Najwyższa motywacja

N
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny obchodzi Paweł Baczkura, zaangażowany w swoim czasie w działalność jednej ze Wspólnot młodzieżowych, z którymi miałem przyjemność współpracować. Życzę Jubilatowi, by zawsze był wierny tym ideałom, które nas wówczas w tej Wspólnocie jednoczyły. Zapewniam o modlitwie!
       Niech Pan nam pomoże dzisiaj kierować się we wszystkim, co będziemy robić, najwyższą motywacją! Więcej – w rozważaniu…
                                    Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek
5 Tygodnia Wielkanocy,
do
czytań: Dz 15,7–21; J 15,9–11
CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
W
Jerozolimie, po długiej wymianie zdań, przemówił Piotr do
apostołów i starszych:
Wiecie,
bracia, że Bóg już dawno wybrał mnie spośród was, aby z moich
ust poganie usłyszeli słowa Ewangelii i uwierzyli. Bóg, który zna
serca, zaświadczył na ich korzyść, dając im Ducha Świętego tak
samo jak nam. Nie zrobił żadnej różnicy między nami a nimi,
oczyszczając przez wiarę ich serca.
Dlaczego
więc teraz Boga wystawiacie na próbę, wkładając na uczniów
jarzmo, którego ani ojcowie nasi, ani my sami nie mieliśmy siły
dźwigać. Wierzymy przecież, że będziemy zbawieni przez łaskę
Pana Jezusa tak samo jak oni”.
Umilkli
wszyscy, a potem słuchali opowiadania Barnaby i Pawła o tym, jak
wielkich cudów i znaków dokonał Bóg przez nich wśród pogan.
A
gdy i oni umilkli, zabrał głos Jakub i rzekł: „Posłuchajcie
mnie, bracia! Szymon opowiedział, jak Bóg raczył wybrać sobie lud
spośród pogan. Zgadzają się z tym słowa proroków, bo napisano:
«Potem
powrócę i odbuduję przybytek Dawida, który znajduje się w
upadku. Odbuduję jego ruiny i wzniosę go, aby pozostali ludzie
szukali Pana i wszystkie narody, nad którymi wzywane jest imię
moje, mówi Pan, który to sprawia. To są Jego odwieczne wyroki».
Dlatego
ja sądzę, że nie należy nakładać ciężarów na pogan,
nawracających się do Boga, lecz napisać im, aby się wstrzymali od
pokarmów ofiarowanych bożkom, od nierządu, od tego, co uduszone, i
od krwi. Z dawien dawna bowiem w każdym mieście są ludzie, którzy
co szabat czytają Mojżesza i wykładają go w synagogach”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i
Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie
zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej,
tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.
To
wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza
była pełna”.
Pierwsze
skojarzenie, jakie nasunęło mi się po przeczytaniu dzisiejszych
tekstów biblijnych, to zdanie, zapisane gdzieś przez Świętego
Augustyna: „Kochaj – i rób, co chcesz!” Przyznaję, że
znam to zdanie od dawna – i od samego początku wywołuje ono we
mnie mieszane uczucia. Nie dlatego oczywiście, że jest
jakkolwiek fałszywe, bo jest piękne, mądre i głębokie, ale
dlatego, że może być bardzo opacznie rozumiane.
A
z tego, co zdarzyło mi się już nieraz widzieć i słyszeć, to
mogę stwierdzić, że faktycznie bywa bardzo opacznie
rozumiane. Bo jest dla niektórych zachętą do moralnego
relatywizmu,
a wręcz do moralnej samowoli, tłumaczonej – o
zgrozo! – miłością,
też przy tym fałszywie rozumianą.
Jeżeli
jednak spojrzymy na tę zasadę w świetle dzisiejszego Bożego
słowa, albo – odwrotnie – potraktujemy ją jako komentarz do
tegoż
Słowa, to wszystko stanie się jasne. Oto
bowiem w Ewangelii słyszymy wezwanie Jezusa, skierowane do Apostołów
– i do nas wszystkich: Wytrwajcie
w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania,
będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem
przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.

A
w pierwszym czytaniu odnajdujemy relację z pierwszego w historii
Kościoła Soboru powszechnego, czyli tak zwanego Soboru
Jerozolimskiego,
na którym to w ogniu polemik i dyskusji
wypracowywano wspólne stanowisko, dotyczące sposobu
przyjmowania pogan do wspólnoty młodego Kościoła.
Zauważmy,
że te dyskusje, pomimo iż były ostre, w niczym nie zagroziły
jedności
młodej Wspólnoty. Wprost przeciwnie,
Kościół po tej naradzie i po uzgodnieniu wspólnego stanowiska
stał się chyba jeszcze bardziej skonsolidowany, jeszcze
bardziej zjednoczony i jeszcze bardziej zapalony do pełnienia
swej misji zdobywania serc dla Chrystusa.
A
przecież mogło być zupełnie inaczej! Nawet bowiem z późniejszej
historii Kościoła znamy takich, którzy kierując się słusznymi
skądinąd hasłami
jego reformy, doprowadzili
ostatecznie do schizm i rozłamów, na czele których
zwykle sami stawali. Czy to była prawdziwa troska o Kościół?
Czym
więc działania, prowadzące do tak nieszczęśliwego finału,
różniły się od tych działań,
które podjęli Apostołowie w
Jerozolimie, w roku 50?
Zapewne
tym samym, czym rozmowa różni się od kłótni, czym dialog
różni się od awantury, czym upomnienie różni się od
zmieszania kogoś z błotem,
czym dobra rada różni się od
narzucania komuś swojej woli… Co jest tym „czymś”? Nie mamy
chyba wątpliwości: motywacja. Przy czym nam tutaj chodzi
nade wszystko o tę dobrą motywację, czyli szczerą
troskę o dobro
tego konkretnego człowieka czy tej konkretnej
społeczności, której sprawa dotyczy.
Dobra
motywacja – szczera troska – czyli po prostu miłość! I
w tym właśnie kontekście głoszona przez Świętego Augustyna
zasada znajduje właściwe zastosowanie. Jeżeli bowiem człowiek
prawdziwie kocha, to tą miłością kieruje się we wszystkim, co
robi.
A jeżeli tak jest, to można być pewnym, że nie zrobi
niczego głupiego,
ani szkodliwego.
Chyba,
że tylko mówi o najlepszej motywacji, a w rzeczywistości
kieruje się egoizmem
lub chęcią podkreślenia swojej
wyższości,
podporządkowania sobie innych, lub wyładowania na
innych swoich frustracji. Wtedy rzeczywiście każda dyskusja kończy
się kłótnią,
rzekome upomnienie drugiego kończy się jego
zbesztaniem i poniżeniem,
a rzekoma dobra rada – to w
rzeczywistości faktyczny nacisk, wywierany na drugiego.
Jakże
zatem ważne jest, Kochani, abyśmy kierowali się zawsze jak
najlepszą motywacją – czyli miłością.
Wtedy naprawdę nie
będzie dramatów w małżeństwach, w rodzinach, w sąsiedztwach, w
miejscach pracy czy nauki. Nie mówimy tu, że nie będzie
problemów,
bo one będą – jak to zwykle wśród ludzi. Ale
przy takim dobrym nastawieniu wszystkim będzie zależało na ich
rozwiązaniu, bo takie dążenie będzie wynikało ze szczerej troski
o drugiego.
Czy
jest to w ogóle możliwe? Czy może mówimy o zupełnej utopii,
o jakichś naiwnych mrzonkach, które w dzisiejszym brutalnym i
wyrachowanym świecie brzmią jak baśń, zasłyszana w
dzieciństwie?…
No
cóż, można i tak podchodzić do sprawy. A można się starać
jednak zawalczyć o tę dobrą motywację, która
by przyświecała naszym działaniom i naszym relacjom, jakie
budujemy z innymi. Zaczynając od samych siebie, spróbujmy
taką właśnie motywację wprowadzać, takie dobre nastawienie do
innych w sobie budować, szukając dobra innych i dobra wspólnego,
a nie tylko jedynie swojego własnego. Wbrew pozorom, nie jest
to wcale niemożliwe. A z pewnością – jest to piękne!
W
tym kontekście pomyślmy:

Czy
podejmując trudną rozmowę, albo upominając innych, mam na uwadze
ich dobro, czy podkreślenie swojej wyższości?

Czy
każdą sytuację napiętą staram się wyjaśnić, rozwiązać i
doprowadzić do szczęśliwego finału, czy – przeciwnie –
zaogniam ją jeszcze i przedłużam?

Czy
o tego typu trudnych sprawach szczerze rozmawiam z Bogiem na
modlitwie?

To
wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza
była pełna!

6 komentarzy

  • "Wytrwajcie w miłości mojej!" Nakaz Chrystusa
    "Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej" sposób-droga i potwierdzenie słów Nauczyciela.
    "tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości." świadectwo Jezusa.

  • Nie jest łatwo upominać żonę, bo często to prowadzi do kłótni, a co dopiero innych? Tak jest i w drugą stronę. Nikt nie chce być upominany. Każdego z nas "duma" ( a raczej pycha) rozsadza bo za mało w nas miłości a za dużo egoizmu.
    Gdzie jest modlitwa? Gdzie jest miejsce na słowo Boże? W przerwie na reklamę pomiędzy jednym serialem a drugim?

    • Modlitwa i słowo Boże na pierwszym miejscu, ale to musi nas prowadzić także do konkretnych, chrześcijańskich postaw i zachowań, wśród których upomnienie braterskie (siostrzane, małżeńskie) ma też swoje miejsce. Natomiast tematem otwartym i godnym pogłębionej refleksji jest sposób upominania. Bo to nie musi być (właściwie nawet nie powinno być) ostrą reprymendą. Upominać przecież można z uśmiechem na twarzy, w sposób ciepły i życzliwy, a nawet żartobliwy. Wydaje mi się, że my często mając rację w różnych sprawach, "wylewamy dziecko z kąpielą", bo stosujemy nieadekwatne, przesadne środki do wyrażania swego zdania. A tymczasem – odrobina dyplomacji… I dobrego humoru… Pozdrawiam! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.