Grzegorz modlił się i pokutował wraz z ludem…

G
Szczęść Boże! Wczoraj rzeczywiście dość nieoczekiwanie poprosiłem Marka o zamieszczenie rozważania, bo wypadły tu takie sprawy, które opóźniłyby jego zamieszczenie przeze mnie do późnego popołudnia. Dlatego bardzo dziękuję Markowi, że tak „z marszu” zgodził się mi pomóc. Jak zawsze – jest to z dużą korzyścią dla naszego bloga!
    A ja na razie wszystkiemu się przyglądam i rozglądam się uważnie, co i jak. Pierwsza niedziela to był piękny dzień, odprawiłem dwie Msze Święte, spowiadałem na pozostałych. Pierwszy kontakt z Parafianami przebiegł w atmosferze życzliwości. Bogu niech będą dzięki! Tyle, że wszystko tu dla mnie nowe, a im człowiek ma więcej lat, tym coraz trudniej mu zaczynać wszystko od nowa. Ale – przy Waszym wsparciu – ufam, że będzie dobrze. 
     Dzisiaj zaś zapraszam do refleksji nad życiem i świętością Papieża Grzegorza Wielkiego.
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Wspomnienie
Św. Grzegorza Wielkiego,
Papieża
i Doktora Kościoła,
do
czytań: 1 Tes 5,1–6.9–11; Łk 4,31–37
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TESALONICZAN:
Nie
potrzeba wam, bracia, pisać o czasach i chwilach. Sami bowiem
dokładnie wiecie, że dzień Pański przyjdzie tak, jak złodziej w
nocy.
Kiedy
bowiem będą mówić: „Pokój i bezpieczeństwo”, tak
niespodzianie przyjdzie na nich zagłada, jak bóle na brzemienną, i
nie ujdą. Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów
dzień miał was zaskoczyć jak złodziej. Wszyscy wy bowiem
jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteście synami
nocy ani ciemności. Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i
bądźmy trzeźwi.
Ponieważ
nie przeznaczył nas Bóg, abyśmy zasłużyli na gniew, ale na
osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który
za nas umarł, abyśmy czy żywi, czy umarli, razem z Nim żyli.
Dlatego zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni drugich, jak to
zresztą czynicie.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
udał się do Kafarnaum, miasta w Galilei, i tam nauczał w szabat.
Zdumiewali się Jego nauką, gdyż słowo Jezusa było pełne mocy.
A
był w synagodze człowiek, który miał w sobie ducha nieczystego.
Zaczął on krzyczeć wniebogłosy: „Och, czego chcesz od nas,
Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem, kto jesteś:
Święty Boży”.
Lecz
Jezus rozkazał mu surowo: „Milcz i wyjdź z niego”. Wtedy zły
duch rzucił go na środek i wyszedł z niego nie wyrządzając mu
żadnej szkody.
Wprawiło
to wszystkich w zdumienie i mówili między sobą: „Cóż to za
słowo? Z władzą i mocą rozkazuje nawet duchom nieczystym, i
wychodzą”.
I
wieść o Nim rozchodziła się wszędzie po okolicy.
Patron
dnia dzisiejszego, Grzegorz,
urodził się w Rzymie około roku 540.
Odbył
karierę urzędniczą i został prefektem Rzymu. Zrezygnował
jednak z tego stanowiska, obierając
życie monastyczne. Otrzymał święcenia diakonatu
i był legatem papieskim w Konstantynopolu. Dnia
3 września 590 został wybrany
Papieżem.
A
ponieważ w chwili wyboru był zaledwie diakonem, przeto 3
października 590 roku odbyła się jego konsekracja na biskupa.

Przedtem przyjął święcenia kapłańskie. Ale oto w tymże samym
590 roku nawiedziła Rzym jedna z najcięższych w historii tegoż
miasta zaraza. Grzegorz zarządził procesję pokutną dla
odwrócenia klęski.
Wyznaczył siedem kościołów, w których
miały gromadzić się na modlitwie poszczególne stany. Z tych
kościołów wyruszyły procesje do Bazyliki Matki Bożej Większej,
gdzie Papież – elekt wygłosił wielkie przemówienie o
modlitwie i pokucie.
Podczas
procesji, nad mauzoleum Hadriana Grzegorz zobaczył anioła
chowającego wyciągnięty, skrwawiony miecz.
Wizję tę
zrozumiano jako koniec plagi. Została ona utrwalona: do dnia
dzisiejszego nad tym mauzoleum Hadriana, zwanym Zamkiem Świętego
Anioła, dominuje ogromny posąg anioła ze wzniesionym mieczem.

Pontyfikat
Grzegorza trwał piętnaście lat.
Zaraz na początku swoich
rządów nadał sobie pokorny tytuł, który równocześnie miał być
programem jego pontyfikatu: servus servorum Dei”
– „sługa sług Bożych””.
Do ówczesnych patriarchów
Konstantynopola, Antiochii, Jerozolimy i Aleksandrii skierował
wysłanników z zawiadomieniem o swoim wyborze w słowach pełnych
pokory i przyjaźni, czym pozyskał sobie ich miłość.
Jako
dobry Pasterz Kościoła, codziennie głosił Słowo Boże.
Usunął z Kurii papieskiej niegodnych urzędników, a z diecezji i
parafii – niegodnych biskupów i proboszczów. Otaczał opieką
ubogich.
Wielką troską otoczył rzymskie kościoły i diecezje
Włoch. Dla lepszej kontroli i orientacji wyznaczył wśród biskupów
osobnego wizytatora. Był stanowczy wobec nadużyć.
Ponadto,
rozwinął owocną działalność na polu administracji
kościelnej:
uzdrowił finanse papieskie, zagospodarował
majątki, które służyły na utrzymanie dworu papieskiego. W
równym stopniu zasłużył się na polu liturgii,
wprowadzając
istotne reformy, czego wyrazem – między innymi – jest piękny i
dostojny śpiew gregoriański. Nadto, ujednolicił i upowszechnił
obrządek rzymski.
Dotąd bowiem każdy kraj – a nawet diecezja
– miały swój ryt, co wprowadzało wiele zamieszania.
Od pontyfikatu
Grzegorza pochodzi zwyczaj odprawiania trzydziestu Mszy Świętych za
zmarłych, zwanych „gregoriańskimi”.
Kiedy bowiem Papież
był jeszcze opatem benedyktynów w Rzymie, zmarł pewien mnich, przy
którym znaleziono pieniądze. W owych czasach było to uważane za
wielkie przestępstwo w zakonie. Grzegorz nakazał dla przestrogi
innych pogrzebać ciało owego zakonnika poza klasztorem, w
miejscu niepoświęconym. Pełen jednak troski o jego duszę, nakazał
odprawić trzydzieści Mszy Świętych dzień po dniu.
Kiedy
została odprawiona ostatnia z nich, zakonnik ów miał się pokazać
opatowi i podziękować mu, oświadczając, że te Msze Święte
skróciły mu znacznie czas czyśćca.
Odtąd przyjął się
zwyczaj odprawiania w intencji zmarłych tak zwanych „gregorianek”.

Przy
bardzo licznych i absorbujących zajęciach publicznych Grzegorz
także pisał. Zostawił po sobie bogatą spuściznę literacką,
obejmującą – poza innymi dziełami – osiemset
pięćdziesiąt homilii i listów!

Dlatego zalicza się go do czterech wielkich Doktorów Kościoła
Zachodniego.
Zmarł
w Rzymie 12 marca 604 roku.
Kiedy
tak wsłuchujemy się w ten skrócony życiorys naszego dzisiejszego
Patrona, a
jednocześnie
pochylamy się nad Bożym Słowem, stwierdzamy, że styl
życia i pracy Papieża Grzegorza był wiernym odwzorowaniem tego, co
usłyszeliśmy w czytaniach.

Oto
bowiem Paweł Apostoł akcentuje potrzebę czujności i gotowości na
przyjście dnia Pana, zaznaczając przy tym, że ci, którzy są
synami
światłości i synami dnia,

nie dadzą się zaskoczyć przyjściem owej chwili. Swoje pouczenie
Paweł kończy słowami: Ponieważ
nie przeznaczył nas Bóg, abyśmy zasłużyli na gniew, ale na
osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który
za nas umarł, abyśmy czy żywi, czy umarli, razem z Nim żyli.
Dlatego zachęcajcie

się
wzajemnie i budujcie jedni drugich, jak to zresztą czynicie.
Wydaje
się, że tak właśnie swoją misję pojmował Papież Grzegorz:
odnowienie w wiernych Kościoła najgłębszej
świadomości ich wybrania i przeznaczenia do zbawienia.
A
Jezus – jak słyszymy w Ewangelii – wyrzuca złego ducha z
człowieka opętanego. Jak zostało odczytane: Wprawiło
to wszystkich w zdumienie i mówili między sobą: „Cóż to za
słowo? Z władzą i mocą rozkazuje nawet duchom nieczystym, i
wychodzą”
.
Nie
wiem, czy to będzie trafna analogia, ale mi jakoś to wydarzenie i
te słowa zdumionych ludzi nasuwają skojarzenie
z owym uwolnieniem Rzymu od zarazy

– uwolnieniem, którego, rzecz jasna, dokonał Bóg, ale
po usilnych modlitwach Papieża Grzegorza, wspartych także
procesjami i ogólnym podjęciem działa pokuty przez Rzymian.
Oto
Pasterz ludu tak pokierował swoją Owczarnią, że ta zwróciła się
całym sercem do Pana, uzyskując uwolnienie od tego strasznego
doświadczenia, jakie gnębiło ich miasto.
Zobaczmy
zatem, Drodzy, jak wielkie zadania spoczywają na pasterzach
Kościoła. Ale nie tylko na nich, bo my wszyscy, przez
Chrzest, zostaliśmy włączeni w pasterską misję Chrystusa,
co
w praktyce oznacza podjęcie odpowiedzialności za zbawienie swoje i
innych. Zatem, to nie
tylko
Papież
Grzegorz, a dzisiaj – Papież Franciszek, czy też biskupi lub
księża, mają się czuć odpowiedzialni za zbawienie swoich
podopiecznych. Oni
też – zapewne w stopniu wysokim, wyższym niż inni.

Ale i na nas także ciąży takie zobowiązanie, i my też powinniśmy
czuć się wyznaczonymi
przez Boga do tego, aby pomóc innym w osiąganiu zbawienia.

Szczególnie tym, którzy są nam – z różnych względów –
przez Boga dani jako dar i zadanie.
A
mamy realizować tę odpowiedzialność poprzez zaangażowanie
wszystkich swoich zdolności i talentów,

a nade wszystko – mamy w tej kwestii oprzeć
się totalnie na Bogu,

być z Nim w stałym kontakcie, ciągle trwać
na modlitwie i podejmować dzieła pokuty, umartwienia i wyrzeczenia
– właśnie w tych intencjach, w jakich się modlimy i za tych
ludzi, których Bogu polecamy.
A
wtedy przekonamy się szybko, jak piękne owoce przynosi to nasze
zaangażowanie…

3 komentarze

  • Piękne Słowo, przeznaczył mi Pan, dziś do czytania na Mszy Świętej o 18tej, jeśli oczywiście Bóg pozwoli zrealizować zobowiązanie.( mam zawroty głowy i czuję że chodzę na gumowych nogach )
    "Ale wy, bracia, nie jesteście w ciemnościach, aby ów dzień miał was zaskoczyć jak złodziej. Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteście synami nocy ani ciemności. Nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi." i "… Dlatego zachęcajcie się wzajemnie i budujcie jedni drugich, jak to zresztą czynicie.".

  • "Ufam, że będzie dobrze." Tu nie trzeba ufności – będzie dobrze, kwestia czasu, bo dobrze wiemy, że w tym przypadku to tzw. "fakt autentyczny". Przewielebny może i ociupinkę starszy, ale fanów – jak widać – nie ubywa. 🙂

    Tak sobie myślę, że to niesamowite, że życie z Bogiem tak absolutnie przeinacza to w jaki sposób myśli się o świecie, o prawach nim rządzących. Jezus tak cudownie rozjaśnia nas swoją światłością i mądrością, że ciemność jest dla nas jasnością a śmierć będąca dla innych "złodziejskim" zaskoczeniem dla nas staje się czymś najcenniejszym, na co wciąż czekamy i nieustannie się przygotowujemy. To znaczy ja nie piszę, że ja tak patrzę na śmierć. Wydaje mi się jedynie, że chrześcijaństwo nas tego uczy – tego radosnego oczekiwania na spalenie siebie by pójść dalej, tam gdzie jest On w całym swym blasku i majestacie. Warto byłoby puknąć się w pierś i pomyśleć czy serio jestem już teraz gotowy na osądzenie i zdanie relacji z tego ile otrzymałem i ile dałem z siebie podczas tej dotychczasowej ziemskiej tułaczki.

  • Ja myślę, Michale, że może lepiej byłoby pukną się w… głowę! Właśnie w tym celu, o jakim piszesz. Bo tu o nic tak bardzo nie chodzi, jak o zmianę i odnowę myślenia! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.