Jak zrobić w sercu miejsce dla Jezusa?…

J
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Kochani, myślę, że śledziliście wczoraj w Radiu MARYJA lub Telewizji TRWAM relację z przepięknej modlitwy, jaka na Placu Świętego Piotra zanoszona była w intencji pokoju w Syrii. Kochani, nie rozstawajmy się z tą intencją, ona jest naprawdę bardzo ważna!
     A dzisiaj kolejna Niedziela – i kolejne ważne pytania, jakie Pan kieruje do naszych serc… Spróbujmy się z nimi zmierzyć.
   Na głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

23
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: Mdr 9,13–18b; Flm 9b–10.12–17; Łk 14,25–33
CZYTANIE
Z KSIĘGI MĄDROŚCI:
Któż
z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana?
Nieśmiałe są myśli śmiertelników i przewidywania nasze zawodne,
bo śmiertelne ciało przygniata duszę i ziemski przybytek obciąża
lotny umysł.
Mozolnie
odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką,
a któż wyśledzi to, co jest na niebie? Któż poznał twój
zamysł, gdybyś nie dał Mądrości, nie zesłał z wysoka Świętego
Ducha swego?
I
tak ścieżki mieszkańców ziemi stały się proste, a ludzie
poznali, co Tobie przyjemne, a wybawiła ich Mądrość.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILEMONA:
Najdroższy:
Jako stary Paweł, a teraz jeszcze więzień Chrystusa Jezusa, proszę
cię za moim dzieckiem, za tym, którego zrodziłem w kajdanach, za
Onezymem. Jego ci odsyłam; ty zaś jego, to jest serce moje,
przyjmij do domu. Zamierzałem go trzymać przy sobie, aby zamiast
ciebie oddawał mi usługi w kajdanach noszonych dla Ewangelii.
Jednakże postanowiłem nie uczynić niczego bez twojej zgody, aby
dobry twój czyn był nie jakby z musu, ale z dobrej woli.
Może
bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go
odebrał na zawsze, już nie jako niewolnika, lecz więcej niż
niewolnika, jako brata umiłowanego. Takim jest on zwłaszcza dla
mnie, ileż bardziej dla ciebie zarówno w doczesności, jak w Panu.
Jeśli więc się poczuwasz do łączności ze mną, przyjmij go jak
mnie.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Wielkie
tłumy szły z Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: „Jeśli
kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki,
żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być
moim uczniem.
Kto
nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim
uczniem.
Bo
któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw, a nie
oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej gdyby założył
fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy patrząc na to
zaczęliby drwić z niego: «Ten człowiek zaczął budować, a nie
zdołał wykończyć».
Albo
który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem,
nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi
może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga
przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest
jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.
Tak
więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie
może być moim uczniem”.
Wydaje
się, że skoro od jakiegoś czasu – dłuższego lub krótszego –
słuchamy Bożego Słowa i jego interpretacji na kazaniach, a
czasami to nawet i sami coś przeczytamy; otóż wydaje się, że
właśnie w związku z tym nie szokują nas pewne
stwierdzenia Jezusa czy jakieś obrazy,
zarysowane w Biblii,
które zasadniczo powinny wręcz szokować. Rozumiemy bowiem myśl w
nich zawartą.
Tak
jest z całą pewnością z dzisiejszym wymogiem, postawionym przez
Jezusa, aby mieć w nienawiści swoich rodziców, rodzeństwo, a w
dodatku także siebie samego,
jeżeli się chce pójść za
Jezusem. Przecież to jest zaprzeczenie wprost przykazania miłości
Boga i bliźniego!
A jednak my już dzisiaj wiemy, że to nie o
nienawiść w sensie dosłownym chodzi, ale o to, aby nikogo w swoim
sercu nie stawiać na pierwszym w sposób wykluczający Boga!
Taka
miłość jest zawsze ślepa i fałszywa, prowadzi do zniewolenia. A
my mamy być ludźmi wolnymi – i miłość Jezusa do nas
oraz nasza odpowiedź w postaci szczerej naszej miłości do Jezusa
taką wolność gwarantuje.
Oto
bowiem w dalszej części Ewangelii Jezus domaga się uwolnienia
serca od tego wszystkiego,
co mogłoby je na tyle przytłaczać i
obciążać, iż stanowiłoby to przeszkodę do nawiązania pełnej i
prawdziwej więzi z Bogiem. W obrazie budowniczego, planującego
wzniesienie wieży, oraz w obrazie króla, przygotowującego się
do zbrojnej potyczki z drugim królem,
widzimy obraz naszego
życia, w którym także należy dokonać pewnego uporządkowania,
pewnego wyrzeczenia,
aby zrobić tam miejsce dla Jezusa i dla
Jego działania. Bo – jak mówi Jezus w zakończeniu dzisiejszej
perykopy ewangelicznej – nikt
z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być
moim uczniem
.
A
tak już zupełnie na marginesie, to myślę, że z treścią
dzisiejszej Ewangelii to by
się nie zgodził żaden proboszcz, planujący budowę nowego
kościoła.
Gdyby
bowiem od samego jej początku chciał mieć wszystko wyliczone i
zagwarantowane, gdyby chciał mieć pewność, że będzie miał
zawsze i bez problemu pieniądze, i
tylko pod tym warunkiem chciałby zacząć budowę,

to z całą pewnością żadnego nowego kościoła by nie było!
Każda
bowiem taka budowa jest historią
wielokrotnie odnawianego najgłębszego zaufania do Boga, czasami
wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi!

Gdyby nie to zaufanie, że te pieniądze jakoś tam się będą
znajdować i te materiały jakoś tam dotrą, i będzie komu przy tej
budowie pracować, to
nigdy nikt by się na takie dzieło nie „porwał”…

Ale to tak na marginesie, bo myślą przewodnią dzisiejszej
Ewangelii jest właśnie owo wyrzeczenie, uwolnienie serca od –
chociażby – starych
swoich przywiązań,

aby uczynić tam miejsce dla Jezusa.
I
wszystko wydaje się jasne, i wszystko da się jakoś zrozumieć –
chyba, że dochodzi do takiej sytuacji, jak ta opisana w dzisiejszym
drugim czytaniu. A jest to sytuacja
bardzo ciekawa – tak od strony moralnej, jak i psychologicznej.

O co chodzi?
Jak
słyszeliśmy, Paweł Apostoł zwraca się w swoim Liście do
Filemona, który
jest nowo
nawróconym chrześcijaninem,
ale
jednocześnie jest właścicielem
niewolników

– bo musimy wiedzieć, że wówczas jeszcze niewolnictwo nie było
zniesione – zwraca się w sprawie Onezyma, który też jest nowo
nawróconym chrześcijaninem,

ale jednocześnie jest niewolnikiem,
zbiegłym od Filemona.

Bardzo ciekawa sytuacja!
Co
bowiem powinien teraz zrobić Filemon:

przyjąć Onezyma, jak o to prosi Paweł, czy potraktować tak, jak
się wówczas traktowało zbiegłych niewolników, a więc – o
ile w ogóle nie byli zabici – to z całą pewnością wypalano im
rozżarzonym żelazem na czole literę „F”,

od łacińskiego słowa „fugitivus”, czyli „uciekinier”,
„zbieg” i posyłano do najcięższych prac. Jak
miał postąpić Filemon?
Ja
myślę, że Onezym szedł do swego pana, trzymając list od Pawła w
bardzo drżących rękach…

Co więcej, myślę, że i Paweł pisał ten list z
pewnym niepokojem,
bo
na pewno nie mógł przewidzieć tak do końca reakcji Filemona: na
ile postąpi według tego, jak wierzy, a
na ile jeszcze może się w nim odezwać stary człowiek i
poszanowanie suchej litery prawa,

nakazującej surowe ukaranie zbiegłego niewolnika…
Zresztą,
jak tak uważnie słuchamy treści tegoż listu, to zauważamy, że
Paweł jasno wskazuje, że miałby
prawo zatrzymać Onezyma u siebie i Filemon musiałby to
zaakceptować.
Ale
Paweł nie chce, żeby Filemon musiał,
tylko
żeby uczynił to z
serca.

A ostatnie zdanie dzisiejszego fragmentu tego listu jest chyba
najmocniejsze: Jeśli
więc się poczuwasz do łączności ze mną, przyjmij go jak mnie.
Wydaje
się, że zbiegły Onezym nie mógł mieć w tym momencie mocniejszej
protekcji.
Tylko
czy Filemon był już tym człowiekiem, który dla
miłości do Jezusa był w stanie poświęcić swoje przyzwyczajenia,

swoje przywiązanie do litery prawa, swoją władzę nad niewolnikiem
czy
był już w stanie, na tamtą chwilę, wszystko to poświęcić?

Nie wiemy. Odpowiedzi na to pytanie nie odnajdziemy w Liście do
Filemona. Ale może ta odpowiedź nie jest tam potrzebna.
O
wiele ważniejsza jest odpowiedź na pytanie: A
ile ja jestem w stanie poświęcić dla wiary i dla miłości Jezusa?
Czy
nie jest tak, że uważam się za bardzo wierzącego i pobożnego,
ale nic – ale to zupełnie nic – nie zmienia się w moich
przyzwyczajeniach? Czy
nie tkwię po uszy w swoich stałych wadach i grzechach?
W
pierwszym czytaniu, Autor Księgi Mądrości stwierdza: Któż
z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana?
Nieśmiałe są myśli śmiertelników i przewidywania nasze zawodne,
bo śmiertelne ciało przygniata duszę i ziemski przybytek obciąża
lotny umysł.

Oj
tak – chciałoby się powiedzieć – oj, tak… Chyba, że
podejmiemy owo naprawdę trudne, ale naprawdę piękne dzieło
odrywania
umysłu
i uwalniania duszy i serca, od tego, co przyziemne, zaskorupiałe,
schematyczne…

Czy stać mnie na taki wysiłek? Czy mam tyle odwagi, aby go podjąć?…

5 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.