Kiedy z Nim byliśmy na górze świętej…

K
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dzisiaj przeżywamy Święto Przemienienia Pańskiego – i tego właśnie dotyczą teksty liturgiczne i czytania mszalne. Jednocześnie jest to pierwsza niedziela miesiąca.
Serdecznie pozdrawiamy wszystkich Pielgrzymów. W Miastkowie wczoraj, po raz pierwszy, odbył się Różaniec i Apel pielgrzymkowy. Dzisiaj następny – i tak do 14 sierpnia włącznie.
       Na głębokie i radosne przeżywanie dnia Pańskiego i jednocześnie Święta Przemienienia – niech Was błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
                                Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto
Przemienienia Pańskiego, A,
w
18 Niedzielę zwykłą,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza:

Dn
7,9–10. 13-14; 2 P 1,16–19; Mt 17,1–9

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
Patrzałem,
aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była
biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron
Jego był z ognistych płomieni, jego koła – płonący ogień.
Strumień ognia się rozlewał i wypływał sprzed Niego. Tysiąc
tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy
stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto księgi.
Patrzyłem
w nocnych widzeniach, a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn
Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed
Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a
służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest
wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie
ulegnie zagładzie.
CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PIOTRA APOSTOŁA:
Najmilsi:
Nie za wymyślonymi mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam
poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale
nauczaliśmy jako naoczni świadkowie Jego wielkości.
Otrzymał
bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł
od wspaniałego Majestatu: „To jest mój Syn umiłowany, w którym
mam upodobanie”. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba,
kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej.
Mamy
jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli
będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym
miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych
sercach.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego, Jana, zaprowadził ich
na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz
Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak
światło.
A
oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim.
Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy;
jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla
Mojżesza i jeden dla Eliasza”.
Gdy
on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku
odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam
upodobanie, Jego słuchajcie”. Uczniowie, słysząc to, upadli na
twarz i bardzo się zlękli.
A
Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: „Wstańcie,
nie lękajcie się”. Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli,
tylko samego Jezusa.
A
gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc: „Nie
opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy
zmartwychwstanie”.
Jeżeli
często na kartach Pisma Świętego spotykamy się z obrazem Boga,
który swą chwałę i swój majestat niejako ukrywa przed
człowiekiem – a na pewno nie objawia mu ich w całej pełni – to
jednak dzisiejsze Święto, a co za tym idzie: dzisiejsze czytania
biblijne, właśnie ku tej chwale i temuż majestatowi naszą uwagę
kierują.
Oto
we fragmencie z Księgi Proroka Daniela słyszymy: Patrzałem,
aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była
biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron
Jego był z ognistych płomieni, jego koła – płonący ogień.
Strumień ognia się rozlewał i wypływał sprzed Niego. Tysiąc
tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy
stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto księgi.
A
potem – jak relacjonuje Prorok – uroczyście przybywa Syn
Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go
przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską,
a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest
wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie
ulegnie zagładzie.
Czy
w takiej postaci zobaczyli Go Piotr, Jakub i Jan, kiedy – jak to
opisuje w swym Liście właśnie Święty Piotr – razem z Nim byli
na górze świętej? Pierwszy z Apostołów nawiązuje
do wydarzenia, które Święty Mateusz w swojej Ewangelii tak
opisuje: Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego,
Jana, zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się
wobec nich:
twarz Jego zajaśniała jak
słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło.
A
potem jeszcze dołączyli Mojżesz i Eliasz, i był jeszcze
obłok świetlany, który wszystkich okrył, i był
głos wielki i potężny, rozlegający się z tegoż obłoku: To
jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!

Wspaniały obraz wielkiej chwały Bożej!
Pewnie
próbujemy sobie to wszystko jakoś wyobrazić, ale raczej będzie to
trudne, a nawet niemożliwe, bowiem dotykamy tu wprost i bezpośrednio
rzeczywistości Nieba, a ta wymyka się jakiemukolwiek
ludzkiemu pojmowaniu, czy nawet wyobrażeniu. Po co zaś dany nam
został dziś ów niezwykły obraz? I po co Jezus – ten jeden,
jedyny raz w całej swej ziemskiej działalności – ukazał w
sposób tak spektakularny rąbek swojej chwały?
Jedną
z odpowiedzi znajdziemy w dzisiejszej Prefacji, w której kapłan
będzie się modlił takimi oto słowami: „On [czyli
oczywiście Jezus] objawił swoją chwałę wobec wybranych
świadków,
a Jego ciało podobne do naszego zajaśniało
niezwykłym blaskiem. W ten sposób umocnił serca uczniów, aby
nie ulegli zgorszeniu krzyża,
a całemu Kościołowi dał
nadzieję, że osiągnie chwałę, którą sam zajaśniał jako jego
Głowa.”
Tak,
chodziło właśnie o to, aby Apostołowie i uczniowie, kiedy ujrzą
swego Mistrza i Nauczyciela w stanie totalnego poniżenia i
bezgranicznego sponiewierania w trakcie Męki – nie zwątpili w
Niego.
Aby sobie wtedy przypomnieli ową jaśniejące jak słońce
Jego twarz i Jego odzienie, białe jak światło. Aby sobie
przypomnieli Mojżesza i Eliasza, którzy z Nim rozmawiali i ten
świetlany obłok, który wszystkich okrył.
I
wreszcie – aby wybrzmiały w ich uszach, a bardziej jeszcze w
sercach, słowa, dobywające się z obłoku: To jest mój Syn
umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!
Aby
także wtedy, kiedy ich Mistrz nic nie będzie w stanie im
powiedzieć, bo tak straszliwie będzie cierpiał – zrozumieli, że
to cierpienie ma sens i że to właśnie ono jest częścią
wielkiej nauki Jezusa,
jaką kieruje do świata. I aby tej nauki
posłuchali, przyjęli ją, nie zwątpili wtedy w Niego. Taki właśnie
był cel – jak się powszechnie uważa – wydarzenia, które dziś
wspominamy i przeżywamy.
Możemy
jednak zapytać, czy ono nas dzisiaj w jakiś sposób w ogóle
dotyczy?
O ile bowiem Apostołowie nie wiedzieli jeszcze, co
dokładnie Jezus miał na myśli, kiedy zapowiadał swoją Mękę,
Śmierć i Zmartwychwstanie i nawet nie mogli przewidywać, co sami w
związku z tym będą przeżywali, o tyle my już to wszystko
wiemy.
Wiemy, że chociaż Jezus straszliwie cierpiał, to jednak
ostatecznie pokonał śmierć i zmartwychwstał swoją własną,
Boską mocą. My to już wiemy. Jakie zatem przesłanie płynie
do nas z dzisiejszego wydarzenia?
A
może właśnie to, że i nam potrzeba ciągłego przypominania
o wielkiej chwale i majestacie Boga,
o których być może na co
dzień zapominamy. Wszak wolą Bożą i Bożym pragnieniem jest to,
by bardzo zbliżyć się do człowieka i zjednoczyć się z nim
bardzo ściśle, ale to z kolei powoduje, że człowiek niekiedy
zaczyna traktować Boga – przepraszam za to wyrażenie – jak
kumpla,
z którym może sobie lekko pogrywać, któremu może coś
obiecać, ale wcale tego nie dotrzymać;
którego zasady może
omijać i którego wreszcie może lekceważyć lub traktować jak
niekonieczny dodatek do codzienności.
Nieraz
przychodzi taka myśl, że Bóg mógłby od czasu do czasu huknąć
jakimś gromem z jasnego nieba,
żeby ludziom poustawiać
myślenie i uporządkować wewnętrzną hierarchię, przypominając,
kim jest On, a kim są oni.
Bóg
jednak wybiera inną drogę. Od czasu do czasu rzeczywiście dokonuje
spektakularnych znaków
– powiedzmy wprost: cudów – aby
mocno poruszyć serce człowieka. Jednak Święty Piotr przekonuje
nas dzisiaj, że nie cuda i nadzwyczajne znaki są tu najważniejsze.
W drugim dzisiejszym czytaniu usłyszeliśmy takie jego słowa: I
słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem
byliśmy na górze świętej. Mamy jednak mocniejszą, prorocką
mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak
przy lampie…
Czyż
może być jakaś mowa mocniejsza od głosu, który tak
wyraźnie rozległ się z Nieba? Okazuje się, że tak. Tą mową
jest owa „mowa prorocka” – jak ją nazywa Święty Piotr –
czyli także mowa samego Boga, ale wypowiadana na bieżąco,
za pośrednictwem niegdyś Proroków, a dzisiaj – pasterzy
Kościoła; i która zapisana jest na kartach Pisma Świętego.
Dlaczego ta mowa jest mocniejsza?
A
właśnie dlatego, że ona stale, na bieżąco formuje człowieka,
przemienia go, oświeca jego serce i wzmacnia jego ducha. Natomiast
nadzwyczajne wydarzenia, chociaż są bardzo spektakularne i na pewno
bardziej przykuwają uwagę, to jednak są tylko dodatkiem,
potwierdzeniem,
wzmocnieniem tej codziennej „prorockiej mowy”.
Przeżywając
zatem dzisiaj Przemienienie Jezusa na górze Tabor, wpatrując się w
blask Jego chwały, zachwycając się wraz z Prorokiem Danielem oraz
z Apostołami Piotrem, Jakubem i Janem niezwykłością i wielkością
chwały Syna Bożego, chcemy nie tylko się zachwycać, czy nawet
wzruszać,
ale raczej realnie zaprowadzać Jezusowe królowanie w
swoim życiu. Chcemy wypełnić nakaz, jaki Bóg dzisiaj skierował z
owego świetlistego obłoku nie tylko do trzech Apostołów, ale i do
nas wszystkich: Jego słuchajcie! Chcemy słuchać
Jezusa – i żyć według tego, co usłyszymy.
Ale
przecież słuchamy Go nie od dzisiaj. Czy zatem możemy powiedzieć
– z pełnym przekonaniem – że Jezus jest tak bardzo realnie,
tak bardzo intensywnie obecny
w naszym życiu, z całą swoją
chwałą i majestatem? Czemu odnosimy wrażenie, że chyba jednak
tak do końca nie jest?…
On jest, owszem, „jakoś tam”
obecny i odczuwalny, ale żeby tak bardzo intensywnie i żeby to
miało jakiś wyraźny i przełomowy wpływ na nasze życie – to
chyba jednak nie za bardzo… Chociaż co niedzielę chodzimy na Mszę
Świętą, i na rekolekcjach też jesteśmy – czegoś jakby
brakowało,
jakby to jeszcze nie było to, co być powinno. Jeśli
tak, to czego brakuje?
A
może nie ma w naszej postawie tego, co w opisanym dzisiaj działaniu
Apostołów oznacza wejście na górę… Chodzi o pewien
szczery i z serca płynący wysiłek, aby ujrzeć chwałę Jezusa,
aby być bliżej Niego.
A
zatem, chodzi o to, żeby nie tylko w każdą niedzielę i w każde
rekolekcje przyjść i „zaliczyć” powinność. Ja wiem, że to
też jest ważne – bo jest ważne, gdyż wielu i to bardzo
zaniedbuje. Ale prawdziwych przyjaciół Jezusa musi być stać na
coś więcej,
niż tylko zwyczajowe działanie, wynikające z
tradycji. Chodzi tu o taki zapał serca, który będzie kazał
wyłączyć telewizor, wyłączyć komputer, ruszyć się z fotela
i przyjść na Mszę Świętą
w pierwszy piątek miesiąca, w
pierwszą sobotę. Albo na nabożeństwo czterdziestogodzinne, albo
przy okazji jakiegoś innego, mniejszego Święta, które nie jest
objęte obowiązkiem uczestnictwa we Mszy Świętej…
Chodzi
tu o udział w nabożeństwach majowych, czerwcowych,
październikowych;
chodzi tu o chętny udział w Apelach
pielgrzymkowych, chodzi tu wreszcie o Mszę Świętą w zwykły
dzień,
kiedy to nie ma żadnej okazji i żadnego zaproszenia ze
strony duszpasterzy, ale my idziemy, bo mamy akurat wolny wieczór,
czy mamy czas w drodze do pracy, aby rano pójść na Mszę Świętą
– więc idziemy… Ze zwykłej potrzeby serca! A niekiedy
też – i z potrzeby losowej.
Bo,
moi Drodzy, Wy to wiecie sami najlepiej, ileż to problemów na co
dzień na Was spada i z iloma trudnościami musicie się zmagać,
ileż to krzyży musicie dźwigać… I kiedy o tym słucham przy
okazji różnego rodzaju rozmów, to myślę sobie, że codziennie,
na każdej Mszy Świętej, powinno tu być co najmniej kilkaset osób!

Przy czym, wcale nie mam na myśli konieczności brania urlopu czy
wolnego w pracy, ale tyle osób może bez żadnych przeszkód być tu
wręcz codziennie i wygniatać kolanami posadzkę kościoła,
żeby wybłagać Bożą pomoc w swoich potrzebach i dramatycznych
sytuacjach! Ale też – żeby podziękować, kiedy sprawy ułożą
się dobrze i problemy rozwiążą…
Tymczasem,
ciągle muszę sobie zadawać pytanie, gdzież ci ludzie są?!
Jak mają rozwiązać swoje problemy i swoje krzyże udźwignąć,
jeżeli będą to usiłowali robić jedynie o własnych siłach?
Moi
Drodzy, blask chwały Jezusa – niemalże taki, jak ten, na Taborze
– może jaśnieć w naszym życiu. I cuda – tak, prawdziwe
cuda! – także w naszym życiu mogą się dokonywać.
Jezus
chce to robić i jest na to gotowy. Wszystko jednak zależy od tego,
czy my przełamiemy wreszcie ten nasz przeklęty marazm, apatię,
wieczne biadolenie i narzekanie
na wszystko, przy jednoczesnym
czekaniu z z założonymi rękami na „gwiazdkę z nieba”; to
nasze polskie „niechciejstwo” i zwykłe lenistwo.
Jeżeli
to przełamiemy, cuda prawdziwe będą się działy, a blask chwały
Jezusa będzie w naszym życiu jaśniał. A jeżeli nie – to… no,
cóż… Wolna wola – wolny wybór.

4 komentarze

  • "To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie" usłyszeli z obłoku głos Boga Ojca wybrani uczniowie i przestraszyli się…tak mocno, że Jezus musiał ich dotknąć i uspokoić ich.
    Wybrani uczniowie, umiłowani, z którymi Jezus wiązał wielkie nadzieje, przestraszyli się głosu Boga… ile jeszcze prób wiary muszą przejść…, a ile my musimy stoczyć przeciwności w naszym życiu, aby znaleźć się na "górze" i ujrzeć Oblicze Boga. "Jego słuchajcie" , mówi do mnie dziś Bóg…

  • Chodzi tu o taki zapał serca, który będzie kazał wyłączyć telewizor, wyłączyć komputer, ruszyć się z fotela…..mam wrażenie, że mimo, ze to już rok czasu jaki minął od tych słów nie wiele się zmieniło. Gdzie to przemienienie? Czy kanapa to jest najlepsze miejsce? Czy te słowa trafiły do mojego (twojego) serca? Ciągłe siedzenie na kanapie to już nie odpoczynek to jest lenistwo, z którego należy się spowiadać.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.