O „przechwałkach” Świętego Pawła…

O
Szczęść Boże! Moi Drodzy, wśród wielu życzeń, jakie w tych dniach przesyłamy naszym Księżom z okazji rocznic ich święceń, dzisiaj – kolejne takie właśnie życzenia. Kieruję je do mojego Kolegi, pochodzącego z pierwszej Parafii, w jakiej pracowałem, czyli w Radoryżu Kościelnym – do Księdza Wiesława Mućki. Ksiądz Wiesław jedenaście lat temu przyjął święcenia, a ja miałem zaszczyt na Jego Prymicji głosić słowo Boże. Życzę Księdzu Wiesławowi, by zawsze był taki (3 razy „p”) pracowity, pobożny i pogodny jak dotąd, a łaska Boża oby Go we wszelkim dobru wspierała!
         Życzę Wszystkim naprawdę pięknego i błogosławionego dnia!
                                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
11 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: 2 Kor 11,18.21b–30; Mt 6,19–23

CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Ponieważ wielu przechwala się według ciała, i ja będę się
przechwalał. Jeżeli inni zdobywają się na odwagę – mówię jak
szalony – to i ja się odważam.
Hebrajczykami
są? Ja także. Izraelitami są? Ja również. Potomstwem Abrahama? I
ja. Są sługami Chrystusa? Zdobędę się na szaleństwo: Ja jeszcze
bardziej! Bardziej przez trudy, bardziej przez więzienia; daleko
bardziej przez chłosty, przez częste niebezpieczeństwa śmierci.
Przez Żydów pięciokrotnie byłem bity po czterdzieści razów bez
jednego. Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany,
trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc
przebywałem na głębinie morskiej. Często w podróżach, w
niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców,
w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od
pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na
pustkowiu, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach od
fałszywych braci; w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu, w
głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości.
Nie
mówiąc już o mojej codziennej udręce płynącej z troski o
wszystkie Kościoły. Któż odczuwa słabość, bym i ja nie czuł
się słabym? Któż doznaje zgorszenia, żebym i ja nie płonął?
Jeżeli już trzeba się chlubić, będę się chlubił z moich
słabości.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Nie gromadźcie sobie skarbów na
ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i
kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza
nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo
gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje.
Światłem
ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje
ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe
twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które
jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność”.

Gdyby
to nie chodziło o Pawła Apostoła, którego znamy z jego bardzo
sugestywnego języka i ze szczerości, z jaką odnosi się do
swoich uczniów i przyjaciół oraz gdybyśmy nie słuchali i nie
czytali wielu wypowiedzi, które choć ostre i jednoznaczne, bardzo
wprost świadczyły o jego miłości do swoich uczniów i
członków młodego Kościoła – gdyby zatem nie to wszystko, to
całą tę „wyliczankę” z pierwszego czytania bylibyśmy skłonni
potraktować jako listę pretensji i żalu, którą Paweł
zupełnie nie wiadomo po co przedstawia – być może po to, aby
wzbudzić czyjeś współczucie… Albo – odwrotnie –
ogólny podziw…
Tymczasem
jednak zdajemy sobie sprawę, że w przypadku Pawła jest to
niezwykle szczere i bardzo jasne świadectwo o wszystkim, co
na przestrzeni wielu lat gorliwej posługi spotkało go i co
musiał znieść,
co musiał wycierpieć dla sprawy Królestwa
Bożego. Święty Paweł Apostoł jest chyba jednym z nielicznych
ludzi, jakich znamy, o których z całą pewnością możemy
powiedzieć, że nawet jeżeli piszą lub mówią tak, jak właśnie
Paweł dzisiaj do Koryntian, to nie jest to żadne przechwalanie,
a po prostu prawda! Jak mawiają niektórzy –
„najprawdziwsza prawda”!
Kiedy
bowiem nieraz w naszych rozmowach ktoś – rzekomo zupełnie
niechcący, zupełnie przypadkiem – napomknie
o jakichś swoich
dokonaniach, albo o trudnościach, które z wielkim poświęceniem
znosił, to nam się zaraz zaświeca „żółta lampka
ostrzegawcza”, że już „przemyca” w ten sposób jakieś
przechwałki.
Zresztą, to zwykle jest prawdą, bo
niejednokrotnie tego typu wypowiedzi – niby to rzucone mimochodem –
po to właśnie są rzucone owym „mimochodem”…
Jest
to – nie ujmując nic nikomu – chorobą wielu ludzi wysoko
postawionych lub wysoko wykształconych,
a także ludzi, którzy
w swoim życiu wiele osiągnęli. Także w sprawach Bożych, w
sprawach pożytecznych dla Kościoła. I właśnie o tych ostatnich –
kiedy to „mimochodem” nawiązują do swoich osiągnięć, bardzo
pilnując, aby żadnego z nich nie przeoczono i
nie zapomniano – mówi się, że to są ci, którzy przysporzą
wielkiej chwały Bożej, ale też niczego nie uszczkną własnej…

Już
nie wspominając o tych, którzy nie bawią się w żadne konwenanse,
tylko jasno i konkretnie punktują wszystkie swoje
osiągnięcia, zasługi i formy poświęcenia, obrażając się
wręcz
na tych, którzy tego nie przyjmują, albo z tym
dyskutują.
Nie
możemy jednak uogólniać, bo przecież znamy zapewne i takich,
których stać na tak wielką osobistą duchową klasę i na taki
poziom,
że nic o swoich dokonaniach nie mówią i nawet szczerze
krępują się, kiedy mówią o nich inni… Tacy ludzie –
często naprawdę wysoko wykształceni, z ogromnym dorobkiem, z
wielkimi osiągnięciami i nie mniejszymi doświadczeniami – także
cierpieniami i przeciwnościami, które musieli znieść – chętniej
zwracają uwagę na osiągnięcia i doświadczenia innych, niż na
własne.
Prawdziwie to wielcy ludzie!
Ale
to właśnie tacy ludzie – jeżeli już zdecydują się na
szczerość, na jaką pozwolił sobie dzisiaj Paweł w swej
wypowiedzi do Koryntian – mówią totalnie szczerze i w jakimś
bardzo określonym, dobrym celu. Nie przechwalają się, nie
budują pomnika własnej chwały, ale nawet tym dobrem, które jest w
nich, które osiągnęli lub którego dokonali – służą innym.
Nigdy sobie.
To
są właśnie ci, którzy poważnie potraktowali i wzięli do serca
słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: Nie
gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i
gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w
niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie
włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie
i serce twoje.
Właśnie
– ci, którzy czyniąc dobro i osiągając dobro, nie chwalą się
nim
na prawo i lewo, ale „dedykują” je Jezusowi i na Jego chwałę
je czynią, gromadzą
sobie skarby w Niebie!
I
odwrotnie – ci, którzy zabiegają
o ludzką chwałę, aplauz i uznanie dla swoich osiągnięć,
narażają się na to, że na
Sądzie Bożym staną… z niczym!

Bo okaże
się, że zamiast
na chwałę Bożą, wszystko czynili na własną. A przecież tylko
ta chwała człowieka jest trwała na wieczność, którą
człowieka przyozdobi Bóg!

Ta zaś, którą człowiek sam siebie przyozdabia na ziemi – na
ziemi zostaje.
Owszem,
w tym wszystkim też nie chodzi o popadanie w jakieś
skrajności.
Człowiek generalnie ma w sobie większą skłonność
do chwalenia się

osiągniętym dobrem, niż do przyznawania się do popełnionego zła.
I większą ma skłonność
do mówienia o swoich osiągnięciach,

niż o osiągnięciach innych. I wreszcie – większą ma skłonność
do mówienia o swoich osiągnięciach i poświęceniach, niż
do tego, by o nich nie mówić.
To
jest wszystko takie bardzo ludzkie.
I
często nawet jeżeli człowiek mocno sobie postanawia, że nie
będzie się niczym przechwalał, to nawet się nie spostrzeże, jak
owym
„mimochodem” właśnie – coś tam wtrąci…

Nie ma wówczas o co robić problemu. W naszej refleksji bardziej
natomiast chodzi o wypracowanie w sobie takiej postawy – zasady
postępowania – według której głównym
motywem

podejmowanego przeze nas
dobra i znoszonego poświęcenia czy cierpienia, jest chwała Boża i
dobro ludzi, a
nie chwała własna i łechtanie własnej próżności.
Ukształtowanie
takiej postawy to zadanie niełatwe. Ale czy niemożliwe? Może warto
spróbować – już od dzisiaj?… A wówczas zapewne okaże się –
co niejednokrotnie w takich sytuacjach już
nieraz się
okazało
– że i szczerego podziwu ludzi, i szczerej ich wdzięczności
także
nie zabraknie.
A
będzie to uznanie tym
większe, im mniej człowiek będzie o nie zabiegał…
W
tym
kontekście pomyślmy:
– Na
ile staram się nie mówić na prawo i lewo o swoich sukcesach?
– Czy
potrafię szczerze i bez cienia zazdrości cieszyć się sukcesami
innych?
– Jak
walczę z wygórowanym mniemaniem o sobie?

Jeżeli
już trzeba się chlubić, będę się chlubił z moich słabości.

7 komentarzy

  • Odniosłam wrażenie, że bardzo Ksiądz krytykuje chwalenie się?

    Oczywiście nie popadajmy w skrajności. Albo wygórowane mniemanie o sobie albo niska samoocena.

    Myślę, że nie ma nic złego w chwaleniu się jeśli nie krzywdzimy innych i nie mamy z tego korzyści ( np . Owsiak) . I jeśli potrafimy cieszyć się i to szczerze z sukcesów innych i jak to Ksiądz pisze "bez cienia zazdrości".

    Pozdrawiam
    Gosia

    • Gosiu, akurat Owsiak to korzyści z tego ma, oj ma :))). Kasa szeleści aż furczy, więc to nie jest dobry przykład :). Zgadzam się z Tobą, ale z małą poprawką na to, że "chwalenie się" ma jednak wydźwięk pejoratywny 😉 – lepsze byłoby inne słowo mówiące o naszych sukcesach :). No i jeszcze jedna rzecz: to nie dotyczy tylko krzywdzenia innych, ale również nas samych, a ściślej naszego ego.

    • Teraz po Twoim komentarzu Robercie zobaczyłam, że żle sformułowałam zdanie. Chodziło mi o to, że Owsiak właśnie ma korzyści i to wiemy bez wątpienia! (szybciej myślałam niż pisałam ;). Nie popieram jego sposobu "pomagania" . Zwłaszcza, że robi to tylko dla poklasku i to tak żeby wszyscy go widzieli i słyszeli.

      Też nie łap mnie tak za słówka , też nie chodzi mi o to, żeby jedynym naszym tematem były przechwałki , ale rzeczywiście można by użyć innego słowa;)

      Pozdrawiam
      Gosia

    • Może: świadectwo o dokonanym dobru?… Generalnie zgadzam się z Gosią i też może uściślę, że chodziło mi o takie próżne – dla własnego tylko splendoru – demonstrowanie siebie i podkreślanie swoich zasług. I tutaj bym się raczej upierał, że nie jest to dobre – nawet, jeżeli w tym momencie nikomu się tym nie szkodzi. A to dlatego, że jeżeli człowiek przez dłuższy czas żyje w takim gęstym dymie kadzidła, palonego na swoją własną cześć, to w końcu zaczyna myśleć, że jest doskonały i wszystko robi najlepiej, a tak w ogóle – to tylko on cokolwiek sensownego robi, bo inni to nie za bardzo… A taki to już naprawdę zaczyna szkodzić innym. Tak więc – chodzi w tym wszystkim o formację własnego sumienia.
      Natomiast nie mam nic przeciwko mówieniu o dobru w celu jego promowania – na zasadzie szczerego świadectwa i zachęty, że skoro mi się udało, to i ty możesz spróbować, bo i tobie może się udać. Takie "przechwalanie się" jest – moim zdaniem – bardzo wskazane.
      A w rozważaniu chodziło mi bardziej o taką postawę, która wyrażałaby się tym, że nawet jeżeli dużo dobrych rzeczy robię lub osiągam, to – jeżeli nie ma ku temu naprawdę ważnych racji – staram się o tym nie mówić. Czyli – mówiąc krótko – zachowuję się jak człowiek z ogromną klasą. To jest naprawdę trudne, ale muszę z największym podziwem stwierdzić, że znam nawet takich Profesorów, którzy mając ogromny naukowy dorobek w jakiejś dziedzinie, na wykładach w ogóle o tym nie wspominają, a zachęcają do sięgania po dorobek innych… Przyznaję, że dla takiego poziomu osobistej kultury i dla tak wielkiej klasy mam ogromny podziw! Pozdrawiam+! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.