ROZUMNIE, RADYKALNIE i RADOŚNIE!

R
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, już wczoraj sygnalizowałem pewne treści, jakie zawarłem w dzisiejszym rozważaniu. Z całą mocą ponawiam też wczorajszą prośbę, dotyczącą akcji, która nas dzisiaj czeka… Pamiętajmy, że dla nas, prawdziwych chrześcijan, dzisiaj jest przede wszystkim Dzień Pański, Niedziela, a do tego – Święto Chrztu Pańskiego i zakończenie Okresu Bożego Narodzenia. Od jutra już – Okres zwykły w liturgii. 
     Na głębokie, piękne i radosne przeżywanie dzisiejszego świętowania: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                  Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Niedziela
Chrztu Pańskiego, B,
do
czytań: Iz 42,1–4.6–7; Dz 10,34–38; Mk 1,6b–11
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
To
mówi Pan: „Oto mój Sługa, którego podtrzymuję, Wybrany mój, w
którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął;
On przyniesie narodom Prawo. Nie będzie wołał ni podnosił głosu,
nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny
nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku.
On
z mocą ogłosi Prawo, nie zniechęci się ani nie załamie, aż
utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy. Ja, Pan,
powołałem Cię słusznie, ująłem Cię za rękę i ukształtowałem,
ustanowiłem Cię przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów,
abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił
jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności”.
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Gdy
Piotr przybył do Cezarei, do domu Korneliusza, przemówił:
„Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale
w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje
sprawiedliwie.
Posłał
swe słowo synom Izraela, zwiastując im pokój przez Jezusa
Chrystusa. On to jest Panem wszystkich. Wiecie, co się działo w
całej Judei, począwszy od Galilei, po chrzcie, który głosił Jan.
Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem
Świętym i mocą. Przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając
wszystkich, którzy byli pod władzą diabła, dlatego że Bóg był
z Nim”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MARKA:
Jan
Chrzciciel tak głosił: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja
nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego
sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie
Duchem Świętym”.
W
owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana
chrzest w Jordanie. W chwili, gdy wychodził z wody, ujrzał
rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na
siebie. A z nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn
umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.
Wydarzenie,
które dziś przeżywamy i wspominamy, a więc chrzest Jezusa,
nie jest tym samym, co przeżywa każdy z nas, przystępując do
Chrztu. My bowiem, przystępując do Chrztu, przyjmujemy pierwszy
Sakrament,
otwierający nam bramy Kościoła i drogę do innych
Sakramentów, natomiast chrzest, udzielany przez Jana w Jordanie, nie
spełniał takiej roli.
Mówiąc
krótko, to nie był jeszcze ten Sakrament, którym chociażby
już był w momencie, kiedy udzielali go Apostołowie, bo oni –
poprzez chrzcielne obmycie – włączali do wspólnoty młodego
Kościoła
nowych współwyznawców. Natomiast Jan, udzielając
swego chrztu, wzywał do nawrócenia, przygotowywał na przyjście
Mesjasza, niejako symbolicznie obmywał z grzechów, jakie
wypowiadali ci, którzy do niego przychodzili.
Miał
zatem ów Janowy chrzest swoją rolę do odegrania, miał swój
określony przebieg i określone grono adresatów. Jan,
podejmując się udzielania swego chrztu, wiedział, kogo nad wodami
Jordanu może oczekiwać. Kogo? Oczywiście, najlepiej, gdyby to
byli wszyscy jego rodacy
– aby wszyscy chcieli się przygotować
na spotkanie z przychodzącym Mesjaszem. Ich wszystkich Jan się
spodziewał. Ale na pewno nie spodziewał się samego Mesjasza,
który – ku jego ogromnemu zdziwieniu – także stanął nad
wodami Jordanu…
Dzisiejsza
Ewangelia co prawda nie wspomina – jak czyni to chociażby
Ewangelia Świętego Mateusza – o zdziwieniu Jana, a wręcz
o powstrzymywaniu przez niego Jezusa, gdyż nie czuł się godny, aby
chrzcić Tego, na przyjście którego wszystkich przygotowywał.
Dzisiejsza Ewangelia o tym wprost nie mówi, ale zdajemy sobie
sprawę, że Jezus nie potrzebował tego chrztu – ani żadnego
innego znaku oczyszczenia nie potrzebował,
bo nie miał się z
czego oczyszczać.
A
jednak, przyjął ów chrzest, przyjął na siebie wodę Jordanu, a
wraz z nią – o ile można to tak ująć – wziął na siebie
grzechy ludzi: te grzechy, które ludzie niejako tam zostawili,

kiedy Jan obmywał ich tą samą wodą w czasie udzielanego przez
siebie chrztu. To tylko taki obraz, takie symboliczne ujęcie,
ale można chyba w ten sposób ukazać znaczenie tego, co się
dokonało w chwili, kiedy Jezus stanął przed Janem.
Jezus,
wraz z wodami Jordanu, wziął na siebie grzechy ludzi, aby potem
grzechy ty ponieść na Kalwarię i tam je ostatecznie pokonać
mocą swej Ofiary.
Sam Jezus jednak nie miał ani jednego
grzechu, dlatego po chrzcie – tego też nie słyszeliśmy w
dzisiejszej Ewangelii – natychmiast wyszedł z wody, gdyż nie
miał czego wyznawać.
W tym momencie, kiedy inni wyznawali swoje
grzechy, Jezus nie miał nic do wyznania, dlatego nic nie mówił.
Przemówił
za to Jego Ojciec. Z rozwierającego się Nieba odezwał się bowiem
głos: Tyś
jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie.

Jest
to – jeśli tak można powiedzieć – jednozdaniowe streszczenie
tego, co w przepięknym tekście
z Proroctwa Izajasza
sam Bóg wyraził w słowach: Oto
mój Sługa, którego podtrzymuję, Wybrany mój, w którym mam
upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął; On przyniesie
narodom Prawo.
[…]
On
z mocą ogłosi Prawo, nie zniechęci się ani nie załamie, aż
utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy. Ja, Pan,
powołałem Cię słusznie, ująłem Cię za rękę i ukształtowałem,
ustanowiłem Cię przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów…

Kochani,
właśnie owe otwarte niebiosa i słowa Ojca, wypowiedziane nad swoim
Synem – to jest właśnie wyraźne
podobieństwo,

jakie zachodzi pomiędzy
chrztem Jezusa, a Chrztem, który jest pierwszym Sakramentem
Kościoła.

Tak bowiem, jak
Jezus został wyraźnie nazwany Synem Boga, tak każdy z nas –
przez przyjęcie tego Sakramentu – nazwany
został dzieckiem Bożym, stał się przybranym dzieckiem Bożym!

Poprzez
bowiem tak prostą czynność, jaką jest jest polanie główki
dziecka kilkoma kroplami wody, w
duszy i sercu dziecka dokonują się zaprawdę rzeczy niezwykłe!
Ojciec
Niebieski wybiera sobie tego chrzczonego człowieka, otwiera
przed nim bramy Nieba,

daje mu szansę zbawienia, czyni
go członkiem społeczności Kościoła – i to Kościoła
funkcjonującego na trzech płaszczyznach: zarówno
tego pielgrzymującego
przez ziemię, jak i tego triumfującego
w Niebie oraz
tego
oczyszczającego
się w czyśćcu.
Ponadto,
nadaje chrzczonemu
człowiekowi
osobowość
prawną w społeczności Kościoła,

nadaje mu prawa i obowiązki, daje mu prawo do wszystkich środków
zbawienia. A wreszcie także – włącza go do potrójnej
misji Chrystusa: Kapłana, Proroka i Króla.

Naprawdę, tak wiele dzieje się w tym momencie!
Mówiąc
krótko i zbierając wszystko, można powiedzieć, że otwierają
się przed człowiekiem wszystkie – ale to naprawdę wszystkie –
bramy Nieba!

I
– co jest bardzo ważne i co koniecznie trzeba tu podkreślić –
jest to szansa, którą ma każdy
bez wyjątku człowiek dobrej woli;

taki, który chce przyjąć ten Sakrament po to, aby go potem
rozwijać. Święty Piotr tak o tym mówi w domu Korneliusza, w
Cezarei: Przekonuję
się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym
narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje
sprawiedliwie.

Każdy
zatem człowiek jest miły Bogu, każdy
jest zaproszony do zbawienia,

bez rozróżniania na lepszych i gorszych – każdy, kto swoim
życiem odpowie na to Boże obdarowanie.
Jednocześnie
zauważmy,
że kiedy w czasie obrzędu Chrztu Świętego następuje
sam moment polania główki dziecka wodą

i kapłan wypowiada słowa: „Ja
Ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”

– formularz nie
przewiduje słowa: „Amen”.

Zamiast niego, następuje formuła dziękczynna: „Chwała Ojcu i
Synowi, i Duchowi Świętemu”, którą wszyscy zebrani wypowiadają,
ale po samym polaniu główki dziecka wodą, czyli w
tym najbardziej zasadniczym momencie Chrztu, słowa „Amen” się
nie wypowiada.

Dlaczego?
Dość
prosto się to uzasadnia: dlatego, że tym
„Amen”,

a więc tą odpowiedzią aprobującą, tym liturgicznym podpisem, tym
potwierdzeniem – bo takie znaczenia ma słowo „Amen” – ma
być całe życie człowieka!

Zapewne samo słowo, nawet gdyby tu było, w niczym by nie
przeszkadzało, ale poprzez
jego opuszczenie
Kościół zapewne chciał mocno i wyraźnie podkreślić, że
Chrzest
– to początek, to taki mocny start na drodze do zbawienia.
Tak,
moi Drodzy, obdarzony tyloma darami w tym Sakramencie, obdarzony
wielką godnością chrześcijanina

i zaszczycony niezwykłym wybraniem człowiek, rusza w tym momencie w
piękną, chociaż często trudną pielgrzymkę przez doczesność,
aby
osiągnąć w ten sposób Niebo. Sam wręcz nasuwa się wniosek, że
pielgrzymowanie to – w związku z tym – powinno być odważne,
zdecydowane, radosne i konsekwentne!

To nie może być – przepraszam za to wyrażenie – czołganie
się, jakieś błądzenie, czy cofanie!
Obdarzone
tak wielką godnością umiłowane dziecko Boże musi
być świadome tego swego wybrania!

Dlatego chrześcijanin idzie przez życie zawsze z
podniesioną dumnie głową, z poczuciem swej godności.
Nie
chodzi tu absolutnie o pychę czy próżne demonstrowanie swojej
wydumanej wielkości – nie! Przy zachowaniu pełnej
świadomości swojej słabości i skłonności do grzechu,

chrześcijanin jednak nie zapomina, jak bardzo ważny jest dla Boga i
jak Bóg w niego zainwestował.
Dlatego
chrześcijanin idzie przez życie z poczuciem swojej
istotnej roli, swego zaszczytnego
obdarowania,

ale też – zobowiązania!
Bo Chrzest i wiążące się z nim wybranie – jest darem,
ale i zadaniem!
Zadanie
zaś przede wszystkim polega na tym, że trzeba zrobić jak
najlepszy użytek z tego swego wybrania i 
obdarowania.
A to się z kolei wyrazi w mądrym i roztropnym postępowaniu, w
trzeźwym myśleniu i realnym ocenianiu sytuacji.
Chrześcijanin
– w imię tej swojej godności – musi patrzeć na świat w
sposób głęboki,
z
miłości
ą,
ale
też
krytyczn
ie.
Dlatego trzeźwo powinien rozróżniać dobro od zła, prawdę od
fałszu, prawdziwe działanie od pozy, a
prawdziwą pomoc i miłosierdzie, okazywane biednym – od
hałaśliwego
i nieznośnego promowania siebie,

połączonego z pokrętnym, ukrytym nabijaniem sobie kiesy, a do tego
jeszcze: demoralizowaniem młodzieży.
Chrześcijanin
swoim przenikliwym wejrzeniem, wspartym łaską Bożą, stara się
dostrzec
istotę każdej sprawy i każdego działania, a nie jego zewnętrzne
„opakowanie”.

Dlatego świadomy swej godności chrześcijanin nie da sobie wmówić
każdej bzdury i
nie da sobą manipulować
z
telewizyjnego ekranu czy z łamów
„jedynie słusznej” gazety, ale ma na wszystko swój własny
pogląd, oparty mocno na wyznawanych zasadach wiary katolickiej!
W
tym
celu
prawdziwy chrześcijanin, żyjący swoim Chrztem i starający się
rozwijać ten dar, prześwietla
to wszystko,

co widzi wokół i słyszy wokół – także z ust polityków,
dziennikarzy i innych autorytetów, zarówno tych prawdziwych, jak i
tych pseudoautorytetów, nachalnie reklamowanych i sztucznie
medialnie pompowanych – wszystko to prześwietla
blaskiem Bożej prawdy, Bożej nauki, Bożych zasad,

i na tej podstawie rozróżnia ziarno i
plewy.
I
to pierwsze przyjmuje, a to drugie – odrzuca.
W
praktyce oznacza to,
że poznane
dobro rozwija w swoim życiu,

czyni zasadą swego postępowania, a zło, fałsz i obłudę –
choćby było ono „opakowane” w pozory największego dobra i
najbardziej pożytecznej akcji dobroczynnej, czy jeszcze w inne
pozory – kategorycznie
od siebie odsuwa!

Tak właśnie postępuje prawdziwy, świadomy swej wiary
chrześcijanin.
Kochani,
jakże
nam dzisiaj potrzeba takich właśnie chrześcijan:

w Polsce, ale i w naszych małych ojczyznach, i w naszych parafiach,
i wreszcie – w naszych rodzinach, w naszych sąsiedztwach. Jakże
bardzo potrzeba, abyśmy sobie nawzajem
pomagali

w kształtowaniu takiej właśnie postawy: postawy
trzeźwo myślącego i mądrze postępującego chrześcijanina.

Nie chorągiewki na wietrze, która powiewa raz w jedną, a raz w
drugą stronę, w zależności od kierunku wiatru, ale prawdziwej
skały, której nie tylko wiatry, ale i inne
wstrząsy
nie poruszą.

Jeżeli
bowiem
dzisiaj, w naszej Ojczyźnie, dostrzegamy tyle bałaganu,
niesprawiedliwości społecznej, krzywdy ludzkiej i łamania
wszelkich zasad moralnych – w
kraju, w którym ponad dziewięćdziesiąt procent obywateli jest
ochrzczonych!

– to znak, że trzeba nam wrócić do źródeł, a konkretnie do
jednego źródła: źródła
chrzcielnego!
I
jeszcze raz pełną garścią
tam zaczerpnąć, i jeszcze raz nabrać wielkiej wewnętrznej mocy,
stanąć dumnie, wyprostować swój kręgosłup; przestać się
wszystkim
wokół kłaniać i słaniać, a
spojrzeć
prosto w oczy całemu światu,
wypowiedzieć
z mocą słowa prawdy,

nazwać rzeczy po imieniu; poprzeć to, co piękne, dobre i
owocujące; odrzucić to, co fałszywe, pozorne, małe i podłe;
czarne
określić jako czarne, a białe jako białe, odrzucając wszelkie
odcienie szarości…
To
na tym właśnie, Kochani, polega świadectwo
prawdziwego chrześcijanina

– na realizacji zasady, którą dla łatwiejszego skojarzenia, a
może i zapamiętania, możemy określić jako zasadę „trzy razy
R”: ROZUMNIE,
RADYKALNIE i RADOŚNIE!
W
tym kontekście zastanówmy się:

Czy
mam odwagę głośno i wyraźnie bronić w dyskusjach zasad
moralnych?

Czy
jestem konsekwentny w swoim chrześcijańskim postępowaniu – czy
nie ulegam presji otoczenia?

Czy
jestem chrześcijaninem radosnym, czy raczej smutnym?

Tyś
jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie!

3 komentarze

  • Poemat Boga-Człowieka, Maria Valtorta
    http://www.voxdomini.com.pl/valt/valt/v-02-004.htm

    Objawienie się Chrystusa dokonało się wiele razy. Pierwsze, po narodzeniu, było [ukazaniem się] Mędrcom, drugie – w Świątyni; trzecie – na brzegu Jordanu. Potem nadeszły niezliczone inne objawienia się. Dam ci je poznać, bo Moje cuda ujawniają Moją Boską naturę, aż do ostatnich [cudów]: Zmartwychwstania i wstąpienia do Nieba. Moja ojczyzna została napełniona Moimi objawieniami, jak ziarnem rzuconym w cztery strony świata. [Objawiłem się] każdej warstwie [społecznej] i w każdym miejscu życia: pasterzom, możnym, uczonym, niewierzącym, grzesznikom, kapłanom, panującym, dzieciom, żołnierzom, Hebrajczykom i poganom.

    [Moje ujawnienia się] jeszcze dziś się powtarzają, lecz – tak jak wtedy – świat nie zgadza się z nimi lub raczej nie przyjmuje obecnych cudów i zapomina o dawnych. A Ja nie rezygnuję. Powtarzam się, aby was ocalić, aby was doprowadzić do wiary we Mnie.

    Dasiek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.