Tylko Jezus może zbawiać!

T
Szczęść Boże! Pozdrawiam serdecznie ze Szklarskiej Poręby! Pogoda u nas taka, jak wszędzie – ni to zima, ni to jesień, ni to – nie wiadomo, co… Chociaż jest trochę śniegu, dlatego można się ucieszyć zjeżdżaniem na nartach. Moja Ekipa wczoraj dokazywała na stoku, dzisiaj to samo planuje, a ja w tym czasie – jak na starszego człowieka przystało – oddaję się górskim spacerom i refleksji. W tym czasie pamiętam także o modlitwie za Was i we wszystkich Waszych sprawach! 
       A dzisiaj chciałbym szczególnie w modlitwie tej polecać mojego Drogiego Przyjaciela, Księdza Leszka Mućkę, w dniu Jego urodzin. Poznałem Księdza Leszka już u początków mojej kapłańskiej posługi, w pierwszej Parafii. Był wówczas uczniem pierwszej klasy technikum. Teraz jest Wikariuszem w mojej rodzinnej Parafii. Życzę Mu, aby był zawsze takim gorliwym, zapalonym i pracowitym kapłanem, jak to wszyscy widzą (i podziwiają) dzisiaj. Aby się nie bał wychodzić do ludzi w nowymi propozycjami i aby podnosił na duchu, leczył ludzkie rany, odnawiał w sercach radość i nadzieję!
         O tego ducha dobrego i gorliwego modlę się także dla Siostry Laury Wysockiej, Benedyktynki Misjonarki, obchodzącej dzisiaj imieniny. Kiedy pracowała Ona w Parafii w Trąbkach, a ja tam byłem rezydentem, wówczas wspólnie działaliśmy na „polu młodzieżowym”, także wspólnie wyjeżdżając do Szklarskiej Poręby. Ale ta działalność miała wówczas wiele różnych form i aspektów, a dużo dobrego udało się wówczas osiągnąć właśnie dzięki Siostrze Laurze i jej wyjątkowemu zapałowi i poczuciu humoru. Życzę dziś, aby zawsze była tak żywiołowym, energicznym i radosnym świadkiem Chrystusa, jak dotychczas!
       I oczywiście – pamiętamy w modlitwie o naszych Dziadkach, aby ci, których Pan już odwołał do wieczności, mogli się cieszyć wiecznym szczęściem, a ci, którzy są z nami, mogli doświadczać tylko dobra i wdzięczności swoich wnuków i bliskich!
                       Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Czwartek
2 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Hbr
7,25–8,6; Mk
3,7–12

CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia:
Jezus może zbawiać na wieki tych, którzy przez Niego zbliżają
się do Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi.
Takiego
bowiem potrzeba nam było arcykapłana: świętego, niewinnego,
nieskalanego, oddzielonego od grzeszników, wywyższonego ponad
niebiosa, takiego, który nie jest obowiązany, jak inni arcykapłani,
do składania codziennej ofiary najpierw za swoje grzechy, a potem za
grzechy ludu. To bowiem uczynił raz na zawsze, ofiarując samego
siebie. Prawo bowiem ustanawiało arcykapłanami ludzi obciążonych
słabością, słowo zaś przysięgi, złożonej po nadaniu Prawa,
ustanawia Syna doskonałego na wieki.
Sedno
zaś wywodów stanowi prawda: takiego mamy arcykapłana, który
zasiadł po prawicy tronu Majestatu w niebiosach jako sługa świątyni
i prawdziwego przybytku zbudowanego przez Pana, a nie przez
człowieka.
Każdy
bowiem arcykapłan ustanawiany jest do składania darów i ofiar,
przeto potrzeba, aby Ten także miał coś, co by ofiarował. Gdyby
więc był na ziemi, to nie byłby kapłanem, gdyż są tu inni,
którzy składają ofiary według postanowień Prawa. Usługują oni
obrazowi i cieniowi rzeczywistości niebieskich. Gdy bowiem Mojżesz
miał zbudować przybytek, to w ten sposób został pouczony przez
Boga: „Patrz zaś, abyś uczynił wszystko według wzoru, jaki ci
został ukazany na górze”.
Teraz
zaś otrzymał w udziale o tyle wznioślejszą służbę, o ile stał
się pośrednikiem lepszego przymierza, które oparte zostało na
lepszych obietnicach.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MARKA:
Jezus
oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim
wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z
Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego
mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił
swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze
względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli.
Wielu
bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś
choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć. Nawet duchy
nieczyste na Jego widok padały przed Nim i wołały: „Ty jesteś
Syn Boży”. Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały.

Jak
nas dzisiaj poucza Autor Listu do Hebrajczyków – w ramach
prowadzonej przez siebie pięknej refleksji – Chrystus jest
Kapłanem niewinnym, nieskalanym, oddzielonym od
grzeszników, wywyższonym ponad niebiosa,
a do tego wszystkiego
nie jest On zobowiązany do składania ofiary za swoje grzechy, bo
ich po prostu nie ma. I właśnie ta refleksja prowadzi Autora
biblijnego do stwierdzenia: Sedno
zaś wywodów stanowi prawda: takiego mamy arcykapłana, który
zasiadł po prawicy tronu Majestatu w niebiosach jako sługa świątyni
i prawdziwego przybytku zbudowanego przez Pana, a nie przez
człowieka.

Trzeba
przyznać, że cały
ten wywód
na temat wiecznego kapłaństwa Chrystusa, jest bardzo
precyzyjny
i kunsztowny.
Żeby go
w miarę dokładnie zrozumieć, trzeba bardzo
skrupulatnie i w wielkim skupieniu śledzić kolejne etapy tych
rozważań,

ale nawet czytając je po fragmencie – tak jak my to czynimy przez
ostatnie dni – odsłaniamy przed swymi oczami przepiękne
treści i prawdy, mówiące o tym niezwykłym Kapłanie.
I
oto
dzisiaj
otrzymujemy pouczenie, że Jezus,
jako Najwy
ższy
Kapłan, jest zupełnie wolny od grzechu.
To
dla nas obecnie
jest takie dość
oczywiste, ale w czasach, kiedy Autor biblijny snuł swoje refleksje,
z pewnością było to czymś nowym i niezwykłym – właśnie to,
że ten wyjątkowy Kapłan, w
odróżnieniu od innych kapłanów,
nie
musi składać ofiary przebłagalnej za samego siebie.

I że zakres Jego kapłańskiej służby obejmuje
nie jakiś ziemski przybytek, ale wkracza wprost do Nieba!
Jezus,
poprzez swoją kapłańską służbę, prowadzi swój lud
bezpośrednio do Nieba!
Wyczuwali
to ludzie i w jakiś sposób docierało to do ich świadomości,
dlatego – jak nam uświadamia Ewangelista Marek – szło
za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy,
z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego
mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił
swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze
względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli.
A
kiedy Go spotykali, doświadczali rzeczy niezwykłych, wielu
bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś
choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć. Nawet duchy
nieczyste na Jego widok padały przed Nim i wołały: „Ty jesteś
Syn Boży”.
Wiedzieli
ludzie, że ten wyjątkowy Człowiek, ten wielki Nauczyciel, może im
pomóc! Skąd
to wiedzieli? I
c
zy
myśleli wtedy o wiecznym zbawieniu,

czyli mieli tę świadomość, że owe spotkania z Jezusem i pomoc,
jakiej z Jego strony doświadczali, to tylko
etapy na drodze do wiecznej radości i wiecz
nego
szczęścia – czy to wiedzieli?
Trudno
powiedzieć. Pewnie nie zawsze, bo przecież nieraz słyszeliśmy w
nauczaniu Jezusa starania o to, aby „naprowadzić”
myślenie ludzi na właściwe tory.
Jezus
wkładał wiele starania w przekonanie swoich słuchaczy, że to,
czego wśród nich dokonuje, to nie dla zdobycia poklasku czy taniej,
tymczasowej popularności, ale
dla ich wiecznego zbawienia!
I
jeżeli prawda ta wówczas nie do wszystkich docierała, to nie może
ona nie docierać do nas dzisiaj: Jezus
chce naszego zbawienia, On naprawdę chce naszego dobra!
Jeżeli
zatem nam też zależy na wiecznym zbawieniu i na prawdziwym
szczęściu, jeżeli naprawdę zależy nam na tym, co prawdziwe i
dobre – a wydaje się, że nie zawsze i nie wszystkim na tym tak
naprawdę zależy – to musimy pamiętać, że takie
szczęście może nam dać tylko Jezus!

Zatem,
zamiast szukać pomocy i ratunku i szczęścia u różnych doraźnych
i tymczasowych, a do tego fałszywych „zbawicieli ludzkości”,
trzeba po
prostu przyjść do Jezusa

– tak, jak ci biedacy z dzisiejszej Ewangelii… Przyjść do
Jezusa… A
może – powrócić?…
W
tym kontekście pomyślmy:

Jak
często myślę tak wprost o wieczności i zbawieniu?

Czy
to
wszystko,
co robię,
prowadzi mnie do zbawienia, czy raczej od niego oddala?

Czy
Jezus jest moim jedynym Zbawicielem – naprawdę?

Jezus
może zbawiać na wieki tych, którzy przez Niego zbliżają się do
Boga, bo zawsze żyje, aby się wstawiać za nimi.

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.