O zysku Boga – i zysku człowieka…

O
Szczęść Boże! Witam i pozdrawiam u progu nowego tygodnia – bardzo ważnego, bo w jego trakcie przeżyjemy radość z Narodzenia Pana. Ale zaczynamy ten tydzień jeszcze w Adwencie. Młodzież już ma wolne, niektórzy pracujący też wzięli urlopy, żeby się dobrze przygotować, albo wyjechać na Święta. Inni jeszcze pracują. Wszyscy jednak zmobilizujmy się tak bardzo wewnętrznie, aby naprawdę z wielką radością – za dwa dni – powitać Boże Dzieciątko. Może jeszcze potrzebna jest Spowiedź, może więcej modlitwy, a może jeszcze jakieś postanowienie – jakieś ofiarowanie Bogu czegoś?… Więcej o tym – w rozważaniu…
                         Gaudium et spes!  Ks. Jacek

22
grudnia 2014.,
do
czytań: 1
Sm 1,24–28; Łk
1,46–56
CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:
Gdy
Anna odstawiła Samuela od piersi, wzięła go z sobą w drogę,
zabierając również trzyletniego cielca, jedną efę mąki i bukłak
wina. Przyprowadziła go do domu Pana, do Szilo. Chłopiec był
jeszcze mały.
Zabili
cielca i poprowadzili chłopca przed Helego. Powiedziała ona
wówczas: „Pozwól, panie mój! Na twoje życie! To ja jestem ową
kobietą, która stała tu przed tobą i modliła się do Pana. O
tego chłopca się modliłam, i Pan spełnił moją prośbę, którą
do Niego zanosiłam. Oto ja oddaję go Panu. Na wszystkie dni, jak
długo będzie żył, zostaje oddany na własność Pana”.
I
oddali tam pokłon Panu.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
W
owym czasie Maryja rzekła: „Wielbi dusza moja Pana i raduje się
duch mój w Bogu, Zbawcy moim. Bo wejrzał na uniżenie swojej
służebnicy, oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie
pokolenia. Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, święte
jest imię Jego. A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenia nad
tymi, co się Go boją.
Okazał
moc swego ramienia, rozproszył pyszniących się zamysłami serc
swoich. Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił. Ujął się
za swoim sługą, Izraelem, pomny na swe miłosierdzie. Jak obiecał
naszym ojcom, Abrahamowi i jego potomstwu na wieki”.
Maryja
pozostała u Elżbiety około trzech miesięcy; potem wróciła do
domu.
Może
nas nieco dziwi następstwo wydarzeń, dokonujących się w życiu
Samuela i jego matki. Słyszeliśmy o tym w pierwszym czytaniu. Oto
Anna prosi Boga o dar syna, a kiedy go otrzymuje, kiedy
Samuel się pojawia, ona oddaje go ponownie Bogu.
Czyżby zatem
po to go otrzymała, żeby go zaraz oddać? Czyżby nie dane jej było
nacieszyć się wytęsknionym dzieckiem?
Myślę,
że co by nie powiedzieć, to i tak to akurat wydarzenie nie
dorównuje dramatyzmem temu, kiedy to Abraham, doczekawszy się
upragnionego syna,
otrzymał polecenie samego Boga, aby tego
właśnie wytęsknionego i wyczekanego syna Izaaka złożył w
ofierze!
Oczywiście, wiemy, że ostatecznie go nie zabił i w
ofierze nie złożył, bo wyraźna interwencja Boża przeszkodziła
temu, ale nad wymową całego tego wydarzenia i nad dramatem
Abrahama,
który przez pewien czas żył w strasznym poczuciu
dezorientacji i przygnębienia, można się zastanawiać.
Bo
– zaiste – dziwnymi drogami zdaje się prowadzić człowieka
Bóg,
dając mu kogoś lub coś po to, aby zaraz zabrać. Jak to
rozumieć?
Wspomniane
tu wydarzenie z Abrahamem i Izaakiem przekonuje, że Bóg jednak
nie chciał nikogo nikomu zabrać.
Co więcej, jak czytamy w
niektórych tekstach liturgicznych, Bóg oszczędzając syna
Abrahama, nie oszczędził Syna własnego,
przyjmując Jego
ofiarę, złożoną za zbawienie człowieka. A zatem, Bóg nie
zabrał, Bóg w rzeczywistości dał dużo więcej. Chciał
natomiast przekonać się, ile jest Mu w stanie dać Jego sługa,
Jego przyjaciel…
I
całkiem podobnie rzecz się ma z Samuelem: Bóg przyjmując ofiarę
jego poświęcenia, jego pracowitego życia, w rzeczywistości w
jakiś sposób oddał go jego narodowi – uczynił bowiem z niego
wielkiego proroka, który nauczał i prowadził lud.
I po to
przyjął ofiarę życia i dyspozycyjności Maryi, aby przez
Nią dokonać rzeczy naprawdę wielkich i niezwykłych! Ale i 
samą wywyższył wobec całego świata,
obdarzając przywilejem
niepokalanego poczęcia oraz miłością i szacunkiem tylu ludzi
przez tyle wieków.
Maryja
także za to dzisiaj wychwalała Boga w przepięknej pieśni, która
wypłynęła z Jej ust – a bardziej jeszcze z serca – w domu
Elżbiety: Wielbi
dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim. Bo
wejrzał na uniżenie swojej służebnicy, oto bowiem odtąd
błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia. Gdyż wielkie rzeczy
uczynił mi Wszechmocny, święte jest imię Jego.

Zatem,
Maryja oddając Bogu do dyspozycji swoje życie, swoją gotowość,
pracowitość i poświęcenie, sama
jeszcze więcej

zyskała.

I
tak jest, Kochani, w każdym przypadku szczerego
i serdecz
nego
ofiarowania
Bogu swego życia: ten, kto się na taki akt odwagi zdobywa, dużo
więcej sam zyskuje.
A
nawet takie małe,
drobne, codzienne ofiarowania

nie pozostają bez odzewu ze strony Boga.
Oto
bowiem nieraz
słyszy się, że ktoś nie poszedł na Mszę Świętą w niedzielę,
bo pracuje na zmiany, wrócił z pracy po południu i
już był tak zmęczony, że nie dał rady udać się do kościoła.
A
tymczasem, gdyby się jednak zmobilizował i poszedł, z pewnością
mógłby
liczyć na Bożą pomoc i wsparcie

– także w tej codziennej pracy, która go tak męczy.
Jednak
z wypowiedzi niektórych osób można by wywnioskować takie oto
przekonanie, że idąc na Mszę Świętą w stanie takiego zmęczenia,
bezgranicznie
się poświęcają, robiąc wręcz Bogu łaskę.
A
przecież, to nie Bóg zyskuje cokolwiek na tym naszym poświęceniu
to
my zyskujemy!

Bo Bóg nie jest zaborczy, czy kapryśny, Jemu nie zależy na tym,
żeby człowieka jakoś zniewolić
czy mu cokolwiek zabrać. Bóg, jeżeli przyjmuje dary, ofiarowane
przez człowieka, przyjmuje je po to, aby te
dary pobłogosławić i uświęcić – i tak uświęcone człowiekowi
oddać!

Najpiękniej
i najwyraźniej widać to w tajemnicy Eucharystii: chleb i wino,
które człowiek ofiaruje Bogu, otrzymuje
z powrotem, ale już jako Ciało i Krew Chrystusa!
Zobaczmy,
Kochani, jaka to jest wymiana: ile
tak naprawdę człowiek z siebie daje, a ile otrzymuje!

Bo tak to właśnie w relacjach człowieka z Bogiem wygląda: im
więcej sam jest w stanie Bogu ofiarować, tym
bogatszym przez to się staje.
Ważna
to zasada – nawet w kontekście naszej adwentowej pracy nad sobą i
podejmowanych przy tej okazji wyrzeczeń… 

5 komentarzy

  • Kochani święta się naprawdę zbliżają :-), bo do nas już Światło Betlejemskie dotarło i świeci się w Kaplicy Adoracji. Ja zabiorę je do domu, tz. zapalę od tego światła swoją świeczkę dopiero 24 grudnia rano po Mszy Świętej. A jutro na 7 jadę do klasztoru Świętej Rodziny, by uczestniczyć w Mszy Świętej za Drogiego Jubilata, który jutro właśnie obchodzi 30lecie swojego kapłaństwa.

    • Czcigodnym Jubilatem był, nasz Opiekun Róż Różańcowych.
      Ps. Zobaczyłam już przygotowaną "szopkę" Umiejscowiona była wysoko przed prezbiterium. Żałowałam, że nie miałam aparatu fotograficznego. Rozpoznałam w niej oprócz stałych Postaci; Jezusa, Maryi i Józefa, 5 braci męczenników, św. Franciszka, ale niestety nie domyśliłam się Jego koneksji z klasztorem. Sam klasztor jest obecnie w remoncie, ale wnętrze kościoła przyklasztornego wymaga również pilnego odnowienia.

  • Dziękuję ks. Jacku za kolejne głębokie rozważanie. Nie wiem do dzisiaj, jak to się dzieje, ale zawsze, czy to stricte Boże Słowo, czy też rozważanie do niego, odnosi się do moich aktualnych problemów i wydatnie pomaga w głębszym spojrzeniu na nie, ich pojmowaniu i ostatecznie w rozwiązaniu… 🙂

    Z Panem Bogiem,
    Artur.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.