć Jezusowi, wówczas Dobra Nowina może docierać do wszystkich zakątków.
Niezwykle ważnym jest jednakowoż, aby wiara ta była karmiona Chlebem żywym, który daje Jezus, a którym jest Jego Ciało. On sam tak o tym mówi w Ewangelii: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne. Jam jest Chleb życia. Ojcowie wasi spożywali mannę na pustyni i pomarli. To jest Chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem Chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten Chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja sam, jest moje Ciało za życie świata.
Kochani, dzisiaj Najświętsza Ofiara sprawowana jest rzeczywiście we wszystkich miejscach świata. W jednych bardziej oficjalnie i uroczyście, w wielu innych jeszcze natomiast miejscach – po kryjomu, w konspiracji, w obawie przed prześladowaniami… Niestety – takich miejsc nie brakuje! Na szczęście jednak Dobra Nowina dociera do wszystkich zakątków ziemi. Potrzeba jednak serc otwartych, aby wszędzie była ona chętnie i szczerze przyjmowana.
Stąd wynika, moi Drodzy, zadanie dla nas, abyśmy jakkolwiek zapewne nie udamy się – przynajmniej większość z nas – na odległe tereny misyjne, to jednak abyśmy starali się poszukiwać – aktywnie poszukiwać! – i animować wciąż nowe okazje do tego, aby delikatnie, subtelnie, acz skutecznie pomagać innym – na ich życiowych drogach – lepiej rozumieć treść Ewangelii!
Oznacza to w praktyce, że trzeba, abyśmy nie tylko czekali, aż okazja sama się przydarzy i wtedy ją wykorzystywali – choć to też już bardzo dużo – ale żebyśmy byli twórczy i bardzo energiczni, bardzo aktywni w poszukiwaniu albo tworzeniu sytuacji, kiedy to dobrym słowem i przykładem swego życia będziemy innych przekonywać, żekroczenie drogą Ewangelii także dzisiaj jest możliwe i ma sens! Naprawdę!
W tym kontekście zastanówmy się:
  • Czy systematycznie poszukuję okazji do tego, aby swoją postawą komuś przybliżyć Chrystusa?
  • Czy na co dzień nie wstydzę się znaku krzyża przed kościołem, przed posiłkiem, przed podróżą?
  • Czy o swojej wierze umiem mówić rzeczowo i spokojnie, ale odważnie, bez poczucia zażenowania, zawstydzenia czy niższości?
Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym!

5 komentarzy

  • Ewangelię, prawdę o Chrystusie niejednokrotnie głosimy na zasadzie '' nagranej płyty'' Głosimy prawdę bo tak trzeba , bo nas tak wychowano, głosimy ją nawet jeśli w nią tak naprawdę nie wierzymy. Ale jeszcze pozostaje kwestia świadczenia , że ona istnieje, i nią żyjemy. Świadczyć o Chrystusie można tylko wtedy, gdy Człowiek jest osobiście zaangazowany. Gdy Ewangelia nie jest czymś co pochodzi z zewnątrz nas, ale gdy każdego dnia w niej uczestniczymy…Najprościej, a zarazem najtrudniej gdy potwierdzamy ją swoim codziennym życiem. Wtedy to dajemy Prawdzie gwarancję samym sobą. Często zadaję sobie pytanie czy jestem świadkiem prawdy Chrystusowej, czy tylko jej głosicielką.. Należymy do wspólnoty Kościoła, ale na ile ? Na tyle na ile Chrystus nas wybawia od nienawiści, na tyle , na ile nadaje On pełną treść naszemu codziennemu życiu, na ile pomaga każdemu z nas byśmy się stawali lepsi, odważni, i przede wszystkim ….. bezinteresowni….

    Spróbuję się przyłączyć , do modlitwy o 20…
    Pozdrawiam

    Gość – A

    ~Gość- A, 2011-05-12 06:33

    Racja! Dawać świadectwo Ewangelii własnym życiem to jest sedno chrześcijaństwa :). W zaniku są jednak takie proste, zewnętrzne gesty mówiące o tym Komu ufamy i za Kim idziemy: sądzę, że na drugie pytanie x Jacka zdecydowana większość odpowie negatywnie.
    O 20.00 jestem codziennie (nadal przydaje się budzik w telefonie 😉 ) z Wami w modlitwie :D.
    Ma Ksiądz rację: forma bloga zdecydowanie zmniejsza szansę dotarcia do czytających go regularnie z wpisem pod starszymi datami (miałem nadzieję, że 10.04 jako data już znamienna będzie łatwa do odszukania, ale z każdym dniem coraz dalej trzeba przewijać teksty 🙂 ), dlatego wklejam mój wpis tutaj, aby odświeżyć temat smoleński:

    Ponieważ minął równo miesiąc od rocznicy tragedii smoleńskiej, pozwalam sobie zamieścic polemikę z wpisem Dawida z dn. 14.04.11. Zamieszczam ją tutaj (stąd obszerne cytaty tamtego wpisu, do których się odnoszę) aby wypowiedzi dotyczące katastrofy były pod tą znamienną datą.

    "Żałuję, jako Polak, że kolejne dramatyczne wydarzenie, zamiast połączyć Polaków, znów ich podzieliło. Zastanawiam się jak głupi jest ten naród, skoro nie potrafi stanąć ponad podziałami partyjnymi."

    Żałuję, jako Polak, że ogromna częśc narodu nie rozumie tego, iż nie o podziały tu chodzi. Te będą istniec zawsze, a system który "podziały" w społeczeństwie chciał pousuwac, chwalic Boga, jest już oficjalnie tylko historią. Niestety tylko oficjalnie, bo zniewolenie mentalne jeszcze będzie kołatac się w głowach Polaków przez pokolenia. Bazą ładu w społeczeństwie powinny być wartości moralne a nie przekonania polityczne.

    "Czuję, że Europa patrzy na nas, katolicką Polskę i śmieje się od ucha do ucha, że nie potrafimy się pogodzić."

    No to pogratulowac takiej Europie :), wyśmiewac się z rzeczy, które są obecne w każdym z europejskich państw! A może się mylę? Może w Europie nie ma podziałów politycznych, ideologicznych, społecznych, narodowościowych? Być może UE do tego zmierza, ale raczej się na tym przejedzie bo drugiej "kołchozowni" w historii zrobic się nie da – jest sprzeczna z naturą :). Przypomnę tylko, bo być może ten "drobiazg" umyka uwadze: takiej tragedii na szczeblu władz państwowych, jaka spotkała Polskę w Europie nie było! A więc i zachowania społeczne są nieporównywalne z żadnymi innymi – chociaż dla mnie dużych niespodzianek nie ma (oprócz pozytywnej spontaniczności, która pojawiła się po tragedii).

  • "Ostatni rok pokazał, że wyżej aniżeli sprawa Polski i Polaków: emerytury, służba zdrowia, gospodarka, przyszłość młodego pokolenia, itp., stawiana jest niestety sprawa smoleńska."

    Aaaaa – to też wina Kaczyńskiego 🙂 ? Czy może rządu, który w rękach ma już wszystkie karty i nic nie robi?

    "Niestety jesteśmy społeczeństwem lubującym się w stawianiu krzyzy, pomników, itp. (bez względu czy to pomnik lub tablica L. Kaczyńskiego czy Jana Pawła II). Bardziej lubimy odwołanie się do przeszłości niż myślenie o przyszłości. Widac to doskonale po tym, co oglądmay w TV, czytamy w prasie, itp. "

    Im bogatsza historia narodu tym więcej pomników. Nasza na ubóstwo narzekac nie może. Są w Europie, ba – na świecie, państwa, które znacznie bardziej "lubują się w pomnikach" – niestety w krzyżach mniej :(. Naród bez zbiorowej pamięci i miejsc, w których ową się pielęgnuje, przestaje być narodem.

    "Wydarzenia smoleńskie przesłaniają już beatyfikację Jana Pawła II. "

    Niestety zbieżnośc dat. Ale jest już po beatyfikacji i proszę zapytac x Jacka, który był w Watykanie na mszy beatyfikacyjnej. Jeszcze na tydzień przed mszą piano, że Polacy "olali" mszę beatyfikacyjną, że nie dopiszą frekwencją itd. I co? I GieWu!

    "Rozumiem żal i żałobę Jarosława Kaczyńskiego, ale nie rozumiem jego awanturnictwa i używania 10 kwietnia 2010 do walk politycznych! To haniebne! A widoczne. "

    Przypomnę słowa polityka, który jest biegunowo odległy od Kaczyńskiego, a zwie się Cimoszewicz: "…..A tymczasem prokuratura zachowuje się jakby chodziło o włamanie do garażu". Otóż to!

    "A cóż miały znaczyć słowa, że lecący do Smoleńska "zostali zdradzeni o świcie"? Skąd takie porównanie? Słusznym jest głos sprzeciwu żony Z. Herberta, autora wiersza, z którego zaczerpnął J. Kaczyński."

    Wiele na to wskazuje, że porównanie jest bardzo zasadne w kontekście całej politycznej zagrywki i organizacji wylotu.
    Dlaczego niby słuszny jest głos sprzeciwu żony Herberta? Przecież cytat pochodzi z wiersza, który został wydany za życia autora! Czyżby cytatów można było używa tylko określonym "wybrańcom"?
    Żona Z. Herberta już dawno temu (nie mnie wnikac czemu) dała się zmanipulowac specom od michtrixu, kiedy to wmanewrowano ją w wypowiedź o chorobie psychicznej męża.

  • "Osobiście, też nie uważam, że dochodzenie ws. wypadku samolotu jest doskonale prowadzone, ale czy umieszczanie na tablicy portretu Tuska obok Stalina (a zatem porównanie ich do siebie) jest O.K.? "

    Rozumiem, że jak Kaczyńskiego porównywano do Hitlera to było OK.? To była manifestacja ludzkich uczuc i odczuc. Dla mnie nie ma to większego znaczenia, ale być może niektóre hasła były przesadzone w tej aż do bólu politycznie poprawnej rzeczywistości.

    "I tak postępują żarliwi Polacy zgromadzeni przed Pałacem Prezydenckim 10.04.br. Żarliwi Polacy, uczestnicy manifestacji "produkują" krzyże, symbol śmierci Jezusa, Jego męki i używaja niczym błahego, nic nie znaczącego przedmiotu. To co zrobiono z symbolem krzyża podczas ostatniego roku zasługuje na głos ostrego potępienia i krytyki ze strony Kościoła, bo dotychczasowy jakoś słyszalny nie był"

    Chodzi o sprawę krzyża z sierpnia 2010? Jeżeli tak, to chyba sprawę rozpętał Złotousty prezydent, nieprawdaż? Zgadzam się, że głos Kościoła powinien być jednoznaczny i stanowczy – ale zawsze w obronie Krzyża! Mam znajomego, który nie jest katolikiem, w zasadzie jest ateistą – a w sierpniu ub. r. przynosił kanapki ludziom protestującym pod krzyżem. Nie dlatego, że solidaryzował się z krzyżem – ale dlatego, że uważał iż ci ludzie mają do tego moralne prawo i sposób ich wyrugowania był głęboko nieetyczny, haniebny, mający znamiona "przymusu państwowego".

    " Aha, proszę mi jeszcze powiedzieć po co te manifestacje na Krakowskim Przedmieściu? Z tego co wiem w rocznicę czyjejś śmierci gromadzimy się przy grobie zmarłych, a nie na placu, ulicy, itp. A może to jakiś nowy zwyczaj się narodził, o którym nie wiem. Może teraz w rocznicę śmierci dziadka czy babci zamiast na grób mamy jechać główną ulicę miasta, jakiś wybrany przez siebie plac, albo miejsce w ktorym zmarły pracował? "

    Należałoby zatem wiedzę trochę pogłębic :). Przy okazji różnych rocznic ludzie gromadzą się w różnych ważnych dla nich miejscach, a w rocznice śmierci Polaków (czy to masowej czy pojedynczej) istotnych z punktu widzenia Państwa, narodu czy społeczeństwa, celebruje się przy symbolach tej śmierci (pomnikach, tablicach, miejscach śmierci itp.) nie tylko przy ich grobach.

    "Żal mi Polaków, żal mi narodu, a jeszcze bardziej żal tych, którzy w okresie wojen walczyli o wolna Polskę a dziś patrzą na nią z bólem, na to co dzieje się w naszym kraju."

    Zgoda, tylko mi żal pewnie z innego powodu :).

    "Przyłączam się do prośby Ks. Jacka o modlitwę za nasz kraj. O to moi Drodzy, abyśmy umieli i chcieli patrzeć w przyszłość, działać dla dobra przyszłości Polski, ucząc się na błędach przeszłości. Ale niech przeszłość nigdy nie przesłania naszej teraźniejszości i przyszłości."

    A tu się zgadzam w 100% i to z tych samych powodów 🙂

    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

    ~Robert, 2011-05-10 13:14"

  • Co do drugiego pytania x Jacka…
    Jakoś nigdy nie miałam problemu z tym, by uczynić znak krzyża , niezależnie od tego gdzie się znajdowałam czy znajduję.To samo ma się odnośnie posiłków, czy przed podrózą.. Ale miałam kiedyś sytuację, myslę, ze o wiele gorszą , przynajmniej ja tak sądzę, i chyba się nie mylę. Uciekłam z szpitalnej sali przed kapelanem, by nie przyjąć Komunii w obecnosci pewnej osoby. Wstydziłam się, a zarazem i '' obawiałam'' się reakcji, na jaką się narazę gdy to zrobię. Ledwo chodząc , zapropnowałam spacer po korytarzu, by mieć '' przykrywkę'' na to, by się minąć z kapelanem. Wróciłam na salę po jakimś czasie z Tą Osobą, i oniemiałam… Na moim łózku siedział kapelan, usmiechnął się do mnie i powiedział czekamy tutaj na Ciebie . Myślałam,że się spalę ze wstydu.. Przyjęłam Komunię, a reakcja Człowieka była…stanął, uśmiechnął się do mnie, pomógł mi wrócić do łóżka, a spojrzenie było…pełne ciepła i zrozumienia…

    Gość – A

    ~Gość, 2011-05-12 13:33

    Ze znakiem krzyża może nie tyle o wstyd chodzi (chociaż chyba to też – szczególnie u młodych), a po prostu o to, że wychodzi on ze "zwyczaju". Ja jednak, niestety, obserwuję (przynajmniej w miejscach publicznych) coraz mniejszą liczbę ludzi czyniących znak krzyża przed kościołem, jedzeniem czy podróżą. Najwięcej o tym pamiętają ludzie starsi, można więc wnioskowac, że z pokolenia na pokolenie jest regres.

    ~Robert, 2011-05-12 15:20

    Sama brałam przykład z Babci. To Ona z wielką czcią, ale nie z fanatyzmem, czyniła znak krzyża, składała ręce do modlitwy. Sama czynię go nie tylko przechodząc obok Kościoła, ale np i również na chlebie nim go rozkroję. Albo nauczyłam się całować kromkę , która upadła na podłogę, itd…
    .Uczyłam tego samego swoje Dzieci, ale widzę, że następne pokolenie, ma już inne wartości, i podchodzi inaczej do tych spraw, w ogóle do życia.Nawet jeśli Rodzice próbują wpoić wartość i znaczenie tego, czym sami się starają żyć…

    Gość – A

    ~Gość, 2011-05-12 16:42

    Z całowaniem chleba mam to samo :D! To piękna polska tradycja! I chociaż różnie z tym u mnie bywało, to chyba teraz trochę przesadzam i symbolicznie całuję nawet chleb, który się zestarzał i idzie do torby "na przemiał":)
    C.K. Norwid pisał:
    "Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
    Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
    Dla darów Nieba….
    Tęskno mi, Panie…"
    Pozdrawiam serdecznie
    Robert

    ~Robert, 2011-05-12 16:57

  • Jak już jesteśmy w temacie chleba, to mnie się nasuwa piosenka '' Panie dobry jak chleb''

    Tak sobie myślę, ile dziennie ludzie marnują chleba, w ogóle żywności… I przeciwieństwo tego…..
    Kontenery w których o świcie ludzie szukają cokolwiek , by zapełnić chociaż odrobinę żołądek..Nie trzeba mieszkać w slamsach…. Wystarczy przejść się, przez osiedlowe podwórka duzych miast….Łatwiej jest wyrzucić jedzenie do kontenera, niż otworzyć drzwi , i nakarmić Człowieka który prosi o przysłowiową kromkę chleba… A przecież tak niewiele trzeba, by pomóc… Wystarczy tylko ,a może aż być Człowiekiem…
    Podobno do Nieba sami nie dojdziemy.. Musimy do niego dorosnąć naszą miłością. Dojdziemy do niego z tymi, których uratowaliśmy, dzwignęliśmy, poprowadzilśmy…

    Pozdrawiam

    Gość – A 

    ~Gość – A, 2011-05-12 17:57

    Dziękuję za wpisy. Co do stanowiska Roberta wobec komentarza Dawida – ja w pełni podpisuję się pod opinią Roberta. I zachęcam do kontynuowania dyskusji na ten bardzo, bardzo istotny temat. A co do znaków wiary – znaku krzyża – to ogromnie cieszę się, że tak mocno podkreślacie tradycyjny, polski szacunek do chleba! Świętnie! To znaczy, że nie traktujemy tego jedynie jako piękną poezję, ale konkretną praktykę. Nie rezygnujmy z tego, pokazujmy to innym, zachęcajmy innych! I nie zrażajmy się, że młodzież może nie od razu w to wejdzie. Jestem pewny, że konsekwentna nasza postawa i nasze świadectwo z czasem przyniesie owoce. Zatem – czyńmy znak krzyża na chlebie, całujmy chleb, szanujmy chleb! To nie zacofanie! To prawdziwa wielkość i prawdziwy honor! I – nie boję się tego stwierdzić – świadectwo wiary!

    ~Ks. Jacek, 2011-05-24 23:05

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.