Niezwykły fenomen Bożej obecności…

N
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, już pozdrawiam od siebie – po szczęśliwym powrocie ze Szklarskiej Poręby. Marek będzie dziś przez cały dzień głosił Słowo Boże w naszej rodzinnej Parafii – Chrystusa Miłosiernego w Białej Podlaskiej, a ja za chwilę wyruszam do Żelechowa na duszpasterskie zastępstwo. Jest to Parafia, w której pracowałem od 13 listopada 2008 roku do 30 czerwca 2010 roku. Bardzo mile wspominam ten czas i życzliwość wielu Osób. Ciekawie będzie powrócić tam na kilka dni – bo zastępstwo ma trwać do 15 sierpnia.
     Wszystkim życzę pięknej niedzieli! Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                 Gaudium et spes!  Ks. Jacek

19
Niedziela zwykła, A,
do
czytań: 1
Krl 19,9a.11–13; Rz
9,1–5; Mt
14,22–33
CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Gdy
Eliasz przybył do Bożej góry Horeb, wszedł do pewnej groty, gdzie
przenocował. Wtedy Pan zwrócił się do niego i przemówił
słowami: „Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana”.
A
oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i
druzgocąca skały szła przed Panem. Ale Pan nie był w wichurze. A
po wichurze – trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi.
Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym
ogniu – szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał,
zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do
groty.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Prawdę mówię w Chrystusie, nie kłamię, potwierdza mi to moje
sumienie w Duchu Świętym, że w sercu swoim odczuwam wielki smutek
i nieprzerwany ból.
Wolałbym
bowiem sam być pod klątwą i odłączonym od Chrystusa dla
zbawienia braci moich, którzy według ciała są moimi rodakami. Są
to Izraelici, do których należą przybrane synostwo i chwała,
przymierza i nadanie Prawa, pełnienie służby Bożej i obietnice.
Do nich należą praojcowie, z nich również jest Chrystus według
ciała, który jest ponad wszystkim, Bóg błogosławiony na wieki.
Amen.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Gdy
tłum został nasycony, zaraz Jezus przynaglił uczniów, żeby
wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi
tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się
modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał. Łódź zaś była
już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był
przeciwny.
Lecz
o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze.
Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się,
myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz
przemówił do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”.
Na
to odezwał się Piotr: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi
przyjść do siebie po wodzie”. A On rzekł: „Przyjdź”. Piotr
wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie przyszedł do Jezusa. Lecz na
widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął:
„Panie, ratuj mnie”. Jezus natychmiast wyciągnął rękę i
chwycił go mówiąc: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?”
Gdy
wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w
łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: „Prawdziwie jesteś Synem
Bożym”.
Jak
rozpoznać obecność Boga w naszej codzienności? Jak doświadczyć
Jego bliskości? Jak się przekonać, że jest On naprawdę obecny
w naszym życiu?
A jak Jego obecność odkrywali ci, którzy wraz
z Nim tworzyli wielką i wspaniałą historię zbawienia?
Oto
Prorok Eliasz doświadczył Jego obecności w szmerze łagodnego
powiewu…
Nie w gwałtownej wichurze, nie w trzęsieniu ziemi,
nie w ogniu, ale w spokojnym i cichym powiewie wiatru… Z
kolei Apostołowie zaskoczeni zostali bliskością Pana na
wzburzonym jeziorze,
widząc Go – ni mniej, ni więcej – jak
tylko idącego po tymże jeziorze!
Piotr
tak się tym zachwycił i tak zdumiał, że zapragnął dokonać tego
samego. I nawet mu się to częściowo udało – do momentu, w
którym zwątpił… Wtedy zaczął tonąć.
Ale wtedy silna
ręka Jezusa wybawiła go z problemu
i wtedy chyba najmocniej
doświadczył na sobie obecności i bliskości Boga.
Widzimy
zatem, że Boża obecność została tu ukazana na tle pewnego
ludzkiego dramatu
– realnego niebezpieczeństwa, w jakim
znalazł się człowiek. Bóg wchodzi w ten dramat, w tę
historię, aby człowiekowi pomóc.
I
wreszcie drugie czytanie, z Listu Pawła Apostoła do Rzymian, w
którym Boża obecność wpisana jest na stałe w historię narodu
wybranego.
Chrystus był przecież – jak to ujął Święty
Paweł: według ciała – członkiem tegoż narodu.
Ale przecież nie można Jego roli i miejsca w historii ograniczyć
tylko do tego wymiaru cielesnego, doczesnego, Jezus bowiem pojawił
się na ziemi jako Bóg Człowiek, Zbawiciel całego świata.
Kiedy
więc czytamy i słuchamy dzisiejszego Bożego Słowa i kiedy
zastanawiamy się nad tym niezwykłym fenomenem, jakim jest
obecność Boga w historii człowieka,
to naprawdę możemy mówić
o jakimś szczególnym wybraniu, o jakiejś wielkiej miłości
Boga do swego ludu,
do swego stworzenia. Jeżeli bowiem tak na
spokojnie zastanowimy się nad tym, jak bardzo Bóg stara się
wchodzić w tę historię, to zapewne samo nasunie się nam takie
stwierdzenie, taka myśl: że też Mu się tak chce!
Zwłaszcza,
jeśli się pomyśli, ile to razy ludzie tę obecność Boga
lekceważyli, czy wręcz jej nawet nie dostrzegali. Bóg był
i jest zainteresowany losem człowieka, zatroskany o jego dobro,
skoncentrowany na tym, aby go strzec i prowadzić.
Nam
się może nieraz wydaje, że to nie jest do końca prawdą,
albo że owa obecność Boża nie jest aż tak bardzo intensywna.
Zwłaszcza, jeśli się weźmie pod uwagę ostatnie kataklizmy,
spowodowane burzami w Małopolsce, albo inne dramaty i
nieszczęścia, mające miejsca w historii człowieka,
jak
chociażby wojny, konflikty zbrojne, przypadkowe trzęsienia ziemi,
lub całkiem nieprzypadkowe katastrofy samolotów…
We
wszystkich tych sytuacjach, w obliczu wszystkich tych dramatów, na
siłę wręcz pojawia się w umyśle i w sercu pytanie: gdzie jest
w tym wszystkim Bóg?
Jak się ma do tego wszystkiego ta Boża
obecność, o której tak mocno przekonuje nas chociażby dzisiejsza
liturgia Słowa? Jeżeli Bóg jest tak bardzo obecny – tak bardzo
intensywnie obecny – to dlaczego na to wszystko pozwala?
I
dlaczego pozwala na biedę, w jakiej żyje tylu spośród nas? A
dlaczego spotyka nas codziennie tyle problemów i kłopotów?
Dlaczego?
Przecież codziennie odmawiamy pacierz rano i
wieczorem, a w niedzielę chodzimy do kościoła. To jak to w końcu
jest z tą Bożą obecnością?
Oczywiście,
na tak postawione pytania nie ma prostych odpowiedzi. Bo
dotykając tematu Boga i Jego obecności, dotykamy tajemnicy.
Sposób działania Boga i Jego wychodzenie do człowieka zawsze będą
wymykać się ludzkiemu pojmowaniu całej sprawy. Bóg nie działa
po ludzku i żadnych prostych schematów myślenia nie będzie można
do Niego przypasować.
Możemy natomiast wgłębiać się w Boże
Słowo, aby tam szukać odpowiedzi na nasze pytania.
I
jeżeli uważnie wczytamy się w dzisiejsze teksty biblijne, to łatwo
zauważymy, że Boża obecność w życiu człowieka polega
zasadniczo na… towarzyszeniu…
Bóg jest obecny w sposób
delikatny,
jest gdzieś blisko, może nawet bardzo blisko, ale to
nie sprawia, że wchodzi On w życie człowieka – przepraszam za
wyrażenie – „z buciorami”, nie zniewala człowieka, ani mu
się nie narzuca.
Człowiek jest i pozostanie istotą wolną,
która jest reżyserem i kowalem swojego losu, swego
życia.
Ani na moment obecność i bliskość Boga nie zmienia
tej sytuacji. Człowiek – nawet najbardziej oddany Bogu i ufający
Mu najbardziej szczerze i serdecznie – ani na moment nie będzie
marionetką w rękach Boga, jakąś kukiełką w teatrzyku lalek.

Człowiek jest i pozostanie OSOBĄ – obdarzoną wolnością
i godnością.
I
tejże osobie Bóg towarzyszy ze swoją łaską i swoją pomocą.
Jednak stopień dostrzeżenia tej obecności, stopień współpracy z
Bogiem – zależy tak naprawdę od człowieka. Od tego, jaką
więź nawiąże z Bogiem, jak – i czy w ogóle – będzie z
Nim rozmawiał, na ile będzie z Nim szczery…
Także –
powiedzmy to wprost – na ile pozwoli Bogu działać w sobie
i w swoim życiu.
Moi
Drodzy, Bóg szanuje naszą wolność i widzi w nas osoby
obdarzone godnością, indywidualnością…
Dobrze by było,
gdybyśmy my w Bogu widzieli… właśnie Boga i ani przez moment
nie zapominali, kto jest kim.
Nie możemy zapominać o
wielkości i majestacie Boga
– i o tym, że Bóg także
działa w sposób wolny,
kierując się troską o nas.
A
właśnie taki styl działania Boga może sprawiać – i nieraz na
pewno sprawi – iż nie spełni On od razu naszych próśb,
które zresztą bardzo często przybierają charakter zmiennych
zachcianek.
Ileż to bowiem razy zdarza się, moi Drodzy, że o
coś Boga bardzo usilnie prosimy, a za miesiąc lub dwa okazuje
się, że to nie jest już aż tak bardzo ważne,
a za kolejne
dwa miesiące może sami dziwimy się, dlaczego o to w ogóle
prosiliśmy…
Czasami
jest tak, że o niektóre rzeczy prosimy ciągle i ciągle nam na
nich zależy
– wtedy nie możemy rezygnować, tylko cały
czas o tym z Bogiem rozmawiać.
I w ogóle, dobrze by było,
abyśmy – mając na uwadze ową cichą i subtelną, ale bardzo
konkretną obecność Boga w naszym życiu – stale z Bogiem
naszym rozmawiali, cały czas byli z Nim w kontakcie.
Abyśmy Mu
cały czas mówili o swoich problemach i zmartwieniach, abyśmy
Go prosili o pomoc, ale też dziękowali za łaski już
otrzymane,
abyśmy przepraszali za błędy i grzechy,
abyśmy także jak najwięcej Boga uwielbiali.
Ale
także – abyśmy pytali, jak najwięcej pytali Boga o
wszystko, co w naszym życiu się dzieje. Kochani, nie bójmy się
pytań,
nawet bardzo ostrych i twardych! Oby tylko były one
szczere i wypływały wprost z serca!
Właśnie te pytania, które
tu przed chwilą zostały postawione, każdy z nas winien ciągle
stawiać Bogu w osobistej z Nim rozmowie.
I jeżeli mamy do Boga
o coś żal czy pretensję – to też się może zdarzyć –
także idźmy z tym do Niego. Szczerze, bardzo szczerze!
Mówmy
Bogu o wszystkim, co kryje się w naszym sercu, otwierajmy to
serce jak najszerzej przed Bogiem.
Być może, nie od razu
otrzymamy odpowiedzi
na swoje pytania. Być może, odpowiedzi,
które otrzymamy, zupełnie nas zaskoczą,
bo innych będziemy
się spodziewali… Być może, nie otrzymamy od razu tego, o co
prosimy,
albo otrzymamy coś innego w zamian, albo też otrzymamy
to, o co prosiliśmy, ale w inny sposób…
Być
może, nasza rzeczywistość nie stanie się z dnia na dzień
łatwiejsza,
a może i przez dłuższy czas nie stanie się taką,
a może się nawet w jakimś stopniu pogorszy – tak być może.
Jedno jednak jest i pozostanie pewnym: jeżeli zauważymy, że Bóg
jest obecny w naszym życiu
i o tej obecności będziemy zawsze
pamiętać, to będziemy – jak Piotr – szli po wzburzonych
falach naszego życia i nie utoniemy.
Jeśli tylko nie zwątpimy.
A co to oznacza już tak bardzo konkretnie?
A
to mianowicie, że choćby życie nie tak nam się układało, jak
chcemy, to jeżeli uwierzymy w obecność Jezusa – nigdy się
nie załamiemy, nie stracimy sensu i chęci życia, nigdy nie
stracimy radości i nadziei,
a wręcz przeciwnie: będziemy w
sobie wciąż odkrywali nowy zapał i chęć, żeby codziennie
rano wstawać i zabierać się za swoje codzienne
obowiązki,
podejmować zmaganie z niełatwą codziennością.
Dużo
to, czy mało?
Każdy
sam musi na to pytanie odpowiedzieć. Bo to od każdego
indywidualnie zależy
– żeby to jeszcze raz powtórzyć – w
jakim stopniu Jezus będzie mógł w jego życiu działać.
I na
ile będzie w jego życiu odczuwalny i widoczny – ten niezwykły
fenomen Bożej obecności…

3 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.