Pasterzu owiec, które Cię nie chciały…

P

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny
przeżywają: Marian Nowicki, mój Wujek, oraz Marian Tomkowicz, mój
Profesor łaciny w Liceum Ogólnokształcącym im. Kraszewskiego w
Białej Podlaskiej, później zaś: wieloletni Wójt w Leśnej
Podlaskiej.
Urodziny
przeżywa natomiast Łukasz Lisiewicz, za moich czasów – Lektor w
Parafii w Trąbkach.
A
rocznicę ślubu przeżywają dziś Państw Elżbieta i Jacek
Szczotowie. Z Panią Elżbietą współpracowałem w swoim czasie na
KUL, pracując w jednej Katedrze Prawa Sakramentów Świętych.
Wszystkim
Świętującym życzę takiej wytrwałości w świadczeniu o swojej
wierze, jakiej przykład daje Święty Wojciech, Patron dnia
dzisiejszego w liturgii Kościoła. Zapewniam o modlitwie!
Właśnie
dzisiaj, moi Drodzy, przeżywamy tę liturgiczną uroczystość,
przeniesioną – z uwagi na Oktawę Wielkanocy – z 23 kwietnia.
Powierzajmy, przez wstawiennictwo tegoż Patrona Polski – wszystkie
sprawy naszej Ojczyzny!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Uroczystość
Świętego Wojciecha, Biskupa i Męczennika,
Głównego
Patrona Polski,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza:
Dz 1,3–8; Flp 1,20c–30; J
12,24–26

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
Po
swojej męce Jezus dał Apostołom wiele dowodów, że żyje:
ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o królestwie
Bożym. A podczas wspólnego posiłku kazał im nie odchodzić z
Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca.

Mówił:
„Słyszeliście o niej ode Mnie: Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce
zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym”.

Zapytywali
Go zebrani: „Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo
Izraela?” Odpowiedział im: „Nie wasza to rzecz znać czas i
chwilę, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty
zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w
Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi”.

CZYTANIE
Z LISTU ŚW
IĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO FILIPIAN:

Bracia:
Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy
przez śmierć. Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć –
to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele – to dla mnie owocna praca, co
mam wybrać? Nie umiem powiedzieć.

Z
dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z
Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele to
bardziej dla was konieczne. A ufny w to, wiem, że pozostanę, i to
pozostanę nadal dla was wszystkich, dla waszego postępu i radości
w wierze, aby rosła wasza duma w Chrystusie przeze mnie, przez moją
ponowną obecność u was.

Tylko
sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej, abym ja, czy
to gdy przybędę i ujrzę was, czy też będąc z daleka, mógł
usłyszeć o was, że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem
walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię, i w niczym nie dajecie się
zastraszyć przeciwnikom. To właśnie dla nich jest zapowiedzią
zagłady, a dla was zbawienia, i to przez Boga. Wam bowiem z łaski
dane jest to dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla
Niego cierpieć, skoro toczycie tę samą walkę, jaką u mnie
widzieliście, a o jakiej u mnie teraz słyszycie.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚW
IĘTEGO
JANA:

Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam
wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze,
zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.

Ten,
kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na
tym świecie, zachowa je na życie wieczne.

A
kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem,
tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój
Ojciec”.

Patron
dnia dzisiejszego,
Święty
Wojciech, urodził się około 956 roku,

w możnej rodzinie Sławnikowiców, w Czechach. Ojciec jego, Sławnik,
był głową możnego rodu. Matka Strzeżysława pochodziła również
ze znakomitej rodziny. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów
księcia Sławnika.
W
najstarszym rękopisie imię jego brzmi: Wojetech.

Według
pierwotnych planów ojca,
Wojciech
miał być rycerzem.

Ostatecznie o przeznaczeniu go do stanu duchownego – według
biografów – zdecydowała choroba.
Rodzice
złożyli ślub, że gdy syn wyzdrowieje, będzie oddany Bogu na
służbę.
Nie można
tego wykluczyć. Wydaje się jednak, że taki był po prostu zwyczaj
w owych czasach, iż gdy rodzina można miała więcej dzieci,
przeznaczała je do stanu
duchownego na opatów, ksienie czy biskupów.

W
968 roku, Papież Jan XIII, dzięki inicjatywie cesarza Ottona I,
ustanowił w Magdeburgu metropolię jako biskupstwo misyjne dla
nawracania zachodnich Słowian. Pierwszym arcybiskupem tego miasta
został
Święty Adalbert.
Pod jego opiekę Wojciech został wysłany, gdy miał lat szesnaście,
w 972 roku. Na dworze metropolity kształcił się w szkole
katedralnej.
Tu
się też

przygotowywał przez długich dziesięć lat
do
swoich przyszłych duchownych obowiązków.

Tam też otrzymał
Sakrament
Bierzmowania. Z wdzięczności dla metropolity,
przybrał
sobie jego imię i jako Adalbert figuruje we wszystkich późniejszych
dokumentach.
Pod tym
imieniem jest znany i czczony w Europie.
I
to właśnie po śmierci metropolity Adalberta, w roku 981, nasz
Patron powrócił d
o Pragi,
po dziesięciu latach pobytu w Magdeburgu. Zastał
tam
wówczas
pierwszego biskupa
łacińskiego Pragi i Czech, Dytmara – Niemca, który od roku 973
rządził diecezją. Po jego śmierci, dnia
29
czerwca 983 roku odbyła się konsekracja właśnie Wojciecha na
Biskupa
Pragi.
Był w Czechach
pierwszym
Biskupem
narodowości czeskiej.

Do
swojej biskupiej stolicy, Pragi, wszedł boso. Miał wtedy
zaledwie
dwadzieścia sześć lat.

Jego hagiografowie są zgodni, że posiadane przezeń dobra biskupie
nie były zbyt wielkie.
A
dzielił je: na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na
potrzeby duchowieństwa katedralnego i diecezjalnego,

na potrzeby własne, które były w tych wydatkach najmniejsze, i
wreszcie także na ubogich. Zaopatrywał ich potrzeby i sam ich
odwiedzał, słuchał pilnie ich skarg i próśb,
odwiedzał
więzienia, a przede wszystkim targi niewolnikami.

Praga
leżała bowiem na szlaku ze wschodu na zachód. Handlem ludźmi
zajmowali się Żydzi, dostarczając krajom
muzułmańskim
niewolników. Biograf pisze, że 
Biskup
Wojciech miał mieć pewnej nocy

sen, w którym usłyszał skargę Chrystusa: „Oto Ja jestem znowu
sprzedany, a ty śpisz?”.

Scenę tę przedstawia również jeden z obrazów, zamieszczony na
sławnych drzwiach gnieźnieńskich, powstałych około 1127 roku.
Sytuacja
Kościoła w Czechach w owym czasie nie była łatwa.
Był
on uzależniony od kaprysu możnych i władcy.

Nie mniejsze kłopoty miał Biskup Wojciech
z
duchownymi.
Wprowadzenie
zasad życia wspólnotowego szło opornie wśród duchowieństwa
katedralnego.

Kiedy
więc Wojciech zobaczył, że jego napomnienia są daremne, a złe
obyczaje dalej się szerzą,
po
pięciu latach rządów, w roku 988, postanowił opuścić swą
stolicę.
Swoje kroki
skierował – między innymi – do Rzymu, aby
u
Papieża szukać rady i prosić o zwolnienie z obowiązków.

Od cesarzowej Konstantynopola otrzymał też znaczny zasiłek w
srebrze, by po zrzeczeniu się biskupstwa mieć na swoje utrzymanie.
Jednak srebro rozdał między ubogich, a orszak biskupi odprawił do
Czech.
Papież
Jan XV przyjął z miłością udręczonego
Biskupa
Pragi.
Nie zwolnił go
wprawdzie z obowiązków, ale pozwolił mu na czas pewien od nich się
oddalić.
Wtedy
Wojciech zdecydował się

wstąpić do benedyktynów w Rzymie.

Wszystkie biografie podkreślają, że będąc tam, z wielką pokorą
wypełniał wszystkie obowiązki zakonne, jakby od dawna był jednym
z mnichów. Przebywał tam
do
roku 992.

Wtedy
to bowiem,
na usilne prośby Czechów,
postanowił wrócić do
nich. Nie na długo jednak,
gdyż
już wkrótce
doszło
do ostrego konfliktu
z
przedstawicielami jednego z możnych rodów, na których Wojciech
rzucił klątwę za ich brutalność. Ci odpowiedzieli kolejną,
jeszcze większą brutalnością:
wymordowali
braci Wojciecha, spalili jego rodzinny gród, nawet jemu samemu
zagrozili.

Złamany
tym wszystkim, po zaledwie niecałych trzech latach
udał
się potajemnie ponownie do Rzymu.

Na Awentynie przyjęto go serdecznie. Papież również okazał mu
dużo życzliwości. Niestety,
w
996 roku, Jan XV umarł.

Po jego śmierci znowu odezwały się głosy niektórych okolicznych
biskupów, że Wojciech powinien powrócić do Pragi. Jednak Czesi
przysłali mu ostateczną
odpowiedź, że nie godzą się na jego powrót.

Wtedy nasz Święty udał się do Polski.
Bolesław
Chrobry bardzo się z tego ucieszył. Słyszał o nim wiele dobrego.
Chciał więc go zatrzymać
u siebie jako pośrednika w misjach dyplomatycznych.

Kiedy jednak ten stanowczo odmówił i wyraził chęć pracy wśród
pogan, urządzono wyprawę misyjną do Prus.
Bolesław
Chrobry dał Wojciechowi do osłony trzydziestu wojów.

Biskupowi towarzyszył tylko jego brat, Błogosławiony Radzim, i
subdiakon Benedykt Bogusza, który znał język pruski i mógł
służyć za tłumacza.
Działo
się to wczesną wiosną 997 roku.

Wisłą
udał się Wojciech do Gdańska, gdzie przez kilka dni głosił
Ewangelię tamtejszym Pomorzanom. Stąd udał się w dalszą drogę.
Aby nie nadawać swojej
misji charakteru wojennej wyprawy, Wojciech oddalił żołnierzy.

Niedługo potem dziki tłum otoczył misjonarzy i zaczął im
złorzeczyć. Kiedy Wojciech zorientował się, że Prusy nie chcą
nawrócenia, postanowił
zakończyć
misję powrotem do Polski.
Prusacy
poszli za nim. Miejsca męczeńskiej śmierci nie udało się uczonym
dotąd zidentyfikować, ale mogło to być w okolicy Elbląga.

O
tym, jak dokonało się
samo
męczeństwo, relacjonuje w
Żywocie Świętego
Wojciecha”
Jan
Kanapariusz.
Czytamy tam:
„Już przy różowym brzasku dzień wstawał, gdy oni w dalszą
ruszyli drogę, śpiewaniem psalmów skracając ją sobie i ciągle
wzywając Chrystusa, słodką radość życia. Minąwszy knieje i
ostępy dzikich zwierząt, około południa wyszli na polanę. Tam
podczas Mszy, odprawianej
przez Gaudentego, Święty Mnich przyjął Komunię Świętą,

a po niej, aby ulżyć zmęczeniu spowodowanemu wędrówką, posilił
się nieco. I wypowiedziawszy jeden werset oraz następny psalm,
wstał z murawy i zaledwie odszedł na odległość rzutu kamieniem
lub wypuszczonej strzały, siadł na ziemi. Tu zmorzył go sen. A
ponieważ znużony był długą podróżą, więc 
całą
mocą ogarnął go senny spoczynek.

W
końcu, gdy wszyscy spali,
nadbiegli
wściekli poganie, rzucili się na nich z wielką gwałtownością
i
skrępowali wszystkich.

Święty Wojciech zaś, stojąc naprzeciw Gaudentego i drugiego brata
związanego, rzekł:
„Bracia,
nie smućcie się! Wiecie, że cierpimy to dla imienia Pana,

którego doskonałość ponad wszystkie cnoty, piękność ponad
wszelkie osoby, potęga niewypowiedziana, dobroć nadzwyczajna. Cóż
bowiem mężniejszego, cóż piękniejszego nad poświęcenie miłego
życia najmilszemu Jezusowi?”

Z
rozwścieczonej zgrai wyskoczył zapalczywy Sicco i z całych sił
wywijając ogromnym oszczepem,
przebił
na wskroś jego serce.
Będąc
bowiem ofiarnikiem bożków i przywódcą bandy, z obowiązku niejako
pierwszą zadał ranę.
Następnie
zbiegli się wszyscy i wielokrotnie go raniąc nasycali swój gniew.
[…]
Umęczon
był zaś Wojciech, święty i pełen chwały Męczennik Chrystusa,
23 kwietnia, i to w piątek.

Stało się tak oczywiście dlatego, aby w tym samym dniu, w którym
nasz Pan Jezus Chrystus cierpiał za człowieka, także ten człowiek
cierpiał dla swego Boga.” Tyle z opisu śmierci Świętego
Wojciecha.

Po
pewnym czasie zwrócono się do króla Polski z propozycją oddania
ciała Świętego za odpowiednim okupem.
Król
Polski sprowadził je najpierw do Trzemeszna, a potem uroczyście do
Gniezna.

Cesarz Otto III, na wiadomość o śmierci męczeńskiej przyjaciela,
natychmiast
zawiadomił o niej Papieża z prośbą o kanonizację.

Była to pierwsza w dziejach Kościoła kanonizacja, ogłoszona przez
Papieża, gdyż dotąd ogłaszali ją biskupi miejscowi.
Dokonał
jej Sylwester II przed rokiem 999, wyznaczając dzień liturgicznego
wspomnienia na 23 kwietnia.

Wtedy także zapadła decyzja utworzenia w Polsce nowej, niezależnej
metropolii w Gnieźnie, której Patronem został ogłoszony właśnie
Święty Wojciech.
Jest
on Patronem Kościoła w Polsce.
Słuchając
słowa Bożego, przeznaczonego na dzisiejszy dzień w liturgii
Kościoła, z pewnością zauważamy, jak bardzo życie Świętego
Wojciecha „przylega
ło – jeśli tak można
powiedzieć – do tegoż Słowa. Jakim było jego wiernym i
dokładnym komentarzem.

Oto
w pierwszym czytaniu słyszymy słowa Jezusa, skierowane do
dociekliwych swoich Apostołów, pytających o datę nastania Jego
królestwa: Nie wasza to rzecz znać czas i chwilę, które
Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na
was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie
i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi.

A
zatem – oddanie się do pełnej dyspozycji Boga i
przyzwolenie na to, aby to On sam o wszystkim decydował. Tak właśnie
postępował Święty Wojciech, poprzez oddanie się – w momentach
najtrudniejszych – do dyspozycji Papieża i wypełnianie
jego woli, w której widział wolę samego Pana.
Drugie
czytanie – to dylematy Pawła Apostoła: Dla mnie bowiem żyć
– to Chrystus, a umrzeć – to zysk. Jeśli bowiem żyć w ciele –
to dla mnie owocna praca, co mam wybrać? Nie umiem powiedzieć.
Z
dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść i być z
Chrystusem, bo to o wiele lepsze, pozostawać zaś w ciele to
bardziej dla was konieczne.

Z
dalszych jednak słów Apostoła jasno wynika, że nie jego
prywatne dobro tu się liczy
ło, ale wzrost chwały
Bożej w sercach uczniów i – ostatecznie – ich wieczne
zbawienie. Dlatego pragnął, aby te jego dylematy rozstrzygnięte
zostały na korzyść Kościoła,
którego był Apostołem. Czyż
nie tym samym kierował się Święty Wojciech, zwłaszcza podejmując
bardzo trudną decyzję o powrocie do „owiec, które go nie
chciały”
– jak modlimy się w jednym z brewiarzowych
hymnów?…

I
wreszcie Ewangelia, a w niej słowa Jezusa: Zaprawdę,
zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię
nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon
obfity.
Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto
nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie
wieczne.
A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za
Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi
służy, uczci go mój Ojciec.

Tu
już nic nie trzeba komentować – każde słowo, każde zdanie,
Święty Wojciech uczynił treścią swego życia i dokładnie
je wypełnił. Można nawet powiedzieć, że to – między innymi –
o Wojciechu mówił dzisiaj Jezus!
Moi
Drodzy, spośród wielu skojarzeń, jakie nam się tu nasuwają,
podkreślmy może jedno: pełną dyspozycyjność Wojciecha,
jeśli idzie o wypełnienie woli Bożej i troskę o zbawienie swoich
wiernych. Szczególnie zauważmy to w tych momentach, w których
decydował się on na wycofanie się z posługi w Pradze, czy w
Prus
ach – w obliczu oporu jednego i drugiego narodu.

Otóż,
w żadnej z tych sytuacji, podjęta przez niego decyzja, nie była
podyktowana złym humorem,
kaprysem człowieka, pochodzącego z
możnego rodu, a doznającego takich niesprawiedliwych zniewag –
nie, nic z tych rzeczy! Święty Wojciech, zachowując w sercu
przesłanie także dzisiejszego Bożego słowa – a w tym
szczególnie: dylematów Świętego Pawła – zawsze kierował
się troską o swoich wiernych!
I to zarówno podejmując decyzję
o pełnieniu posługi, jak i o wycofaniu się z niej: nie swoich
prywatnych korzyści szukał, ani uznania swojej pozycji, ale dobra
swoich uczniów.
Dlatego był gotów pracować, ale i gotów się
wycofać, aby szukać jakiegoś innego, lepszego rozwiązania,
ale też – by powierzyć sprawę pod osąd Kościoła.

Czy
staramy się go w tym naśladować – w tym właśnie, aby w
sprawach wiary i dokonywanych w jej świetle wyborów moralnych,
nigdy nie kierować się chwilowymi nastrojami, złymi
humorami, czy doraźnym poczuciem niezadowolenia, ale zawsze widzieć
sprawę w całej szerokości i kierować się tylko dobrem
duchowym swoim i innych?…

Czy
mogę z całą pewnością stwierdzić, że w sprawach wiary dokonuję
świadomych wyborów, kierując się rozumem, oświeconym
wiarą, czy też ulegam zmiennym uczuciom i chwilowym nastrojom?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.