Dobry Pasterz wolnych ludzi

D

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w Niedzielę Dobrego
Pasterza modlimy się tak bardzo szczególnie za pasterzy – i o
pasterzy. Proszę Was o tę modlitwę!
A
na głębokie i religijne przeżywanie tego dnia – niech Was
błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

4
Niedziela Wielkanocy, C,
do
czytań: Dz 13,14,43–52; Ap 7,9.14b–17; J 10,27–30

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:
W
owym czasie Paweł i Barnaba przeszedłszy przez Perge, dotarli do
Antiochii Pizydyjskiej, weszli w dzień sobotni do synagogi i
usiedli.

A
wielu Żydów i pobożnych prozelitów towarzyszyło Pawłowi i
Barnabie, którzy w rozmowie starali się zachęcić ich do wytrwania
w łasce Boga.

W
następny szabat zebrało się niemal całe miasto, aby słuchać
słowa
Bożego. Gdy Żydzi zobaczyli tłumy, ogarnęła ich zazdrość, i
bluźniąc sprzeciwiali się temu, co mówił Paweł.

Wtedy
Paweł i Barnaba powiedzieli odważnie: „Należało głosić słowo
Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami uznajecie się
za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do pogan. Tak bowiem
nakazał nam Pan: «Ustanowiłem cię światłością dla pogan, abyś
był zbawieniem aż po krańce ziemi»”.

Poganie
słysząc to radowali się i uwielbiali słowo Pańskie, a wszyscy,
przeznaczeni do życia wiecznego, uwierzyli. Słowo Pańskie
rozszerzało się po całym kraju.

Ale
Żydzi podburzyli pobożne a wpływowe kobiety i znaczniejszych
obywateli, wywołali prześladowanie Pawła i Barnaby i wyrzucili ich
ze swych granic. A oni otrząsnąwszy na nich pył z nóg, przyszli
do Ikonium, a uczniów napełniało wesele i Duch Święty.

CZYTANIE
Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚW
IĘTEGO
JANA APOSTOŁA:
Ja,
Jan, ujrzałem wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z
każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojących
przed tronem i Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich
palmy.

I
rzekł do mnie jeden ze starców: „To ci, którzy przychodzą z
wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je
wybielili. Dlatego są przed tronem Boga i w Jego Świątyni cześć
Mu oddają we dnie i w nocy. A Siedzący na tronie rozciągnie nad
nimi namiot. Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć,
i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie
Baranek, który jest w pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł
wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu.”

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚW
IĘTEGO
JANA:

Jezus
powiedział: „Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą
one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i
nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał,
jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki
mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.

Księga
Dziejów Apostolskich to świadectwo ogromnej radości i
optymizmu,
wynikających z faktu Zmartwychwstania Jezusa.
Ponadto, jest to Księga, na kartach której, w prostych słowach,
zapisany został entuzjazm i odwaga młodego Kościoła.
Osobiście – przyznaję – bardzo lubię czytać tę Księgę!
A
dzisiaj, w pierwszym czytaniu, słyszymy opis działań, jakie
Apostołowie podjęli w Perge i w Antiochii Pizydyjskiej. Paweł i
Barnaba zasiedli w synagodze, aby podjąć rozmowę na temat nowej
drogi,
która powoli zaczynała interesować coraz to większą
rzeszę ludzi. Za tydzień, w szabat, już całe miasto zgromadziło
się przy nich, aby słuchać Bożego słowa. Ci, którzy serca mieli
otwarte i chcieli słuchać – usłyszeli Dobrą Nowinę i
serca ich napełniły się radością.

Jednak
nie wszyscy podeszli w ten sposób do sprawy. Słyszymy bowiem, że
zazdrośni Żydzi bluźniąc sprzeciwiali się temu, co mówił
Paweł.
Przecież to oni byli „specjalistami” od Pana
Boga
, to im przynależał przywilej nauczania o Bogu. Jakim więc
prawem jacyś tam Barnaba i Paweł mówią o sprawach Bożych
i – co gorsze – słuchają ich tłumy?! Stąd też trudno się
dziwić zazdrości, jaka zapłonęła w sercach przywódców ludu,
oraz temu, że bluźniąc sprzeciwiali się temu, co
Apostołowie mówili.

Na
nic się to jednak zdało, bo odważna odpowiedź Apostołów
wytrąciła im argument z ręki: Barnaba i Paweł jasno
powiedzieli, iż to właśnie od przywódców żydowskich miało się
rozpocząć głoszenie Ewangelii. Skoro jednak są oni tak
wewnętrznie zablokowani i tak odporni na wszelką prawdę –
Apostołowie zwracają się do pogan, którzy z ogromną
radością przyjmą ofiarowane im zbawienie.

Oczywiście
– Żydzi nie dali za wygraną,
wzniecili prześladowanie Pawła i Barnaby, podburzając przeciwko
nim wpływowe kobiety. Wypędzili Apostołów z miasta, co ich jednak
nie załamało, dlatego z
największą radością poszli głosić dalej Dobrą Nowinę.

Jakoś
tak się bowiem nieraz dziwnie układa, iż ci, na których
najbardziej się liczy; ci, którzy z takiego czy innego względu
mają zająć określoną, dobrą postawę – zawodzą nasze
nadzieje.
A z kolei ci, po których się tego nie spodziewamy,
okazują się przyjaciółmi, okazują się sprawiedliwymi.

Przyjaciółmi
Boga – Człowieka, Jezusa Chrystusa, okazali się także ci,
których z Bogiem jak najmniej kojarzono. A ci, którzy
uważali się za najbliższych Bogu, za Jego przyjaciół; którzy
mniemali, że mają Boga na własność – okazali się „niegodnymi
życia wiecznego”.

Przy
czym, Paweł i Barnaba bardzo mocno zaakcentowali tu kwestię
pełnej wolności –
tak w przyjęciu Boga, jak i w Jego
odrzuceniu – mówiąc z przekonaniem: Należało
głosić Słowo Boże najpierw wam. Skoro jednak odrzucacie je i sami
uznajecie się za niegodnych życia wiecznego, zwracamy się do
pogan.
Rzeczywiście – nikt nie chciał odsunąć wielkich
mężów narodu wybranego od jedynej Prawdy. Oni sami wybrali
taki, a nie inny stan rzeczy.
Dla
nas, słuchających słowa Bożego w tę czwartą już niedzielę
Wielkanocy, zwaną Niedzielą Dobrego Pasterza, wypływa z całej
opisanej sytuacji bardzo jasne pouczenie: Bóg docenia dobrą wolę
człowieka, Bóg docenia jego starania.
Bardzo praktycznym,
przykładowym wymiarem tego wskazania jest chociażby to, iż Bóg
zauważa wkład człowieka w modlitwę, w przeżywanie Mszy
Świętej.

Tak
wiele osób uskarża się na rozproszenia na modlitwie; tak
wiele osób uskarża się na rozproszenia na Mszy Świętej, gdy
tymczasem są przekonani, że wiele wysiłku wkładają
codziennie, aby to skupienie zachować. I ciągle im to nie wychodzi.
Co mają robić? Czy mają czynić sobie wyrzuty, czy mają się
oskarżać
o niedbalstwo i bylejakość?

Nie!
Absolutnie – nie!
Dzisiejsze czytanie z Księgi Dziejów
Apostolskich jasno to pokazuje: wielcy mężowie narodu wybranego,
pomimo swojej uczoności, pomimo swojej bardzo często podkreślanej
bliskości Boga, okazali się „niegodnymi życia
wiecznego”.
A kto okazał się godnym?

Poganie,
czyli ludzie, którzy może nigdy wcześniej o Bogu nie słyszeli,
którzy nigdy o Nim nie rozprawiali, nie czytali uczonych ksiąg i
traktatów… Właśnie oni, bo to oni zareagowali dobrą wolą
na słowa Apostołów. A dla Boga to się właśnie liczy.

Dlatego
nie mają powodów do szczególnych zmartwień ci, którzy angażując
się całym sercem w modlitwę,
w przeżywanie Mszy Świętej,
stwierdzają, że nie zawsze dobrze im to wychodzi. Bóg patrzy na
intencje, Bóg patrzy na dobrą wolę człowieka. Bóg docenia
staranie,
jakie człowiek wkłada w swoją modlitwę, w swoje
odniesienie do Niego – i do drugiego człowieka.

Mówiąc
inaczej – Bóg patrzy na intencje ludzkiego serca; na to, co
człowiek chce osiągnąć i ile starania wkłada
w to, aby to osiągnąć. Natomiast wcale
niekoniecznie ważnym jest to,
co człowiekowi udaje się
osiągnąć
. To już jest zupełnie inna sprawa. Zależy to
bowiem od wielu czynników – od sytuacji zewnętrznej, od stanów
wewnętrznych
i przyzwyczajeń samego człowieka: przyzwyczajeń
złych i dobrych, z których jedne trzeba rozwijać, a drugie z
trudem opanowywać.

Zależy
to również od nastawienia otoczenia, a nawet od tego, jak
przebiegają poszczególne dni,
bo przecież nie jest tajemnicą,
że jednego dnia łatwiej jest zrobić to i tamto, z kolei bywają
dni, kiedy to nic, ale to dosłownie nic nie wychodzi – dni
męczące, trudne, nerwowe…
Stąd też jeszcze raz wypada
podkreślić, iż Bóg naprawdę widzi to wszystko i potrafi to
uwzględnić, zrozumieć…
Widzi
jednak przede wszystkim, jak sam człowiek podchodzi do całej sprawy
i ile serca wkłada. To jest bardzo istotne. Jeżeli wkłada całe
swoje serce
i pomimo niepowodzeń w sferze modlitwy, ale też w
sferze pracy nad sobą, nad swoim charakterem, czy jakiejkolwiek
innej – ciągle zaczyna od nowa, ciągle próbuje, ciągle
się stara, to choćby mu, z ludzkiego punktu widzenia, nic nie
wychodziło, to w oczach Bożych jest zwycięzcą!
Bo
Bóg zna ludzkie serce. Bardziej, niż ludzie, którzy obserwują z
zewnątrz i jedynie na podstawie tego osądzają. Bóg wie, co kryje
w swoim sercu człowiek. Więcej – Bóg zna nas bardziej, niż
my sami siebie znamy!
On, który posłał Jezusa, Dobrego
Pasterza. Dlatego to Jezus może powiedzieć dzisiaj w Ewangelii:
Moje owce słuchają mojego głosu, a Ja znam je. Idą one za
Mną i Ja daję im życie wieczne
.[…] Ojciec
Mój, który mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może
ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy.


Jezus
zna dobrze swoje owce. Zna każdą z osobną, zna po imieniu, zna
również zaangażowanie serca, wkład pracy. I zna dobrą lub złą
wolę
każdej z nich.
Jeżeli widzi dobrą wolę – z pewnością pospieszy z pomocą.
Dlatego nie możemy się martwić, iż pomimo starań pewne rzeczy
nie wy
chodzą nam dobrze lub wcale nie wychodzą, i
dlatego nie jesteśmy z siebie w pełni zadowoleni. To nie znaczy, że
popełniamy jakieś zło.

Bóg
widzi nasze starania, naszą pracę. I dlatego nawet najbardziej –
tak po ludzku – nieudana modlitwa, jeżeli wiązała się z trudem
pracy, włożonej w jej przeprowadzenie, w oczach Bożych jest
piękną modlitwą!
Bo nawet jeżeli nasze usta wypowiadały bez
należytego skupienia poszczególne słowa, ale zrobiliśmy wszystko,
co w naszej mocy, aby zachować skupienie, to właśnie owo
staranie Bóg czyni modlitwą.
I tak jest z każdym wysiłkiem
duchowym człowieka.

To,
że popełniamy błędy, nie oznacza, że jesteśmy skończonymi
grzesznikami.
Niektórzy mają na przykład problem z czystością
– i to zarówno w sferze myśli, wyobrażeń, jak i konkretnych
zachowań. Daje im się to we znaki i chcieliby się tego pozbyć.
A tymczasem, natrętne myśli, wyobrażenia przychodzą i nie bardzo
wiadomo, co robić. Nie chodzi o jakąś nadzwyczajność – jak
zwykle zresztą – ale o
zrobienie tego, co w naszej mocy, aby
temu zaradzić.
Jest bowiem różnica, czy podejdziemy do tego
w sposób pozytywny, zdecydowanie pracując nad swoimi wadami, czy
już na starcie biernie poddamy się swoim słabościom i
pokusom.
Jeżeli
przyjmiemy postawę Żydów, ukazanych w dzisiejszym pierwszym
czytaniu, polegającą na
oporze przed przyjęciem prawdy,
a
do tego zaczniemy
brnąć w tym oporze, wówczas nasze
rozproszenia na modlitwie, czy inne duchowe niepowodzenia nabiorą
wymiaru grzechu,
nawet ciężkiego w niektórych przypadkach.
Jezus, Dobry Pasterz, który zna swoje owce, łatwo rozpozna serca
pełne dobrej woli i serca
zawzięte, serca oporne, leniwe, nienawistne.
Łatwo rozpozna
serca, które może nawet dotknięte cierpieniem ze strony
najbliższych, jednak nie życzą im źle, i choć nie
ukrywają swego rozżalenia, to starają się przebaczyć,
pomodlić za prześladowców i pozostawić sprawiedliwość Bogu.

Ale
poznaje też inne serca: te pełne zazdrości, złośliwości – za
najmniejszy nawet drobiazg, za najmniejsze słówko, gotowe utopić
w przysłowiowej łyżce wody.
I nawet jeżeli na zewnątrz takie
osoby prezentują się dobrze, sprawiają pozory właściwej postawy
– to przecież Bóg zna ich prawdziwe intencje.
Dla Boga bowiem nic nie znaczy to, że ktoś pochodzi z
rodziny od kilku pokoleń chodzącej do kościoła; lub że ktoś
jest znajomym Proboszcza i może jeszcze ma księdza w rodzinie, albo
należy do kółka różańcowego. To wszystko jest
oczywiście bardzo ważne,
ale to wszystko nie zastąpi dobrego
nastawienia serca. Może bowiem dojść do takiego cynizmu, że na
zewnątrz będziemy udawali
ludzi jak najbardziej pobożnych, a w
naszym sercu będzie się rozwijała nawet nienawiść do
ludzi!
I
dlatego znacznie lepiej w oczach Bożych wypada ten, kto może ma
przeciętną pozycję w otoczeniu, nie zwraca na siebie uwagi,
ale pracuje nad swoim sercem, nad swoją postawą – aniżeli ten,
który jest pierwszą personą w Parafii lub w gminie i już
uważa, że właśnie dlatego ma wszystkie atuty w ręku, wszystkie
„asy” w kieszeni, więc i zbawienie wieczne też mu się
należy,
bo absolutnie nie może być inaczej. W końcu – jest
kimś ważnym, jak to więc możliwe, że mu się stawia jakieś
wymagania?! Przecież chyba Pan Bóg nie ośmieli się z nim
„zadrzeć”.
Właśnie taką postawę zajęli Żydzi w
wydarzeniu, opisanym w Księdze Dziejów Apostolskich.

Do
nas zaś, którzy pracujemy nad sobą, którzy zmagamy się z naszymi
słabościami, którzy ciągle oczyszczamy intencje naszych serc –
Jezus, w drugim czytaniu, z Księgi Apokalipsy, wychodzi z
obietnicą nagrody.
Słyszymy bowiem słowa, odnoszące się do
wszystkich sprawiedliwych: To ci, którzy przychodzą z
wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je
wybielili. Dlatego są przed tronem Boga i w Jego Świątyni cześć
Mu oddają we dnie i w nocy. A Siedzący na tronie rozciągnie nad
nimi namiot. Nie będą już łaknąć ani nie będą pragnąć, i
nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść ich będzie
Baranek, który jest w pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł
wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu.
Może
zastanawiamy się, dlaczego akurat dzisiaj, w Niedzielę Dobrego
Pasterza, zwracamy taką uwagę na problem dobrej woli człowieka.
A właśnie dlatego, że Dobry Pasterz jest Pasterzem łagodnym. Chce
prowadzić, chce pomagać, chce ratować – tych, którzy sami
chcą przyjąć
Jego pomoc, którzy chcą się poddać Jego
prowadzeniu.
Nigdy nikogo nie zmusza, nie uszczęśliwia na siłę.
Prawdziwa chwała Boża i prawdziwy pożytek człowieka wynikają
z Bożej łaski,
na którą człowiek odpowiada swoją dobrą
wolą,
swoim otwartym sercem i swoją miłością.

Dlatego
też najtrafniejszym, a jednocześnie najkrótszym streszczeniem
dzisiejszych czytań, są słowa, które dobrze znamy, a które
wypowiadamy bądź śpiewamy w każda niedzielę: „Chwała na
wysokości Bogu, a na ziemi pokój
ludziom
dobrej woli!”
Czy
to także o mnie mowa?…

12 komentarzy

    • Zastanawiam się,czemu służą takie wypowiedzi tych ludzi.
      Czy to się ma coś konkretnego przekłada? Jeżeli jest tak źle jak mówią to gdzie jakiś pomysł na zmianę tego stanu rzeczy?
      Wszystko źle, parlament wydmuszki,ci źli, tamci jeszcze gorsi.Papież nie taki, niby tylko kustosz Watykanunie. To już tak naprawdę nie ma się z czego cieszyć? To kto jest w takim razie dobry, właściwy?

    • Gdy bolszewicy podchodzili pod Warszawę we wszystkich kościołach ludzie nieustannie na kolanach modlili przed wystawionym Najswietszym Sakramentem. Protestantyzacja Kościoła jest problemem i brak poszanowania dla Pana Jezusa. My prości ludzie możemy jedynie upaść na kolana i ocalić to co jeszcze się ostało. Myślę, że jednak musi przyjść bolesne otrzeźwienie bo większość z pasterzami na czele nie dostrzega problemu.

    • "To już tak naprawdę nie ma się z czego cieszyć?" – jest, jest się z czego cieszyć, przynajmniej dopóki z ziarna wyrasta roślina, póki pszczoły zapylają kwiaty, póki strumyk przez łąkę się wije …. cieszmy się małymi rzeczami i dbajmy o to, aby wokół nas i w nas było jak najbardziej "czysto" – czyli kierujmy się w życiu Ewangelią 🙂

  • Wróciłam z rekolekcji, które prowadził Ks. Paweł Pokora, diecezjalny egzorcysta na temat walki duchowej. Wykłady były podzielone na 4 części
    Konkretnie mowa była ;
    – o rozeznawaniu swoich myśli, skąd pochodzą
    – o znakach naszego zachowania świadczące czy działa w nas i innych duch Boże, zły duch czy nasz duch ludzki
    – o egzorcyzmach
    – o dręczeniu demonicznym
    – o kryzysie duchowym, jego oznakach w życiu
    – o pomocy w tych zagrożeniach duchowych
    – o ochronie przed tymi zagrożeniami.
    Mogliśmy zadawać konkretne pytania związane z tymi zagadnieniami i dzielić się świadectwami w drugim i trzecim dniu pobytu.
    Ponadto każdego dnia uczestniczyliśmy w Eucharystii, wczoraj rano w jutrzni a wieczorem również w adoracji z modlitwami o uwolnienie i uzdrowienie z indywidualną modlitwą i błogosławieństwem kapłańskim. Dziś byliśmy na Mszy Świętej w Bazylice o 7:30 dla wszystkich wiernych. Osoby które nocowały w Licheniu adorowały Jezusa przez całą noc "w domowej" kaplicy.
    Mając większą wiedzę możemy bardziej strategicznie podchodzić do wszelkich zagrożeń duchowych i kryzysów wiary, ochraniać się i bronić się przed nimi samych siebie i osoby z którymi żyjemy.

  • Obraz Dobrego Pasterza zawsze kojarzy mi się z niesieniem chorej, słabej owieczki, baranka na ramionach.
    Dziś warto pomyśleć jaką ja jestem owieczką… czy chorą i słabą, czy zdrową biegnącą za swym Pasterzem…
    Czy znam głos swego Pasterza… czy się Jego słucham…i czy mu ufam.

  • "Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. " Szczególnie te słowa przykuły dziś moją uwagę. Czy oznaczają one, że szatan nie może wyrwać nas z rąk Bożych, że tylko kiedy sami z nich uciekniemy ma możliwość nas dopaść?

    • W zasadzie tak. Z tym, że diabelski plan jest taki, że często uciekamy z rąk Bożych w szatańskie objęcia myśląc, że jest odwrotnie 😉

    • Tak, jeżeli sami nie będziemy chcieli i nie będziemy do tego dążyli, to nie wpadniemy w szatańskie łapska. Nasza wolność ma tutaj zasadnicze znaczenie.
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.