Jezus w wierze przewodzi – i ją wydoskonala…

J
Szczęść Boże! Pozdrawiam i życzę błogosławionego dnia. Nie zapomnijmy w naszych modlitwach o Wielkiej Księdze Intencji, pamiętajmy szczególnie o naszej Ojczyźnie, targanej protestami rozgoryczonych, tak skandalicznie krzywdzonych ludzi; módlmy się także o pokój na świecie – a bardziej chyba o ratunek dla świata… O ratunek przed samozagładą, do której dzisiejszy świat bardzo szybko zmierza… Niech Pan sam przyniesie pokój, którego świat dać nie może…
                       Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
4 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Hbr 12,1–4; Mk 5,21–43
CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:
Bracia:
Mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki
ciężar, a przede wszystkim grzech, który nas łatwo zwodzi,
winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na
Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to
zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie
bacząc na jego hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga.
Zastanawiajcie
się więc nad Tym, który ze strony grzeszników taką wielką
wycierpiał wrogość przeciw sobie, abyście nie ustawali, złamani
na duchu. Jeszcze nie opieraliście się aż do przelewu krwi,
walcząc przeciw grzechowi.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Gdy
Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał
się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem.
Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy
Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: „Moja córeczka
dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła.”
Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd Go
ściskali.
A
pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele
przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic
jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o
Jezusie, więc zbliżyła
się z
tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła
bowiem: „Żebym
się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Zaraz też
ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z
dolegliwości.
A
Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego.
Obrócił się w tłumie i zapytał: „Kto się dotknął mojego
płaszcza?” Odpowiedzieli Mu uczniowie: „Widzisz, że tłum
zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się Mnie dotknął?” On
jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy
kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z
nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś
rzekł do niej: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i
bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości”.
Gdy
On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i
donieśli: „Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz
Nauczyciela?” Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł
przełożonemu synagogi: „Nie bój się, wierz tylko!” I nie
pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana,
brata Jakubowego.
Tak
przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu
i głośnego zawodzenia, wszedł i rzekł do nich: „Czemu robicie
zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi.” I
wyśmiewali Go.
Lecz
On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka
oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało.
Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: „Talitha kum”,
to znaczy: „Dziewczynko, mówię ci, wstań!” Dziewczynka
natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I
osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby
nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Wiara
nasza – jak nas poucza Autor Listu do Hebrajczyków – wsparta
jest przykładem wielu świadków. Ich bohaterska postawa motywuje
nas do tego, by wytrwale
biec w wyznaczonych nam zawodach.
Największy
jednak i najbardziej znaczący przykład płynie od samego Jezusa,
który
nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości,
którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego
hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga.

Można
nawet zauważyć, że nikt z ludzi – a więc spośród grzeszników
– nie doznał aż tak
wielkiej wrogości i nienawiści, wymierzonej przeciw sobie,

jak właśnie Jezus, który jest
przecież niewinny

i niczym na takie potraktowanie nie zasłużył. On jednak przyjął
na siebie całą tę wrogość i nienawiść ludzi – właśnie tych
ludzi, których
w ten sposób chciał zbawić.
Wpatrzeni
w przykład Jezusa – i w przykład wielu mężnych ludzi, odważnych
świadków wiary – winniśmy
starać się o to, by cierpliwie
znosić spotykające nas przeciwności.
A
kiedy będzie nam szczególnie trudno, albo będzie nam się
wydawało, że już nic gorszego nie mogło nas spotkać i już samo
największe
zło na nas spadło, wówczas warto może wsłuchać się w ostatnie
zdanie dzisiejszego pierwszego czytania: Jeszcze
nie opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw
grzechowi.

Ileż
w tym stwierdzeniu jest prawdy!
Jeżeli
bowiem pomyśli
się, jak
wielkie prześladowania

musieli znosić wyznawcy Chrystusa na przestrzeni wieków, począwszy
od początku istnienia Kościoła; a jednocześnie kiedy pomyśli
się,
co dzisiaj przeżywa wielu katolików i chrześcijan w innych
częściach świata:
ilu
ich codziennie ginie, ilu znosi prześladowania, ilu musi ciągle
uciekać i ukrywać się, bo nie są pewni nie tylko następnego
dnia, ale nawet najbliższej godziny – kiedy to wszystko sobie
uświadomimy, to chyba sami dojdziemy do wniosku, że jednak
dużo nas jeszcze omija.

I oby to się nie zmieniło, obyśmy nie musieli doznawać krwawych
prześladowań!
Natomiast
to wszystko, o czym tu sobie mówimy, powinno mobilizować nas do
tego, by dawać
z siebie jak najwięcej na odcinku wiary!
By
starać się o
jak najbardziej czytelne świadectwo

swojej postawy, o jak najbardziej wyrazisty
przykład

w
swoim życiu.

Taki
przykład, jaki odnajdujemy dziś w
determinacji kobiety cierpiącej na krwotok,
albo
w postawie Jaira,

przełożonego synagogi. Według ludzkich kalkulacji, nie mieli oni
żadnej
szansy na odmianę swego losu:

kobieta od dwunastu lat cierpiała na swoją dolegliwość i nikt nie
był w stanie jej pomóc, a Jair akurat
dowiedział się, że jego córka już nie żyje. A jednak Jezus
z jednej i z drugiej sytuacji znalazł wyjście i ratunek.
Wierzymy
zatem, że i dla tych, którzy
dzisiaj tak bardzo cierpią

w obronie wiary przyjdzie ratunek i nagroda za ich poświęcenie; i
dla nas samych,

którzy nieraz z trudnością dźwigamy pojawiające się wciąż
nowe trudności – zabłyśnie światełko nadziei. Bo żadne
poświęcenie, żadna ofiara, żadne wyrzeczenie, podejmowane
w imię Jezusa i dla Jezusa, nie
idzie
na marne, nie zosta
je
zapomniane.

Żadna kropla krwi, przelana przez dzisiejszych i niegdysiejszych
męczenników, nie
jest
przel
ewana
na darmo.
Obyśmy
tylko, kiedy przyjdą na nas owe trudniejsze okoliczności, usłyszeli
skierowane imiennie i bezpośrednio do siebie, słowa, które Jezus
wypowiedział do Jaira, w chwili dla niego tak bardzo trudnej i
bolesnej: Nie
bój się, wierz tylko!
W
tym
kontekście pomyślmy:

Czy
nie rezygnuję z zasad wyznawanej przez siebie wiary, kiedy pojawiają
się choćby najmniejsze trudności?

Ile
jestem w stanie poświęcić z siebie i z tego, co mi pasuje i jest
mi wygodne – dla Jezusa?

Czy
nie obnoszę się ze swoimi trudnościami i cierpieniami, robiąc z
siebie „męczennika” na pokaz?

Twoja
wiara cię ocaliła, idź w pokoju!

10 komentarzy

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.