Czym my jesteśmy – Wy jutro będziecie…

C

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, to wszystko, co dzisiaj podpowiada mi serce, w
związku ze wspomnieniem, które przeżywamy, zapisałem w
rozważaniu. Zachęcam Was wszystkich: pomóżmy naszym Zmarłym!
Na
głębokie i pobożne przeżywanie tej właśnie tajemnicy – niech
Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Wspomnienie
Wszystkich Wiernych Zmarłych,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza:

PIERWSZA
MSZA
Hi
19,1.23–27a; 1 Kor 15,20–24a.25–28; Łk
23,44–46.50.52–53;24,1–6a

CZYTANIE
Z KSIĘGI HIOBA:
Hiob
powiedział: „Któż zdoła utrwalić me słowa, potrafi je w
księdze umieścić? Żelaznym rylcem, diamentem, na skale je wyryć
na wieki?
Lecz
ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni. Potem me
szczątki skórą odzieje, i oczyma ciała będę widział Boga. To
właśnie ja Go zobaczę”.

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli.
Ponieważ bowiem przez człowieka przyszła śmierć, przez człowieka
też dokona się zmartwychwstanie.
Jak
w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą
ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności: Chrystus jako
pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego
przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu
i Ojcu.
Trzeba
bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół
pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć.
Wszystko bowiem rzucił pod Jego stopy.
Kiedy
się mówi, że wszystko jest poddane, znaczy to, że z wyjątkiem
Tego, który Mu wszystko poddał. A gdy już wszystko zostanie Mu
poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał
wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Było
już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do
godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku
rozdarła się przez środek.
Wtedy
Jezus zawołał donośnym głosem: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam
ducha mojego”. Po tych słowach wyzionął ducha.
Był
tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek
Wysokiej Rady. On to udał się do Piłata i poprosił o Ciało
Jezusa. Zdjął Je z krzyża, owinął w płótno i złożył w
grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany.
W
pierwszy dzień tygodnia niewiasty poszły skoro świt do grobu,
niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty.
A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego
były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężów w
lśniących szatach.
Przestraszone,
pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: „Dlaczego
szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj;
zmartwychwstał”.

DRUGA
MSZA
Dn
12,1–3; Rz 6,3–9; J 11,32–45

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:
Ja,
Daniel, płakałem i usłyszałem to słowo Pańskie: „W owych
czasach wystąpi Michał, wielki książę, który jest opiekunem
dzieci twojego narodu. Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego nie było,
odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. W tym czasie naród
twój dostąpi zbawienia, każdy, kto się okaże zapisany w księdze.
Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do
wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie. Mądrzy
będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu
sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze”.

CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest
zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć?
Przyjmując więc chrzest zanurzający nas w śmierć, zostaliśmy
razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie,
jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca.
Jeżeli
bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim
złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno
przez podobne zmartwychwstanie. To wiedzcie, że dla zniszczenia
grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim
ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu.
Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu.
Otóż,
jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również
żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus powstawszy z martwych już
więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
Gdy
Maria, siostra Łazarza, przyszła do miejsca, gdzie był Jezus,
ujrzawszy Go upadła mu do nóg i rzekła do Niego: „Panie, gdybyś
tu był, mój brat by nie umarł”.
Gdy
więc Jezus ujrzał, jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią
przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: „Gdzie
go położyliście?”
Odpowiedzieli
mu: „Panie, chodź i zobacz”.
Jezus
zapłakał.
A
Żydzi rzekli: „Oto jak go kochał!”
Niektórzy
z nich powiedzieli: „Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu,
nie mógł sprawić, by on nie umarł?”
A
Jezus ponownie okazując głębokie wzruszenie przyszedł do grobu.
Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień.
Jezus
rzekł: „Usuńcie kamień”. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do
Niego: „Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w
grobie”.
Jezus
rzekł do niej: „Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz,
ujrzysz chwałę Bożą?”
Usunięto
więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: „Ojcze,
dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie
zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to
powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał”.
To
powiedziawszy, zawołał donośnym głosem: „Łazarzu, wyjdź na
zewnątrz!” I wyszedł umarły, mając nogi i ręce powiązane
opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą.
Rzekł
do nich Jezus: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić”. Wielu
więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego
Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

TRZECIA
MSZA
Mdr
3,1–6.9; 2 Kor 4,14–5,1; J 14,1–6

CZYTANIE
Z KSIĘGI MĄDROŚCI:
Dusze
sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka.
Zdało
się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za
nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w
pokoju.
Choć
nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest
nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr
wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi
siebie.
Doświadczył
ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. Ci,
którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą
przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.

CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Jesteśmy przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem
przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami.
Wszystko to bowiem dla was, ażeby w pełni obfitująca łaska
zwiększyła chwałę Bożą przez dziękczynienie wielu.
Dlatego
to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje ten
człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia
się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego
czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się
wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To
bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa
wiecznie.
Wiemy
bowiem, że jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego
zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką
uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Niech się nie trwoży serce
wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest
mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę
przecież przygotować wam miejsce.
A
gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przybędę powtórnie i
zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem.
Znacie drogę, dokąd Ja idę”.
Odezwał
się do Niego Tomasz: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc
możemy znać drogę?”
Odpowiedział
mu Jezus: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi
do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”.

Jakoś
tak się składa, że temat pomocy Zmarłym wewnętrznie porusza
ludzi i mobilizuje ich do modlitwy.
Mam tu na myśli szczególnie
takie sytuacje, w których śmierć zabrała kogoś
bliskiego
z rodziny, a już szczególnie kogoś w sile wieku,
kto mógłby jeszcze – według naszego przekonania – wiele lat
pożyć i dużo zrobić, a tu tymczasem przyszło mu się pożegnać
z tym światem.
Wtedy
nawet ci członkowie rodziny, którzy na co dzień – jeśli tak
można to ująć – nie naprzykrzają się zbytnio Panu Bogu,
chętnie idą do kościoła, żeby czy to Mszę Świętą zamówić,
czy też przeżyć Mszę Świętą i za tego zmarłego się
pomodlić.
Na co dzień sami nie wiedzą, w co tak naprawdę
wierzą, jeśli idzie o to życie po śmierci, ale kiedy sprawa
dotknie ich bliskich,
to nie dyskutują i nie roztrząsają
niczego, tylko po prostu się modlą. Naprawdę, takie zjawisko sam
zaobserwowałem już w kilku różnych przypadkach, a o kilku innych
słyszałem.
Tyle
tylko, że im dłużej od śmierci tegoż człowieka, tym zapał
modlitewny słabnie,
a tymczasem temat pomocy tym, którzy
odeszli, musi nas poruszać i mobilizować do modlitwy przez –
dokładnie – trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku! Bo
to nie może być kwestią tylko na jakieś szczególne życiowe
okazje, albo tylko na te dwa listopadowe dni. Sprawa pomocy Zmarłym,
naszej bliskości z nimi, winna nas wewnętrznie poruszać i
mobilizować –
zawsze! To powinna być naturalną
potrzebą naszego serca. Dlaczego?
Zapewne
odpowiedzią na tak postawione pytanie jest treść epitafium,
odczytanego z pewnego pomnika nagrobnego, na którym napisano:
Byliśmy
czym Wy jesteście. Czym my jesteśmy –

Wy
będziecie”.
Otóż,
właśnie! Nasi Zmarli byli kiedyś po tej stronie życia, po której
my jesteśmy dzisiaj. Wielu z nich było razem z nami,
pamiętamy
ich jeszcze.

Inni byli dużo wcześniej, zanim my pojawiliśmy się na świecie.
Ale byli na tym świecie, żyli przed nami, my wchodzimy dzisiaj w
ich dziedzictwo.
Dzisiaj
są już
po
tej drugiej stronie życia.

I – właśnie – czym oni są dzisiaj, my będziemy jutro.
My
też tam się znajdziemy.

I wtedy zapewne przekonamy się,
jak
bardzo
ważną
jest
modlitwa
za
Zmarłych.
Jak wielką ulgą dla kogoś, kto w czyśćcu musi dopełnić
Bożej
sprawiedliwości za swoje grzechy, jest chociażby
jedna
maleńka modlitewka,

odmówiona za niego. Doświadczymy tego wówczas, kiedy staniemy się
tym, czym nasi Zmarli są dzisiaj.
Dlatego
już dzisiaj – nie czekając na to osobiste doświadczenie –
winniśmy
się za nich modlić. Jak najczęściej!
Nawet
codziennie!
W
tym kontekście, bardzo piękną praktyką jest
zamawianie
tak wielu Mszy Świętych za bliskich Zmarłych.

Ale znowu – czymś niezrozumiałym jest, jeżeli część
członków
Rodziny,
przybył
ych
na tę Mszę Świętą,
nie
przystępuje do Komunii Świętej
w
ich intencji, chociaż nie ma przeszkód, żeby to uczyni
li,
tylko trzeba przystąpić do Spowiedzi…
Jeszcze
trudniej zrozumieć sytuację, w której to 
na
Mszy Świętej pogrzebowej

nie wszyscy członkowie Rodziny Zmarłego – nawet ci, zajmujący
miejsca tuż za trumną – przystępują do Komunii Świętej,
chociaż
nie
mają ku temu żadnych przeszkód.

Ot, po prostu, „nie mieli czasu się wyspowiadać” – tak to
tłumaczą. Albo –
„jakoś
tak wyszło”,
że
nie dotarli do konfesjonału… Ot, biedacy…
A
ilu z nas
zych
bliskich

wczoraj, odwiedzając po kilka cmentarzy i stawiając po
kilkadziesiąt zniczy,
zaniedbało
udział we Mszy Świętej?

I jaką wartość duchową ma taka postawa, jeżeli niby okazujemy
pamięć o Zmarłych,

a jednocześnie obrażamy Boga,
popełniając
grzech ciężki, spowodowany celowym opuszczeniem Mszy Świętej?…
Jaką
wartość ma taka pomoc –

ile Bożego miłosierdzia dla Zmarłych możemy wyprosić w taki
sposób?
Z
kolei, wielu z nas w tych dniach składa – na ręce Duszpasterzy –
tak
zwane
Wypominki,
czyli kartki z imionami i nazwiskami Zmarłych, bliskich swemu sercu.
Jest to piękna praktyka, a jej sens i celowość określa chociażby
zdanie, często zapisane na tychże kartkach, na samej ich górze,
gdzie czytamy stwierdzenia w stylu:
„Miłosierdziu
Bożemu i modlitwom Kościoła polecam:…”.
Po
czym następują imiona i nazwiska Zmarłych. Zdanie to w oczywisty
sposób
wyraża
istotę

tego, co nazywamy Wypominkami:
prosimy
wspólnotę Kościoła

tego lokalnego Kościoła, a więc parafialnego – aby modliła się
za tych naszych Bliskich, którzy już są po drugiej stronie życia.
Jednak
wielu z nas rozumie to w bardzo osobliwy sposób: skoro polecili
Zmarłych modlitwie Kościoła,
to
niech się Kościół za nich modli!
A
dokładniej rzecz biorąc:
niech
się Księża modlą.
Ofiara
przy tej okazji została złożona – to Ksiądz ma obowiązek
się
modlić. Ja wypisałem kartkę, złożyłem ofiarę –
i
problem mam z głowy.
To
tak, moi Drodzy, jak niektórzy zamiast na co dzień troszczyć i
myśleć o potrzebujących – raz na rok rzucą złotówkę na jakąś
fundację, czy jakąś zbiórkę, i już mają
sumienie
uspokojone.

A dokładniej –
uciszone.
Przynajmniej na jakiś czas. Tak i tutaj: kartka złożona,
to
sprawa ze Zmarłymi załatwiona.

Niektórzy
w ten sposób także traktują Mszę Świętą, ofiarowaną za
Zmarłych: na Mszę dałem,
nawet
na gregoriankę,
to
niech tam Ksiądz odprawia,

a ja mam problem z głowy

– i już nie muszę iść, albo przynajmniej: nie muszę przyjmować
Komunii Świętej za Zmarłych,
bo
i tak „Msza się odprawia”.
Tak,
moi Drodzy, Msza Święta jest ofiarowana w intencji konkretnych
Zmarłych i Wypominki są czytane. Ale tych spraw nie można
traktować na zasadzie – przepraszam za to wyrażenie –
mechanicznej:
napisałem kartkę, złożyłem ofiarę, dałem na Mszę Świętą,
to sprawa załatwiona.
Nie!
Nie załatwiona.

Bo gdzie w tym wszystkim

jest Twoje serce?

I po co wypisałeś kartkę wypominkową, po co dałeś na Mszę
Świętą, po co postawiłeś znicze na grobach swoich Bliskich i
położyłeś wieńce,
po
co okazały pomnik wystawiłeś na ich grobie

– po co to wszystko?
Z
miłości do Zmarłych,

czy z poczucia – nie wiem – powinności, obowiązku, a może
tylko jakiejś
mgliście
rozumianej przyzwoitości?

Moi
Drodzy, nasi Zmarli oczekują naszej
prawdziwej
pomocy!
A
prawdziwa pomoc może płynąć tylko z gorącego serca, a więc –
może być
tylko
wyrazem szczerej miłości wobec nich!

Inaczej staje się –

z naszej strony –
tylko
jakąś
fikcją,
farsą,
jakąś namiastką! Nie powiem, że nie ma
w
ogóle
żadnego
znaczenia, bo w końcu Msza Święta jest sprawowana i Wypominki są
czytane, ale jak to wszystko wygląda w oczach Bożych,
kiedy
najbliżsi Zmarłych w tę modlitwę się nie włączają?!
Oczywiście,
mam świadomość, że niekiedy różne domowe sytuacje, czy
obowiązki zawodowe, uniemożliwiają udział we Mszy Świętej, lub
nabożeństwie wypominkowym. Ale jeżeli z całej naszej Parafii, w
takim właśnie nabożeństwie,

jakie odprawialiśmy w październiku,

uczestniczyło
kilkanaście Osób

– to o czym to świadczy?
Dobrze,
że tych kilkanaście Osób modliło się za tych Zmarłych, których
imiona przez godzinę wyczytywałem – na pewno,
była
to konkretna pomoc dla nich.
Ale
czy ich najbliżsi chociaż duchem i sercem wtedy łączyli się z
nami?… I czy 
naprawdę
nie mogli przyjść do kościoła?
A
dzisiaj – czy naprawdę tylko obowiązki w pracy powstrzymają
wielu prze
d
przyjściem na Mszę Świętą, czy przekonanie, że

dzisiaj już nie ma obowiązku, to po co iść?…
Moi
Drodzy, to wszystko, co tu dzisiaj mówię, wygląda na takie smętne
biadolenie i narzekanie. Naprawdę, nie o to mi chodzi. Chodzi mi
natomiast o to, abyśmy
głęboko
wzięli sobie do serca

potrzebę pomocy Zmarłym – podkreślmy:
stałą
potrzebę pomocy Zmarłym, codzienną!

Mam świadomość, że to wszystko, co tu mówię, to akurat nie do
Was, bo Wy tu dzisiaj jesteście.
I
Bogu dzięki – i Wam wielkie dzięki – że jesteście!

To ogromna pomoc dla Zmarłych.
Ale,
moi Drodzy, trzeba nam wszystkim być
apostołami
tej sprawy

i przekonywać do niej tych, których tu dzisiaj nie ma.
Rozmawiajmy
o tym w naszych domach,

szczególnie z młodszym pokoleniem. Bardzo zachęcam do tego, o czym
kiedyś powiedział mi pewien starszy Ksiądz, że 
kartki
wypominkowe powinni wypisywać najmłodsi w 
rodzinie
– pod dyktando
babci,
lub
rodziców.
Ale zapisywać powinni najmłodsi. Dlaczego? Korzyści z tego jest
kilka.
Po
pierwsze:
babci
często jest już
trudno
coś napisać,

bo i ręka się trzęsie, i nie widzi za dobrze, przez co później
bywają trudności z odczytaniem takiej kartki. Młody człowiek, jak
się postara,
jest
w stanie napisać wyraźniej

– i w ogóle łatwiej mu to uczynić.
Po
drugie: w ten sposób
uczy
się młodych potrzeby modlitwy za Zmarłych,

właśnie wyrażonej w tej konkretnej praktyce, czyli poprzez
Wypominki.
A
po trzecie: przypomina się młodym – a może i innym członkom
rodziny –
o
przodkach, którzy już dawno odeszli

i tylko ta kartka wypominkowa daje okazję, żeby ich sobie z imienia
i nazwiska przypomnieć, i powiedzieć wnukom i prawnukom, kim był
ten, a kim była tamta.
Dlatego
zachęcam – tak na przyszłość – do 
wspólnego
wypisywania kartek wypominkowych.
I
do wszelkich możliwych form pomocy, okazywanej Zmarłym.
Niech
potrzeba takiej pomocy głęboko będzie zapisana w naszych sercach.
Zapamiętajmy zacytowaną tu dziś inskrypcję z jednego z nagrobków:
Byliśmy
czym
Wy
jesteście.
Czym
my
jesteśmy

Wy
będziecie.
Jeżeli
my dzisiaj modlimy się za naszych Zmarłych – ktoś kiedyś
pomodli się za nas. Jeżeli nauczymy tego nasze Dzieci i nasze Wnuki

to one właśnie będą się za nas modlić.
W
czytaniach, które dziś został odczytane – a mamy ich kilka
zestawów, na każdą Mszę Świętą inny – usłyszeliśmy
wspaniałą zapowiedź
zmartwychwstania
do życia wiecznego

wszystkich, którzy w Bogu pokładają nadzieję i którzy w jedności
z Nim przeżyli swoją doczesność. I powiedzmy to wprost, moi
Drodzy:
Bóg
słowa dotrzyma. Spełni złożone obietnice.

Ale
chce, abyśmy my, pielgrzymujący jeszcze przez tę ziemię i przez
doczesność –
stali
się Jego współpracownikami
w
głoszeniu tej dobrej nowiny oraz w świadczeniu o niej swoją
postawą. A to świadectwo nie inaczej winno być wyrażone, jak
przez to właśnie, że 
miłość
do Zmarłych będzie rozpalała nasze serca

i motywowała nas, oraz mobilizowała do ciągłego poszukiwania
sposobów, jakby im pomóc – tu i teraz – a nie szukania
sposobów, jakby to zrzucić na innych.
Wczoraj,
chodząc późnym wieczorem po naszym cmentarzu,
widziałem
tyle zniczy, stojących na grobach.
Na
niektórych było ich tak dużo, że znicz stał obok znicza, tak że
już następnego nie było gdzie postawić, dlatego niektóre stały
na ziemi, obok pomnika. Szczególnie
na
grobach
Ludzi
młodych,

którym zapewne zapalili owe znicze Rodzice, ale i Koledzy,
i
Bliscy,
i
Przyjaciele…
To był naprawdę piękny, wzruszający widok. I pomyślałem sobie:
jakże by było dobrym i pięknym, żeby każdy taki znicz
był
jak paciorek Różańca,
aby
był
znakiem
jakiejś konkretnej modlitwy,

zanoszonej za tego Zmarłego… Nie wątpię, że tak właśnie jest.
Oby tak zawsze było.
Moi
Drodzy,
poszukujmy
ciągle sposobów pomocy naszym Zmarłym!

Niech taka potrzeba wynika wprost z naszego serca i będzie znakiem
naszej szczerej, bezgranicznej miłości do tych, których choć nie
ma z nami, to jednak żyją – i być może jeszcze potrzebują
naszej pomocy.
Niech
się jej zawsze doczekają!

Niech odpoczywają w pokoju…

5 komentarzy

    • Tak, to jest właśnie obraz "religii pokoju"… Gdyby tak "wielcy tego świata" tak walczyli o tę sprawę, jak walczą o inne, bzdurne sprawy, to Asia byłaby już dawno wolna. Naprawdę, tu trzeba zdecydowanej reakcji społeczności międzynarodowej.
      xJ

  • Nawiedziliśmy dziś trzy cmentarze gdzie leżą nasi najbliżsi. Pomodliłam się o wieczną radość dla wszystkich i ofiarowałam odpust zupełny za jedną z Nich. Dobrze, że Kościół daje nam taką możliwość byśmy mogli wspomagać naszych bliskich odpustami aż do 8 listopada a i potem też mamy możliwości, choć o nich często zapominamy. Ja wezmę sobie do serca, by w listopadzie pamiętać o odpustach za dusze czyśćcowe np gdy po Mszy Świętej adoruję pół godziny Najświętszy Sakrament.
    Miałam też dziś okazję uścisnąć znajomą 100latkę (byłą sąsiadkę męża ) i złożyć serdeczne życzenia. Zastaliśmy Ją siedzącą w słońcu przed domem, jak wygrzewała swoje "stare kości". Okazała swą radość uśmiechem i pogawędką jaką miała "imprezkę" w minioną niedziele z tej okazji, ilu miała gości, o wizycie burmistrza, o Mszy Świętej w kościele. Podziękowała nam również, że i my o Niej pamiętaliśmy.

    • Pani Izabela z mężem i z dwojgiem dzieci ( z córką chodziłam do liceum) była na naszym ślubie. To ta sama Osoba, której wnuczki dwa lata temu zorganizowały Jej niespodziankę, wyjazd do Rzymu! Chyba o tym pisałam, bo byłam pod wielkim wrażeniem, podobnie jak sama Zainteresowana, gdy na lotnisku w Warszawie dowiedziała się o celu przygotowania i krzątaniny wokół Jej osoby łącznie z lekarzem i niektórym personelem LOTu.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.