Królestwo Boże będzie wam zabrane…

K
Szczęść Boże! Moi Drodzy, po raz kolejny dzielę się z Wami moją głęboką troską o naszą Ojczyznę. Wczoraj bowiem, w ciągu jednego zaledwie dnia, Polska cztery razy przegrała. Cztery razy została poniżona i upokorzona.
       Chodzi mi o uniewinnienie satanisty Darskiego z zarzutu obrazy uczuć religijnych (ciekawe, co by było, gdyby tak potraktował inne, wiadome wyznania – katolicy zniosą wszystko…), chodzi o przyznanie przez „polski” sąd racji tym, którzy piszą seryjnie o „polskich obozach zagłady”; chodzi o wyrzucenie do kosza – już po raz trzeci – tysięcy obywatelskich głosów, popierających prawo rodziców do wychowywania swoich dzieci i wreszcie chodzi o ustawę senatu, popierającą konwencję, kłamliwie określaną jako przeciwdziałającą przemocy. 
      Cztery ciosy, cztery uderzenia prosto w twarz Polakom, cztery akty bezczelności, cynizmu i chamstwa! W ciągu jednego zaledwie dnia!
          Staram się, naprawdę staram się na to spojrzeć w taki sposób, w jaki sam to dzisiaj napisałem w rozważaniu, ale – wybaczcie! – jest mi bardzo trudno. Bo nie mogę bezczynnie patrzeć, jak Ojczyzna jest metodycznie i planowo niszczona i poniewierana przez ludzi, którzy przypominają owych rozbójników z przypowieści Jezusa, przychodzących do owczarni jedynie po to, by kraść, zabijać i niszczyć. Co jednak zrobić, jeżeli owczarnia takich rozbójników wybiera, widząc w nich pasterzy?… 
         Oddaję tę sprawę Bogu, bo w Nim cała nadzieja. Jeżeli On nie pomoże i nie odnowi w Polakach trzeźwego myślenia, to już za jakiś czas – pewnie nawet niedługi – Polski nie będzie. Dlatego jedynie w Bogu nasza nadzieja – i ratunek! 
                               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
2 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Rdz 37,3–4.12–13a.17b–28; Mt 21,33–43.45–46
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Izrael
miłował Józefa najbardziej ze wszystkich swych synów, gdyż
urodził mu się on w podeszłych jego latach. Sprawił mu też długą
szatę z rękawami. Bracia Józefa widząc, że ojciec kocha go
więcej niż ich wszystkich, tak go znienawidzili, że nie mogli
zdobyć się na to, aby przyjaźnie z nim porozmawiać.
Kiedy
bracia Józefa poszli paść trzody do Sychem, Izrael rzekł do
niego: „Wiesz, że bracia twoi pasą trzody w Sychem. Chcę więc
posłać ciebie do nich”. Józef zatem udał się za swymi braćmi
i znalazł ich w Dotain.
Oni
ujrzeli go z daleka, i zanim się do nich zbliżył, postanowili
podstępnie go zgładzić, mówiąc między sobą: „Oto nadchodzi
ten, który miewa sny. Teraz zabijmy go i wrzućmy do którejkolwiek
studni, a potem powiemy: «Dziki zwierz go pożarł». Zobaczymy, co
będzie z jego snów”.
Gdy
to usłyszał Ruben, postanowił ocalić go z ich rąk; rzekł więc:
„Nie zabijajmy go”. I mówił Ruben do nich: „Nie
doprowadzajcie do rozlewu krwi. Wrzućcie go do studni, która jest
tu na pustkowiu, ale ręki nie podnoście na niego”. Chciał on
bowiem ocalić go z ich rąk, a potem zwrócić go ojcu.
Gdy
Józef przyszedł do swych braci, oni zdarli zeń jego odzienie,
długą szatę z rękawami, którą miał na sobie. I pochwyciwszy
go, wrzucili go do studni: studnia ta była pusta, pozbawiona wody.
Kiedy
potem zasiedli do posiłku, ujrzeli z dala idących z Gileadu kupców
izmaelskich, których wielbłądy niosły wonne korzenie, żywicę i
olejki pachnące; szli oni do Egiptu. Wtedy Juda rzekł do swych
braci: „Cóż nam przyjdzie z tego, gdy zabijemy naszego brata i
nie ujawnimy naszej zbrodni? Chodźcie, sprzedamy go Izmaelitom. Nie
zabijajmy go, wszak jest on naszym bratem”. I usłuchali go bracia.
I
gdy kupcy madianiccy ich mijali, wyciągnąwszy spiesznie Józefa ze
studni, sprzedali go Izmaelitom za dwadzieścia sztuk srebra, a ci
zabrali go z sobą do Egiptu.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: „Posłuchajcie
innej przypowieści: Był pewien gospodarz, który założył
winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował
wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał.
Gdy
nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by
odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i
jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś kamieniami obrzucili.
Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z
nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak
sobie myśląc: «Uszanują mojego syna».
Lecz
rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: «To jest dziedzic;
chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo». Chwyciwszy
go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy
przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?”
Rzekli
Mu: „Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę
innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej
porze”.
Jezus
im rzekł: „Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: «Kamień, który
odrzucili budujący, ten stał się kamieniem węgielnym. Pan to
sprawił i jest cudem w naszych oczach». Dlatego powiadam wam:
Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda
jego owoce”.
Arcykapłani
i faryzeusze słuchając Jego przypowieści poznali, że o nich mówi.
Toteż starali się Go ująć, lecz bali się tłumów, ponieważ Go
miały za proroka.
Okazuje
się – po przeczytaniu dzisiejszych tekstów biblijnych – że
zawiść, zazdrość, podejrzliwość i nastawanie na drugiego, to
nie jest „wynalazek” naszych czasów. Tak było już
wówczas, kiedy powstawały księgi, z których odczytaliśmy przed
chwilą wybrane fragmenty.
Dziesięciu
braci, synów Jakuba – Izraela, nie było w stanie zaakceptować
szczególnej miłości, jaką ich ojciec darzył Józefa. Dodatkowo
jeszcze – o czym dzisiaj słyszymy tylko małą wzmiankę –
rozdrażniły ich wizje, które Józef otrzymał we
śnie,
a z których wynikało, że przyjdzie czas, kiedy wszyscy
oni będą mu oddawać pokłon.
A w jednej z tychże wizji
pojawiła się nawet zapowiedź, że i ojciec z matką będą mu
się kłaniać,
co już nawet samego ojca także rozdrażniło.
Wszystko
to spowodowało, iż bracia nie tylko, że nie mogli go znieść, ale
nawet nie stać ich było na to, by z nim zwyczajnie, spokojnie
porozmawiać…
Owszem, przebijały się momentami – wśród
całego tego zalewu nienawiści – jakieś rozsądne sugestie,
jak chociażby ta, wypowiedziana przez Rubena, by nie zabijać
Jakuba. Propozycja ta – z ludzkiej, oczywiście, perspektywy
patrząc – uratowała Józefowi życie. Niemniej jednak, nie
zmniejszyło to nienawiści i potępienia, z jakimi owych dziesięciu
zawziętych ludzi odnosiło się do swego brata.
Podobnie,
jak nic nie mogło wpłynąć na zawziętość i morderczą wręcz
zawiść robotników
z Jezusowej przypowieści, a tak naprawdę –
faryzeuszy, których ta przypowieść dotyczyła. Kiedy bowiem
człowiek zatnie się w swoim uporze, to nie docierają do niego
żadne logiczne, rozumowe argumenty, a nawet ten, że
nienawidząc wszystkich wokół – najbardziej szkodzi się samemu
sobie!
Człowiek,
który podtrzymuje w swym sercu złość, nienawiść i pogardę
wobec innych, w którymś momencie zaczyna już działać
bezmyślnie, „strzelać na oślep”, szkodzić samemu sobie!

Bo tak wielka jest w nim złość, tyle w nim zawiści, tyle zła w
jego sercu, że po prostu przestaje trzeźwo myśleć. Nienawiść
zaczyna go oślepiać!
Tak właśnie faryzeusze i uczeni w Piśmie
reagowali na Jezusa. Czyli jak? Wręcz alergicznie!
Dlatego
robili, co mogli, aby Jezusa pochwycić na jakimś słowie, a nawet –
jak słyszeliśmy dzisiaj – pochwycić w ogóle i następnie
zgładzić. Jezus jednak „zwalczał” ich złość miłością
i dobrocią, celną ripostą,
czy – tak, jak dzisiaj – bardzo
inteligentnym, obrazowym naświetleniem problemu. Ostatecznie zaś
pokonał całe zło i nienawiść swoim największym zwycięstwem,
Zmartwychwstaniem.
Józef,
bohater pierwszego czytania, także nie odpowiedział nienawiścią
na nienawiść. Nie słyszymy dziś – i nie usłyszymy w całym
opisie tego wydarzenia – ani jednego jego złego
słowa, skierowanego do braci.
On bowiem całą sprawę
pozostawił Bogu i Jemu oddał swoje nieszczęście, swoje losy, po
prostu: siebie samego. I wiemy, że ostatecznie wygrał, bo
bracia, którzy tak źle go potraktowali, za jakiś czas rzeczywiście
oddawali mu pokłony
i długą drogę musieli odbywać, aby
prosić go o pomoc, prosić go wręcz o łaskę.
Tak
Bóg pokierował losami Józefa i ich losami, tak Bóg pokierował
losami Jezusa, że zwycięstwo było po stronie dobrych, a nie
tych, którzy nienawidzili i złorzeczyli.
Kochani,
to bardzo cenne wskazanie dla nas! Zarówno bowiem w osobistych
relacjach
rodzinnych, sąsiedzkich czy koleżeńskich w pracy lub
szkole, jak też słuchając medialnych wypowiedzi polityków
i osób publicznych, często czujemy się wręcz przytłoczeni
ludzką bezczelnością,
arogancją, chamstwem i kłamstwem, a
nawet nienawiścią, której niektórzy z nich w ogóle nie próbują
ukryć.
Ogarnia
nas wtedy bezsilna złość i przeklinamy do szklanego ekranu.
I po co to wszystko? A nawet, jeżeli ten, do którego kierujemy
swoją złość, słyszy nas i nawet uda się nam go obrazić,
dotknąć, zdenerwować – czy przez to odniesiemy zwycięstwo?
Czy będziemy czuć się z tym dobrze? Czy to o to właśnie
chodzi?
Bohaterowie
dzisiejszych czytań – ci dobrzy bohaterowie – uczą nas, że nie
ma sensu odpowiadać „pięknym za nadobne”.
Wręcz
przeciwnie: na ludzką nienawiść, zazdrość, pogardę, podłość
lub chamstwo – najlepszą odpowiedzią jest natychmiastowe
zwrócenie się do Pana o pomoc, a następnie: cierpliwość,
spokój, pełne godności opanowanie, oraz… dobry humor i
szczery, serdeczny uśmiech!
W
tym kontekście pomyślmy:

Jak
reaguję na ludzką złość lub pogardę?

Czy
stać mnie wówczas na uśmiech, dobry żart, dobry humor?

Czy
sam nie jestem tym, który innych nienawidzi, który innymi pogardza?

Kamień,
który odrzucili budujący, ten stał się kamieniem węgielnym. Pan
to sprawił i jest cudem w naszych oczach!

3 komentarze

  • Rozpoczęty okres Wielkiego Postu to czas nawrócenia. Prawdziwie chrześcijańskie nawrócenie to podjęcie zdecydowanej walki ze złem. Wzorem jest dla nas Chrystus. Rozważając tajemnice męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa, prośmy o sile do naszych codziennych zmagań ze słabością i grzechem.
    Nawiedzenie figury św. Michała Archanioła z cudownej groty objawień na gorze Gargano we Wrocławiu w parafii św. Augustyna to dobra pomoc.
    Wiesia.

  • W taki dzień jak dziś ( pierwszy piątek w Wielkim Poście) może łatwiej niż kiedykolwiek indziej, zagłębić się nam nad życiem i ideą Jezusa i naszym zaangażowaniem się w Jego naukę. Mnie pomogło rozważanie drogi krzyżowej Jezusa w świetle życia i śmierci Maksymiliana M. Kolbego, patrona mojej parafii. Dzisiejsze Słowo pokazuje mi również jak nieliczne są osoby, które chcą dobra drugiego człowieka i obojętnie czy to jest Jezus z Nazaretu, Józef, czy syn gospodarza winnicy. Dobro zasiane Ewangelią, wszystkimi Sakramentami, musi w nas wykiełkować jak ziarno i wzrastać, by w swoim czasie przynieść plon, owoc, daj Boże stokrotny.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.