Pochyleni – czy wyprostowani?…

P
Szczęść
Boże! Witam i pozdrawiam! Życzę błogosławionego dnia! Nie dajmy
się pogodzie zewnętrznej – zadbajmy o pogodę ducha!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
Poniedziałek
30 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Rz 8,12–17; Łk 13,10–17
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Jesteśmy,
bracia, dłużnikami, ale nie ciała, byśmy żyć mieli według
ciała. Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć.
Jeżeli zaś przy pomocy ducha uśmiercać będziecie popędy ciała,
będziecie żyli.
Albowiem
wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie
otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w
bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym
możemy wołać: „Abba, Ojcze”.
Sam
Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi
Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami:
dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z
Nim cierpimy, by też wspólnie mieć udział w chwale.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
nauczał w szabat w jednej z synagog. A była tam kobieta, która od
osiemnastu lat miała ducha niemocy: była pochylona i w żaden
sposób nie mogła się wyprostować.
Gdy
Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: „Niewiasto,
jesteś wolna od swej niemocy”. Włożył na nią ręce, a
natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga.
Lecz
przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił,
rzekł do ludu: „Jest sześć dni, w które należy pracować. W te
więc przychodźcie i leczcie się, a nie w dzień szabatu”.
Pan
mu odpowiedział: „Obłudnicy, czyż każdy z was nie odwiązuje w
szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A
tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na
uwięzi, nie należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu?”
Na
te słowa wstyd ogarnął wszystkich Jego przeciwników, a lud cały
cieszył się ze wszystkich wspaniałych czynów, dokonywanych przez
Niego.
Ci,
których prowadzi Duch Boży;
ci, którzy są synami
Bożymi,
to ci, którzy – jak to ujmuje Święty Paweł –
nie żyją według ciała. I nie są –
to znowu od Świętego Pawła – „dłużnikami ciała”. Ci,
których prowadzi Duch Boży, „uśmiercają popędy ciała”, bo
otrzymali ducha przybrania za synów, dlatego Ojca
Niebieskiego mogą uważać za kogoś bardzo, bardzo bliskiego – i
dlatego mogą zwracać się do Niego: Abba –
Tatusiu.

Jak
widzimy, moi Drodzy, jest tu cały czas mowa o wewnętrznej walce,
jaką człowiek prowadzi na odcinku wiary, zmagając się z ludzką
słabością i pokonując ją, aby odpowiedzieć na wyzwania,
wynikające z godności chrześcijańskiej. Na szczęście, w tej
walce nie jesteśmy osamotnieni. Święty Paweł zapewnia wiernych
Rzymu – ale i nas także – że sam
Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi
Bożymi.

Rzeczywiście,
jedynie
z Bożą pomocą będziemy w stanie pokonać słabości naszej
ludzkiej natury. O własnych siłach nie damy rady, bo jest to walka
naprawdę ciężka.

Dobrze o tym wiemy. Zapewne nieraz przekonaliśmy się, że łatwiej
nam było pokonać takie czy inne trudności zewnętrzne, niż
pokusy własnego ciała, własnej ludzkiej natury.

Pomimo, że wielokrotnie obiecywaliśmy to sobie i postanawialiśmy.
W
związku z tym, możemy szczerze powiedzieć, iż nasza
kondycja duchowa nieraz przypomina sytuację owej kobiety, o której
mowa w dzisiejszej Ewangelii. Tyle, że akurat w jej przypadku mowa
jest o pochyleniu fizycznym.

Czy jednak nie możemy skojarzyć tego z jakąś dolegliwością
moralną, duchową,

spowodowaną przez tę sytuację? Przecież trudno raczej spodziewać
się, żeby poruszając się – i w ogóle: funkcjonując – z taką
trudnością, niewiasta
owa cieszyła
się
z
tego jakoś nadzwyczajnie. Zresztą, Ewangelista na określenie jej
stanu, używa stwierdzenia, iż od
osiemnastu lat miała ducha niemocy.
Wydaje
się, że to coś więcej, niż tylko fizyczna dolegliwość. To
jednak chyba także
jakieś załamanie duchowe,

jakiś wewnętrzny ból, chociaż można się zastanawiać, co było
pierwsze: dolegliwość duchowa, czy fizyczna – i która
była spowodowana przez którą?

Ale to ma już
mniejsze
znaczenie wobec cudu uzdrowienia – wszechstronnego uzdrowienia –
jakiego dokonał Jezus.
Oto
bowiem kobieta natychmiast
wyprostowała się i chwaliła Boga.

A zatem, nie tylko odzyskała sprawność fizyczną, nie tylko
wyprostowała się z pochylenia fizycznego. Ona także jednocześnie
– jeśli tak można powiedzieć – wyprostowała
się w swojej ludzkiej godności,
ona
ponownie spojrzała na samą siebie jako na kogoś bardzo
wartościowego, w
pełni wartościowego…

Ona już nie czuła się wyrzutkiem, nieudacznikiem, kimś
odstawionym na totalny margines życia swojej społeczności – ona
ponownie do
tej społeczności w jakiś sposób wróciła!
To
jej wyprostowanie się, o którym dzisiaj mowa, naprawdę ma dużo
większe znaczenie, aniżeli tylko uleczenie
defektu fizycznego. Ono
ma
ogromne
znaczenie moralne!

A
odnosząc tę sytuację do pierwszego czytania, możemy powiedzieć,
że ci, którzy żyją według ciała i jego zachciankom, jego
popędom ulegają, to są właśnie tacy ludzie moralnie
głęboko pochyleni.
Tak,
jak fizycznie pochylona była owa kobieta, tak ci ludzie są mocno
pochyleni moralnie.
I
jedynie dopowiedzmy
dla pełnej jasności,
że mówiąc o uleganiu popędom ciała, mamy na myśli nie
tylko nieuporządkowane popędy seksualne

czy tego typu niewłaściwe upodobania człowieka, ale wszelkie
rodzaje ludzkiej słabości, zebrane
chociażby na liście siedmiu
grzechów głównych.
I
to właśnie z takiej postawy Jezus chce nas uleczyć – jeżeli
tylko my tego będziemy chcieli.
Pomyślmy
zatem, czy może
niekoniecznie od
osiemnastu lat, ale
od krótszego, a
może i od dłuższego czasu –
nie
żyjemy w stanie jakiegoś duchowego pochylenia,

to znaczy: czy nie przygniata nas ciężar jakiegoś grzechu, jakiejś
słabości, który nas umniejsza w oczach Bożych, w oczach innych
ludzi, wreszcie także: w oczach nas samych – taki ciężar,
który nas przygniata,

a którego my, z jakiegoś trudnego do zrozumienia powodu, nie
chcemy z siebie zrzucić?…
Jezus
chce nam w tym pomóc, Duch
Święty

chce nam dać swoją moc, Bóg
Ojciec

chce na nowo stać się dla nas Tatusiem – Abba,
tylko my nie bardzo chcemy… Może naprawdę już
czas najwyższy się wyprostować?…

34 komentarze

  • Może znany jezuita też miał akt odwagi i napisał co uważał za słuszne.W końcu to też człowiek i powinien miec swoje zdanie.Osobiście mimo iz go nie znam z miłą chęcią bym go poznała.A co do tego Pana to uważam podobnie jak duchowny iz Pan który to zrobił musiał być odważny mimo wszystko,ale i tak naprawdę zdesperowany załamany iz tak daleko się posunął w tym co zrobił szkoda człowieka.M

  • Cóż za bełkot, drogi księże -pomieszanie z poplątaniem.
    Używając metafor można się nieźle zaplątać.
    Nieróbstwo w szabat – tak, ale Żydzi już niekoniecznie?
    Kobieta z wadą fizyczną odrzucona przez społeczeństwo, bo mniej wartościowa?!?
    Jakie Ty dajesz wzorce ludzkości?
    Popęd seksualny jako słabość ludzka? "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię" (Rdz 1, 28), więc kto i po co wymyślił celibat? Wbrew wskazówkom Boga?
    Pogody ducha życzysz? A co z Twoimi stłamszonymi (bo przecież jesteś młody i zdrowy) emocjami? Hormonami?
    Nie zaglądałabym pod Twoją sutannę, gdyby "kościół" nie wpierdzielał się pod moją kołdrę. Gaudium, powiadasz?

    • Czy to "tak sobie" czy inaczej to już wszystko jedno, ale ton wypowiedzi i słownictwo jakoś kobiecie nie przystoi (zwłaszcza ton przedostatniego zdania pani – bo "Takaja" to chyba zdecydowanie kobieta)

    • Ale ja przecież nikogo nie zmuszam do czytania bełkotu! Wystarczy tylko nie zaglądać na bloga i mieć święty spokój! Po co się denerwować i przeżywać takie straszne obrzydzenie?
      Nie dyskutuję na temat tej opinii – każdy ma prawo oceniać moje teksty, jak chce. Natomiast pozwolę sobie ocenić ten komentarz, w którym zarzuca mi się bełkot. I mogę powiedzieć tylko tyle, że tam dopiero widać bełkot! A do tego wulgarny! Ja jednak – proszę zauważyć! – wulgaryzmów nie używam. Ks. Jacek

  • „Ci, których prowadzi Duch Boży… są synami Bożymi… nie żyją według ciała… nie są „dłużnikami ciała”… „uśmiercają popędy ciała”… otrzymali ducha przybrania za synów… Bóg Ojciec chce na nowo stać się dla nas T-a-t-u-s-i-e-m”…

    – O Mamusiu!!! Mącenie wody kijem to przy tym tekście czyste klasyczne żeglarstwo. I precyzja. Oraz logika. I bełkot w sosie religijnym…
    – Aaaa… I jeszcze kpina z Boga Ojca na dodatek…
    – „Tatusiu”…
    Jakże łatwo zbłaźnić się, gdy się przedobrzy.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.