Powrócę znowu…

P
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym drugą rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa obchodzą Państwo Agnieszka i Mariusz Niedziałkowscy. Obchodzą ją w górach wysokich, gdzie są na urlopie i gdzie w jednej z miejscowych Parafii będzie Msza Święta w Ich intencji. 
       No cóż, nie pozostaje nam nic innego, jak podążyć tam z nimi, wspiąć się na owe szczyty i życzyć, aby ten żywiołowy entuzjazm, z jakiego zawsze znana była Agnieszka – dla przyjaciół: Siwa, ze względu na swoje poprzednie nazwisko – a który to żywiołowy entuzjazm podziela obecnie jej Mąż (bo nie ma innego wyjścia), zawsze ich ożywiał i prowadził do podejmowania wciąż nowych i odważnych wyzwań. Modlę się dla Nich o to, by zawsze byli tak pięknym i zgranym Małżeństwem, jakim są obecnie!
      Życzę Wszystkim błogosławionego dnia i pięknego tygodnia. I zachęcam do tego, byśmy powracali do bogactwa treści i myśli, jakie pozostawił nam – w trakcie swego długiego pielgrzymowania – Papież Franciszek. A szczególnie wczoraj…
                                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
26 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Wacława, Męczennika,
do
czytań: Za 8,1–8; Łk 9,46–50

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA ZACHARIASZA:
Pan
Zastępów skierował do mnie następujące słowo: „Zazdrosna
miłość moja obejmuje Syjon i broni go mój gniew potężny.
Powrócę
znowu na Syjon i zamieszkam znowu w Jeruzalem. I znowu Jeruzalem
nazwą Miastem Wiernym, a górę Pana Zastępów Górą Świętą.
I
znowu staruszkowie i staruszki zasiądą na placach Jeruzalem, z
laskami w ręku z powodu podeszłego wieku. I zaroją się place
miasta od bawiących się tam chłopców i dziewcząt.
Jeżeli
uchodzić to będzie za coś niezwykłego w oczach reszty tego ludu w
owych dniach, czy Ja również mam to uważać za coś niezwykłego?”
Tak
mówi Pan Zastępów: „Oto wyzwolę lud mój spod władzy kraju na
wschodzie i kraju na zachodzie słońca. Sprowadzę ich i mieszkać
będą w Jeruzalem. I będą moim ludem, a Ja będę ich Bogiem,
wiernym i sprawiedliwym”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
ŁUKASZA:
Uczniom
Jezusa przyszła myśl, kto z nich jest największy.
Lecz
Jezus, znając myśli ich serca, wziął dziecko, postawił je przy
sobie i rzekł do nich: „Kto przyjmie to dziecko w imię moje, Mnie
przyjmuje; a kto Mnie przyjmie, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.
Kto bowiem jest najmniejszy wśród was wszystkich, ten jest wielki”.
Wtedy
przemówił Jan: „Mistrzu, widzieliśmy kogoś, jak w imię Twoje
wypędzał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodzi z nami”.
Lecz
Jezus mu odpowiedział: „Nie zabraniajcie; kto bowiem nie jest
przeciwko wam, ten jest z wami”.

W
dzisiejszym pierwszym czytaniu zwraca uwagę kilkakrotnie powtórzone
słowo „znowu”, zastosowane w odniesieniu do kolejnych
etapów działania Boga,
spieszącego na pomoc człowiekowi.
Słyszeliśmy
takie oto zapowiedzi Boże, przekazane w Proroctwie Zachariasza:
Powrócę
znowu na Syjon i zamieszkam znowu w Jeruzalem. I znowu Jeruzalem
nazwą Miastem Wiernym, a górę Pana Zastępów Górą Świętą. I
znowu staruszkowie i staruszki zasiądą na placach Jeruzalem, z
laskami w ręku z powodu podeszłego wieku. I zaroją się place
miasta od bawiących się tam chłopców i dziewcząt.

I
choć w dalszej części powyższej wypowiedzi już to słowo się
nie pojawia, to jednak cały jej wydźwięk wskazuje na to, że Bóg
rzeczywiście – wręcz
z uporem – powraca

do swoich postanowień i decyzji, których celem jest pomoc
człowiekowi, ratowanie
człowieka, czynienie jego życie szczęśliwym. Bo
zawsze szczęśliwym jest życie człowieka, jeżeli włącza się w
nie Bóg.
A
Bóg – jak słyszymy – bardzo chce się włączać, jest w
najbardziej pozytywnym tego słowa uparty,
jeśli idzie o pragnienie dobra człowieka. Stąd właśnie dalsza
zapowiedź Boga: Oto
wyzwolę lud mój spod władzy kraju na wschodzie i kraju na
zachodzie słońca. Sprowadzę ich i mieszkać będą w Jeruzalem. I
będą moim ludem, a Ja będę ich Bogiem, wiernym i sprawiedliwym.

Ileż
to zresztą razy Bóg udowodnił to swoje wyjątkowe nastawienie,
wyrażające się w tym, że zależy Mu na dobru człowieka bardziej
niż samemu człowiekowi!
Bo
kiedy człowiek łamał kolejne przymierza i schodził na drogi złe,
Bóg „znowu”
powracał z propozycją przymierza i „znowu”
dawał szansę. Aż do tej największej
Szansy,

jaką dał wszystkim Boży Syn, biorąc na własne barki grzechy
całego świata, aby człowiek mógł być zbawiony. A dlaczego tak
się stało?
Bo
Bóg „znowu”
szukał człowieka i „znowu”
szukał sposobu, aby mu pomóc, kiedy ten tak sam sobie skomplikował
sytuację, że wydawała się ona już sytuacją bez wyjścia. A Bóg
„znowu”
próbował… I ciągle próbuje.
Czymże
bowiem
jest
dzisiaj misja Kościoła, jak nie poszukiwaniem
konkretnego człowieka

i sprowadzaniem go „znowu”
na drogi Boże? Tę misję prowadzi Jezus Chrystus, Boży Syn i Głowa
Kościoła – zapraszając do jej realizacji współpracowników.

A
współpracownikami Jezusa w tym wielkim dziele są – jak
słyszeliśmy w Ewangelii – wszyscy ci, którzy „mieszczą
się” w owej zasadzie, dzisiaj wskazanej: Kto
[…]
nie
jest przeciwko wam, ten jest z wami.

I
którzy pokonują
w sobie złudne i zgubne ambicje, opatrzone wspólnym hasłem: Kto
z nich jest największy,

a
zdobywają
się na prostotę dziecka. Tacy właśnie
najskuteczniej pomogą Jezusowi, który będzie podejmował kolejne
próby, aby „znowu”
ratować człowieka.
Z
całą pewnością takim wspaniałym i skutecznym współpracownikiem
był Patron dnia dzisiejszego, Święty
Wacław. Urodził
się on
około 907 roku,
jako syn księcia czeskiego Wratysława I.
Został wychowany przez swoją babkę, Świętą Ludmiłę. Po
śmierci ojca, mając osiemnaście lat, objął rządy.
Starał
się o rozszerzenie chrześcijaństwa, popierając misjonarzy. Był
hojny dla ubogich i życzliwy dla wszystkich, szczególnie prostych
ludzi.
Miał
jednak przeciw sobie opozycję o tendencjach odśrodkowych – ludzi
broniących tradycyjnego pogaństwa. I to właśnie ich intrygi
doprowadziły ostatecznie do tego, iż zginął
on z rąk siepaczy, nasłanych przez rodzonego brata, Bolesława
Okrutnego,

w Starym Bolesławcu. Stało
się to w roku 929 lub 935.

Relikwie jego spoczywają w katedrze praskiej. Święty Wacław jest
Patronem Czech i katedry krakowskiej.
W
dniu
jego liturgicznego wspomnienia, 28
września 2009
roku,
na
zakończenie swego pielgrzymowania po Republice Czeskiej, tak o nim
mówił Papież Benedykt XVI w homilii, wygłoszonej na Mszy Świętej
w Starym
Bolesław
cu:
„Taka
jest lekcja życia Świętego Wacława, który miał odwagę
przedłożyć Królestwo Niebieskie nad urok władzy
doczesnej.
Nigdy nie odrywał wzroku od Jezusa Chrystusa, który
za nas cierpiał, dając nam przykład, abyśmy szli za Nim Jego
śladami, […]. Jako posłuszny uczeń Pana, młody władca Wacław
dochował wierności nauczaniu ewangelicznemu, które mu
przekazała babcia, Święta Ludmiła Męczennica.
Postępując
zgodnie z nim, jeszcze zanim zaangażował się w budowanie
pokojowych stosunków w kraju i z państwami ościennymi, szerzył
wiarę chrześcijańską,
sprowadzając kapłanów i budując
kościoły.
W
pierwszej relacji, napisanej w języku starocerkiewnosłowiańskim
czytamy, że «wspierał księży i przyczynił się do upiększenia
wielu kościołów» oraz że «wspomagał biednych, przyodziewał
nagich, karmił głodnych, przyjmował pielgrzymów, dokładnie tak
jak nakazuje Ewangelia.
Nie dopuszczał, żeby wdowom działa się
niesprawiedliwość, kochał wszystkich ludzi, czy byli biedni, czy
bogaci». Od Pana nauczył się być «miłosiernym i litościwym»,
a kierując się duchem Ewangelii, zdobył się nawet na to, by
przebaczyć bratu, który odebrał mu życie. […]
Wacław
umarł za Chrystusa śmiercią męczeńską. Warto zauważyć, że
jego brat Bolesław, który go zamordował, zdołał zagarnąć tron
w Pradze, lecz korona, którą później wkładali na głowę jego
następcy,
nie została nazwana jego imieniem. Nazwana jest
natomiast imieniem Wacława,
na świadectwo, że «tron króla,
który sądzi ubogich w prawdzie, pozostanie niezachwiany na zawsze».

Ten
fakt uznaje się za cudowne zrządzenie Boga, który nie opuszcza
swoich wiernych: «Niewinny zwyciężony pokonał okrutnego
zwycięzcę,
podobnie jak Chrystus na krzyżu», a krew
męczennika nie wzywała do nienawiści czy zemsty, ale do
przebaczenia i pokoju.” Tak mówił Papież Benedykt XVI.
A
my, ubogaceni darem Bożego słowa i przykładem heroicznej odwagi
Patrona dnia dzisiejszego, zapytajmy samych siebie:
– Czy
w obliczu powtarzających się własnych słabości stać mnie na to,
by się nie załamywać, ale „znowu” dać sobie szansę?
– Czy
w obliczu powtarzających się słabości ludzi mi bliskich stać
mnie na to, by z nich nie rezygnować, ale „znowu” dać im
szansę?
– Czy
wreszcie w obliczu tylu różnych trudności, które spotykają mnie
w życiu, mam w sobie tyle wiary, by „znowu” zaufać Bogu?

Kto
przyjmie to dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie
przyjmie, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto bowiem jest
najmniejszy wśród was wszystkich, ten jest wielki!

5 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.