O „zniewalaniu” Boga…

O
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny obchodzi Agnieszka Niedziałkowska, dla przyjaciół: Siwa! Dziękując Jubilatce za przyjaźń i stały kontakt, oraz za świadectwo pięknie przeżywanego małżeństwa oraz za piorunujący wręcz entuzjazm i radość życia, modlę się o to, aby niczego z tego dobra nie straciła, a pomnażała je i rozwijała. I o to będę się dla Niej dziś modlił.
           Urodziny obchodzi także Grzegorz Święciński, należący przed laty do jednej ze Wspólnot młodzieżowych, z którymi miałem przyjemność współpracować. Modlę się o Boże błogosławieństwo dla Grzegorza.
       A dzisiaj, moi Drodzy, pierwszy czwartek miesiąca. Zechciejcie uwzględnić to jakoś w swoich modlitwach…
                              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
3 Tygodnia Wielkiego Postu,
do
czytań: Jr 7,23–28; Łk 11,14–23

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
To
mówi Pan: „Dałem im przykazanie: «Słuchajcie głosu mojego, a
będę wam Bogiem, wy zaś będziecie Mi narodem. Chodźcie każdą
drogą, którą wam rozkażę, aby się wam dobrze powodziło».
Ale
nie usłuchali ani nie chcieli słuchać i poszli według
zatwardziałości swego przewrotnego serca; odwrócili się plecami,
a nie twarzą.
Od
dnia, kiedy przodkowie wasi wyszli z ziemi egipskiej, do dnia
dzisiejszego posyłałem wam wszystkie moje sługi, proroków,
bezustannie, lecz nie usłuchali Mnie ani nie nadstawiali swych uszu.
Uczynili
twardym swój kark, stali się gorszymi niż ich przodkowie. Powiesz
im wszystkie te słowa, ale cię nie usłuchają; będziesz wołał
do nich, lecz nie dadzą ci odpowiedzi.
I
odezwiesz się do nich: «To jest naród, który nie usłuchał głosu
Pana, swego Boga, i nie przyjął pouczenia. Przepadła wierność,
znikła z ich ust»”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
wyrzucał złego ducha, który był niemy. A gdy zły duch wyszedł,
niemy zaczął mówić i tłumy były zdumione. Lecz niektórzy z
nich rzekli: „Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe
duchy”. Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od
Niego znaku z nieba.
On
jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: „Każde królestwo
wewnętrznie rozdarte pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc
i szatan sam przeciw sobie wewnętrznie jest rozdwojony, jakże się
ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba
wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe
duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą
waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to
istotnie przyszło już do was królestwo Boże.
Gdy
mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie.
Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze wszystką
broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda.
Kto
nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną,
rozprasza”.

Tajemnica
ludzkiej zawziętości i uporu… Na czym ona polega? I skąd
się bierze w człowieku taki zapał do zła, do buntu, do
gniewu, nienawiści, zawiści?… I to nawet w obliczu tylu przejawów
dobra i miłości, jakiej człowiek doznaje – szczególnie ze
strony Boga – nie potrafi on często odpowiedzieć ani odrobiną
życzliwości i otwartości,
a jedynie tylko nieposłuszeństwem,
oporem i złością.
Oto
w pierwszym czytaniu, w Proroctwie Jeremiasza słyszymy skargę
samego Boga: Dałem im przykazanie: «Słuchajcie głosu
mojego, a będę wam Bogiem, wy zaś będziecie Mi narodem. Chodźcie
każdą drogą, którą wam rozkażę, aby się wam dobrze
powodziło».
Ale nie usłuchali ani nie chcieli
słuchać i poszli według zatwardziałości swego przewrotnego
serca; odwrócili się plecami, a nie twarzą.
Trudno sobie
wyobrazić większą bezczelność, jak odwrócenie się do Boga
plecami, prawda?
Dlatego
Bóg kontynuuje swoją skargę: Od dnia, kiedy przodkowie wasi
wyszli z ziemi egipskiej, do dnia dzisiejszego posyłałem wam
wszystkie moje sługi, proroków, bezustannie, lecz nie usłuchali
Mnie ani nie nadstawiali swych uszu.
Uczynili twardym
swój kark, stali się gorszymi niż ich przodkowie. Powiesz im
wszystkie te słowa, ale cię nie usłuchają; będziesz wołał do
nich, lecz nie dadzą ci odpowiedzi.
Cóż tu jeszcze
można dodać, jak to skomentować?
Na
to samo wskazuje dziś Łukasz Ewangelista, kiedy przedstawia nam
przykład absurdalnych wręcz zarzutów, jakie niektórzy
spośród ludzi, zgromadzonych przy Jezusie, formułowali wobec
Niego. Łukasz tak to relacjonuje: Jezus wyrzucał złego
ducha, który był niemy. A gdy zły duch wyszedł, niemy zaczął
mówić i tłumy były zdumione. Lecz niektórzy z nich rzekli:
„Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy”.
Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego
znaku z nieba.
Jezus,
słysząc nawet nie tyle same słowa, co wprost myśli owych ludzi,
jasno i konkretnie wyraził swoje stanowisko. Czy to jednak
wystarczyło, skoro nawet fakt Jego Zmartwychwstania niektórzy
tłumaczyli wykradzeniem przez uczniów Ciała z grobu?
A
czy przejęli się członkowie narodu wybranego skargami swego Boga?
Jak widać nawet z tych zacytowanych fragmentów – zupełnie nie!
Pomimo, że Bóg posyłał do nich kolejnych Proroków i dawał wiele
znaków ostrzegawczych, i wiele napomnień i pouczeń, ludzie
ciągle swoje!
Nie mówiąc już o tym, że tłumaczenie cudów,
dokonywanych przez Jezusa, jakimiś Jego konszachtami z Belzebubem
– w ogóle nie mieści się w głowie!
I
to są właśnie, Kochani, te sytuacje, w których Bóg jest
bezsilny wobec człowieka.
Tak, to brzmi ze wszech miar
paradoksalnie, ale tak właśnie jest: Bóg jest bezsilny wobec
oporu, złej woli, a wręcz głupoty człowieka!
To są tego typu
sytuacje, które najtrafniej chyba określa się stwierdzeniem: „Ręce
opadają!”
Tak, dokładnie tak!
I
dlatego człowiek, który spotykałby się z tak konsekwentnym i
długotrwałym oporem drugiego człowieka, już dawno dałby sobie
z nim spokój!
Ale Bóg się nie poddaje, ciągle więc próbuje
i zaczyna od nowa.
Widząc
to wszystko, Kochani, a więc zarówno zabiegi Boga, aby dotrzeć
do serca i rozumu człowieka,
jak również opór człowieka
w przyjmowaniu znaków miłości Bożej, może postanowimy sobie,
abyśmy my przynajmniej nie sprawiali Bogu takich przykrości.
I aby „zniewalała” Go nie nasza zawziętość i zła wola, a
nasza miłość, nasze posłuszeństwo i pełna wiary –
żarliwa modlitwa…
Pomyślmy:
– Czy
we wszystkim słucham Boga, czy w niektórych kwestiach wolę zostać
przy swoim zdaniu?
– Czy
w niektórych sprawach nie upieram się już tylko „dla zasady”,
nawet pomimo tego, że widzę, iż nie mam racji?
– Jak
pomagam innym w przełamywaniu ich oporów?

Kto
nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną,
rozprasza… 

3 komentarze

  • … Niewierność Bogu oznacza niewierność temu, co Boże. Ślepota wchodzi, a konstrukcje myślowe (samo)usprawiedliwiające stają się ekwilibrystyczne do entej potęgi. Człowiek bezbożny wszystko sobie usprawiedliwi. Człowiek niewierny niesie w sobie „zdolność” niewidzenia największych grzechów.

    Taki liczy tylko na siebie i… jego upadek jest wielki, bo jeśli nie żyje Bogiem to kim tak naprawdę żyje? Przecież każdy z nas wie, że życie nie jest z nas. Tak, jest w nas, ale nie od nas pochodzi. Tylko Bóg może je dać! Szatan mami człowieka twierdząc, że może dać życie. Tymczasem jest jak mocarz z ewangelii, który na początku mówi o protekcji, zapewnieniu bezpieczeństwa, a potem czyni ze swego „klienta” niewolnika i zabiera mu wszystko, do ostatniego grosza a na koniec życie (doczesne i wieczne w jednym pakiecie).

    Tam, gdzie nie ma wierności Bogu tam następuje wewnętrzne skłócenie, którego skutkiem jest spustoszenie i zawalenie się wszystkiego. Nie dokonuje się to za pomocą jednego aktu. Są to „małe kroki”, które zmierzają ku przepaści. Niewierny nie ostoi się, a jego królestwo legnie w gruzach szybciej niż mu się wydaje.

    Życie Bogiem nie sprawia, że zły nie ma dostępu. Atakuje wściekle nieprzyjaciel naszej natury, aby nam zaszkodzić, aby nas okraść, zniszczyć i zabić, bo taki jest jego cel. Nie odpuści ani na chwilę. W jego działaniu widać owo wewnętrzne skłócenie, brak jedności, rozbicie integralności. Walka trwa i jest pewność, iż palec Boży ukazał się i działa. Pan wyrzuca złe duchy. Chroni nas przed ich działaniem. Pozostając wiernymi Bogu mamy zapewnione bezpieczeństwo, bo chroni nas Mocarz, który jest niepokonany. On zwyciężył szatana, zło, grzech i śmierć. Nic nam nie grozi, a jeśli nawet trzeba nam pocierpieć w doczesności, to jest nic wobec tego, co Bóg przygotował tym, którzy Go miłują całym sercem.

    Tylko miłość (a wierność jest jej ważnym komponentem) sprawia, że słyszymy, widzimy i żyjemy. Tak więc, kto miłuje jest zakorzeniony w Miłości. Kto nie miłuje, ten nie jest z Miłością, a co za tym idzie jest przeciwko niej. Miłość zbiera czyli jednoczy. Ona sprawia, że nie ma wewnętrznego skłócenia prowadzącego do śmierci. Jeśli jej nie ma w naszym życiu to rozpraszamy się. Gdzie nie ma Boga tam jest rozproszenie, rozmydlenie, rozwodnienie, osłabienie …

  • Niestałość uczuć człowieka do człowieka, boli każdego. Wachlarz bardzo bogaty od miłości po nienawiść. W relacjach człowieka z Bogiem, czy człowieka z Synem Bożym bywa podobnie, tylko w tym wypadku Osobą skrzywdzoną jest zawsze Bóg, a krzywdzicielem zawsze człowiek, bo Bóg nasz Ojciec jest samą Miłością. Stworzył nas z miłości na obraz i podobieństwo swoje (oprócz grzechu). Dał nam we władanie wszystko co stworzył, wszystkie bogactwa świata. Jezus zaś oddał dobrowolnie i z miłości swe życie na "okup za wielu" byśmy mogli na zawsze przebywać w Jego Królestwie. Jaka jest nasza niewdzięczność, gdy my boże stworzenia tak często odwracamy się od Boga plecami, lekceważymy Jego miłość, urągamy Mu i osądzamy swego Boga. Zapamiętam, co mówi dziś do mnie Chrystus; "Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza".
    Jezu, jesteś moim Panem.

  • Być może, czasami trudno nam uwierzyć w Bożą miłość do człowieka i ją "zrozumieć" – zwłaszcza w konkretnych sytuacjach, w których wszystko nie układa się tak, "jak powinno"… Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.