Nasz czas…

N

Szczęść
Boże! Moi Drodzy,
w
dniu dzisiejszym
urodziny
przeżywa mój Chrześniak i jednocześnie Brat cioteczny, Piotr
Oleszczuk,
któremu
życzę, aby każdego dnia układał swoje życie po myśli Bożej!
Imieniny
natomiast
przeżywają:


Maciej
Przybysz, mój „Chrześniak” z Bierzmowania i były Lektor w
Parafii w Trąbkach;


Ksiądz
Maciej Miętek, z którym współpracowałem w Parafii Ojca Pio w
Warszawie;


Maciej
Mucha, mój były Uczeń
w
Żelechowie
;
Maciej
Dziak – Lektor w Miastkowie i mój Uczeń w miastkowskim Gimnazjum.
Życzę
Wszystkim świętującym, by zawsze
bezbłędnie
odczytywali plany Boże wobec siebie i stu procentach je w swoim
życiu realizowali
!
Aby
odkrywali i wykorzystywali „swój czas”!
I
o to będę się dla Nich modlił.

Dobrego
dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Święto
Św. Macieja Apostoła,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: Dz
1,15–17.20–26;
J
15,9–17

CZYTANIE
Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Piotr
w obecności braci, a zebrało się razem około stu dwudziestu osób,
tak przemówił: „Bracia, musiało się wypełnić słowo Pisma,
które Duch Święty zapowiedział przez usta Dawida o Judaszu. On to
wskazał drogę tym, którzy pojmali Jezusa, bo on zaliczał się do
nas i miał udział w naszym posługiwaniu.

Napisano
bowiem w Księdze Psalmów: «Niech opustoszeje dom jego i niech nikt
w nim nie mieszka. A urząd jego niech inny obejmie».
Trzeba
więc, aby jeden z tych, którzy towarzyszyli nam przez cały czas,
kiedy Pan Jezus przebywał z nami, począwszy od chrztu Janowego aż
do dnia, w którym został wzięty od nas do nieba, stał się razem
z nami świadkiem Jego zmartwychwstania”.

Postawiono
dwóch: Józefa, zwanego Barsabą, z przydomkiem Justus, i Macieja.

I
tak się pomodlili: „Ty, Panie, znasz serca wszystkich, wskaż z
tych dwóch jednego, którego wybrałeś, by zajął miejsce w tym
posługiwaniu i w apostolstwie, któremu sprzeniewierzył się
Judasz, aby pójść swoją drogą”.

I
dali im losy, a los padł na Macieja. I został dołączony do
jedenastu apostołów.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i
Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. Jeśli będziecie
zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej,
tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.
To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość
wasza była pełna.

To
jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja
was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto
życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście
przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.

Już
was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale
nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co
usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was
wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili
i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go
poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie
miłowali”.

Z
usłyszanego przed chwilą pierwszego czytania, z Księgi Dziejów
Apostolskich, wynika, że dzisiejszy Patron,
Święty
Maciej, był jednym z pierwszych uczniów Jezusa.

Wybrany został przez Apostołów do ich grona na miejsce Judasza, po
jego zdradzie i samobójstwie.
Maciejowi
udzielono święceń biskupich

i władzy apostolskiej przez nałożenie rąk.

A
dołączył do tego grona między innymi dlatego, że Święty

Piotr był przekonany,
iż
jak Stary Testament opierał się na dwunastu synach Patriarchy
Jakuba, tak i Nowy Testament – w myśli Chrystusa –
miał
się opierać na Jego dwunastu Apostołach.
Skoro
zatem liczba ta została zdekompletowana, należało ją uzupełnić.
Tego samego zdania byli także inni Apostołowie. Nie wiedzieli, że
w stosownym czasie Chrystus sam uzupełni ich liczbę Świętym
Pawłem.

Rozstrzyganie
spornych spraw przez 
losowanie
było wówczas zwyczajem powszechnie przyjętym.

W ten sposób w starożytności bardzo często wybierano kapłanów
lub urzędników. Jednakże w tym przypadku
nie
decydowała wyłącznie przypadkowość

tak zwany „ślepy los” – czy jakiś inny wzgląd, ale 
głęboka
wiara w interwencję nadprzyrodzoną Ducha Świętego.
Wyraźnie
wskazują na to słowa Księcia Apostołów:
Ty,
Panie, znasz serca wszystkich, wskaż z tych dwóch jednego, którego
wybrałeś
.
Poza powyższym opisem powołania nie ma pewnych informacji,
dotyczących Macieja.

Według
Euzebiusza z Cezarei, był on jednym z siedemdziesięciu dwóch
uczniów Pana Jezusa. Był pochodzenia żydowskiego, jak na to
wskazuje pochodzenie wszystkich Apostołów, a także uczniów
Chrystusa. Także jego
hebrajskie
imię
Mattatyah
– oznaczające: „dar Jahwe” –

wskazuje na pochodzenie żydowskie Apostoła.

O
pracy apostolskiej Świętego Macieja także nie możemy zbyt dużo
powiedzieć, chociaż
w
starożytności chrześcijańskiej wiele na ten temat krążyło
legend.

Według nich, miał on głosić najpierw Ewangelię w Judei, potem w
Etiopii, wreszcie w Kolchidzie, a więc w rubieżach Słowian. Miał
jednak

ponieść śmierć męczeńską w Jerozolimie,

ukamienowany jako wróg narodu żydowskiego i jego zdrajca. Według
tradycji, stało się to

około roku 50.
Można
powiedzieć, że skoro
wszedł
do
najściślejszego
grona Apostołów,

to
do
końca podzielił ich los – bo i napracował się solidnie, i życie
swoje
w
sposób męczeński

złożył w ofierze. I nie przeszkadzał w tym fakt, że wstąpił do
tego wyjątkowego Grona już po Wniebowstąpieniu Jezusa. Można by
rzec, że to właśnie
wtedy
nastąpił „czas Macieja”;

czy też – jak zwykliśmy mówić –
jego
„pięć minut”.
Oczywiście,
my wiemy, że to nie chodzi o jakieś tam „pięć minut”, tylko 
o
całe życie

– całe życie, oddane Bogu i ludziom.

Dlatego
dla Macieja – jako rzekliśmy – nie było żadną przeszkodą to,
że został do grona Dwunastu dołączony
niejako
„po czasie”.

Przecież i tak znał Jezusa, czego potwierdzeniem są te oto słowa
Świętego Piotra:
Trzeba
więc, aby jeden z tych, którzy towarzyszyli nam przez cały czas,
kiedy Pan Jezus przebywał z nami, począwszy od chrztu Janowego aż
do dnia, w którym został wzięty od nas do nieba, stał się razem
z nami świadkiem Jego zmartwychwstania.

Widocznie Maciej to kryterium spełnił, skoro stał się jednym z
kandydatów, przedstawionych do losowania, a wreszcie – stał się
jednym z Apostołów.

I
– jak wynika z jego życiorysu –
dobrze
się
spisał.
Patrząc
z ludzkiej perspektywy – stał się
godnym
tego wyboru.

A stało się tak dlatego, że swojego powołania nie widział w
kategoriach życiowego sukcesu, czy 
okazji
do zrobienia kariery,

ale
jako
wezwanie,
by totalnym i ofiarnym zaangażowaniem wypełnić te słowa Jezusa z
dzisiejszej Ewangelii:
To
jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja
was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto
życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście
przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję
.

Tak,
Maciej przez codzienny trud apostolski oddawał życie za przyjaciół
swoich, a potem złożył je w ofierze w sposób męczeński. A przy
takim nastawieniu naprawdę nie grał żadnej roli i nie stanowił
żadnej przeszkody
fakt
późniejszego powołania

do grona Dwunastu. Po prostu – jeszcze raz to mocno wyakcentujmy –
taki właśnie czas
Pan
zaplanował

dla Macieja i ten czas mu powierzył, a 
on
dobrze go wykorzystał.
Moi
Drodzy, my
też
mamy swój czas

– ten, w którym żyjemy – i mamy

swój życiowy kontekst:
taką,
a nie inną rodzinę; taką, a nie inną, pracę i takich właśnie
kolegów w pracy; taką, a nie inną, Parafię i takich
Duszpasterzy;
takie, a nie inne,
problemy,
z jakimi obecnie zmaga się Kościół, świat, czy też nasza
Ojczyzna

– ta wielka, i ta mała, lokalna…
To
w
szystko,
razem wzięte, jest właśnie t
ym
„naszym
czas
em”,
który Pan nam dał, abyśmy się – mówiąc nieco kolokwialnie –
wykazali!

Oczywiście,
„wykazali
się” –

w sensie
budowania
i pomnażania Bożego królestwa

w sercu swoim i w sercach swoich najbliższych. Jeżeli do całej
sprawy podejdziemy tak, jak do swego wyboru i powołania podszedł
Święty Maciej, to naprawdę osiągniemy bardzo wiele. A jeżeli
będziemy
czekali na „lepszy” czas

i bardziej korzystne okoliczności – nie osiągniemy niczego.
Jak
to więc wygląda konkretnie w moim przypadku?
Czy
dobrze wykorzystuję swój czas

– dla spraw najważniejszych?…

4 komentarze

  • JEZUS: Teraz mówię o kapłanach, którzy dostępują zaszczytu uwieczniania na ołtarzu mojej Ofiary, dotykania Mnie i powtarzania mojej Ewangelii. Powinni być płomieniem. Tymczasem są dymem. Ociężale czynią to, co mają czynić. Nie miłują się wzajemnie i nie kochają was, jako pasterze, którzy powinni być gotowi oddać dla swoich owiec samych siebie, aż po ofiarę z własnego życia. Podchodzą do mojego ołtarza z sercem napełnionym ziemskimi troskami. Konsekrują Mnie w roztargnieniu i nawet moja Komunia nie rozpala ich ducha miłością, która żywa powinna być we wszystkich, lecz u moich kapłanów – najżywsza.
    Kiedy myślę o diakonach, o kapłanach Kościoła w katakumbach i kiedy ich porównam z obecnymi, odczuwam nieskończoną litość nad wami, tłumem, który albo jest pozbawiony pokarmu mego Słowa, albo cierpi jego wielki niedostatek.
    Tamci diakoni, tamci kapłani mieli przeciw sobie całe nieprzychylne społeczeństwo, mieli przeciw sobie ustanowioną władzę. Tamci diakoni, tamci kapłani musieli pełnić swą posługę pośród tysięcy trudności. Jeden nierozważny ruch mógł sprawić, że wpadliby w ręce tyranów i zostaliby skazani na śmierć w mękach. A jednak, jaka była w nich wierność, jaka miłość, jaka czystość, jaki heroizm! Swą krwią i miłością scementowali rodzący się Kościół i każde z ich serc stało się ołtarzem.
    Teraz jaśnieją w niebiańskim Jeruzalem, jako jednakowe wieczne ołtarze, na których Ja, Baranek, odpoczywam, ciesząc się nimi, moimi mężnymi wyznawcami, czystymi, którzy potrafili zmyć brudy pogaństwa, przenikające ich przez całe lata, zanim się nawrócili na Wiarę. Ono opadało na nich swym błotem, także po ich nawróceniu, ale było jak ocean szlamu wobec niewzruszonych skał.
    W mojej Krwi się obmyli i przyszli do Mnie w białych szatach, które zdobiła ich wspaniałomyślna krew i silna miłość. Nie mieli zewnętrznych szat ani materialnych znaków swej kapłańskiej służby. Lecz byli Kapłanami w duszy. Dzisiejsi – mają zewnętrzny strój, ale ich serca już nie są moje.
    Żal Mi was, trzódko pozbawiona pasterzy. Dlatego powstrzymuję jeszcze moje gromy, bo żal Mi was. Wiem, że wiele z tego, czym jesteście, wynika z braku opieki. Zbyt mało jest prawdziwych kapłanów, którzy poświęcają samych siebie, by hojnie udzielać się swym dzieciom!
    Nigdy, tak jak teraz, nie było trzeba prosić Pana żniwa, żeby posłał prawdziwych robotników na Swoje żniwo. Ono upada marnując się, gdyż zbyt mało jest prawdziwych niestrudzonych robotników, na których moje oczy spoczywają z nieskończonymi i wdzięcznymi błogosławieństwami oraz z miłością. Chciałbym móc powiedzieć wszystkim moim Kapłanom: "Pójdźcie, słudzy dobrzy i wierni, wejdźcie do radości waszego Pana!" Módl się bardzo wiele za kapłanów diecezjalnych i za zakonnych.
    W dniu, w którym na świecie nie byłoby już prawdziwych kapłanów, świat stałby się tak potworny, że trudno to opisać. Nadeszłaby chwila "ohydy spustoszenia". Ale nadeszłaby z gwałtownością tak straszliwą, jakby piekło zostało przeniesione na ziemię.

    „Koniec Czasów”
    IM WIĘCEJ BĘDZIE PRAWDZIWYCH KAPŁANÓW, TYM KRÓTSZY BĘDZIE ANTYCHRYSTA CZAS
    Napisane 14 czerwca 1943.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.