Budować z Jezusem – i na Jezusie!

B
Szczęść Boże! Bardzo serdecznie pozdrawiam Wszystkich i od razu przypominam, że dzisiejszy czwartek – poza tym, że to wspomnienie Św. Franciszka Ksawerego – jest także pierwszym czwartkiem miesiąca. Dlatego chciałbym się do Was, moi Drodzy, miło i uprzejmie uśmiechnąć o modlitwę w intencji nas, Księży, oraz o nowe powołania kapłańskie i zakonne, a więc o naszych następców. Czy – jak kto woli – „spychaczy”…
        I jeszcze jedna, bardzo dobra wiadomość: jutro słówko z Syberii!
                  Pozdrawiam i pięknego dnia życzę!
                                          Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
1 Tygodnia Adwentu,
Wspomnienie
Św. Franciszka Ksawerego, Kapłana,
do
czytań: Iz 26,1–6; Mt 7,21.24–27

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
W
ów dzień śpiewać będą tę pieśń w Ziemi Judzkiej: „Miasto
mamy potężne; On jako środek ocalenia sprawił mury i przedmurze.
Otwórzcie
bramy! Niech wejdzie naród sprawiedliwy, dochowujący wierności;
jego charakter stateczny Ty kształtujesz w pokoju, w pokoju, bo
Tobie zaufał.
Złóżcie
nadzieję w Panu na zawsze, bo Pan jest wiekuistą Skałą! Bo On
poniżył przebywających na szczytach, upokorzył miasto
niedostępne, upokorzył je aż do ziemi, sprawił, że w proch
runęło. Podepcą je nogi, nogi biednych i stopy ubogich”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Nie każdy, który Mi mówi:
«Panie, Panie», wejdzie do Królestwa niebieskiego, lecz ten, kto
spełnia wolę mojego Ojca, który jest w Niebie.
Każdego
więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać
z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł
deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom.
On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony.
Każdego
zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można
porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował
na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i
rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki”.

Dzisiejsze
czytania mszalne wprowadzają nas w „atmosferę budowania”
– to w Ewangelii; a w pierwszym czytaniu słyszymy o umacnianiu
murów i przedmurza.
Jednocześnie przed naszymi oczyma pojawia
się miasto, które otwiera swe bramy dla wędrującego narodu
i które ów naród gościnnie zaprasza. I w tymże samym, pierwszym
czytaniu, słyszymy o mieście niedostępnym, które jednak zostało
poniżone w ten sposób, że w
proch runęło.

A
dojdzie jeszcze i do tego, że podepcą
je nogi, nogi biednych i stopy ubogich.
Takimi
obrazami posługuje się Pan, aby ukazać nam cel naszej ziemskiej
wędrówki, a właściwie – naszego ziemskiego
budowania.

Bo człowiek przez całe swoje życie coś
buduje.
I
to nie tylko
w tym
znaczeniu zewnętrznym, którego znakiem i skutkiem będzie konkretny
obiekt mieszkalny lub inny, ale w
znaczeniu duchowym.
Bardzo
trafnie i zrozumiale tłumaczy to Jezus, porównując życie zgodne z
Jego nauczaniem do budowania
domu trwałego

i na mocnym fundamencie, zaś życie z tymże nauczaniem niezgodne –
do
wznoszenia
budowli słabej,
która
pod wpływem czynników pogodowych po prostu legnie w gruzach.
Bardzo
to przekonujące
porównanie, a łatwiej jest nam je zrozumieć na pewno także
dlatego, że w przekazach medialnych tak dużo widzimy relacji z
terenów objętych konfliktami zbrojnymi, czego zewnętrznym znakiem
całe
miasta, zalegające w gruzach.

Widząc tego typu obrazy, nieraz zastanawiam się, czy
gdyby ktoś wymyślił takie narzędzie, które prześwietlałoby
ludzkie dusze i pokazywałoby na monitorze ich stan – nie
widzielibyśmy nieraz podobnego obrazu: obrazu wielkiego rumowiska?

Nawet,
jeżeli zewnętrzna prezencja tego czy innego człowieka – lub
całej grupy ludzi – nie budzi zastrzeżeń i nie można się do
niczego „przyczepić”, to czy często ten zewnętrzny blichtr nie
maskuje prawdziwego wewnętrznego bałaganu?
Kochani,
to właśnie Adwent jest dobrym czasem i okazją do tego, aby
odpowiedzieć sobie samemu – tak bardzo szczerze i bez ogródek –
na pytanie, co
ja tak naprawdę swoim życiem buduję?

Czy moja postawa, moje chrześcijańskie życie, to piękna
budowla, czy kupa gruzów?

Jaki obraz zobaczyłbym na owym wspomnianym monitorze, gdyby tak
prześwietlono moją duszę?
A
może jestem właśnie taką wyniosłą
i niedostępną twierdzą,

jak ta, o której mowa w pierwszym czytaniu? Przynajmniej, za taką
się może uważam?… Oby nie spotkał mnie taki los, jak tamtej,
opisanej przez Izajasza.
Bo
tylko ten buduje trwale i buduje sensownie, kto buduje na tym
najmocniejszym
Fundamencie, jakim jest Jezus.

I
tylko
taki budowniczy wzniesie trwałą budowlę swego życia, i tylko taki
budowniczy przygotuje sobie – zbuduje sobie – mieszkanie
w Niebie,

do którego będzie mógł wejść w tak wspaniały i triumfalny
sposób, jak ów naród sprawiedliwy z pierwszego czytania.
Kto
zaś buduje
na sobie

i na własnych przekonaniach,
na własnej „mądrości”, ten doczeka się – wcześniej, czy
później – totalnej ruiny. A
kto ruinę nosi w sobie, ten ruinę także zastanie po śmierci.
I
przez
całą
wieczność będzie musiał mieszkać w ruinach…
Cennym
wskazaniem, jak uniknąć takiego finału i jak budować jednak
trwały i mocny dom
– w sercu swoim i w sercach innych – jest
świetlany przykład przepięknej postawy i niebywałej wręcz
misyjnej aktywności Patrona dnia dzisiejszego, Świętego
Franciszka Ksawerego.
Urodził
się on
7
kwietnia 1506 roku,

w Hiszpanii. W
roku 1537,
w
wieku trzydziestu jeden lat, przyjął w Rzymie
święcenia kapłańskie,
w
zakonie jezuitów.
Apostołował w Bolonii i w Rzymie.
7
kwietnia 1541 roku, wyruszył na misje do Indii. Po długiej i bardzo
uciążliwej podróży, w warunkach nader prymitywnych, wśród
niebezpieczeństw przybył do Mozambiku w Afryce, gdzie trzeba
było czekać na pomyślny wiatr,
bowiem żaglowiec nie mógł
dalej ruszyć. Franciszek wykorzystał czas, by oddać się posłudze
chorym. Natomiast w trakcie całej długiej podróży pełnił
obowiązki kapelana statku. Trudy podróży i zabójczy klimat
spowodowały, że zapadł na śmiertelną chorobę, z której jednak
cudem został uleczony.
Wreszcie
po trzynastu miesiącach podróży, 6 maja 1542 roku, przybył do
Indii. I od razu zabrał się energicznie do wygłaszania kazań,
katechizacji dzieci i dorosłych, ponadto spowiadał, odwiedzał
ubogich. Po pięciu latach zdecydował się na podróż do
Japonii.
Udał się tam jednak dopiero po kolejnych dwóch latach
i pozyskał dla wiary około tysiąca osób. Pozostawiając przy nich
dwóch kapłanów, sam – w 1551 roku – powrócił do Indii.

Tu
uporządkował sprawy
diecezji i parafii. Utworzył nową prowincję zakonną, założył
nowicjat zakonu i dom studiów. I
postanowił udać się do Chin.

Było to okupione wieloma przeciwnościami i trudami, bowiem
Chińczycy byli wówczas wrogo nastawieni do Europejczyków. Być
może właśnie
cały
ten wysiłek spowodował, iż Franciszek –
utrudzony
podróżą i zabójczym klimatem –
rozchorował się na wyspie Sancian i
w nocy z 2 na 3 grudnia 1552 roku zmarł, mając zaledwie
czterdzieści sześć lat.

Kanonizował go
Papież Grzegorz XV w roku 1622.
W
jednym
ze swoich listów, będących relacją z pracy misyjnej, nasz
dzisiejszy Patron pisał: „Odwiedziliśmy wsie zamieszkałe przez
chrześcijan, którzy parę lat temu przyjęli wiarę. Nie ma tu
Portugalczyków, ponieważ ziemia jest jałowa i nieurodzajna.
Miejscowi
chrześcijanie z powodu braku kapłanów wiedzą tylko to, że
zostali ochrzczeni.

Nie ma tu kapłana, który by odprawiał dla nich Mszę Świętą,
ani też nikogo, kto by ich uczył pacierza oraz przykazań Bożych.
Odkąd
więc tu jestem, nie przestaję chrzcić dzieci. Tak więc oczyściłem
ogromną liczbę dzieci,
o których można powiedzieć, że nie
rozróżniają między swoją prawicą a lewicą. Te dzieci nie dają
mi spokoju ani czasu na odmówienie Brewiarza, jedzenie czy spanie,
zanim nie nauczę ich jakiejś modlitwy. Tu zaczynam rozumieć,
że do takich należy Królestwo Boże.
Byłoby
to z mej strony brakiem wiary, gdybym nie zadośćuczynił tak
pobożnym pragnieniom. Dlatego nauczywszy ich wyznawać Boga w Trójcy
Jedynego, wyjaśniłem im Skład Apostolski oraz „Ojcze
nasz” i „Zdrowaś Maryja”. Zauważyłem, że te
dzieci są bardzo pojętne i niewątpliwie stałyby się dobrymi
chrześcijanami,
gdyby je tylko zaznajomić dokładniej z nauką
naszej wiary. W
tych krajach bardzo wielu nie jest chrześcijanami tylko dlatego, że
nie
ma nikogo, kto by wśród nich apostołował.”
Tyle
z przepięknego listu Świętego Franciszka.
Mając
na uwadze aktywną świętość dzisiejszego Patrona, jego trud
budowania Królestwa Bożego w sercach ludzi, i wsłuchując się w
dzisiejsze Boże słowo, pouczające nas, jak budować trwale i
sensownie, zastanówmy się:

Czy
jestem budowniczym mądrym,
który buduje całe swe życie na Chrystusie?

Czy
jestem budowniczym wytrwałym, który nie zraża się pierwszymi, ani
następnymi trudnościami?

Czy
jestem budowniczym pomysłowym,
który wykorzystuje do budowania wszystkie swoje talenty i
możliwości?

Nie
każdy, który Mi mówi: «Panie, Panie», wejdzie do Królestwa
niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w
Niebie. 

4 komentarze

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.