Nie tak człowiek widzi, jak widzi Bóg…

N
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, pozdrawiam już z
Miastkowa. Dobremu Bogu dziękuję za czas rekolekcji w Parafii
Świętego Jana Chrzciciela w Mińsku Mazowieckim, za ludzi
zasłuchanych i rozmodlonych, skupionych na Bożym słowie i
życzliwych w osobistym kontakcie. Ich samych i Ich sprawy często
będę polecał w modlitwie.
A
oto dzisiaj przeżywamy niedzielę, zwaną – od pierwszego słowa
antyfony na wejście ze Mszy Świętej w języku łańskim –
„Niedzielą Laetare”, czyli „Niedzielą Radujcie się”. Tak,
bo Wielki Post już „przepołowiony” i już zbliża się coraz
bardziej radosne Alleluja! Zewnętrznym znakiem tej radości jest
różowy kolor, jakiego wolno dziś użyć w liturgii, zamiast
fioletowego.
W
tę właśnie niedzielę w Miastkowie kończą się rekolekcje
wielkopostne, jakie od piątku prowadzi tu Ojciec Kazimierz Morawski,
karmelita bosy, posługujący na Białorusi. Niech dobry Bóg da
liczne i błogosławione owoce tego czasu łaski wszystkim
Uczestnikom.
I
niech da jak najliczniejsze i jak najlepsze owoce pielgrzymowania
Księdza Marka i Ekipy Surgucko – Fatimskiej. Ciekawe, jakie
wrażenia towarzyszą temuż pielgrzymowaniu…
A
tak już na marginesie: Czy wszyscy pamiętali dzisiaj o zmianie
czasu? Tak, wiem, że nie dla wszystkich była to „zmiana laetare”…
Ale już od jutra na pewno wejdziemy w rytm.
Na
głębokie i radosne przeżywanie dnia Pańskiego – niech Was
błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
4
Niedziela Wielkiego Postu, A,
do
czytań: 1 Sm 16,1b.6–7.10–13a; Ef 5,8–14; J 9,1–41
CZYTANIE
Z PIERWSZEJ KSIĘGI SAMUELA:
Pan
rzekł do Samuela: „Napełnij oliwą twój róg i idź: Posyłam
cię do Jessego Betlejemity, gdyż między jego synami upatrzyłem
sobie króla”.
Kiedy
przybyli, spostrzegł Eliaba i mówił: „Z pewnością przed Panem
jest Jego pomazaniec”. Jednak Pan rzekł do Samuela: „Nie zważaj
ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go,
nie tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy
na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce”.
I
Jesse przedstawił Samuelowi siedmiu swoich synów, lecz Samuel
oświadczył Jessemu: „Nie ich wybrał Pan”. Samuel
więc zapytał Jessego: „Czy to już wszyscy młodzieńcy?”
Odrzekł: „Pozostał jeszcze najmniejszy, lecz on pasie owce”.
Samuel powiedział do Jessego: „Poślij po niego i sprowadź tutaj,
gdyż nie rozpoczniemy uczty, dopóki on nie przyjdzie”. Posłał
więc i przyprowadzono go: był rudy, miał piękne oczy i
pociągający wygląd.
Pan
rzekł: „Wstań i namaść go, to ten”.
Wziął
więc Samuel róg z oliwą i namaścił go pośrodku jego braci.
Począwszy od tego dnia duch Pana opanował Dawida.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO EFEZJAN:
Bracia:
Niegdyś byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością
w Panu: postępujcie jak dzieci światłości. Owocem bowiem
światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda.
Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych
czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie tamtych. O tym
bowiem, co u nich się dzieje po kryjomu, wstyd nawet mówić.
Natomiast wszystkie te rzeczy piętnowane stają się jawne dzięki
światłu, bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem.
Dlatego
się mówi: „Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a
zajaśnieje ci Chrystus”.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
przechodząc ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia.
Uczniowie
Jego zadali Mu pytanie: „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził
niewidomy – on czy jego rodzice?” Jezus odpowiedział: „Ani on
nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na
nim objawiły sprawy Boże. Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który
Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie
będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem
światłością świata”.
To
powiedziawszy splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i
nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: „Idź, obmyj
się w sadzawce Siloe” – co się tłumaczy: Posłany. On więc
odszedł, obmył się i wrócił widząc.
A
sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili:
„Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze?” Jedni
twierdzili: „Tak, to jest ten”, a inni przeczyli: „Nie, jest
tylko do tamtego podobny”. On zaś mówił: „To ja jestem”.
Mówili
więc do niego: „Jakżeż oczy ci się otwarły?”
On
odpowiedział: „Człowiek zwany Jezusem uczynił błoto, pomazał
moje oczy i rzekł do mnie: «Idź
do sadzawki Siloe i obmyj się».
Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem”. Rzekli do niego:
„Gdzież On jest?” On odrzekł: „Nie wiem”.
Zaprowadzili
więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów.
A dnia tego, w którym Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy, był
szabat. I znów faryzeusze pytali go o to, w jaki sposób przejrzał.
Powiedział do nich: „Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i
widzę”.
Niektórzy
więc spośród faryzeuszów rzekli: „Człowiek ten nie jest od
Boga, bo nie zachowuje szabatu”. Inni powiedzieli: „Ale w jaki
sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki?” I powstało
wśród nich rozdwojenie. Ponownie więc zwrócili się do
niewidomego: „A ty, co o Nim myślisz w związku z tym, że ci
otworzył oczy?” Odpowiedział: „To jest prorok”.
Jednakże
Żydzi nie wierzyli, że był niewidomy i że przejrzał, tak że aż
przywołali rodziców tego, który przejrzał, i wypytywali się ich
w słowach: „Czy waszym synem jest ten, o którym twierdzicie, że
się niewidomym urodził? W jaki to sposób teraz widzi?” Rodzice
zaś jego tak odpowiedzieli: „Wiemy, że to jest nasz syn i że się
urodził niewidomym. Nie wiemy, jak się to stało, że teraz widzi,
nie wiemy także, kto mu otworzył oczy. Zapytajcie jego samego, ma
swoje lata, niech mówi za siebie”. Tak powiedzieli jego rodzice,
gdyż bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że gdy kto
uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wykluczony z synagogi. Oto dlaczego
powiedzieli jego rodzice: „Ma swoje lata, jego samego zapytajcie”.
Znowu
więc przywołali tego człowieka, który był niewidomy, i rzekli do
niego: „Daj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest
grzesznikiem”. Na to odpowiedział: „Czy On jest grzesznikiem,
tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę”.
Rzekli więc do niego: „Cóż ci uczynił? W jaki sposób otworzył
ci oczy?” Odpowiedział im: „Już wam powiedziałem, a wyście
mnie nie wysłuchali. Po co znowu chcecie słuchać? Czy i wy chcecie
zostać Jego uczniami?”
Wówczas
go zelżyli i rzekli: „Bądź ty sobie Jego uczniem, my jesteśmy
uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg przemówił do Mojżesza. Co
do Niego zaś nie wiemy, skąd pochodzi”.
Na
to odpowiedział im ów człowiek: „W tym wszystkim to jest dziwne,
że wy nie wiecie, skąd pochodzi, a mnie oczy otworzył. Wiemy, że
Bóg grzeszników nie wysłuchuje, natomiast wysłuchuje Bóg
każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę. Od wieków
nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia.
Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić”.
Na
to dali mu taką odpowiedź: „Cały urodziłeś się w grzechach, a
śmiesz nas pouczać?” I precz go wyrzucili.
Jezus
usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go rzekł do niego:
„Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?” On odpowiedział: „A
któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?” Rzekł do niego
Jezus: „Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie”.
On zaś odpowiedział: „Wierzę, Panie!” i oddał Mu pokłon.
Jezus
rzekł: „Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby
ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się
niewidomymi”. Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim
byli, i rzekli do Niego: „Czyż i my jesteśmy niewidomi?” Jezus
powiedział do nich: „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście
grzechu, ale ponieważ mówicie: «Widzimy»,
grzech wasz trwa nadal”.
Skierowane
do Samuela przez samego Boga słowa:
Nie
tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na
to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce –

kiedyś wybrałem na hasło
prowadzonych
przez siebie rekolekcji
wielkopostnych.

I od tamtego czasu słowa te pozostały w mojej pamięci i żyją we
mnie, stanowiąc wyjaśnienie wielu różnych sytuacji życiowych, w
których chciałoby się zapytać Boga: Dlaczego?…
Dlaczego tak rozstrzygnąłeś?… Dlaczego
tak postanowiłeś?…

Czemu poprowadziłeś sprawy w kierunku, którego nie rozumiem i inni
nie rozumieją, a właśnie do mnie, jako do księdza, przychodzą,
by o to zapytać?…

Zawsze
wtedy odżywają w moim sercu i pamięci te słowa: Nie
tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na
to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce…

Samuel
usłyszał je w momencie, kiedy jednego z synów Jessego Betlejemity
miał namaścić na króla izraelskiego. I chyba sam był zaskoczony,
że Bóg
nie wybrał żadnego z siedmiu

dorodnych, silnych i odważnych
w boju młodych ludzi, tylko chłopca pasącego owce, w
ogóle nawet nie branego pod uwagę w tym
momencie…
Jednak, to
on właśnie został królem

– i to takim królem, który odcisnął
mocny ślad na historii narodu wybranego, ale też na
historii
zbawienia. W ten sposób wszyscy przekonali się, że faktycznie –
Bóg
inaczej widzi, niż widzi człowiek, bo Bóg patrzy w serce…

Nie ulega żadnym pozorom ani pozom, ale patrzy
w serce człowieka.

I właśnie w sercu młodego Dawida rozpoznał wówczas bardzo
dobre nastawienie

i ogromną pokorę, i wielką miłość, i całkowite otwarcie na
wszystko, co On sam, Bóg, będzie mu chciał zaproponować.
A
w tym zewnętrznym wymiarze – wszystko wyglądało zupełnie
inaczej: to starsi bracia Dawida wydawali
się bardziej zdatni

do przyjęcia królewskiej korony. Wszak Izrael potrzebował króla
silnego, zdecydowanego, prowadzącego go odważnie prostą drogą do
wielkości i wysokiej pozycji. Czy
mógł tego

dokonać
skromny
pasterz owiec?…

Z
ludzkiej perspektywy – to niemożliwe. Ale z Bożej?… Właśnie…
Boże
spojrzenie tak bardzo różni się od ludzkiego. Mocno zarysowany
został – w omawianym
wydarzeniu – kontrast,
zachodzący pomiędzy jednym i drugim.

Jeszcze mocniej jednak
ów
kontrast widać w wydarzeniu, opisanym w dzisiejszej Ewangelii. Mamy
tu bowiem do czynienia ze zderzeniem
ślepoty fizycznej ze ślepotą duchową.
A
to już jest niesamowicie mocne zderzenie.
Oto
Jezus pokonał fizyczną ślepotę człowieka, uzdrawiając go
definitywnie z jego dolegliwości. Gest ten spowodował jednak
totalną
dezorientację całej gromady duchowych ślepców,

czyli faryzeuszy,
którzy popadli wręcz w panikę i niemalże po omacku szukali
wyjścia z zaistniałej sytuacji. Ich chaotyczne
działania mogą wręcz wywoływać wesołość,

podobnie
jak
ich nieporadne dociekania, kto uzdrowił niewidomego, w jaki sposób
to zrobił, a dlaczego akurat w szabat?…
Naprawdę,
trudno się nie uśmiechnąć szczerze, widząc te wszystkie
dociekania, nerwy, wręcz zagubienie, panikę… Oni
zupełnie
nie wiedzieli, co się tak naprawdę stało!

Jezus
bowiem, okazując swoją uzdrawiającą moc, jednocześnie
dość płynnie przeszedł od wymiaru fizycznego ludzkiego
widzenia
i niewidzenia – do wymiaru duchowego. Dlatego powiedział: Przyszedłem
na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą,
przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi.

Jak
się wydaje, faryzeusze
– przynajmniej niektórzy – dobrze zrozumieli, o co chodzi, bo
zapytali: Czyż
i my jesteśmy niewidomi?

Odpowiedź
Jezusa pokazała, że – faktycznie – raczej
zrozumieli
właściwie. Jezus bowiem odpowiedział im: Gdybyście
byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie:
«Widzimy»,
grzech wasz trwa nadal.

Czyli
gdyby nie mieli tej wiedzy i tej orientacji w sprawach wiary i kultu,
jaką mają, to nie mieliby grzechu, błądząc ewentualnie na tej drodze.
Ale
ponieważ ową orientację mają, a do tego jeszcze to podkreślają,
chwalą się tym, wynoszą się nad innych, mówiąc: Widzimy,
pouczając
ich i strofując, przeto
biorą na siebie odpowiedzialność za swoją postawę. Skoro
bowiem
„widzą”, to dlatego
postępują tak, jakby nic nie widzieli,

nic nie rozumieli, w niczym się nie orientowali?…
W
tym kontekście wydaje się oczywistym, że ślepota duchowa jest o
wiele groźniejsza od tej fizycznej.

Bo fizyczna powoduje jedynie
czasową
nieporadność człowieka w codziennym funkcjonowaniu w świecie.
Tak,
czasową,
bo przecież wiemy,
że osoby niewidome radzą
sobie
z
czasem
coraz
lepiej

i w końcu naprawdę bardzo dobrze funkcjonują. I – co
najważniejsze – brak wzroku w tym wymiarze fizycznym nie
stanowi żadnego zagrożenia dla
ich
życia
wiecznego,
a
wręcz można powiedzieć, że w jego osiągnięciu może pomóc, bo
człowiek niewidomy więcej widzi swoim sercem, więcej widzi w
sferze
wewnętrznej…

Natomiast
duchowa ślepota faktycznie prowadzi na manowce grzechu, wiedzie do
totalnego pogubienia –
do
ostatecznej
klęski
i
wiecznego

potępienia.

Bardzo
dobrym komentarzem
do tego, o czym tu sobie mówimy, są słowa Apostoła Pawła,
skierowane do wiernych Efezu, ale i do nas wszystkich – w drugim
dzisiejszym czytaniu: Niegdyś
byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu:
postępujcie jak dzieci światłości. Owocem bowiem światłości
jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co
jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach
ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie tamtych. O tym bowiem,
co u nich się dzieje po kryjomu, wstyd nawet mówić. Natomiast
wszystkie te rzeczy piętnowane stają się jawne dzięki światłu,
bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem.

A
zatem: czyny światłości i czyny ciemności, jasne spojrzenie i
ślepota, widzenie fizyczne i widzenie duchowe, ślepota fizyczna i
ślepota duchowa – w tym obszarze
pojęciowym,

moi Drodzy, dzisiaj się obracamy. Dostrzegamy,
że ów wymiar fizyczny, ów wymiar zewnętrzny – jest
tutaj jedynie pretekstem

do podkreślenia i naświetlenia problemów wewnętrznych, problemów
duchowych…
Posługując
się tymi właśnie obrazami i pojęciami, Jezus chce nas nauczyć i
przekonać, że nie
tak

[…]
człowiek
widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla
oczu, Pan natomiast patrzy na serce.

I
teraz chodzi o to, aby człowiek także zmieniał swoje spojrzenie z
tego ziemskiego, płytkiego, ograniczonego, jedynie zewnętrznego –
na mądre,
głębokie, pełne, wewnętrzne, duchowe…

Po prostu – na
spojrzenie Boże.

Tak,
moi Drodzy, nie bójmy się tego wprost powiedzieć: my mamy patrzeć
na ludzi i na świat oczami
Bożymi,

czyli tak, jak widzi Bóg. A zatem, mamy starać się dostrzegać to,
co nie jest może od razu widoczne dla oka… I nie
zatrzymywać swego spojrzenia tylko
na zewnętrznych pozorach.

Ani nie sprowadzać
go jedynie do jakiegoś wąskiego zakresu, ograniczonego schematami i
konwenansami.
Boże
spojrzenie jest jasne
i czyste,

Boże spojrzenie jest szerokie
i głębokie,

Boże spojrzenie jest mądre
i pełne.

I takie ma się stawać spojrzenie człowieka. Oczywiście, ono
nigdy nie będzie w pełni takie, jak to Boże. Ale ma się do niego
coraz bardziej upodabniać.
Dlatego
potrzeba przetarcia
oczu,

a wręcz swoistego przebudzenia – zgodnie z tym, co dzisiaj Paweł
Apostoł mówi w drugim czytaniu: Zbudź
się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus.
Co
to konkretnie oznacza? Powiedzmy to sobie jasno, bo możemy tu
tworzyć przepiękne obrazy i stosować kunsztowne, wyszukane
porównania, ale co one konkretnie oznaczają?
Boże
spojrzenie – jasne i czyste; szerokie i głębokie; mądre i pełne
– to takie, które widzi człowieka w
całym
jego
wewnętrznym bogactwie,

a nie jedynie
w
zewnętrznych pozorach. Jeżeli więc dany człowiek jest wewnętrznie
ubogi i pusty, a cały swój prestiż buduje jedynie na pozorach, to
Boże spojrzenie od razu to dostrzega.
Ponadto,
Boże spojrzenie precyzyjnie
odróżnia
dobro
od zła, szczerość od fałszu, pokorę od pozy, rzeczy
i sprawy najważniejsze od tych zupełnie nieważnych, chociaż
udających ważne…
I
wreszcie,
Boże spojrzenie widzi jasno prawdziwy
cel i sens życia człowieka,

a więc pełne zjednoczenie z Bogiem,
w odróżnieniu od „bezowocnych czynów ciemności”, w których
lubują się wszyscy mający spojrzenie tylko ziemskie i czysto
ludzkie…
Potrzeba
zatem, moi Drodzy, ciągłego naszego przecierania
oczu;

potrzeba ciągłego przemywania
oczu;

a niekiedy wręcz – totalnego
uzdrowienia z duchowej ślepoty.

Tego wszystkiego jest w stanie dokonać Jezus. Musimy tylko – jak
ów uzdrowiony z dzisiejszej Ewangelii – mieć odwagę powiedzieć:
Wierzę,
Panie!

Tak,
wierzymy,
że Ty jesteś w stanie tego dokonać! I – co chyba
ważniejsze – że
jest
nam
to potrzebne.

Bo może nam
się wydaje, że jesteśmy
tak doskonali,
iż wszystko wiemy
i rozumiemy,
wszystko doskonale widzimy
i odczytujemy,
że wcale nie potrzebuję żadnego uzdrawiania spojrzenia.
Jeżeli
tak rzeczywiście myślimy, to tym bardziej i tym usilniej trzeba nam
prosić Pana, aby otworzył nam oczy,

byśmy mogli zobaczyć, jak bardzo jesteśmy ślepi!

4 komentarze

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.