O mówieniu Boga do człowieka…

O

Dyskusji ciąg dalszy… Odpowiem w najbliższym czasie na wczorajsze wpisy, ale jeszcze raz proszę tych, którzy się ze mną nie zgadzają: podpisujcie się! I nie stosujcie określeń typu: kapłon. Ja nikogo nie obrażam, więc i mnie proszę nie poniżać. Jeżeli brakuje już merytorycznych argumentów, to może trzeba wszystko na spokojnie przemyśleć?
      Bardzo serdecznie pozdrawiam!  Gaudium et spes! Ks. Jacek
Środa 1 tygodnia zwykłego, rok II,
do czytań:  1 Sm 3,1–10.19–20;  Mk 1,29–39
Bardzo dyskretnie, ale konkretnie wzywa Pan Samuela. Początkowo nawet Boży głos był dla młodego człowieka trudny do rozpoznania i rozróżnienia od innych ludzkich głosów. Dopiero przeczucie sędziwego Helego kieruje uwagę na to, kto tak naprawdę mówi: Samuelu, Samuelu!
Wydaje się, że problem, przed jakim stanął Samuel, dzisiaj dotyka tak naprawdę wielu ludzi: problem rozróżnienia głosu Bożego od innych głosów i wydobycia go z zalewu tylu informacji, opinii i oceanu przeróżnych słów. Samuelowi pomogło we właściwym rozpoznaniu tegoż głosu doświadczenie Helego. Jezus swój głos i swoje nauczanie wspiera znakami i cudami. Słyszymy dzisiaj, że począwszy od teściowej Piotra, uzdrawia tak wielu chorych. Jednak nie na tym koncentruje całą swoją działalność, a na nauczaniu, dlatego w momencie, gdy tak wielu ludzi Go szukało, aby zobaczyć kolejne znaki i cuda, Jezus oddala się na miejsce pustynne, a potem pragnie przejść do innych miejscowości, aby tam głosić Słowo.
Bo to nie znaki i cuda same w sobie stanowią centrum Jego misji. I nie one są jej celem. One są środkiem, wspomagającym nauczanie i wzywanie do nawrócenia; one są sposobem na wzmocnienie Jego głosu, są potwierdzeniem Jego mocy. Najważniejsze jest jednak Słowo, w które ludzie powinni uwierzyć. I głos Boży, którego powinni słuchać.
W tym momencie także nam, Kochani, warto zastanowić się, co nam dzisiaj pomaga, a co przeszkadza w słuchaniu głosu Bożego? Co jest tym środkiem, który wzmacnia brzmienie Bożego Słowa i powoduje jego większą skuteczność w moim życiu, a co jest tą okolicznością, która mi to Słowo zagłusza, osłabia, a może wręcz ośmiesza, czyniąc je jakimś przestarzałym echem nierealnej teorii na życie…
Warto zastanowić się dzisiaj, w jakiej atmosferze i w jakim kontekście Bóg do mnie mówi?Czy ja w ogóle chcę Go usłyszeć? A z tego od razu wynika następne pytanie – pytanie o ciszę w moim sercu, w moim domu, w moim otoczeniu… Tak mało tej ciszy dzisiaj, ciągle gra telewizor, albo radio, a młodzież nie rozstaje się ze słuchawkami, stale noszonymi w uszach…
Kolejnym pytaniem, jakie się pojawia – to pytanie o czystość serca. Bo sercem „zawalonym” grzechami nie da się przyjąć Słowa, nie da się usłyszeć głosu Bożego. Chyba, że będzie to głos sumienia, przedzierającego się przez te wszystkie skorupy i warstwy zła… Można też postawić pytanie o umiejętność słuchania: czy ja potrafię słuchać uważnie i w skupieniu, czy ja zawsze wiem swoje i wszystko wiem lepiej, dlatego chcę jedynie mówić, żądając przy tym, aby to mnie słuchano, sam zaś nie dam drugiemu nawet zdania dokończyć, żeby się nie wtrącić i czegoś od siebie nie dopowiedzieć… Bo to przecież takie ważne – takie mądre: ja to muszę koniecznie od razu z siebie wyrzucić! Bardzo trudno rozmawia się z takim człowiekiem, gdyż on nie potrafi słuchać! A to wielki defekt duchowy…
Trzeba też, Kochani, postawić pytanie o to, na ile moje osobiste doświadczenia pomagają mi dostrzec działanie Boga w moim życiu, w mojej konkretnej sytuacji?… Czy nie mam – gdzieś tam, w głębi serca – takiego przekonania, że Bóg może coś i mówi, ale moje życie idzie innym torem i ja muszę sobie sam jakoś poradzić?
O tych wszystkich sprawach, moi Drodzy, trzeba nam dziś tak spokojnie pomyśleć, aby dyskretny i spokojny, ale jednak konkretny głos Boży, wzywający mnie po imieniu, nie zginął mi gdzieś w nawale innych głosów i słów, jakie niesie ze sobą dzisiejszy hałaśliwy świat! Na to nie możemy pozwolić – to byłaby zbyt duża strata!
Bo Pan, kiedy zwraca się do nas po imieniu, ma nam coś naprawdę ważnego do powiedzenia

9 komentarzy

  • Szczęść Boże! Witam bardzo serdecznie. Pozdrawiam z Syberii, z Tomska. Jeździłem sporo po oblaści, po różnych wioskach, odwiedzałem naszych parafian… I dziś na spokojnie siadłem, poczytałem bloga mojego Brata i… Dowiedziałem się, że w Polsce była WOSP. I tak sobie wspomniałem, jak to jeszcze kilka lat temu sam musiałem odpowiadać na pytania dotyczące tego wydarzenia, prowadziłem dyskusje, a teraz nawet nie wiedziałem, że coś takiego było. Dlatego też z emocjonalnym dystansem, ale i ciekawością, czytałem wszytskie te wypowiedzi. I tak mnie to zastanawia, że pod tymi dwoma wypowiedziami, jest łącznie, jeśli się nie mylę 72 komentarze. Jak dla Was, to jest ważne… Jak to absorbuje… I myślę sobie dlaczego? I nie jeszcze nie mam odpowiedzi na to… Możecie mi podpowiedzieć? Niewątpliwie od strony moralnej jest to ciekawy problem i warty głębokiego przemyślenia, może bardziej od strony odróżniania dobra i zła.
    Mam jeszcze maleńką prośbę. Proponuję, żeby w takich dyskusjach dać sobie czas, nie od razu odpowiadać, niech ostygną pierwsze emocje. A przy tym, pomyśleć, jaką nową, interesującą myśl, mogę przekazać. Mam wrażenie, że zbyt dużo jest w tych wypowiedziach emocjonalnych reakcji i przez to spłycania dyskusji. Dyskusja staje się przez to mało ciekawa i powierzchowna. A głęboka i ciekawa dyskusja zwykle rozwija nas i myślę, że piękne jest to, że się różnimy i to nas wzajemnie ubogaca. I jeszcze, żebyśmy się w dyskusji słuchali, dlaczego ten człowiek tak mówi – uszanować inność myślenia drugiego – to jest super ważne.
    I to co mnie jeszcze niepokoi w tej dyskusji, to odniesienie do Kościoła. Powiem więcej, niektóre wypowiedzi mnie bolą. To jest trochę tak, jak by ktoś źle mówił o mojej rodzinie, o moich najbliższych… I proponuję trochę inne spojrzenie na Kościół, bo jeśli np. jakiś ksiądz, jeździ po pijanemu a w komentarzu jest uogólnienie – Kościół, to znaczy, że i ja jestem temu winien. Proponuję pod słowem Kościół rozumieć: oficjalne nauczanie Kościoła, liturgię, sakramenty, przepowiadanie słowa Bożego, a nie zachowanie czy słowa jednego księdza. Spójrzmy na dzisiejszą Ewngelię: Jezus zostawia chorych, potrzebujących, któzy gromadzili się u drzwi, i wczesnym rankiem odchodzi na miejsce pustynne, żeby się modlić, i potem idzie dalej, żeby "nauczć, bo na to wyszedłem". I Jezus nie tłumaczy się, czemu nie wraca, do tych, którzy Go szukają. On zostawia im słowo, żewe słowo, słowo pełne mocy i idzie dalej. I to jest rola Kościoła. Ks. Jacek, mój brat pisze codziennie komentarze do czytań, do liturgii słowa, dlaczego nie ma tak żywej dyskusji na temat słowa Bożego, jak na temat WOSP? To jest Kościół – słowo Boże, głoszenie słowa, sprawowanie sakramentów – to jest Kościół.
    Przepraszam, że się tak rozpisałem…
    Pozdrawiam wszystkich. Z Bogiem. Pomódlcie się za mnie i za parafię w której posługuję, w Tomsku na Syberii.
    ks. Marek

  • Nieraz jak się czyta pewne komentarze to aż trudno ochłonąć z emocji i zebrać myśli o co tym ludziom chodzi. Moja myśl tyczy się tych wszystkich co się nie podpisują na tym blogu a także wszędzie tam gdzie ludzie piszą wiedząc, że nikt ich nie odkryje kto to był. Apele Ks. Jacka o podpisywanie się, są raczej skazane na niepowodzenie i tylko szkoda, że ktoś musi się denerwować. Mam w rodzinie starsza osobę, która często w wymianie zdań używa zwrotu "Każdy sądzi według siebie". Zdanie to nie zawsze mi przypadało do gustu ale w przypadku dyskusji z tymi którzy narzekają i nawalają na Kościół i księży nie podając żadnych konkretnych argumentów, tylko tyle może mi przyjść do głowy.

  • Pozdrowienia dla ks. Marka :). Bardzo istotny wpis – Bóg zapłac. Pytanie Księdza postaram się odpowiedziec przez pewną analogię: jak to jest, że kiedy przełożeni ks. Bonieckiego zabronili mu wypowiadzac się w mediach (przy czym zakaz ten nie obejmował np. Tygodnika Powszechnego – z tego co wiem), to zerwał się rwetes w jego obronie: listy, petycje, konto na facebooku, akcje mailingowe hakerów itd. Oczywiście wszystko to w aurze obrony "wolności słowa" i "tolerancji". Dziwnym trafem, kiedy ponad rok temu ks. Żarski w swojej homilii na mszy, w której uczestniczył prezydent wskazywał jasno słabości państwa i odpowiedzialnośc ludzi sprawujących władzę za to co się w państwie dzieje, w konsekwencji czego dostał reprymendę od prezydenta i prawdopodobnie przez kulisowe zagrywki odsunięty od funkcji, które pełnił – to jakoś nie przypominam sobie, aby szerokim echem przeszedł przez media front obrony ks. Żarskiego :). Taka to już sprawidliwośc na tym świecie, że – sparafrazuję Wasiukiewicza – "róbta co chceta, pod warunkiem, że chceta tylko to co dostanieta" 😉
    Szczęśc Boże ks. Marku.
    Pozdrawiam
    Robert

  • "Kapłon" to może być zwykła literówka (chyba, że nie znam żargonu antyklerykalnego). W nerwach nie dbamy o pisownię. Stąd słowo "mocher", "kapłon" itp. Więc niekoniecznie księdza ktoś chciał obrazić. W przeciwieństwie do osoby, która się zwracała do księdza per "pan".

    I jeszcze jedno. Wiem jakie ksiądz ma zdanie na temat Orkiestry. Ale są też kapłani (nie trzeba daleko szukać), publicyści katoliccy, którzy mają odmienne zdanie od księdza. I jak osoba wierząca ma to odbierać?

    Sissi

  • Droga Sissi, z tego co pamiętam to tytuł wpisu był "Jeszcze kapłan czy już tylko kapłon" (kapłon to tuczony, wykastrowany młody kogut) , nadal utrzymujesz, że to "literówka"? No i jaki miałby wówczas sens tytuł tego wpisu?
    Druga sprawa: to że różni kapłani mają różne podejście do spraw tego świata też jest rzeczą normalną, a to że w KK potrafią mieścic się w tak szerokim wachlarzu różne poglądy, to chyba właśnie przemawia za jego kolorytem i pięknem :). Dopóki tezy kapłanów nie wchodzą w sprzecznośc z Nauką KK, a w ich sumienie "nie widzi" sprzeczności w tym co mówią, z tym o czym nauczał nasz mistrz Jezus Chrystus – to wszystko jest OK. Problem pojawia się wtedy, kiedy kapłan zaczyna "udawac" że wszystko jest w porządku, kiedy ewidentnie nie jest :). Np. kiedy zamiast stac w obronie krzyża, czy obronie życia dzieci poczętych dopuszcza się sofizmatów, które w zasadzie przeczą Nauce KK.
    Pozdrawiam
    Robert

  • Robercie. Napisałam, że nie znam takiego słowa. Pierwszy raz zetknęłam się ze słowem "kapłon".
    Nie pamiętałam tytułu wpisu.

    "Jestem z miasta…"
    I nie wiem, jakie są określenia na koguta.

    Sissi

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.