Chcemy ujrzeć Jezusa!

C

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Kochani, Wielki Post powoli się dopełnia. Czy dobrze przeżywamy ten czas?
     Na głęboko religijne przeżywanie 5 Niedzieli Wielkiego Postu posyłam kapłańskie błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

5 Niedziela
Wielkiego Postu, B,
do
czytań:  Jr 31,31–34;  Hbr 5,7–9; 
J 12,20–33
Panie, chcemy ujrzeć Jezusa!
– wołanie Greków, przybyłych, aby w czasie święta oddać pokłon Bogu, staje się
także naszym osobistym wołaniem. Nie
po co innego bowiem przybyliśmy dzisiaj na Mszę Świętą, nie po co innego przychodziliśmy przez cztery dni Rekolekcji, nie
po co innego przystępujemy do Spowiedzi Świętej i do Komunii Świętej, nie po co
innego otwieramy Pismo Święte – by
ujrzeć Jezusa! By usłyszeć Jezusa! By spotkać Jezusa!
Ale – jakiego Jezusa? On sam zdaje się studzić entuzjazm Greków, mówiąc o
sobie jako o ziarnie, które musi obumrzeć,
oraz o swoim wywyższeniu na krzyżu.
Czy takiego Jezusa chcieli ujrzeć Grecy?
Czy nie bardziej zależało im na zobaczeniu głośnego
cudotwórcy, odważnego nauczyciela, wytrawnego retora, przywódcy ludu?
A
tymczasem słyszą o ziarnie, które ma obumrzeć, o Synu Człowieczym, który ma być
wywyższony na krzyżu, a do tego wszystkiego słyszą skierowaną do siebie dość subtelną sugestię, by i sami podjęli
taką drogę.
Sugestię tę Jezus zawarł w słowach: A kto by chciał mi służyć, niech
idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy,
uczci go mój Ojciec
.
Prawdę powiedziawszy, mglista to perspektywa dla kogoś, kto swoje
nadzieje i aspiracje sytuuje gdzieś tu na ziemi:
poświęcić się, pójść drogą
cierpienia i wyrzeczenia, aby doczekać się – nie bardzo wiadomo kiedy –
jakiegoś uwielbienia od Ojca, które może nastąpi, a może i nie…
Dlatego w dalszej części
Janowej Ewangelii, której nie zamieszczono już w dzisiejszym Słowie,
odnajdujemy informację, że owi Grecy, a dokładniej: grekojęzyczni Żydzi z diaspory,
dołączyli do grona krytyków Jezusa. Bo
nie bardzo sprostała ich oczekiwaniom wizja takiego Jezusa! Oni jednak chyba innego szukali – a innego znaleźli… Szukali idola, a
znaleźli tego, który – jak słyszymy w drugim czytaniu – z głośnym wołaniem i płaczem za
dni ciała swego zanosił gorące prośby do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci
,

który nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał.
Jakże to niemodny obraz,
mało atrakcyjny, mało porywający. Ale takim Jezus jest naprawdę. I takim się
ukazuje wszystkim, którzy przychodzą z tym właśnie pragnieniem, zapisanym na swoich
twarzach, a bardziej w swoich sercach – pragnieniem,
by Go ujrzeć.
Jeżeli więc chcemy naprawdę
zobaczyć Jezusa,
to musimy się zdobyć na odwagę zobaczenia, poznania Go
takim, jakim jest – a nie takim, jakiego
sobie wyobrażamy, czy jakiego obraz tworzymy.
Wbrew pozorom, Kochani, to
nie jest takie proste!
Bo nam łatwiej sobie coś
wyobrazić i do swoich wyobrażeń dopasować, niż zaakceptować obraz prawdziwy. To bowiem kosztuje. To wymaga też pokory. Bóg sam
przychodzi nam z pomocą w tym trudzie. Oto już przez Proroka Jeremiasza
zapowiada w dzisiejszym pierwszym czytaniu: Umieszczę swe prawo w głębi ich
jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi narodem. I
nie będą się musieli wzajemnie pouczać, mówiąc jeden do drugiego: Poznajcie Pana.
Wszyscy bowiem, od najmniejszego do największego, poznają Mnie – mówi Pan –
ponieważ odpuszczę im występki, a o grzechach ich nie będę już wspominał
.
Tak Bóg zapowiada zawarcie
ze swym ludem nowego, trwałego Przymierza, którego jednym z elementów będzie poznanie Pana. A poznanie – w języku
biblijnym – to coś więcej, niż tylko dowiedzenie się czyjegoś imienia, czy
zebranie kilku wiadomości o nim. Poznanie
– to wejście w bliską relację.
ujrzenie
Jezusa,
to taki proces, jaki chociażby dokonał się na Drodze Krzyżowej w sercu
i umyśle Weroniki, gdy stanęła naprzeciwko Jezusa, aby obmyć Jego twarz. Tak,
bo rzeczywiście ujrzeć Jezusa – można
tylko sercem. Oczami ciała zobaczy się tylko człowieka. Oczami serca zobaczy
się Boga i od razu zapragnie się być blisko Niego.
Co jednak zrobić, aby
nie patrzeć jedynie na sposób zewnętrzny, ludzki, ograniczony?… Co zrobić, aby prawdziwie ujrzeć Jezusa?
Odpowiedzią na tak postawione
pytanie musi być całe nasze życie.
Konkretne nasze postawy, konkretne nasze zachowania, konkretne decyzje.
A
chociażby – udział w Rekolekcjach. A chociażby – dobra i porządna Spowiedź. A
chociażby – realizacja naszego wielkopostnego, rekolekcyjnego postanowienia. Dlaczego akurat to wszystko? Bo to
wszystko służy oczyszczeniu serca, to wszystko służy przetarciu wzroku, aby
obraz Jezusa, który ujrzymy, nie był
zniekształcony brudem naszego grzechu i własnych wyobrażeń.
Dlatego tak przeżywajmy
ten Wielki Post – każdy jego kolejny dzień – abyśmy mogli naprawdę ujrzeć Jezusa!
Abyśmy mogli ujrzeć Jezusa,
który kocha – i dlatego pociesza, przytula do serca. Abyśmy mogli ujrzeć
Jezusa, który kocha – i dlatego gromi
zło i fałsz, nazywając białe białym, a czarne czarnym.
Abyśmy mogli ujrzeć
Jezusa, który stawia bardzo konkretne wymagania i nie godzi się na kompromisy
ze złem, na fałszywe, podwójne życie,
na festiwal pozorów, na pobożność na pokaz. Abyśmy mogli ujrzeć Jezusa, który
sam siebie składa w ofierze za zbawienie człowieka, ale i od człowieka domaga się, by także stawał się ziarnem, które musi
obumrzeć, by przynieść plon obfity.
Abyśmy mogli ujrzeć Jezusa,
który sprzeciwia się współczesnym modom i trendom, który zadaje kłam obrzydliwym machinacjom przeróżnych salonów i gabinetów,
a domaga się szczerości i jasności intencji
i działań.
Który domaga się prawdy! Po prostu prawdy! Który domaga się posłuszeństwa głosowi Kościoła, będącego
przecież Jego głosem! I który domaga się wreszcie przebicia tego do granic wytrzymałości nadymanego balonu naszej pychy,
nadęcia, przekonania o sobie i swojej racji – zawsze najmądrzejszej i absolutnie
nieomylnej!
Kochani, czy my takiego
Jezusa chcemy ujrzeć? Aż tak dużo wymagającego? Naprawdę?! A może wystarczy nam
kolorowy obrazek z aureolką, wiszący na ścianie, albo słodka figurka z odpustowego
straganu?…
Panie, chcemy ujrzeć Jezusa!
Czyli – kogo?

5 komentarzy

  • Wielka Tajemnica śmierci Chrystusa.
    Tajemnica śmierci tych ludzi, co padli za sprawę.
    Tajemnica ludzi wieszanych, ścinanych, rozstrzelanych, kiedyś krzyżowanych, kamieniowanych….

    Mimo, iż jesteśmy bojaźliwi, słabi, zmienni, chciwi, wyrachowani, leniwi, interesowni, grzeszni, to przecież w naszych duszach – w duszy każdego z nas tli się iskra wielkosci. Nie naprawdę nie ma nic lepszego,od tego by tę iskrę w płomień zamienić, jak świadectwo innego człowieka. A spośród wszystkich świadectw, chyba najlepsza jest śmierć za sprawę.

    Nie wpatrujmy się w krzyż, ale w Tego, który na nim został zawieszony.

    Bóg nigdy nie zrywa swego przymierza.
    Nie szukajmy daleko, za daleko. Siegnijmy tam, gdzie jesteśmy, i gdzie biją nasze serca.

  • Miłość jest wyłącznie darem Boga.
    "Nie my umiłowaliśmy Boga, ale On sam nas umiłował" (1J 4,10)"
    Znaczy to, że nie dlatego On nas kocha, że myśmy Go wcześniej ukochali, ale właśnie dlatego my Go kochamy, że On to w nas sprawił swoją miłością.

    Dla posiadania miłości Bożej konieczna jest dyspozycja z naszej strony.
    1) pilne słuchanie Słowa Bożego – zapalamy się Miłością
    2) rozmyślanie o Bożych dobrodziejstwach

    Jeśli chcesz zdobyć Bożą miłość, rozmyślaj o nich.

    W chwili sądu, w śmierci każdy otrzyma to, czego będzie pragnął. Absolutny egoista będzie pragnął tylko zaspokoić swój egoizm, a więc znienawidzi i odrzuci Boga, natomiast człowiek spragniony miłości, z wielką radością miłość Bożą przyjmie i z nią się zjednoczy.
    Celina

  • Trochę z innej beczki
    Mam nadzieję, że nikt się obrazi za treść,na tak poważnym blogu :))

    Zbieram się za chwilę do szpitala.
    Wrócę ( mam taką nadzieję) dzisiaj, by w środę znów się udać w to miejsce.
    Jeszcze nie wiem czy dzis zrobią to badanie, bo leki nie zadziałały tak jak powinne…
    Wczoraj miałam trochę dzień buntu, ale nie w kierunku Boga, czy ludzi.
    Spytałam się tylko głośno, czy chociaż raz w życiu mogłabym mieć coś… normalnie…

    Kochani bardzo Wam dziękuję za wsparcie, jakie mam z Waszej strony.

    Francesco
    Bardzo dziękuję za @.
    Przepraszam, że nie odpisałam wczoraj, uczynię to dziś jak wrócę.
    Twoje słowa zawarte w liście były niczym miód……
    Dziękuję…

    x Jacku
    Wiem, że nawet jeśli nie odpiszesz na sms, to i tak pamiętasz, i wspierasz.
    Czaaem jak do Ciebie piszę, to wręcz widzę Twój uśmiech na twarzy, gdy spoglądasz na telefon, i widzisz – znowu ona … 😀
    Dziękuję

    Robercie…
    Tobie dziękuję… Ty już wiesz za co 🙂

    Kurczę, piszę, jakbym się z Wami żegnała 🙂
    Mam nadzieję powrócić cała i…zdrowa nie będę już, ale dopóki umysł nie płata figli, to mogę śmiało napisać cała i zdrowa 🙂
    Życzę Wam Kochani dobrego dnia
    Dobrze, że jesteście :))

  • Dobrze, że wróciłaś, dobrze, że jesteś, dobrze, że się wybierasz, dobrze, że Osoby duchowne są koło Ciebie.
    Panie Boże dziękuję.
    Proszę o Twoje Miłosierdzie.

  • Tak, Domowniku, nieraz myślę: Znowu Ona… Ale myślę to z radością: To dobrze, że to Ona… A nie odpisuję, bo – prawdę powiedziawszy – nie bardzo wiem, co… Już pisałem nieraz, że mogę wspierać modlitwą, co zresztą czynię. Natomiast wydaje mi się, że pisanie jakichś banałów w obliczu takich zmagań i całego tego balastu cierpienia, po prostu nie przystoi. Już kiedyś pisałem, że bardzo podziwiam całą tę cierpliwość i pogodę ducha, z jaką znosisz swoje doświadczenie. I tak jest cały czas! Chociaż może rzeczywiście – tak teraz sobie myślę – można by częściej pisać o tej modlitwie… Być może – to też jest potrzebne… W każdym razie, jestem, pamiętam i czuwam – na modlitwie! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.