Tobie mówię – wstań!

T
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny obchodzi Katarzyna Centkowska, należąca w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Białej Podlaskiej. Życzę Jubilatce jak najgłębszego zjednoczenia z Panem w każdym czasie i w każdej sytuacji. I o to będę się dla Niej modlił.
Ja zaś pozdrawiam dzisiaj już z Miastkowa – i życzę Wszystkim pięknej, pobożnej i radosnej niedzieli. Zwłaszcza, że jest to pierwsza niedziela miesiąca! Na takie właśnie pełne jej przeżywanie – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                   Gaudium et spes!  Ks. Jacek

10
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: 1 Krl 17,17–24; Ga 1,11–19; Łk 7,11–17
CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI KRÓLEWSKIEJ:
Po
tych wydarzeniach zachorował syn kobiety, będącej głową rodziny.
Niebawem jego choroba tak bardzo się wzmogła, że przestał
oddychać. Wówczas powiedziała ona Eliaszowi: „Czego ty, mężu
Boży, chcesz ode mnie? Czy po to przyszedłeś do mnie, aby mi
przypomnieć moją winę i przyprawić o śmierć mego syna?”
Na
to Eliasz jej odpowiedział: „Daj mi twego syna”. Następnie
wziąwszy go z jej łona, zaniósł go do górnej izby, gdzie sam
mieszkał, i położył go na swoim łóżku. Potem wzywając Pana
rzekł: „O Panie, Boże mój! Czy nawet na wdowę, u której
zamieszkałem, sprowadzasz nieszczęście, dopuszczając śmierć jej
syna?” Później trzykrotnie rozciągnął się nad dzieckiem i
znów wzywając Pana rzekł: „O Panie, Boże mój! Błagam Cię,
niech dusza tego dziecka wróci do niego!”
Pan
zaś wysłuchał wołania Eliasza, gdyż dusza dziecka powróciła do
niego, i ożyło. Wówczas
Eliasz wziął dziecko i zniósł z górnej izby tego domu, i zaraz
oddał je matce. Następnie Eliasz rzekł: „Patrz, syn twój żyje”.
A
wtedy ta kobieta powiedziała do Eliasza: „Teraz już wiem, że
naprawdę jesteś mężem Bożym i słowo Pana w twoich ustach jest
prawdą”.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO GALATÓW:
Oświadczam
wam, bracia, że głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem
ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od
jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus.
Słyszeliście
przecież o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem
judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży
i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości o judaizm
przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem
szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowaniu tradycji moich
przodków.
Gdy
jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie
matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we
mnie, bym Ewangelię o Nim głosił poganom, natychmiast, nie radząc
się ciała i krwi ani nie udając się do Jerozolimy, do tych,
którzy Apostołami stali się pierwej niż ja, skierowałem się do
Arabii, a później znowu wróciłem do Damaszku. Następnie trzy
lata później udałem się do Jerozolimy dla zapoznania się z
Kefasem, zatrzymując się u niego tylko piętnaście dni. Spośród
zaś innych, którzy należą do grona Apostołów, widziałem
jedynie Jakuba, brata Pańskiego.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego
uczniowie i tłum wielki. Gdy zbliżył się do bramy miejskiej,
właśnie wynoszono umarłego, jedynego syna matki, a ta była wdową.
Towarzyszył jej spory tłum z miasta.
Na
jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: „Nie płacz”.
Potem przystąpił, dotknął się mar, a ci, którzy je nieśli,
stanęli i rzekł: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań”. Zmarły
usiadł i zaczął mówić; i oddał Go jego matce.
A
wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: „Wielki
prorok powstał wśród nas i Bóg łaskawie nawiedził lud swój”.
I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej
okolicznej krainie.
Czytając
opisy różnych wskrzeszeń – jak chociażby ten, zawarty w
pierwszym czytaniu, czy też ten z Ewangelii – zastanawiam się, na
ile obdarowani tym darem ludzie mogli być z niego zadowoleni,
a na ile mogli być nim rozczarowani.
Tak,
zdaję sobie sprawę, że to, co mówię teraz, może brzmieć co
najmniej dziwnie lub niewiarygodnie, ale pomyślmy tak na spokojnie:
przecież po przekroczeniu granicy życia i śmierci, wchodzimy do
rzeczywistości, w której nie ma już łez, bólu czy cierpienia,
ale wieczne szczęście, radość i pokój.
To my, żyjący na
tym świecie, bronimy rozpaczliwie każdej minuty tego życia, ale
kiedy już uda się dokonać owego przejścia na tamten świat, to
naprawdę zaczyna się inne życie.

I
teraz wyobraźmy sobie sytuację człowieka, który tę granicę
przekroczył,
pokonując przy tym wszystkie związane z tym lęki,
obawy, czy różne inne ludzkie odczucia, towarzyszące procesowi
odchodzenia z tego świata; już doświadczył radości życia
wiecznego,
a oto ktoś uprzejmie zarządza: „w tył zwrot!”
– i powrót na ziemię.
Zastanówmy się, czy to aby nie jest
„niedźwiedzia” przysługa?
Naturalnie,
sprawa wygląda zupełnie inaczej, jeśli na nią spojrzeć z
perspektywy osób bliskich zmarłemu,
a pozostających na ziemi.
Oni przeżywają to zupełnie inaczej, czego potwierdzeniem są nawet
dzisiejsze teksty biblijne. Kiedy się słucha na przykład
pierwszego czytania, to trudno nie ulec wrażeniu, że Eliasz –
po odebraniu swoistej reprymendy
ze strony matki zmarłego
chłopca – chyba nie miał naprawdę innego wyjścia, jak tylko
go wskrzesić.
Oczywiście,
trochę tu żartujemy sobie, ale na tym przykładzie widać, jak
bardzo inaczej wszystko widzi się z perspektywy niebieskiej,
a inaczej – z perspektywy ziemskiej. Owszem, stwierdzenie to
jest cokolwiek banale i ani trochę nie odkrywcze, ale może trzeba
je jasno tu wypowiedzieć; także dlatego, że Pan dzisiaj zdaje się
prowadzić nas, poprzez swoje Słowo, od takiego czysto ludzkiego
spojrzenia do spojrzenia oczami wiary.
Zauważmy,
że tak w pierwszym czytaniu, jak i w Ewangelii, mamy do czynienia z
fizycznym wskrzeszeniem, przy czym w pierwszym czytaniu – jako
rzekliśmy – matka zmarłego chłopca wręcz wymogła na Eliaszu
działanie,
które doprowadziło ostatecznie do wskrzeszenia.
Naturalnie – mocą Bożą, a nie mocą Eliasza.
Z
kolei w Ewangelii nie słyszymy, żeby matka zmarłego chłopca
cokolwiek mówiła – raczej pogodziła się z jego śmiercią
i na pewno nie liczyła na odwrócenie tej sytuacji, skoro Jezus
spotyka ją, jak w kondukcie pogrzebowym odprowadza syna na cmentarz.
A jednak i w tym przypadku cud się dokonał.
Tak
zatem, oba wskrzeszenia – chociaż mówimy o podobnym w swej
wymowie znaku – dokonały się w inny sposób i w innych
kontekstach.
W jednym i drugim przypadku nie są nam znane
reakcje samych wskrzeszonych – jak oni to wszystko przeżyli,
jak to odebrali, i czy cieszyli się z tego, czy nie za bardzo…
Nie wiemy.
Wiemy
natomiast, że w obu tych przypadkach spoglądamy na dokonane znaki z
perspektywy ziemskiej
– jako na dary Boże, owszem, ale dane po
to, aby niejako „wesprzeć” tę rzeczywistość doczesną.
Wszak obaj wskrzeszeni chłopcy na pewno ucieszyli swoje matki
powrotem „do żywych”, zapewne wspomogli je w codziennym
życiu,
ale przecież to wszystko dotyczyło zasadniczo tylko tej
rzeczywistości ziemskiej – zwłaszcza, że przecież i tak owi
wskrzeszeni po jakimś czasie jednak odeszli z tego świata.
Po prostu umarli. Już tak definitywnie. Czy zatem ów znak ich
wskrzeszenia nie miał większego znaczenia, lub sensu?
Wprost
przeciwnie! Jako rzekliśmy, przez te dwa znaki, dotyczące
rzeczywistości ziemskiej, Pan sam prowadzi nas do doświadczenia
i zrozumienia tego znaku,
jaki dokonał się – jak słyszeliśmy
dzisiaj w drugim czytaniu – w
życiu Świętego Pawła. To też było wskrzeszenie,
chociaż całkowicie inne, od dwóch, wcześniej omówionych.
Wskrzeszenie
Pawła – jeszcze jako Szawła – było wskrzeszeniem z życia
grzesznego, totalnie przegranego i bezsensownego, a więc ze
swoistej duchowej śmierci, do życia wiarą, życia duchem.

Bożym Duchem.
Zresztą,
nie mówmy za Świętego Pawła, oddajmy głos jemu samemu, jak mówił
dziś do Galatów: Słyszeliście
przecież o moim postępowaniu ongiś, gdy jeszcze wyznawałem
judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży
i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości o judaizm
przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem
szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowaniu tradycji moich
przodków.

To
jest właśnie ten okres w jego życiu, który można by nazwać
czasem duchowej śmierci, stopniowego duchowego obumierania.
Ale
oto stało się coś niezwykłego. Cóż takiego? Paweł relacjonuje:
Gdy
jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie
matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we
mnie, bym Ewangelię o Nim głosił poganom, natychmiast,

[…]
skierowałem
się do Arabii,
[…].
Następnie
trzy lata później udałem się do Jerozolimy dla zapoznania się z
Kefasem…
Jak
nazwać to, co dokonało się w życiu Szawła? Jak określić to
inaczej,
jeżeli nie duchowym wskrzeszeniem, duchowym zmartwychwstaniem,

wyjściem z mroków grzechu, nienawiści, zacietrzewienia?… A jest
to na pewno o
wiele mocniejszy w swym przekazie znak

i o wiele większe skutki niosący, aniżeli omawiane wcześniej
wskrzeszenia – nazwijmy je tak – „doczesne”.
Chociaż
bowiem,
patrząc tak czysto po ludzku, wskrzeszenia obu chłopców były o
wiele bardziej spektakularne,
a
może nawet szokujące w
zewnętrznym odbiorze, a
tego, co dokonało się w przypadku Szawła, nie było widać na
zewnątrz i nie wywarło ono tak wielkiego wrażenia, przynajmniej
początkowo, to jednak jego wskrzeszenie było
o
wiele bardziej trwał
e
i znacznie większe skutki powodują
ce.
Bo jego wskrzeszenie zaowocowało nie tylko przedłużeniem – na
jakiś czas – życia doczesnego, ale przyniosło
dar życia wiecznego!

Paweł, dzięki temuż wskrzeszeniu, otrzymał szansę na życie
wieczne! Wiemy, że szansę tę wykorzystał.
Kochani,
jak już wspomnieliśmy wcześniej, ta dzisiejsza liturgia Słowa to
taka wspólna drogą, jaką przemierzamy wraz z Panem i pod Jego
przewodnictwem – droga ku
głębszemu pojmowaniu
naszego
życia, naszej wiary, naszej relacji z Bogiem. A w tym kontekście
także – ku głębszemu
odczytywaniu i rozumieniu znaków,
jakie
w naszym życiu się dokonują. Bo Pan cały czas w naszym życiu
działa i różnych, czasem naprawdę
bardzo
wyrazistych
znaków dokonuje.

Obyśmy je umieli rozpoznawać, odczytywać; obyśmy umieli –
starali się – coraz
głębiej je rozumieć;

i
aby to służyło naszemu zbawieniu.
Mówiąc
jeszcze inaczej: abyśmy się nigdy nie zatrzymywali na tym, co
zewnętrzne, ale starali się widzieć
i rozumieć Boże działanie w całej Jego głębi.
A
wówczas na pewno będziemy z radością przyjmować także te dary,
które Pan zachce nam dać inaczej,
aniżeli byśmy sami prosili, czy oczekiwali

– wiedząc, że to posłuży naszemu zbawieniu.
Pan
bowiem chce nam dawać nade wszystko te dary najtrwalsze
i najbardziej potrzebne dla naszej wieczności,

dla naszego zbawienia – chociaż nie zawsze będą one
spektakularne, czy przez nas samych oczekiwane. Obyśmy coraz
bardziej dojrzewali
do pragnienia i przyjmowania takich właśnie darów!

5 komentarzy

  • Pierwsze Czytanie to przykład żarliwej modlitwy wstawienniczej Eliasza do Boga o życie syna kobiety będącej głową rodziny u której zamieszkał Prorok. Ewangelia zaś pokazuje nam bezpośrednią interwencję Jezusa, też w sprawie syna matki wdowy. Zauważam więc, że zarówno Bóg Jahwe lituje się nad samotną kobietą jak i Syn Boży użalił się nad wdową i wskrzesił syna. W Roku Miłosierdzia bardzo mocno wybrzmiewa takie zachowanie się Boga, który ratuje człowieka z odchłani śmierci, grzechu.

  • W rozważania Ks. Jacka dobrze wpisuje się treść objawienia Matki Bożej w Medjugorie z 2 czerwca br. Ksiądz pisze o naszej drodze jaką przemierzamy z Jezusem, o znakach, które On nam daje i o właściwym, głębokim ich rozumieniu.
    A Matka Najświętsza mówi:" Wy, którzy poszukujecie mojego Syna, poszukujecie dobrej drogi. On pozostawił wiele znaków swojej miłości. Zostawił nadzieję. Łatwo Go znaleźć, jeśli jesteście gotowi do ofiary i pokuty, jeśli macie cierpliwość, jeśli okazujecie miłosierdzie i miłość swoim bliźnim […]
    Miłość przyzywa miłość i sprawia, że uczynki stają się ważniejsze od słów. Dlatego, apostołowie moi, módlcie się za swój Kościół, kochajcie go i czyńcie dzieła miłości.
    H

  • Ewangelia pokazuje nam, przypomina, po raz kolejny o działaniu Boga w naszym życiu. O Jego codziennej obecności, o opiece w życiu naszym i nie tylko. O codziennych cudach : ktoś odzyskuje zdrowie, rozwiązuje poważny problem, wychodzi z nałogu, przebacza i wiele, wiele innych.

    Czym dla mnie jest cud? Czy w niego wierzę? Czy o niego proszę?

    "Czytając opisy różnych wskrzeszeń – jak chociażby ten, zawarty w pierwszym czytaniu, czy też ten z Ewangelii – zastanawiam się, na ile obdarowani tym darem ludzie mogli być z niego zadowoleni, a na ile mogli być nim rozczarowani."

    Tutaj, to my zachowujemy się egoistycznie względem zmarłej/zmarłego. Dana osoba "przechodzi do lepszego świata" , ale nas to nie obchodzi. To nasz ból po stracie bliskiej nam osoby stawiamy na pierwszym miejscu. Nasz egoizm bierze się z miłości do drugiej osoby.

    Pozdrawiam
    Gosia

    • Tak, ale jest to bardzo ludzki, bardzo naturalny ból. Trudno mu się dziwić i trudno komuś robić z jego powodu jakiekolwiek wyrzuty. To cena miłości, jaką żywimy do osób nam bliskich.
      Na szczęście – jak Wszyscy tu powyżej podkreślili – Bóg naprawdę działa w naszym życiu! Pozdrawiam! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.