Nadszedł Oblubieniec – i drzwi zamknięto…

N
Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ojciec
Cezary Szcześniak, kapucyn, należący w swoim czasie – jeszcze
jako Czarek – do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Życzę Ojcu
Czarkowi odwagi i mocy w głoszeniu Bożego słowa i świadczeniu o
nim całym swoim kapłańskim i zakonnym życiem! Zapewniam o
modlitwie.
Co
zaś dotyczy charakteru liturgicznego dzisiejszego dnia, to na
stronie „brewiarz.pl” znalazłem informację, że zgodnie
z dekretem Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów z 14
marca 2017 roku,
wspomnienie Błogosławionej
Bronisławy zostało usunięte z kalendarza Diecezji
polskich. Od tego roku obchodzi się je zatem jedynie w Diecezji
opolskiej, której Współpatronką
jest Błogosławiona
Bronisława.

Rzeczywiście
bowiem, do zeszłego roku, w dniu 1 września, takie wspomnienie w
całej Polsce było obchodzone. Niestety, trzeba wyrazić ubolewanie,
że przepływ informacji na temat tak ważnych orzeczeń Stolicy
Apostolskiej, dotyczących czy to kwestii liturgicznych, czy innych,
jest naprawdę dość słaby. Dobrze byłoby, aby za każdym razem
były one skuteczniej nagłaśniane w Kościele, bo chociażby o tej
dzisiejszej zmianie
nie wiedziała – jak się zorientowałem – także Redakcja
„Oremusa”, w którym to wspomnienie zostało zawarte. To
oczywiście, nie jest niczym złym, bo niczym niewłaściwym nie jest
wspominanie
Błogosławionej Bronisławy, ale jeżeli mamy się trzymać orzeczeń
i decyzji władz kościelnych, to
musimy o nich wiedzieć.
Moi
Drodzy, obiecałem odnieść się do wczorajszej Waszej żywiołowej
dyskusji, za którą – przy
okazji – raz jeszcze dziękuję!
Tak jakoś wyszło, że szerzej odnoszę się do niej w dzisiejszym
rozważaniu, w tym miejscu natomiast – jako dopowiedzenie do tego,
co jest w rozważaniu – napomknę tylko, że nie rozumiem
stawianego mi zarzutu o straszeniu ludzi piekłem, jeżeli odnoszę
się bardzo ściśle i wiernie do Bożego słowa. To może komu
innemu trzeba ten zarzut postawić – jeśli już?… Podobnie, jak
zarzut, że przywołuję obraz ćwiartowania niegodziwego sługi.
Takiego obrazu użył Jezus! I co – On też jest głupi i
zarozumiały?
Właśnie,
do tego też chcę się tu
odnieść: do formy, w jakiej
niektórzy wypowiadają swoje opinie. Jeszcze raz – nawet nie wiem,
który – przypominam,
że jestem otwarty na krytykę, można się ze mną nie zgadzać,
można negować moje spostrzeżenia, refleksje i wnioski. Ale proszę
o minimum kultury! Bo to, co prezentuje – już od dłuższego czasu
– jeden z Czytelników, jest po prostu wredne i chamskie! To są
ociekające jakąś nienawiścią i złym nastawieniem do drugiego
człowieka wredne wypociny, które tylko obrażają i zniechęcają
do dalszej dyskusji.
Zatem,
ponownie jasno i jednoznacznie stwierdzam: zapraszam do czytania, do
komentowania, do obecności na blogu. Ale przypominam podstawowe
zasady, których się uczy dzieci w przedszkolu: jak się idzie do
kogoś w gościnę, to nie wypada mu celowo zabłocić dywanu. I nie
wypada – już od samego wejścia – krytykować po chamsku
wszystkiego, co gospodarz ma w domu, czy czym częstuje swoich gości.
Bo jest to
po prostu znakiem braku
kultury. W takiej sytuacji gospodarz ma pełne prawo wyprosić
takiego „gościa”! Jeżeli się bowiem z takim nastawieniem idzie
w gościnę, to lepiej nie iść wcale. I nie epatować swoim
prostactwem.
Myślę,
że ta analogia – chociaż, oczywiście, nie w stu procentach –
jakoś odnosi się także do wizyt na tym blogu. Podsumowując
zatem: na merytoryczną
dyskusję, nawet ostrą, jestem otwarty. Na chamstwo, wredną
złośliwość i personalne ataki – nie! Jeżeli ktoś z takim
nastawieniem tutaj zagląda, to proszę, aby się nie wypowiadał w
komentarzach. Zwyczajnie sobie tego nie życzę!
Zmiana
tematu: Przypominam o pierwszym piątku miesiąca. I o rocznicy
wybuchu Drugiej Wojny światowej.
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Piątek
21 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: 1 Tes 4,1–8; Mt 25,1–13

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO TESALONICZAN:
Bracia,
prosimy i zaklinamy was w Panu Jezusie: według tego, coście od nas
przejęli w sprawie sposobu postępowania i podobania się Bogu, jak
już postępujecie, stawajcie się coraz doskonalsi! Wiecie przecież,
jakie nakazy daliśmy wam przez Pana Jezusa.
Albowiem
wolą Bożą jest wasze uświęcenie: powstrzymywanie się od
rozpusty, aby każdy umiał utrzymywać własne ciało w świętości
i we czci, a nie w pożądliwości namiętnej, jak to czynią nie
znający Boga poganie. Niech nikt w tej sprawie nie wykracza i nie
oszukuje brata swego, albowiem jak wam to przedtem powiedzieliśmy,
zapewniając uroczyście: Bóg jest mścicielem tego wszystkiego. Nie
powołał nas Bóg do nieczystości, ale do świętości. A więc kto
to odrzuca, nie człowieka odrzuca, lecz Boga, który przecież daje
wam swego Ducha Świętego.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
opowiedział swoim uczniom tę przypowieść: „Podobne jest
królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje
lampy i wyszły na spotkanie oblubieńca. Pięć z nich było
nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy,
ale nie wzięły ze sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami
zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się oblubieniec
opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły.
Lecz
o północy rozległo się wołanie: «Oblubieniec idzie, wyjdźcie
mu na spotkanie!» Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły
swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: «Użyczcie nam
swej oliwy, bo nasze lampy gasną». Odpowiedziały roztropne:
«Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do
sprzedających i kupcie sobie».
Gdy
one szły kupić, nadszedł oblubieniec: te, które były gotowe,
weszły z nim na ucztę weselną i drzwi zamknięto. W końcu
nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: «Panie, panie, otwórz
nam». Lecz on odpowiedział: «Zaprawdę powiadam wam, nie znam
was».
Czuwajcie
więc, bo nie znacie dnia ani godziny”.

I
znowu słowo Boże nie jest słodkie, miłe, przyjemne dla ucha,
poprawne politycznie i obyczajowo; znowu drażni, denerwuje
niektórych, znowu „straszy piekłem”… Ale cóż poradzić,
skoro takie to Słowo właśnie jest!
I
na nic zdadzą się utyskiwania tych, którzy chcieliby je na siłę
interpretować inaczej,
czy wyrzucić z niego te wypowiedzi, te
fragmenty, w których jest ewidentna mowa o groźbie wiecznego
potępienia w piekle
dla ludzi świadomie łamiących Boże
Prawo. Na nic zda się hołdowanie modom i trendom, i różnego
rodzaju poprawnościom! A stawiany tu i ówdzie zarzut, że słowo
Boże zawiera w sobie „straszenie piekłem” i jako takie nie
przekonuje do wiary, tylko do niej zniechęca, jest zarzutem ze
wszech miar absurdalnym!
Jeżeli
bowiem wczytamy się lub wsłuchamy uważnie w to, co Bóg do nas
mówi, to zauważymy, że kwestie te są tam postawione po prostu
uczciwie:
ci, którzy zachowają odwieczne Boże Prawo, zostaną
zbawieni; ci zaś, którzy świadomie i beztrosko je łamią –
zostaną potępieni na wieki w piekle.
I koniec – kropka. Nie
ma o czym dyskutować, bo przekaz jest bardzo jasny.
Zadaniem
zaś głosicieli Bożego słowa jest absolutna wierność temu, co
powiedział Jezus,
a nie temu, co aktualnie jest modne i wygodne.
Ci, którym w Kościele zlecone jest zadanie głoszenia Bożego słowa
– podobnie zresztą, jak i ci, którzy mają o tym słowie na co
dzień świadczyć swoją postawą, a więc wszyscy chrześcijanie –
mają dokładnie i precyzyjnie wsłuchiwać się w Boże słowo
i takie właśnie, jakim ono jest, innym głosić
i swoim życiem potwierdzać. Bez względu na to, czy aktualnie
promowana jest „opcja surowa”, czy „opcja łagodna” w
przekazie medialnym, oraz w niektórych kręgach kościelnych.
Owszem,
przekaz ewangelizacyjny ma być jak najbardziej pozytywny i
zachęcający.
Nie może być jednostronnie surowy, bo to
negowałoby radość z życia Ewangelią. I fałszowałoby Boże
słowo. Ale nie może też być beztrosko i naiwnie pozytywny,
bo to też byłby fałsz!
Przecież
dzisiejszej przypowieści o pannach roztropnych i nierozsądnych
(czy, jak czytamy w starszych przekładach Biblii, pannach mądrych i
głupich) nie da się tak po prostu pominąć, wykreślić, nie
zauważyć…
Podobnie, jak i innych słów i zdań, w których
Jezus mówi twardo i ostro, w których przestrzega i wyraźnie grozi
piekłem! Tak – grozi piekłem! Jakby nie próbować
fałszować tego przekazu, to nie da się tego określić inaczej:
Jezus grozi piekłem! Straszy piekłem!
Właśnie
po to, aby Jego uczniowie i wyznawcy – aby wszyscy ludzie – mogli
go uniknąć!
Aby panny nierozsądne zadbały o to, by mieć w
swoich lampach oliwę zawsze, a nie biegały roztrzęsione w
ostatniej chwili, kiedy Oblubieniec już przyjdzie, aby się dopiero
na Jego przyjście zacząć przygotowywać. Wtedy będzie za późno!
I właśnie przed tym Jezus ostrzega. I właśnie dlatego straszy
piekłem.
Ze szczerej miłości do nas – a nie dlatego, żeby
nas zniechęcić, czy jakkolwiek poniżyć, odebrać nam entuzjazm,
czy zapał. Nic z tych rzeczy.
Podobnie
i Święty Paweł, który dzisiaj, we fragmencie Listu do
Tesaloniczan, bardzo uczciwie stawiając sprawę, mówi: Wolą
Bożą jest wasze uświęcenie: powstrzymywanie się od rozpusty, aby
każdy umiał utrzymywać własne ciało w świętości i we czci, a
nie w pożądliwości namiętnej, jak to czynią nie znający Boga
poganie. Niech nikt w tej sprawie nie wykracza i nie oszukuje brata
swego, albowiem jak wam to przedtem powiedzieliśmy, zapewniając
uroczyście: Bóg jest mścicielem tego wszystkiego. Nie powołał
nas Bóg do nieczystości, ale do świętości. A więc kto to
odrzuca, nie człowieka odrzuca, lecz Boga, który przecież daje wam
swego Ducha Świętego.
I
cóż powiemy na te słowa? A szczególnie na stwierdzenie: Bóg
jest mścicielem tego wszystkiego?
Za ostre?…
Nieprzyjemne?… Straszy piekłem?… Tak, straszy piekłem – tych,
którzy łamią Prawo Boże, którzy żyją w różnego rodzaju
nieczystości – po to, aby tak nie żyli, aby zmienili bieg
swego życia, aby się opamiętali.
Póki mają jeszcze czas. Bo
kiedy ich czas na ziemi się skończy, to już nic nie da się
zmienić, niczego uratować. Będzie po prostu za późno! Na ich
własne życzenie…
Mówiąc
zatem krótko, moi Drodzy, musimy sobie raz na zawsze uświadomić,
że słowo Boże jest światłem na naszej drodze do
zbawienia, jest drogowskazem, jest jasnym i konkretnym pouczeniem, co
robić i czego nie robić, aby osiągnąć życie wieczne.

Dlatego czasami podnosi na duchu i cieszy, ale czasami niepokoi,
czasami intryguje i denerwuje, czasami wywołuje wręcz bunt i
odrzucenie. Ale takie właśnie jest – i dobrze, że takie jest!

Nie
jest natomiast słodką bombonierką, jaką można komuś podarować,
żeby mu sprawić doraźną przyjemność. Słowo Boże nie jest –
w takim znaczeniu – słodkie i miłe. I – podkreślmy
jeszcze raz – dobrze, że takie nie jest, bo by w końcu wywołało
mdłości. Słowo Boże jest jasne, jednoznaczne, konkretne,
czarno – białe.
I wszyscy, którzy podejmują się w Kościele
zadania jego głoszenia, mają je głosić w taki właśnie sposób!
Wiernie. I w taki sposób ma o nim świadczyć – całym swoim
życiem – każdy, kto uważa się za chrześcijanina!
Pomyślmy
w
tym kontekście:

Czy
przyjmuję do serca wszystkie słowa Jezusa – także te surowe i
nieprzyjemne – czy jednak je jakoś wybieram?

Czy
przestrzegam wszystkich przykazań Bożych i kościelnych?

Czy
staram się coraz lepiej poznawać naukę Kościoła – we
wszystkich kwestiach, także społecznych i bioetycznych – aby w
jej
świetle korygować swoją postawę?

Gdy
one szły kupić, nadszedł oblubieniec: te, które były gotowe,
weszły z nim na ucztę weselną i drzwi zamknięto.

4 komentarze

  • W kolejną rocznicę wybuchu II WŚ pamiętajmy o strasznych konsekwencjach odejścia ludzi od Dekalogu, co miedzy innymi prowadzi do wojen i ludobójstwa. Pamiętajmy o ofiarach, obrońcach ale i o agresorach, prosząc Boga o pokój dla wszystkich.

  • Bądź uwielbiony Jezu w Twojej miłości dla nas, bądź uwielbiony w Twojej sprawiedliwości. Ty Boże, który byłeś przed stworzeniem świata, który Jesteś, który przychodzisz ze swoim Słowem, bądź uwielbiony Boże Ojcze. Duchu Święty który przychodzisz od Ojca i Syna, prowadź nas właściwymi ścieżkami, jesteś Światłem, oświetlaj naszą drogę byśmy nie pobłądzili. Jesteś Pokojem, wypełniaj pokojem nasze serca, byśmy nigdy już jako naród nie zaznali wojny. Amen.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.