Jak odczytać i wypełnić swoje powołanie?

J

Szczęść Boże! Kochani, dzisiaj temat arcyważny. Ksiądz Marek podejmuje kwestię powołania. Czy jest wśród nas ktoś, kogo by ten temat nie obchodził? I to nie tylko na etapie podejmowania zasadniczych decyzji życiowych, ale gdy idzie o codzienną realizację tegoż Bożego zaproszenia. W tym kontekście serdecznie zapraszam do refleksji za pomocą słówka, podarowanego nam z Syberii!
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Христос
Воскрес!
Ja na naszym rosyjskim blogu dziś
poruszam temat powołania. Jest to związane nie tylko z dzisiejszym słowem, ale
też z sytuacją w Rosji, dotyczącą powołań kapłańskich i zakonnych, gdzie bardzo
mocno odczuwa się te słowa Jezusa – żniwo wielkie, ale robotników mało. Wczoraj
też jakoś sporo było rozmów na ten temat. Wczoraj przyszły do nas siostry Matki
Teresy, które dwa razy w roku mogą obejrzeć film w telewizji, i jako że Oktawa
Wielkanocy, radość, to wczoraj przyszły na film. Obejrzeliśmy też z nimi taki
film, reportaż zrobiony przez tzw. Telewizję Katolicką „Kana”, o ŚDM w
Madrycie. Mnie tam poruszyło to, jak dużo miejsca nie tylko w katechezie, ale i
w wypowiedziach, pytaniach młodzieży zajmuje temat powołania. Jak to jest ważny
temat.
Trzeba też wspomnieć o małżeństwie
i rodzinie jako o powołaniu. Niedawno, na Wielkanoc, wracaliśmy z młodzieżą z
Biełostoku. W samochodzie zaczęli pytać o to, jak wybrać męża, żonę, jak się
nie pomylić. Wśród różnych wypowiedzi, powiedziałem im, że trzeba na to
spojrzeć, jak na drogę do zbawienia, którą macie przejść razem. I trzeba sobie
odpowiedzieć na pytanie – czy ten człowiek pomoże tobie w zbawieniu i czy ty
pomożesz jemu.
Zadziwiające było dla mnie, jak
ważna to była dla nich myśl, jak często do niej powracali – małżeństwo jako
Boże powołanie.
Wczoraj też rozmawialiśmy z ks.
Jarosławem z Surgutu, o wspólnocie, którą on założył 10 lat temu – Obszestwo
dla prizwanij – Wspólnota, która modli się o powołania z Rosji i dla Rosji. Ks.
Jarosław mówi, że w tej chwili jest w tej wspólnocie 140 osób, które
zobowiązały się do codziennej modlitwy o powołania w Rosji, choć jedno Zdrowaś
Maryjo. Ci ludzie bardzo żywo w tym uczestniczą, piszą listy, czasem się
spotykają, ale widać, że ten temat żyje, jest dla nich ważny.
I czemu akurat o powołaniu?
Spójrzmy na Ewangelię.
Jezus przychodzi do swoich
uczniów. Oni po śmierci, Jezusa, jakoś tak zaczęli wątpić w przyszłość swojego
powołania. Choć już spotkali Zmartwychwstałego, wiedzieli, że On żyje,  to jakoś nie dochodziło do nich to, że ich
misja się jeszcze nie skończyła. Czytamy dziś, te pełne smutku i beznadziei
słowa: „Szymon Piotr powiedział do nich: Idę łowić ryby. Odpowiedzieli mu:
Idziemy i my z tobą”. Dlaczego mówię, że pełne smutku? Dlatego, że oni wrócili
tam, skąd powołał ich Jezus. Oni wrócili do swojej przeszłości, do dawnego
życia. Piękny sen o wojownikach wielkiego Wybawiciela, Mesjasza, prysnął.
Przygoda zakończona. Trzeba wracać do „normalnego” życia, wracać do
codzienności, do pracy, którą zostawili, na której się znali.
I oto niespodziewanie – przychodzi
Jezus, właśnie tam, i mówi im: „Dzieci, czy macie co na posiłek? Odpowiedzieli
Mu: Nie. On rzekł do nich: Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a
znajdziecie. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć.
Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: To jest Pan!”
Historia się powtarza – Jezus
jeszcze raz, z tego samego miejsca, powołuje ich. Nic się nie skończyło –
dopiero się zaczyna. Jeśli będziecie słuchać Jezusa, będziecie widzieć sens i
owoce swojego życia, swojego powołania.
I ten przepiękny gest, odpowiedź,
zachowanie Piotra: „Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na
siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się w morze. Reszta
uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami”.
To znak wielkiego zaufania Panu,
to znak odwagi i zdecydowania w powołaniu. Wielu ludzi dziś cierpi, dlatego, że
w pewnym momencie zabrakło im tej odwagi i zdecydowania, a może i teraz
brakuje, żeby odpowiedzieć Bogu: „tak” – żeby rzucić się w morze, morze wielkiej
Bożej miłości.
Potem, ten sam Piotr, jak czytamy
w I czytaniu, już nie boi się cierpieć dla Jezusa, nie boi się odważnie
świadczyć o Jezusie, on do końca wypełnia swoje powołanie, bo „On – Jezus –
jest kamieniem, odrzuconym przez budujących, tym, który stał się głowicą węgła.
I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego
innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni”.
To wszystko doprowadza nas do
pewnych wniosków, co robić, aby właściwie rozpoznać i realizować swoje, a
raczej Boże powołanie.
1.     Spotkać
żywego, żyjącego Jezusa – to coś więcej niż odmówienie modlitw, to prawdziwa,
głęboka modlitwa, nie tylko formalna. Modlitwa, którą możemy nazwać spotkaniem
z Żyjącym i Obecnym.
2.     Słuchać i
słuchać się Jezusa – Apostołowie na słowo Jezusa, zarzucili sieć po prawej
stronie, posłuchali się. My też musimy słuchać słowa Bożego i rozmyślać nad nim
– ten blog to właśnie pomoc w tym. Każdego dnia rozmyślanie nad słowem Bożym.
3.     Odważnie,
zdecydowanie, mężnie, odpowiadać na Boże powołanie, jak Piotr, jak Apostołowie.
Nie bać się. Ja szczególnie jestem wdzięczny Bogu, za te wybory, decyzje, w
swoim życiu, które podejmowałem odważnie i zdecydowanie, z zaufaniem Panu Bogu. 

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.