Jak można głosić chwałę Bożą?

J

Szczęść Boże! Kochani, bardzo dziękuję za wczorajsze głębokie – i szerokie! – wypowiedzi. Muszę się w nie jeszcze raz wczytać i przemyśleć. Ale to, co w tej chwili chcę powiedzieć (to znaczy: napisać) – abstrahując może nawet od samej treści wpisów – to moja wielka i wręcz wzrastająca wdzięczność Bogu i Wam za wielkie dobro, jakie się na tym blogu dokonuje! Stałym Komentatorom i wszystkim Czytelnikom, a tak szczególnie – mojemu Bratu Markowi, którego mogę nazwać Współautorem bloga, oraz Krzysiowi Fabisiakowi, Moderatorowi – z całego serca dziękuję i Bogu wszystkich powierzam! O 20.00 – i nie tylko! Bo to, co się tu dzieje, już dawno przerosło moje najśmielsze oczekiwania! Dzięki!
    A dzisiaj, ponieważ na Syberii dużo pracy, więc zamieszczam moje rozważanie i zapraszam do refleksji nad tym, jak możemy wszyscy pomnażać chwałę Bożą w swoim życiu!
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Świętych Męczenników Pawła Miki i Towarzyszy,
do
czytań:  1 Krl 8,1–7.9–13;  Mk 6,53–56
Rozważając męczeństwo
Świętych Pawła Miki i Towarzyszy, trzeba zacząć od tego, iż w połowie
XVI wieku chrześcijaństwo w Japonii rozwijało się bardzo dynamicznie.
Pierwszym
misjonarzem w tym kraju był Święty Franciszek Ksawery. Niestety, pięknie zapowiadające
się dzieło zostało prędko zatrzymane
przez fanatyzm władców. Wybuchło nagłe, bardzo krwawe prześladowanie
.
I to właśnie na te czasy
przypada bohaterska śmierć Świętego Pawła Miki i jego dwudziestu pięciu Towarzyszy.
Sam Paweł Miki urodził się koło Kioto, w
zamożnej rodzinie, w roku 1565.
Miał zaledwie pięć lat, kiedy otrzymał
chrzest. A trzeba zauważyć, iż w Japonii w XVI wieku zdarzało się to niezwykle
rzadko. Kształcił się u jezuitów, do których
wstąpił w wieku dwudziestu dwóch lat.
Będąc klerykiem, pomagał misjonarzom
jako katechista.
Po nowicjacie i studiach
przemierzył niemal całą Japonię, głosząc
naukę Chrystusa.
Kiedy miał już otrzymać święcenia kapłańskie, w 1597 roku wybuchło prześladowanie.
Aresztowano go i poddano torturom, aby wyrzekł się wiary. W więzieniu spotkał się z dwudziestu trzema Towarzyszami. Po dotkliwych
torturach obwożono ich po mieście z wypisanym wyrokiem śmierci. Paweł wykorzystał tę okazję, by zebranym
tłumom głosić Chrystusa.
Więźniów umieszczono w więzieniu
w pobliżu miasta Nagasaki. Dołączono do nich jeszcze dwóch chrześcijan, których
aresztowano za to, że usiłowali nieść pomoc więźniom. Na naleganie prowincjała władze zgodziły się dopuścić do skazanych
kapłana z sakramentami.
Tę okazję wykorzystali dwaj nowicjusze, by na jego
ręce złożyć śluby zakonne.
Poza miastem ustawiono dwadzieścia sześć krzyży, na których zawieszono
aresztowanych chrześcijan.
Paweł Miki jeszcze z krzyża głosił zebranym
poganom Chrystusa, dając wyraz swojej
radości z tego, że ginie tak zaszczytną dla siebie śmiercią.
Zachęcał do wytrwania
także swoich Towarzyszy. Męczennicy przeszyci lancami żołnierzy dopełnili ofiary z życia dnia 5 lutego 1597
roku.
Są to pierwsi męczennicy Dalekiego Wschodu. W 1862 roku kanonizował ich Papież Pius IX, który później jeszcze
beatyfikował dwustu pięciu innych Męczenników japońskich, zabitych w wieku
XVII.
A oto jak męczeństwo dzisiejszych
naszych Patronów relacjonuje współczesnym im Autor: „Kiedy ustawiono krzyże, wszyscy okazali podziwu godne męstwo, do
którego wzywali zarówno ojciec Pazjusz, jak i ojciec Rodriguez. Ojciec Komisarz
trwał nieporuszony z oczyma zwróconymi ku niebu. Brat Marcin dziękując Bogu za
dobroć śpiewał psalmy, do których dodawał słowa: „W ręce Twoje, Panie”. Brat Franciszek również głośno dziękował Bogu.
Brat Gonzalez podniesionym głosem odmawiał Modlitwę Pańską i Pozdrowienie
Anielskie.
Nasz brat, Paweł Miki,
skoro zobaczył, że zajmuje miejsce najzaszczytniejsze
ze wszystkich, na jakie kiedykolwiek wstępował,
oświadczył najpierw
zebranym, iż jest Japończykiem należącym do Towarzystwa Jezusowego, że umiera z powodu głoszenia Ewangelii i że
dziękuje Bogu za tak wspaniałe Jego dobrodziejstwo.
Następnie dodał takie
słowa: „Myślę, że skoro doszedłem do tej chwili, nikt z was nie będzie mnie podejrzewał o chęć przemilczenia prawdy.
Dlatego oświadczam wam, że nie ma innej
drogi zbawienia poza tą, którą podążają chrześcijanie.
Ponieważ ona uczy
mnie wybaczać wrogom oraz wszystkim, co mnie skrzywdzili, dlatego z serca przebaczam królowi, a także wszystkim,
którzy zadali mi śmierć, i proszę ich, aby zechcieli przyjąć Chrzest”.
Potem się zwrócił ku swoim Towarzyszom,
toczącym ostatni bój, aby im dodać
otuchy.
Na twarzach wszystkich jaśniała radość, zwłaszcza na twarzy Ludwika.
Kiedy pewien chrześcijanin zawołał do niego, iż wkrótce będzie w raju, on radosną postawą całego ciała zwrócił na
siebie oczy wszystkich patrzących.
Antoni, który zajmował miejsce obok Ludwika,
podniósłszy oczy ku niebu i wezwawszy najświętsze imiona Jezusa i Maryi, zaintonował
psalm: „Chwalcie, słudzy Pańscy”, którego
nauczył się na katechezie w Nagasaki. Wiele tam bowiem dokładano starań, aby wyuczyć
dzieci na pamięć niektórych psalmów. Inni z radosnym obliczem powtarzali: „Jezus,
Maryja”. Niektórzy zachęcali obecnych do prowadzenia życia godnego chrześcijan.
W ten czy inny sposób okazywali gotowość umierania.
W pewnym momencie czterech
katów wyciągnęło miecze używane w Japonii i
na ten straszny widok zebrani tam wierni wykrzyknęli: „Jezus, Maryja!”,
a przejmujące to wołanie podniosło się aż
ku niebiosom.
Kaci zaś jednym lub dwoma ciosami odebrali im życie.” Tyle z
historii bohaterskiego męczeństwa Pawła Miki i jego Towarzyszy.
A my, słuchając Bożego
Słowa, przeznaczonego na dzień dzisiejszy w liturgii Kościoła, jesteśmy świadkami
objawiania się wielkiej chwały Bożej
wśród ludzi.
W pierwszym czytaniu słyszymy historię przeniesienia Arki Przymierza do świątyni, zbudowanej przez
Salomona, w której to świątyni Bóg upodobał sobie i – w sposób widoczny dla
ludzi – zamieszkał. To miejsce miało się stać od tego czasu miejscem szczególnego
ukazywania się Bożej chwały i także spotykania się Boga z człowiekiem.
Ewangelia ukazuje nam blask chwały Bożej, jaką Jezus Chrystus,
Boży Syn, objawia poprzez licznie dokonywane uzdrowienia.
Można nawet
powiedzieć, że było to objawienie poprzez
działanie.
A nasi dzisiejsi Patronowie
objawili Bożą chwałę poprzez swoje
męczeństwo.
Nie ma bowiem wątpliwości, że świadectwo, dawane swej wierze z
krzyża – miało wymiar bardzo szczególny
i przekonujący.
Tak, przekonujący, bo życia nie oddaje się za byle co i na
krzyż nie wstępuje się w imię jakiejś mglistej mrzonki, ale w imię prawdy, co
do której jest się najbardziej i najmocniej przekonanym.
Trzeba nam zatem uświadomić
sobie, Kochani, że i my także winniśmy poprzez
to wszystko, co przeżywamy czy też czynimy – poprzez wszystko winniśmy ukazywać
blask chwały Bożej, jaśniejącej w nas.
Zatem, czy to świętujemy, jak lud Izraela pod wodzą Salomona; czy też podejmujemy swoją codzienną krzątaninę
i wypełnianie obowiązków, jak to czynił dziś Jezus; czy też realizując bardzo trudne dzieło znoszenia cierpień,
życiowych trudności i doświadczeń – poprzez to wszystko winniśmy dawać świadectwo swojej wiary i ukazywać
blask chwały Chrystusa.
Żadna sfera naszego życia nie może być z tego wyłączona, gdyż chrześcijaństwo to
nie jest tylko niedzielna „mszyczka” i poranny „paciorek”, ale to całe nasze
życie, przeniknięte we wszystkich jego wymiarach Bożą obecnością i Bożym
wejrzeniem. Całe nasze życie – we wszystkich
wymiarach!
Także tych najtrudniejszych.
Niech postawa Świętego Pawła Miki i jego Towarzyszy, Męczenników
japońskich, będzie dla nas przykładem i wsparciem.
I w tym właśnie kontekście
zastanówmy się:
·       
Czy
nie ma w moim życiu takiej sfery, którą wstydliwie usiłuję ukryć przed Bogiem?
·       
Czy
wszystko, co robię, przynosi Bogu radość?
·       
Czy
moja postawa dla innych jest zawsze dobrym przykładem, czy też czasami jest
zgorszeniem?
A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali
zdrowie

11 komentarzy

  • Myślę, że najpierw powinniśmy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jestem chrześcijaninem? Dużo osób uważa się za chrześcijan wierzących – niepraktykujących. Jedno zaprzecza drugiemu. Jeden Ksiądz na kazaniu porównał, to stwierdzenie do wegeterianina. Jestem wegeterianinem, ale jem mięso. Jedno przeczy drugiemu.

    Tu zgodzę się również z Ks. Markiem z wcześniejszego rozważania. "Chrześcijaństwo, życie duchowe, to propozycja dla odważnych, którzy lubią przygody, lubią jazdę bez trzymanki… To nie dla mazgajów, malkontentów i słabiaków, którzy lubią ciepłą kołderkę.
    Liczy się szybka i odważna reakcja…"Trzeba być zdecydowanym. Tak jak nie można być wierzącym-niepraktykującym, tak samo nie można być nie zdecydowanym. Być trochę chrześcijaninem, bo jestem nie pewny. Też nie ma sensu.

    Czy jakby dziś Jezus przyszedł i powiedział zostaw wszystko chodź ze mną. Jak byśmy postąpili? Jaką postawę byśmy zachowali? Godną chrześcijanina? "On chciał i chce mieć wśród „swoich” ludzi, ludzi zdecydowanych, odważnych, konkretnych, szybkich, oddanych.
    Dlatego powołuje i idzie dalej… Chcesz to idziesz za nim, nie, to grzebiesz się w swojej piaskownicy…" –

    "Chrześcijaństwo , to nie tylko niedzielna "mszyczka" i poranny "paciorek"…" – zgadzam się! Nie wystarcza, ale też jest ważne, bo jaki sens ma chodzenie do Kościoła czy modlenie się tylko wtedy jak ja potrzebuję, jak mam problemy, albo jak coś chcę? Nie wiem, może w skrajnych wypadkach, to wystarcza.

    Zgadzam się również z Ks. Jackiem że "prawdziwy" chrześcijanin powinien dawać świadectwo wiary w KAŻDYM! momencie swojego życia. Dużo osób daje dobre świadectwo, bo są szczęśliwi. Dziękują Bogu. Jednak jak coś się stanie obwiniają Go. Inni zaś jak jest dobrze, to uważają, że nie muszą zwracać się do Boga. Przypominają sobie o nim tylko w złych momentach.

    Cytaty są z dzisiejszego rozważania, ale i ze styczniowego – "O nauce języka chińskiego – i nie tylko". Jakoś , to rozważanie utkwiło mi w pamięci 🙂

    Pozdrawiam

    • Wiesz, ja myślę, że nadchodzą powolutku czasy, kiedy to rzeczywiście chrześcijanin – a najbardziej katolik – prawdopodobnie będzie musiał się wykazac niezwykłym "hartem ducha" i niezłomnością :).
      Pod tym rozważaniem ks. Marka wywiązała się dośc ciekawa dyskusja, moim zdaniem bardzo refleksyjna :).
      Pozdrawiam
      R.

    • Masz na myśli czasy ostateczne? …to właśnie wtedy będziemy musieli dać z siebie najwięcej – prawdziwe świadectwo…
      Bardzo słuszna uwaga, bo ja skupiłam się tylko na teraźniejszości.
      Nie wiem czy dobrze Cię zrozumiałam?
      Również pozdrawiam.

    • Nie chodziło mi o paruzję – ale byc może :). Miałem raczej na myśli ogarniającą naszą cywilizację (zachodnią) "dyktaturę relatywizmu", w której to – byc może – już samo przyznanie się do wiary w Boga będzie powodem do drwin i ostracyzmu, a kto wie, czy i nie do gorszych rzeczy. Nie nastąpi to pewnie jutro, ale w ciągu 2 – 3 pokoleń – kto wie, oprócz Boga? Jestem w naszej Blogowej Rodzince czasami malkontentem i zrzędą :), ale Kasandra była postrzegana podobnie 😉 :D.
      Pozdrawiam
      Robert

    • Teraz zrozumiałam. Dziękuję za prostsze wytłumaczenie. Czasem piszesz hm…? że tak się wyrażę "za inteligentnie" jak dla mnie. Czasem mam wrażenie, że moje wypowiedzi przy Twoich chowają się w cień. Wiem, że każdy wyraża SWOJE zdanie na swój sposób – tak jak to rozumie. Ty – piszesz rzeczy, które pewnie by mi do głowy nie przyszły – w dobrym tego słowa/zdania znaczeniu.
      Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂

    • GoSzia22 – przyznaję, że tamten wpis był…trochę tajemniczy ;). Twoje wypowiedzi niczym nie ustępują moim, ani jakimkolwiek innym :). Mamy tu na blogu pełną swobodę wymiany myśli i spostrzeżeń, za co jestem Wam wszystkim ogromnie wdzięczny. Tak jak napisałaś: każdy po swojemu – i to jest wartośc sama w sobie :). Nie wymieniam tutaj zasług ks. Jacka (a od jakiegoś czasu i ks. Marka), bo to dla mnie oczywiste – dają nam pożywkę w postaci rozważań, na której możemy się rozwijac w postaci naszych przemyśleń, a jednocześnie współbudowac naszą Blogową Rodzinę :). Dlatego dziękuję obu Księżom i Wam, że mam gdzie codziennie zajrzec i czasami się powyżalac ;).
      Pozdrawiam Wszystkich serdecznie
      Robert

  • Świetny przegląd ostatnich rozważań! Dzięki! Co do tej "mszyczki" – nie miałem na myśli, że ona nie jest ważna, tylko to, co przeżywamy w każdą niedzielę, a czasami i w zwykły dzień nazwałbym Mszą Świętą, a "mszyczka" to taki zaliczony w pośpiechu przykry obowiązek. Tak to pojmuję… Widzę jednak, że zgadzam się co do istoty sprawy i jeszcze raz dziękuję za tę wypowiedź. Pozdrawiam! Ks. Jacek

    • Nie spojrzałam na to z tej strony. Odebrałam, to tak, że porównuje Ksiądz Msze Św. do przysłowiowego paciorka porannego. Księdzu chodziło o "zaliczony przykry obowiązek". Taki pogląd zmienia postać rzeczy. Dziękuję za wyjaśnienia. Również pozdrawiam.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.