I w życiu, i w śmierci – należymy do Pana!

I
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj pierwszy czwartek miesiąca. Pomódlcie się za osoby powołane i o nowe, dobre powołania. I nie zapomnijcie odwiedzić cmentarza – w celu uzyskania odpustu dla Zmarłych!
                             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
31 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Rz 14,7–12; Łk 15,1–10

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie; jeżeli
bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla
Pana. I w życiu więc, i w śmierci należymy do Pana.
Po
to bowiem Chrystus umarł i powrócił do życia, by zapanować tak
nad umarłymi, jak nad żywymi.
Dlaczego
więc ty potępiasz swego brata? Albo dlaczego gardzisz swoim bratem?
Wszyscy przecież staniemy przed trybunałem Boga.
Napisane
jest bowiem: „Na moje życie, mówi Pan, przede Mną klęknie
wszelkie kolano, a każdy język wielbić będzie Boga”. Tak więc
każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Zbliżali
się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać.
Na
to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje
grzeszników i jada z nimi”.
Opowiedział
im wtedy następującą przypowieść: „Któż z was, gdy ma sto
owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu
dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie?
A
gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu;
sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: «Cieszcie się ze mną,
bo znalazłem owcę, która mi zginęła».
Powiadam
wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego
grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu
dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.
Albo
jeśli jakaś kobieta mając dziesięć drachm zgubi jedną drachmę,
czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie,
aż ją znajdzie?
A
znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi:
«Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam».
Tak
samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego
grzesznika, który się nawraca”.

Dzisiejsze
pierwsze czytanie jest jednym z tych, które odczytujemy w liturgii
pogrzebowej. Kiedy stajemy nad trumną człowieka, który już zdaje
sprawę Bogu ze swego ziemskiego pielgrzymowania, słowa te nabierają
bardzo wyjątkowego znaczenia i jakoś tak mocno poruszają
serca słuchających…
Zwłaszcza,
jeżeli wszyscy uświadomią sobie, że śmierć jest tym
wydarzeniem, które każe na końcu dwóch pierwszych zdań postawić
znak zapytania. I bardziej, od zdania twierdzącego: Nikt
z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie,

należałoby
sformułować pytanie, czy naprawdę nikt z nas przypadkiem nie
żyje tylko dla siebie?

A już tak wprost i bezpośrednio: Czy
ja nie żyję tylko i wyłącznie dla siebie,

zapatrzony w czubek własnego nosa, zatroskany tylko o swoje własne
sprawy?
Podobnie
należałoby odczytać drugie zdanie i zawarte w nim stwierdzenie: I
w życiu więc, i w śmierci należymy do Pana.

Czy
tak jest naprawdę? Wydaje się, że zabieg, jakiego dokonujemy w tym
momencie, nie rozmija się z intencją samego Pawła, Autora tych
słów, bo w zakończeniu dzisiejszego pierwszego czytania
odnajdujemy takie oto jego słowa: Tak
więc każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu.
A
więc jednak! Każdy
z nas zda sprawę ze swego życia, które otrzymał od Boga jako dar
i zadanie

– i w odpowiednim momencie, Bogu tylko wiadomym, będzie musiał
się z tego daru rozliczyć. Tak więc, z jednej strony, to
stwierdzenie, że nikt
z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie

w
sensie najbardziej podstawowym jest czymś nie
tylko prawdziwym, ale i oczywistym.

Żyjemy bowiem z Bożej łaski, w Bożej obecności, i do Boga
ostatecznie zmierzamy. Nad tym nie da się dyskutować.
Jeżeli
zaś dzisiaj mówimy o postawieniu znaku zapytania na końcu tych
wymienionych zdań, to w tym sensie, że chcemy zapytać samych
siebie, na ile każdy z nas uczynił swe życie świadomym
darem
dla Boga i dla drugiego człowieka?

A
przecież do takiego ofiarowania skłania i zachęca postawa samego
Jezusa, o czym Paweł Apostoł mówi dziś: Po
to bowiem Chrystus umarł i powrócił do życia, by zapanować tak
nad umarłymi, jak nad żywymi.

I
to stąd właśnie wynikają te bardzo zdecydowane pytania, stawiane
przez Apostoła: Dlaczego
więc ty potępiasz swego brata? Albo dlaczego gardzisz swoim bratem?
Wszyscy przecież staniemy przed trybunałem Boga.
I
stąd także to bardzo radykalne pouczenie Jezusa, domagające się
poszukiwania
jednej zagubionej owcy

– nawet za cenę pozostawienia dziewięćdziesięciu dziewięciu –
czy jednej
zagubionej drachmy.
A
przecież
powszechnie wiadomo, że pasterz palestyński nie
naraziłby

dobra
całej trzody

dla ratowania jednej uciekinierki. I żadna praktycznie myśląca
gospodyni nie
robiłaby takiego rabanu

w domu, żeby znaleźć mały pieniążek, a nawet gdyby go jakimś
cudem znalazła, to już na pewno nie spraszałaby sąsiadek, żeby
im o tym oznajmić, bo pewnie popatrzyłyby na nią z niemałym
zdziwieniem…
Jednak
to
właśnie w ten wyraźnie przerysowany i przesadzony sposób Jezus
chce dobitnie
wyjaśnić
nam,
dlaczego nikt
z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie; jeżeli
bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla
Pana.

Dlaczego
zatem? Właśnie dlatego, że On
sam, Jezus,
związał się
z
nami tak niezwykłą wspólnotą
miłości, iż
jako
pierwszy
oddał
się nam bezgranicznie,

nie
zapominając o nikim – nawet o tych, którzy nie odwdzięczają się
miłością za Jego miłość.
Skoro
zatem On uczynił całe swoje życie i całe swoje posłannictwo
całkowitym darem dla
nas, przeto i my nasze
życie czynimy darem dla Niego – i dla drugiego człowieka.
I
my też – podobnie, jak On – chcemy zauważać każdego
bez wyjątku człowieka,

nawet tego, którego inni nie zauważają, ani nie poważają! A
nawet tego, który sam
siebie
nie
traktuje poważnie.
I
nawet
takiego, którym sam sobą pogardza i nie widzi sensu swego własnego
istnienia!
My,
którzy się wpatrujemy w Jezusa i z Niego czerpiemy wzór,
nie chcemy nikim pogardzać, nie chcemy rozróżniać ludzi
na
lepszych i gorszych, na
ważniejszych
i mniej ważnych, na
wysoko
postawionych i nic nie znaczących. Nie chcemy w ten sposób! My,
uczniowie Jezusa, który umarł
i powrócił do życia, by zapanować tak nad umarłymi, jak nad
żywymi,

i
który martwi się o najmniejszą, zagubioną owieczkę, chcemy także
nasze życie codziennie
czynić darem
dla Niego i dla drugiego człowieka.
Codziennym
darem – wciąż ponawianym i aktualizowanym.
W
przeciwnym razie, będzie to życie tylko i wyłącznie dla siebie
samego. A to bardzo
smutna perspektywa…

Bo nieraz
już okazywało
się, że ten, który chce
zawsze i wszystkiego tylko dla siebie, w rzeczywistości najwięcej
na tym traci.
Kto
zaś żyje
dla Pana i dla drugiego człowieka;

i kto także umiera dla Pana; i kto zarówno w życiu, jak i w
śmierci, do Pana należy – ten dopiero najwięcej zyskuje!
Wszystko zyskuje – i wszystko wygrywa: wielką
radość serca tu, na ziemi, i życie wieczne po śmierci!
W
tym kontekście
zapytajmy samych siebie:

Co
to
dla
mnie konkretnie oznacza, że żyję dla Pana?

Co
to dla mnie konkretnie oznacza, że żyję dla drugiego człowieka?

Co
mi najbardziej przeszkadza w kształtowaniu takiej postawy?

Cieszcie
się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła!

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.