Chrześcijanin „skazany” na doskonałość!

C
Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa mój Chrześniak, Paweł Mochnacz. Modlę się dla Niego o to, aby ze wszystkiego, co się w Jego życiu dotąd wydarzyło, wyprowadził jak najpełniejsze i najmądrzejsze wnioski na przyszłość! Niech zawsze mocno trzyma się Jezusa!
       A oto dzisiaj – pierwsza sobota miesiąca. Przypominam o tym Wszystkim, którzy ją obchodzą…
                                    Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota
21 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: 1 Tes 4,9–11; Mt 25,14–30
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TESALONICZAN:
Bracia:
Nie jest rzeczą konieczną, abyśmy wam pisali o miłości
braterskiej, albowiem Bóg was samych naucza, byście się wzajemnie
miłowali. Czynicie to przecież w stosunku do wszystkich braci w
całej Macedonii. Zachęcam was jedynie, bracia, abyście coraz
bardziej się doskonalili i starali zachować spokój, spełniać
własne obowiązki i pracować własnymi rękami, jak to wam
nakazaliśmy.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
opowiedział swoim uczniom następującą przypowieść:
Pewien
człowiek, mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i
przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów, drugiemu
dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał.
Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w
obrót i zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał;
on również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden,
poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana.
Po
dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczai się rozliczać
z nimi.
Wówczas
przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie
pięć i rzekł: «Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto
drugie pięć talentów zyskałem». Rzekł mu pan: «Dobrze, sługo
dobry i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach,
nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana».
Przyszedł
również i ten, który otrzymał dwa talenty, i powiedział: «Panie,
przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem».
Rzekł mu pan: «Dobrze, sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w
niewielu rzeczach, nad wieloma cię postawię; wejdź do radości
twego pana».
Przyszedł
i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: «Panie, wiedziałem,
żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś,
i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem
i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność».
Odrzekł
mu Pan jego: «Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć
tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał.
Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po
powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego
odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć
talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar
mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A
sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz w ciemności : tam
będzie płacz i zgrzytanie zębów»”.
Z
dzisiejszej liturgii Słowa bardzo mocno przebija zachęta do dawania
z siebie „więcej”,
a więc do nieustannego dążenia do
doskonałości.
Już
w pierwszym czytaniu, z Listu Apostoła Pawła do Tesaloniczan,
odnajdujemy takie oto wskazanie: Nie
jest rzeczą konieczną, abyśmy wam pisali o miłości braterskiej,
albowiem Bóg was samych naucza, byście się wzajemnie miłowali.
Czynicie to przecież w stosunku do wszystkich braci w całej
Macedonii. Zachęcam was jedynie, bracia, abyście coraz bardziej się
doskonalili i starali zachować spokój, spełniać własne obowiązki
i pracować własnymi rękami, jak to wam nakazaliśmy.
Zatem,
przykazanie miłości wzajemnej Apostoł uznaje za
coś oczywistego

i – co więcej – jako coś już
praktykowanego

przez swoich uczniów. To jest fundament, powiedzielibyśmy:
elementarz
postawy

każdego chrześcijanina. Nad tym już nie ma co dyskutować, ani
jakoś specjalnie do tego zachęcać. Natomiast na tym nie może się
wszystko zakończyć. Chrześcijanin
musi coraz bardziej się doskonalić!
Coraz
więcej od siebie wymagać! I nigdy nie wyznaczać żadnej
ostatecznej granicy dla tego ciągłego duchowego rozwoju.
Podobnie
stawia sprawę Jezus w dzisiejszej Ewangelii. I to stawia w sposób
naprawdę jednoznaczny i kategoryczny. Zauważmy, że w przytoczonej
dziś przypowieści dwaj pierwsi słudzy zostali nagrodzeni
za to, że pomnożyli majątek

swego pana. Sługa zaś trzeci został bardzo surowo ukarany za to,
że tego nie zrobił. Podkreślmy
to, moi Drodzy, bardzo
wyraźnie:
on nie stracił nic z tego, co otrzymał. Talent, który dostał, w
całości oddał. A jednak – został ukarany. Dlaczego?
Dlatego,
że
go nie pomnożył,
że
nie uczynił absolutnie nic w tym celu, aby go pomnożyć. Tym
właśnie zasłużył na karę! I
chociaż mógł
się tłumaczyć – zresztą próbował – w ten sposób, że
oddaje majątek, który otrzymał, bez żadnego, nawet
najmniejszego
uszczuplenia, to
jednak
nie
przekonał tym

zawiedzionego pana.
Podsumowując
swoją przypowieść, Jezus stwierdza definitywnie: Każdemu
bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu
zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego
wyrzućcie na zewnątrz w ciemności : tam będzie płacz i
zgrzytanie zębów.

A
zatem –
temu,
kto ma, czyli stara
się o to, by mieć,

by pomnażać, będzie ciągle dodawane, czyli łaska Boża będzie
wspierała jego wysiłki. Natomiast ten, kto
nie ma, czyli nie stara się
o
to, by mieć, by pomnażać –
na własne życzenie wszystko straci. I nie chodzi tu – bynajmniej
o
sprawy i wartości materialne,

chociaż i do nich można tę zasadę odnieść, jako że ten, kto
usilnie pracuje i szczerze się stara, ten pomnaża swój materialny
dobrobyt, ten zaś, kto tylko biadoli, narzeka i czeka na gwiazdkę z
nieba, doczeka się wreszcie prawdziwej
nędzy.
Jednakże
słowo Boże akcentuje dziś nade wszystko sprawę
rozwoju duchowego,

a w tej kwestii zasada ciągłego doskonalenia się, ciągłego
starania się, przekraczania siebie, dawania z siebie „więcej” –
ma zastosowanie podstawowe.
Po prostu – w
chrześcijańskim rozwoju nie ma czegoś takiego, jak stan stały,

jak poziom raz na zawsze osiągnięty. Jest nieustanny
rozwój – przynajmniej powinien być. W chwili, w której się on
zatrzymuje, następuje regres, natychmiastowe
cofanie się.

Czyli
– możemy wyprowadzić wniosek – chrześcijanin albo
stale się rozwija i stale zyskuje, albo zaczyna natychmiast tracić.

Ale jeżeli zaczyna tracić,
to
chyba nie jest już prawdziwym
chrześcijaninem…
I jeżeli zaczyna się cofać
w rozwoju,

to już nie jest prawdziwym
chrześcijaninem…
I jeżeli zaczyna obniżać
swój duchowy poziom,

zamiast go ciągle podnosić,
to już nie jest prawdziwym
chrześcijaninem.
Bo prawdziwy chrześcijanin jest wręcz
„skazany” na ciągły wzrost,
na
ciągły
rozwój,
na
stałe
wznoszenie się,
na
ciągłe
dawanie z siebie „więcej”! To
jest w samej naturze chrześcijańskiego powołania!
Na
tym właśnie prawdziwe chrześcijaństwo polega: na ciągłym
doskonaleniu się, czyli na ciągłym
upodabnianiu się do Jezusa, który jest przecież pełnią
doskonałości!
W
tym kontekście pomyślmy:

Czy
naprawdę staram się ciągle lepiej i bardziej – modlić się,
przeżywać Mszę Świętą, słuchać Bożego słowa?

Jak
bronię się przed pokusą pełnego samozadowolenia z własnej
postawy?

W
czym konkretnie – w relacjach z innymi ludźmi – widać moje
pragnienie dawania z siebie „więcej”?

Dobrze,
sługo dobry i wierny. Byłeś wierny w niewielu rzeczach, nad
wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!

4 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.