Czy wierzyć – trzeba?…

C
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym
urodziny przeżywa Anna Mazur, należąca w swoim czasie do
Wspólnoty młodzieżowej w Wojcieszkowie. Życzę Jubilatce, aby Jej
wiara była czynna, radosna i odważna! I o to będę się dla Niej
modlił.
Moi
Drodzy, dzisiaj jest Dzień Papieski – o czym była mowa w liście
Episkopatu przed tygodniem. Ja dzisiaj w rozważaniu nie nawiązuję
ani jednym słowem do tego faktu, ale podejmuje temat, z podjęcia
którego – jestem tego pewien – Jan Paweł II byłby zadowolony.
Bo Jego nauczanie szło właśnie w tym kierunku.
Na
głębokie i radosne przeżywanie dnia Pańskiego – niech Was
błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
27
Niedziela zwykła, A,
do
czytań: Iz 5,1–7; Flp 4,6–9; Mt 21,33–43
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
Chcę
zaśpiewać memu przyjacielowi
pieśń
o jego miłości ku swojej winnicy.
Przyjaciel
mój miał winnicę
na
żyznym pagórku.
Otóż
okopał ją i oczyścił z kamieni,
i
zasadził w niej szlachetną winorośl;
w
pośrodku niej zbudował wieżę,
także
i kadź w niej wykuł.
I
spodziewał się, że wyda winogrona,
lecz
ona cierpkie wydała jagody.
Teraz
więc, o mieszkańcy Jeruzalem
i
mężowie z Judy,
rozsądźcie,
proszę, między mną
a
między winnicą moją.
Co
jeszcze miałem uczynić winnicy mojej,
a
nie uczyniłem w niej?
Czemu,
gdy czekałem, by winogrona wydała,
ona
cierpkie dała jagody?
Więc
dobrze! Pokażę wam,
co
uczynię winnicy mojej:
Rozbiorę
jej żywopłot, by ją rozgrabiono;
rozwalę
jej ogrodzenie, by ją stratowano.
Zamienię
ją w pustynię,
nie
będzie przycinana ni plewiona,
tak
iż wzejdą osty i ciernie.
Chmurom
zakażę spuszczać na nią deszcz”.
Otóż
winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela,
a
ludzie z Judy szczepem Jego wybranym.
Oczekiwał
tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi,
i
prawowierności, a oto krzyk grozy.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:
Bracia:
O nic się zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby
przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A
pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł
waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie.
W
końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co
sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli
jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym, to miejcie na myśli.
Czyńcie
to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i
co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: „Posłuchajcie
innej przypowieści. Był pewien gospodarz, który założył
winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej prasę, zbudował
wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy
nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by
odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i
jednego obili, drugiego zabili, trzeciego kamieniami obrzucili. Wtedy
posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi
tak samo postąpili.
W
końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: «Uszanują
mojego syna».
Lecz
rolnicy zobaczywszy syna, mówili do siebie: «To jest dziedzic;
chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo». Chwyciwszy
go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy
przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami?”
Rzekli
Mu: „Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę
innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej
porze”.
Jezus
im rzekł: „Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: «Właśnie ten
kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła.
Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach»?
Dlatego
powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi,
który wyda jego owoce”.
Bardzo
zasadną wydaje się prośba, którą wypowiada gospodarz winnicy w
dzisiejszym pierwszym czytaniu: Rozsądźcie, proszę, między
mną
a między winnicą moją. Co jeszcze miałem
uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej? Czemu, gdy czekałem,
by winogrona wydała,
ona cierpkie dała jagody?
Czyż rzeczywiście jedynym wyjściem jest uczynienie w niej
spustoszenia i doprowadzenie do jej całkowitej ruiny? Co mógł
jeszcze uczynić gospodarz swojej winnicy? Co mógł jeszcze
uczynić Bóg swemu ludowi, Izraelowi
– bo to o nim ta
przypowieść? Co mógł jeszcze uczynić, skoro – jak słyszeliśmy
oczekiwał tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i
prawowierności, a oto krzyk grozy?…
A
co miał uczynić ewangeliczny gospodarz winnicy owym rolnikom
opornym i wściekłym, którzy zabijali kolejne jego sługi, a
wreszcie także poważyli się podnieść swą zbrodniczą rękę
na jego syna?
Oczywiście wiemy, że i tym razem mowa jest o ludu
Izraela, który zamiast przynosić dobre owoce w winnicy Bożej,
zabijał kolejne sługi jej Gospodarza, czyli Proroków Boga, a
wreszcie miał także zabić Bożego Syna…
Co zrobi Gospodarz
winnicy z takimi rolnikami?
Już
usłyszeliśmy: Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w
dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we
właściwej porze.
Co ciekawe, akurat tej wypowiedzi
udzielili Jezusowi Jego rozmówcy, a zatem takie właśnie
rozwiązanie uznali za bardzo naturalne i oczywiste, skoro
Jezus nie musiał ich na nie specjalnie naprowadzać, a wypowiedzieli
je niejako spontanicznie. Nawet, jeżeli miałoby się okazać, że
wielu z nich w tych słowach wypowiada wyrok na samych siebie, bo
byli to – jak zapewne zauważyliśmy – arcykapłani i starsi
ludu,
a więc ci, którzy niekoniecznie świecili uczciwością i
prawością wobec Boga. Chociaż się za takich uważali.
Wszyscy
oni spontanicznie – i zupełnie logicznie, prawidłowo –
odpowiedzieli na pytanie Jezusa. Aczkolwiek – o czym dzisiaj nie
słyszymy, ale wiemy to z lektury Ewangelii – oburzyli się na
Niego, kiedy jasno wskazał im, że to o nich mowa. Czemu
zatem nie zmienili swego postępowania i czemu nie okazali się
godnymi zaufania, jakie Pan chciał w nich położyć?…
W
tym kontekście Paweł poucza wiernych Filipian, co mają robić, aby
wydawać dobre owoce w Winnicy Pana, czyli w Chrystusowym
Kościele. Jak słyszymy, są to wskazania bardzo konkretne, jasne
i praktyczne.
Najpierw
zachęta do modlitwy, co akurat jest sprawą oczywistą, bo
przecież modlitwa jest fundamentem wszelkich naszych działań i
początkiem jakiegokolwiek dobra, podejmowanego przez uczniów
Jezusa. Apostoł pisze: O nic się zbytnio nie troskajcie, ale
w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i
błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, który przewyższa
wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie
Jezusie.
Żeby
tak dzisiaj ludzie mniej starali się sami wszystkiemu zaradzać, ale
faktycznie w każdej sprawie [swoje]
prośby [przedstawiali]
Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem…
Wiemy, że
bywa z tym różnie…
A
Święty Paweł zachęca dalej: W końcu, bracia, wszystko, co
jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co
zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem
chwalebnym, to miejcie na myśli. Czyńcie to, czego się
nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co
zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami.
I to
jest właśnie droga do tego, by nasze chrześcijańskie życie
przynosiło owoce.
I
jeżeli Święty Paweł do takiego życia jedynie zachęca, o
tyle zarówno Prorok Izajasz w pierwszym czytaniu, jak i Jezus w
Ewangelii – do takiego życia zobowiązują! I to
kategorycznie, zapowiadając surowe kary tak wobec winnicy,
która nie przynosi owoców, jak i wobec rolników, którzy
swoją arogancją i pychą niweczą wszelkie dobre owoce, jakie
winnica mogłaby przynieść.
Możemy
zatem wyprowadzić wniosek, że poprzez słowo Boże dzisiejszej
liturgii Jezus domaga się od nas wiary czynnej, aktywnej i
wywierającej realny wpływ na nasze życie – tak, aby to życie
mogło owocować. Nasuwa się nawet refleksja, że o ile czymś
dobrym, pięknym, a wręcz bohaterskim jest w świętej wytrwać,
o tyle czymś niewłaściwym, negatywnym, a wręcz nagannym –
jest w niej jedynie przetrwać.
Nie
wystarczy przetrwać od Chrztu do Pierwszej Komunii
Świętej;
od Pierwszej Komunii Świętej do Bierzmowania; od
Bierzmowania do Ślubu; od Ślubu do Chrztu dziecka; od Chrztu
dziecka do Bierzmowania dziecka – i tak dalej… Nie wystarczy też
jakoś przetrwać od Spowiedzi wielkanocnej do Spowiedzi
adwentowej,
po czym znowu – od Spowiedzi adwentowej do
Spowiedzi wielkanocnej, doliczając jeszcze po drodze jakiś pogrzeb
w rodzinie, bo wtedy też się wreszcie do tego konfesjonału
zabłądzi…
Nie
wystarczy w wierze przetrwać (o ile to „coś” to jeszcze
wiara), ale trzeba czynić wszystko, aby prawdziwa nasza wiara
przynosiła prawdziwe owoce! Prawdziwe, dobre i liczne owoce!
Moi
Drodzy, to nie jest mój wymysł, lub wymysł jakiegoś innego
księdza. To jest wyraźne wezwanie, a wręcz surowy nakaz, jaki
płynie z dzisiejszego Bożego słowa, byśmy się zaangażowali
porządnie w sprawy wiary.
Wyrośnijmy wreszcie z garniturku
pierwszokomunijnego lub z sukieneczki pierwszokomunijnej! Wyrośnijmy
z tego wreszcie – oczywiście, swoim duchem i sercem, swoim
zaangażowaniem w wiarę!
I
nie wtłaczajmy naszej wiary w ramki formularzy, zaświadczeń,
dzienniczków, podpisów, pieczątek, czy jedynie wyznaczonego
sztywnym obowiązkiem minimum, według którego „trzeba” w
niedzielę przyjść do kościoła,
„trzeba” przyjechać na
rekolekcje, „trzeba” się dwa razy w roku wyspowiadać, „trzeba”
księdza po kolędzie przyjąć – i parę jeszcze rzeczy
„trzeba”,
a skoro tak, to się je jakoś zmęczy, a jak
czegoś „nie trzeba”, to nie zawracajmy sobie tym głowy…
Mówię
o tym, moi Drodzy, właśnie dzisiaj, bo w ostatnich dniach nasza
Młodzież, mająca w perspektywie rozpoczęcie przygotowania do
Bierzmowania, zaczęła się zastanawiać – i do mnie to okrężną
drogą dotarło – czy jeżeli jeszcze nie zaczęło się
przygotowanie do Bierzmowania, to czy już „trzeba chodzić na
Różaniec”?
Jak się o tym dowiedziałem, to od razu, na
najbliższej lekcji we wszystkich klasach naszego Gimnazjum podjąłem
tę kwestię i odpowiedziałem na tak sformułowane pytanie: Czy
„trzeba chodzić na Różaniec”?
Wiecie, co im powiedziałem?

Że
nie – nie trzeba! Naprawdę – nie trzeba! Tak samo,
jak do Bierzmowania przystępować – nie trzeba! I jak na
Mszę Świętą chodzić – nie trzeba! I wierzyć w Boga tak
naprawdę – nie trzeba! Absolutnie! Jeżeli bowiem nasza
wiara i nasze chrześcijaństwo ma się ograniczać do tego, co
jedynie „trzeba”,
to owo „coś” nie jest ani wiarą, ani
chrześcijaństwem! A cóż to jest takiego? To jasne: to jest zwykłe
wyrachowanie!
Tak – nie obrażajcie się: wyrachowanie!
Tak
to niestety wygląda: będę chodził na spotkania, wymęczę jakoś
to przygotowanie, przyjmę to Bierzmowanie – bo „trzeba”!
Bo tylko wtedy ksiądz da mi „papierek”, żebym mógł
„podawać do Chrztu”
(jak to wiele Osób fatalnie określa) i
potem żeby nie było problemów przy ślubie. Z tych to powodów
Bierzmowanie przyjąć „trzeba”.
Pierwszą
Komunię też przyjąć „trzeba” – a na pewno trzeba
zorganizować huczne przyjęcie, w lokalu zamówionym półtora roku
wcześniej. To trzeba. I tak możemy o każdym Sakramencie mówić,
który z jakichś powodów „trzeba” przyjąć, i o różnych
praktykach religijnych, które na wszelki wypadek „trzeba”
spełnić.
Jednym z powodów, dla których trzeba to i owo
spełnić, jest podpis na stosownym zaświadczeniu lub w
dzienniczku.
I
żeby było jasne: uważam, że określona dokumentacja w kancelarii
parafialnej powinna być prowadzona i dobrze, że jest prowadzona, bo
dzięki temu mamy pewien porządek i wiemy chociażby, kto był
ochrzczony i może przyjąć inne Sakramenty, a kto nie był
ochrzczony i tego uczynić nie może… Ponadto, zwolennicy
dzienniczków wskazują na ich rolę mobilizującą.
Można
się z tym zgadzać, można się nie zgadzać, ale jedno jest pewne:
jeżeli ktoś całą swoją wiarę sprowadza tylko do dzienniczka,
podpisu, zaświadczenia z kancelarii, albo do tego, co na odcinku
wiary zrobić jedynie „trzeba”, to niech w ogóle nie uważa się
za wierzącego. Bo w jego przypadku – jeszcze raz to z całą mocą
i w poczuciu osobistej odpowiedzialności za każde słowo podkreślam
to nie jest wiara! To jest wyrachowanie!
Jeżeli
w moim odniesieniu do Jezusa nie ma krzty miłości i dobrej woli,
to szkoda sobie w ogóle tym wszystkim zawracać głowę. Jeżeli
Jezus wychodzi do mnie z sercem na dłoni, a ja wychodzę do
Niego z trzymanym w dłoni dzienniczkiem lub zaświadczeniem
bo tak „trzeba” – to trudno wręcz wyobrazić sobie większe
zderzenie tego, co święte, z tym, co absurdalne!
Podkreślmy
zatem jeszcze raz: prawdziwa wiara – to dawanie z siebie
„więcej”:
ze swego zaangażowania, swego czasu, swoich
talentów, po prostu – ze swego serca. Prawdziwa wiara – to
relacja wzajemnej miłości Jezusa do mnie i mojej do Jezusa.
Prawdziwa wiara – to ta „spoza grafiku”. Taka wiara
przynosi owoce – liczne i dobre. Wiara, która się da „upchać”
w sztywnym gorsecie tego, co koniecznie „trzeba” – to żadna
wiara. To pomyłka.
Udawanie. Gra pozorów. Czysty folklor, na
który totalnie szkoda energii i czasu.
Droga
Siostro, Drogi Bracie – bez względu na to, ile lat masz i jakie
życiowe powołanie spełniasz – odpowiedz sobie teraz w pełnej
szczerości własnego serca: czy wierzysz, bo kochasz, czy
wierzysz, bo tak „trzeba”?… 

23 komentarze

  • Czy wierzyć – trzeba?
    Mnie uczono przed I Komunią Świętą " że wiara jest do zbawienia koniecznie potrzebna " Z drugiej strony, wiara jest łaską. Wiemy jednak że z łaską trzeba współpracować, otworzyć się, chcieć przyjąć…
    Pismo Święte potwierdza to (Mk 16, 16) „Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony” , a św. Paweł dodaje: „Bez wiary zaś nie podobna jest podobać się Bogu” (Hebr 11, 6)

  • Najmocniej przepraszam, czy jednak nie wie Ksiądz KTO wpędził nas w ten chocholi taniec kościelnej biurokracji?
    – Małżeństwo – przymusowa "nauka" i "papierki" [przy czym owa "nauka" w przypadku ks. S. z W. to było wspominanie partyzanckiej przeszłości i prorokowanie zagrożenia ze strony masonów i "Negrów"…
    – Chrzest dziecka – papierki [od rodziców i rodziców chrzestnych]…
    – Komunia – przymusowa "nauka",egzamin i "papierki"…
    – Bierzmowanie – przymusowa "nauka" i "papierki"…
    – Pogrzeb – "papierki"…
    I nie chodzi tu bynajmniej [a już mam nadzieję nie przede wszystkim] o papierki emitowane przez NBP.
    To nie parafianie zmuszają Proboszczów do jeżdżenia – niekiedy na drugi koniec Polski – po makulaturę… Niekiedy odnosi się wrażenie, że bez "papierka" nie da się osiągnąć ani zbawienia ani potępienia… Młodzież [nawet już ta gimnazjalna]wykazuje po prostu zdrowy odruch obronny.
    – Jaki to wszystko ma związek z Religią, Wiarą?

    • Nie chodzi o żaden chocholi taniec. I trzeba też – dla zwykłej, ludzkiej uczciwości – odróżnić konieczną dokumentację, prowadzoną dla zachowania elementarnego porządku, od uczynienia z kancelaryjnego zaświadczenia jedynej motywacji do spełniania religijnych praktyk. Rozróżnijmy te kwestie. Tak będzie naprawdę uczciwiej…
      Ks. Jacek

  • Wychodzi ,że jestem wyrachowana.
    Bo chodzę z dziećmi do kościoła bo trzeba chodzić na różnic,bo Ksiądz tego wymaga aby iść do rocznicy chodzę na pierwsze piątki miesiąca bo są książeczki dziewięć pierwszych piatkow miesiąca.I wszystko pieknie ładnie tylko te książeczki sami Księża wprowadzili tylko po co?.Po to aby szczycić się ile dzieci jest wierzących ile przed komunią,rocznica,bierzmowaniem jest w kościele a później ich nie ma.Mój ksiądz proboszcz do komunii miał 23 dzieci u rocznicy było 17 wszyscy chodzili do kościoła na każdej mszy było te dzieci widać jakoś w połowie września Ksiądz zapytał ile dzieci jest w kościele z rocznicy i z komunii było aż 3 dzieci.Oczywiście był bardzo zdziwiony tylko nie bardzo wiem czym.Ja przez fakt książeczek wyladowalam na różańcu i nic by nie było gdyby nie to,ze był pierwszy piątek miesiąca i oczywiście książeczka 9 piatkow pierwszych mój syn ma do zaliczenia tydzień wcześniej sam z siebie był u spowiedzi sam z siebie ale oczywiście nie mieliśmy książeczek nawet jeszcze nie wiedział ze coś takiego będzie i okazało się że musi mieć podpis Księdza poszliśmy po podpis i zanim Ksiądz mu podpisał zostaliśmy na różańcu.Niestety wtedy stwierdziłam iż to mój najgorszy różaniec bo tak na dobrą sprawę poszlabym na niego na w sobotę a tak poszłam na różaniec i szczerze chciałam aby jak najszybciej się on skończył i młody wziął podpis.Ja nie skupilam się na modlitwie na tym czym powinnam bo jedyne co dla mnie było ważne aby wyjść z tego kościoła.I gdyby nie ta książeczka na pewno bym nie poszła w ten dzień ale poszlabym w inny.I uważam,że nic by się nie stało tak samo jak by nic się nie stało ,ze młody nie ma podpisu,ale przecież Ksiądz potrzebuje tylko nie bardzo wiem po co.I tak szczerze uważam,że sami Księża uczą ludzi chodzenia do kościoła za książeczki zaświadczenia itp.M

    • Nieprawda. W ramach przygotowania do Bierzmowania w obecnej mojej Parafii przez cały październik zachęcałem do chodzenia na Różaniec – bez książeczek. Osobiście najchętniej bym ich wcale nie wprowadzał. Jednak właśnie ten październik pokazał mi, że na moje apele odpowiedziało kilkanaście Osób – na dziewięćdziesięciu Kandydatów. Zatem, tych kilkanaście Osób powinienem dopuścić do Bierzmowania. I tylko ich. Bo wiem, że swoją wiarę praktykują z potrzeby serca. Czy jednak wtedy wszyscy moi krytycy (krytykanci) pierwsi nie podnieśliby wrzasku, jak to strasznie dyskryminuję młodzież?
      Podkreślam: jestem zdecydowanym przeciwnikiem dzienniczków i karteczek do Spowiedzi. Wprowadzam je, bo w pewnym sensie muszę… A może łaska Boża – nawet w taki sposób – jakoś dotknie jedno lub drugie młode serce?…
      Ks. Jacek

    • Prawidłowo tak by wypadało te kilkanaście osób dopuścić do bierzmowania.I zapewne też tak by było ze Ci Ksiądz krytykanci pierwsi by podnieśli wrzask bo jak tak Ksiądz mógł itp.Co do zachęcanie uważam mimo wszystko,że lepiej zachęcać niż zmuszać uważam iż to było dobre.I w końcu ostatnie co pozwoliłam sobie skopiować z Księdza odp.,A może łaska Boża – nawet w taki sposób – jakoś dotknie jedno lub drugie młode serce?…Być może i dotknie nie mówię że nie,ale może być też na odwrót.Sama pamiętam,że osobiście nie chciałam iść do bierzmowania bo uważałam że nie będę chodziła do kościoła dla podpisu.I szczerze od pewnego czasu praktykuje to w swoim domu i nie dlatego ze jestem wrogo nastawiona czy coś w tym stylu a dlatego,ze uważam iz moji synowie powinni iść wtedy kiedy naprawdę chcą mają taką potrzebę a nie bo ktoś od nich tego wymaga.Może to jest złe a może i nie.M

  • "I nie wtłaczajmy naszej wiary w ramki formularzy, zaświadczeń, dzienniczków, podpisów, pieczątek"… – Święte słowa księdza. Ale tylko słowa.
    – A praktyka [księży]?
    Wpada [bo z pośpiechem] ksiądz wikary "po kolędzie" i od progu do syna: – Dawaj zeszyt z religii! Nie chodzisz na religię do kościoła! A syn uczęszcza do technikum, gdzie -oczywiście – religia jest. -Spokojnie… – mówię do zdenerwowanego syna – ksiądz jest u nas gościem, goście u nas nie krzyczą na gospodarzy. Syn uczęszcza na religię w swojej szkole – tłumaczę gościowi. – Ale nie chodzi do mnie! – pada odpowiedź – a ja mam go w swej kartotece i muszę się z niego rozliczyć!… Ma przynieść zaświadczenie do mnie. – No to zaświadczenia nie przyniesie – odpowiadam. – Nie ma takiego obowiązku… A rozliczać to się ksiądz może z obrazków kolędowych. Po latach, przy okazji zawierania związku małżeńskiego, przypomniano synowi ów incydent i moje słowa. A i świadectwa szkolnego z oceną z religii zażądano. Mimo że ksiądz był już zupełnie inny… "Młyny Boże mielą powoli", a młynarze mają rejestry i nie zapominają…
    – Otóż, Szanowny Księże… Nie liczy się u większości naszych "pasterzy" nasza wiara – a tym bardziej Wiara. Ta jest w sercu. Liczą się nasze pokorne gesty, martwe formy, niezrozumiale i często przebrzmiałe rytuały pozbawione, treści i sensu… A i portfele nie na ostatku. Liczy się działanie na pokaz. Bo "co ludzie powiedzą" i "co sobie ksiądz pomyśli"?… Pozostaje autentyczne pogaństwo… Po ponad tysiącletniej ewangelizacji… I wcale nie idzie ku lepszemu…

    (-) Parafianin (niestety)

    • Mogę powiedzieć z całym przekonaniem, że nigdy w ten sposób nikogo nie potraktowałem w trakcie kolędy. Natomiast mógłbym to i owo napisać, jak sam zostałem potraktowany – właśnie jako ksiądz, przybywający z wizytą duszpasterską, przez ludzi rzekomo wierzących.
      I radzę wystrzegać się uogólniania, bo jeżeli się pisze, że większość pasterzy coś tam, to trzeba mieć na to dowody. Gdyż można wielu ofiarnych księży bardzo skrzywdzić!
      Ks. Jacek

  • uważam, że wszelkie zaświadczenia dotyczące odbytej spowiedzi są błędem, jeśli ktoś mówi, że był to Ksiądz powinien to uszanować, oczywiście, że niektórzy mogą skłamać ale czy przyniesienie podpisu bez spełnienia warunków spowiedzi nie jest kłamstwem?

    pamiętam jak zostałam poproszona o bycie matką chrzestną? byłam u spowiedzi u swojego kierownika duchowego, on też wypisał mi zaświadczenie, pojechałam na uroczystość, przed Mszą Sw poszłam z rodzicami dziecka do zakrystii dopełnić formalności a tam usłyszałam, że moje zaświadczenie jest nieważne, bo druk nie jest z tej parafii..ręce mi opadły

    aniam

  • W 1941 zostałem ochrzczony [testimonium baptisatorum]. W 1966 w odległości ok. 500 km od "ojczystej" parafii zawarłem związek małżeński [testimonium matrimonii contracti]. I te dwa dokumenty przez życie mi wystarczały… Wychowaliśmy dzieci [kościelne papierki rosły], wychowano wnuki [kościelne papierki rosły… i rosną…]. Ostatnio zobligowany zostałem sprawami rodzinnymi [biurokracja parafialna] do odwiedzenia kancelarii mojej "ojczystej" parafii, gdzie okazało się, że jestem…kawalerem!!! Nie odnotowano bowiem tego w kancelarii parafialnej. – I jak pan nie przedstawi nam pełnego odpisu, będzie pan dalej figurował u nas jako parafianin w stanie bezżennym! – zagroził mi młodzik w sutannie pełniący dyżur w kancelarii. Nawet się nie zdenerwowałem. Ryknąłem zdrowym śmiechem. Tak samo jak ze słów: …"uważam, że określona dokumentacja w kancelarii parafialnej powinna być prowadzona i dobrze, że jest prowadzona, bo dzięki temu mamy pewien porządek". Może by więc ktoś zamiast osądzeń i posądzeń uderzył się w pierś w imieniu Instytucji i wyszeptał – Mea culpa?

    emeritus@t.pl

    • Może ktoś by się uderzył, czemu nie? A może ktoś uderzy się w piersi i powie mea culpa za nazwanie Duszpasterza, posługującego w parafii i wypełniającego swoje zadania w kancelarii – młodzikiem w sutannie?…
      To naprawdę nie jest jego winą, że ktoś kiedyś nie dopełnił obowiązku wpisania Chrztu Świętego do księgi parafialnej. A księga Chrztu jest tym miejscem, gdzie wpisuje się wszystkie informacje o kolejnych Sakramentach, przyjmowanych przez człowieka. A że Chrzest odbył się akurat tu, a nie gdzie indziej – to naprawdę nie jest winą żadnego księdza!
      Proszę się chwilę zastanowić, zanim się wyleje wiadro żółci na księdza tylko za to, że sumiennie wykonuje swoje zadania.
      Ks. Jacek

  • Oczywiście nigdzie nie ma ideału, ale w porównaniu z danymi gromadzonymi przez prywatne korporacje typu Google i Facebook kościelne kancelarie to współcześnie pikuś. Natomiast TYLKO dzięki kościelnym księgom jest możliwe np. odbudowanie swojego drzewa genealogicznego dość głęboko i to pomimo wojennych zawieruch w naszej historii. Jeśli ktoś twierdzi, że prowadzenie kancelaryjnych zapisów jest zbyteczne, to jest zwykłym ignorantem niedoceniającym istoty artefaktów dla nauki historii przyszłych pokoleń.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.