Duch będzie mówił przez was…

D

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny –
siedemdziesiąte! – przeżywa nasz Tato, Jan Jaśkowski. Całą
rodziną dziękujemy Mu za Jego niepowtarzalny styl i otwartość na
ludzi – także na tych ludzi,
wśród których
Marek i ja pracujemy, oraz za to, że tworzy w naszym Domu atmosferę…
właśnie domu, do którego chce się przybywać, aby odpocząć i
nabrać nowych sił. Życzymy nieustannego zapału, dobrego humoru i
wytrwałości w pokonywaniu codziennych trudów!
O
wszelkie Boże łaski dla Jubilata modlić się będziemy we Mszy
Świętej o godz. 18:00, dzisiaj, w naszej rodzinnej Parafii
Chrystusa Miłosiernego, w Białej Podlaskiej. Po czym spotkamy się
w naszym Domu, w gronie Rodziny i Księży, posługujących w naszej
Parafii.

Niech
Pan błogosławi Jubilatowi! A ta siódemka z przodu okaże się
naprawdę liczbą pełni – zgodnie z biblijną symboliką liczb. W
tym przypadku: pełni Bożych darów i łask!
Życzę
Wszystkim dobrego dnia!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Piątek
14 Tygodnia zwykłego, rok I,
Wspomnienie
Św. Brunona Bonifacego z Kwerfurtu,

Biskupa
i Męczennika,
do
czytań: Rdz 46,1–7.28–30; Mt 10,16–23

CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Izrael
wyruszył w drogę z całym swym dobytkiem. A gdy przybył do
Beer–Szeby, złożył ofiarę Bogu ojca swego, Izaaka. Bóg zaś w
widzeniu nocnym tak odezwał się do Izraela: „Jakubie, Jakubie!”.
A gdy on odpowiedział: „Oto jestem”, rzekł do niego: „Jam
jest Bóg, Bóg ojca twego. Idź bez obawy do Egiptu, gdyż uczynię
cię tam wielkim narodem. Ja pójdę tam z tobą i Ja stamtąd cię
wyprowadzę, a Józef zamknie ci oczy”.
Potem
Jakub wyruszył z Beer–Szeby. Synowie Izraela umieścili ojca
swego, Jakuba, swe dzieci i żony na wozach, które faraon przysłał
dla przewiezienia go. Zabrali też swe trzody i swój dobytek, który
nabyli w Kanaanie. Tak przybył Jakub do Egiptu wraz z całym swym
potomstwem: wziął ze sobą do Egiptu synów, wnuków, córki i
wnuczki, całe swe potomstwo.
Wysłał
on przed sobą Judę do Józefa, aby ten mógł go wyprzedzić do
Goszen przed ich przybyciem. A gdy przybyli do ziemi Goszen, Józef
kazał zaprząc do swego wozu i wyjechał na spotkanie Izraela, ojca
swego, do Goszen. Kiedy zobaczył go, rzucił mu się na szyję i
długo szlochał na jego szyi. Wreszcie Izrael odezwał się do
Józefa: „Teraz mogę już umrzeć, skoro zobaczyłem ciebie, że
jeszcze żyjesz”.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich apostołów: „Oto Ja was posyłam jak owce
między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni
jak gołębie.
Miejcie
się na baczności przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w
swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i
królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i
poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie
mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić.
Gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił
przez was.
Brat
wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw
rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u
wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten
będzie zbawiony.
Gdy
was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego.
Zaprawdę powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim
przyjdzie Syn Człowieczy”.

Oto
szczęśliwe zakończenie niezwykle dramatycznej historii
Jakuba i jego synów: rodzina znowu jest razem. Co prawda, nie
w swojej rodzinnej ziemi, a w ziemi egipskiej, ale dzięki niezwykłej
Bożej łasce i otwarciu się na nią Józefa, jednego
z synów Jakuba – owa obca ziemia stała się ziemią gościnną,
nowym domem,
przestrzenią rodzinnego szczęścia.

Wiemy,
że później miała się stać – niestety – ponownie ziemią
wrogą, kiedy bowiem na tronie egipskim nastał faraon, który nie
znał Józefa i całej jego historii, zaczął uciskać członków
narodu wybranego,
czyniąc ich niewolnikami. Dzisiaj jednak
jesteśmy świadkami niezwykle wzruszającego i pięknego spotkania
po latach – Józef spotyka swego ojca i resztę rodziny.
Oczywiście, poza swoimi braćmi, których miał możliwość kilka
razy spotkać wcześniej,
kiedy przybywali do Egiptu po żywność.

Jednak
spotkanie z ojcem było pierwszym spotkaniem po tym, jak owego
pamiętnego dnia ojciec wysłał go do braci,
pasących trzodę,
a ci sprzedali go do egipskiej niewoli. Trudno więc się dziwić, że
spotkanie, którego jesteśmy dziś świadkami, było tak radosne i
tak poruszające.

Słuchając
zaś całej tej historii, nie możemy zapomnieć, że owo wielkie
dobro, jakie w życiu Jakuba, Józefa i ich rodziny się dokonało –
to dzieło samego Boga! On nigdy, ani na moment, nie opuścił
Józefa. I Józef o tym wiedział, chociaż nieraz bardzo
ciężko było mu w niewoli egipskiej. Wiedział jednak, że Bóg
jest z nim, czuwa nad nim
i chociaż wielokrotnie doznawał
cierpień i upokorzeń, to jednak wewnętrznie był pewny, że Bóg
wyprowadzi go z tego,
a z całej sytuacji – wyprowadzi
wielkie dobro.
I tak się stało!

Dzisiaj
słyszymy, że Bóg rzeczywiście uczynił wielkie dobro nie
tylko samemu Józefowi, ale i całej jego rodzinie, a
wcześniej – całemu Egiptowi. I okolicznym ludom, które do Egiptu
przychodziły po chleb w czasie głodu.

Widomym
znakiem, potwierdzającym Bożą obecność w tejże historii, są
słowa, skierowane dziś przez Boga do Jakuba: Jam jest Bóg,
Bóg ojca twego. Idź bez obawy do Egiptu, gdyż uczynię cię tam
wielkim narodem. Ja pójdę tam z tobą i Ja stamtąd cię
wyprowadzę, a Józef zamknie ci oczy.
Zatem, Bóg
przez cały czas był obecny, czuwał nad swoimi dziećmi; w jakiś
dyskretny, ale konkretny sposób – kierował ich losami.
O
takiej właśnie cichej, ale konkretnej Bożej obecności i
wsparciu,
dzisiaj Jezus zapewnia w Ewangelii swoich uczniów, gdy
najpierw ich przestrzega: Oto Ja was posyłam jak owce między
wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak
gołębie.
Miejcie się na baczności przed ludźmi.
Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować.
Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego
powodu, na świadectwo im i poganom.

Jednak
zaraz potem pociesza ich, mówiąc: Kiedy was wydadzą, nie
martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie
będzie wam poddane, co macie mówić. Gdyż nie wy będziecie
mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was.
Po
czym dodaje: Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci
powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w
nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do
końca, ten będzie zbawiony.
Czyż
cała historia Kościoła nie jest potwierdzeniem prawdziwości
tych słów?
Niestety, co do joty sprawdziły się zapowiedzi
prześladowań – i dzisiaj także się sprawdzają. Jednak sprawdza
się także i potwierdza obietnica Bożej obecności we
wszystkich dramatycznych wydarzeniach, dziejących się w życiu
wyznawców Chrystusa. Bo przecież gdyby nie ta obecność – czyż
Święci i Męczennicy (w tym także dzisiejszy Patron) mieliby
tyle odwagi i wewnętrznej siły,
aby śmiało patrzeć w oczy
prześladowcom i bronić swojej wiary?

Oni
naprawdę byli pewni tej obecności, a można chyba nawet
żywić pewność, że w chwilach największej próby jakoś
wprost jej doświadczali,
bo inaczej musieliby się poddać.
Tymczasem – nie poddali się, wytrwali! Bo Jezus był z nimi, a
Duch Święty rzeczywiście mówił przez nich.
Tak,
jak mówił i działał w życiu wspomnianego już dzisiejszego
Patrona, Świętego Brunona Bonifacego.
Urodził
się
on
w 974 roku,
w rodzinie
grafów niemieckich w Kwerfurcie. W roku 986 uczył się w szkole
katedralnej w Magdeburgu, gdzie też później odbył studia. W roku
995 został mianowany kanonikiem katedralnym w Magdeburgu.
W
roku 997,
wraz
z cesarzem Ottonem III,
udał
się do Rzymu.
Tu w roku
następnym
wdział habit
benedyktyńskiego mnicha

na Awentynie, w opactwie Świętych Bonifacego i Aleksego. Pięć lat
wcześniej, w tym samym klasztorze, przebywał Święty Wojciech i
Błogosławiony Radzim.

Brunon
otrzymał
imię zakonne:
Bonifacy.
W roku 999, już
jako Bonifacy, złożył śluby zakonne. W tym samym czasie
zaprzyjaźnił się ze
Świętym Romualdem,

który miał już sławę świętego męża i ojca nowej rodziny
zakonnej.
W
roku 1001,
Bonifacy
wstąpił do tejże rodziny zakonnej.

Znalazł się w eremie Pereum, koło Rawenny.

I
to właśnie z Pereum, jesienią tego samego roku,
udała
się do Polski pierwsza grupa kamedułów.

W skład grupy weszli – między innymi – Święty Jan i Święty
Benedykt. Misję tę
zorganizował
Święty Romuald,
na
prośbę cesarza Ottona III i króla polskiego, Bolesława Chrobrego.

Zakonnicy mieli działać wśród Słowian nadodrzańskich. Do grupy
dołączył też Brunon z Kwerfurtu.

Dla
wyjednania grupie misyjnej odpowiednich przywilejów papieskich,
Święty Romuald wysłał Brunona Bonifacego do Rzymu.
Papież
Sylwester II chętnie udzielił wszystkich potrzebnych misjonarzom
indultów.
Brunon
otrzymał także od 
Papieża
paliusz, a więc tym samym
nominację
na arcybiskupa metropolitę misyjnego.

Dawało mu to uprawnienia do mianowania biskupów na terenach
misyjnych. Z niewiadomych przyczyn,
sakrę
biskupią otrzymał dopiero
po
dwóch latach,
w roku
1004, w Magdeburgu.
W ten
sposób Brunon Bonifacy był pierwszym metropolitą pogańskich
Słowian zachodnich, do których był wysłany jako misjonarz.

Złożona
sytuacja polityczna na terenie Polski sprawiła, że zatrzymał się

we Włoszech, a potem na
dworze cesarza.
Następnie
przybył znowu do Polski,

po czym – po raz kolejny na Węgry. Potem Papież wys
łał
go do Kijowa, a nawet nad Morze Czarne.
W
roku 1008,
Bonifacy
jest ponownie w Polsce
i
usiłuje udać się z kolei do Szwecji, aby przez swoich uczniów
zorientować się w sytuacji tamtejszego Kościoła.

W
1009 roku udaje się na tereny pruskie,

do ludu Jadźwingów, z wyraźnym zamiarem rozpoczęcia tam misji.
Niestety, nie było mu dane dokończyć pomyślnie rozpoczętego
dzieła. Według podania,
Arcybiskup
Brunon Bonifacy,
wraz
z osiemnastoma towarzyszami,
zginął
właśnie z ręki Jadźwingów, w dniu 9 marca 1009 roku,

gdzieś w okolicach obecnego Pojezierza Suwalskiego. Miał wówczas
zaledwie trzydzieści pięć lat. Bolesław Chrobry wykupił jego
ciało. Niestety, ślad o relikwiach
Męczennika
zaginął. Jego kult bardzo szybko się rozwinął.
Święty
Brunon Bonifacy jest autorem trzech utworów pisanych: „
Żywotu
Świętego Wojciecha”, „Listu do cesarza Henryka”

i „
Żywotu Pięciu Braci
Kamedułów
”. Styl i język
tych pism wskazują na 
wysoką
kulturę
i
wykształcenie Autora
.

I
właśnie w „Liście do cesarza Henryka” występuje bardzo
energicznie w obronie Polski, a jednocześnie zajmuje jednoznaczne
stanowisko w sprawie
relacji
pomiędzy dwoma chrześcijańskimi władcami.

W dziele swoim tak pisze:

Mężowi
Kościoła, bogobojnemu królowi Henrykowi, Brunon życzy
wszystkiego, co przystoi
królowi i podoba się wszystkowidzącemu Bogu.

Ty, będąc królem według mądrości, której Bóg
Ci
użyczył,
usiłujesz być
dobrym i katolickim władcą.

Podobnie i my, jakkolwiek nędzni, bojąc się, żebyśmy tego życia
nie zmarnowali i w dniu śmierci nie okazali się nadzy, ile tylko
tchnie łaska Ducha Świętego, staramy się działać i pracować.
[…]

Co
się więc tyczy mnie –
grzeszę
jedynie;
co się zaś
tyczy Pana, skoro chce, prędzej niż słowo wyrzec można,
spełnia
wszelkie dobro.
Jeśliby
ktoś także to powiedział, że do księcia Bolesława odnoszę się
z uczuciem wierności i serdecznej przyjaźni,
prawda
to.
Rzeczywiście, kocham
go jak duszę moją i więcej niż życie moje.

Lecz mam wiarygodnego świadka, wspólnego Boga naszego, że 
nie
miłuję księcia wbrew
Twojej
łaskawości,
gdyż ile
tylko mogę, pragnę życzliwie usposobić go względem
Ciebie.

Lecz
oby bez utraty łaski króla wolno było tak powiedzieć:
Czy
godzi się prześladować lud chrześcijański, a żyć w przyjaźni
z pogańskim?
Co za ugoda
Chrystusa z Belialem? Jakie porównanie światła z ciemnością?
Strzeż się,
Królu,
jeżeli wszystko chcesz
czynić przemocą, a nigdy z litością,

którą lubi Chrobry, żeby przypadkiem Jezus, który teraz wspiera
Ciebie,
nie rozgniewał się. Lecz w tym tkwi całe zło, że 
ani
król nie ma zaufania do Bolesława, ani ten do zagniewanego króla.


O,
jak wielkie dobra i korzyści wynikłyby dla obrony chrześcijaństwa
i nawracania pogan, jeśliby jak ojciec jego Mieszko ze zmarłym
cesarzem, tak syn Bolesław żył z Tobą, naszym
królem.
I chociaż nie umiem się modlić przed obliczem Boga,
przynajmniej głośno wołać nie przestanę, aby Bóg Ci
błogosławił.

Ty
zaś nie chciej zwlekać z udzieleniem wszelkiej rady i pomocy w
nawracaniu Luciców i Prusów, jak przystoi pobożnemu królowi,
ponieważ teraz za natchnieniem Ducha Świętego powinniśmy się
zabrać do pracy nad nawracaniem twardych serc tych pogan,

niezmordowanie poświęcać wszelki trud i wysiłek pod opieką
walczącego Piotra. Bądź zdrów, Królu! Żyj prawdziwie dla Boga,
przypominając sobie dobre czyny.” Tyle z Listu naszego
dzisiejszego Patrona, adresowanego do niemieckiego cesarza.
Wpatrzeni
w przykład bohaterskiej i niezwykle pracowitej postawy dzisiejszego
Patrona oraz zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii,
zapytajmy samych siebie, czy zawsze pamiętamy o Bożej obecności
i asystencji Ducha Świętego
także w naszym życiu? Wszak
zostaliśmy ochrzczeni, bierzmowani – po co to wszystko? Czy nie po
to, aby właśnie nawiązać jak najbardziej intensywną więź z
Niebem?
Czy ta więź rzeczywiście taką jest?

Czy
pamiętamy, że Bóg naprawdę jest obecny w naszym życiu? Jak
wygląda nasza z Nim – duchowa łączność? Czy pozwalamy
na to, aby w najtrudniejszych momentach – Duch Święty mówił
przez nas?
Czy o taką Jego pomoc na bieżąco się modlimy?…

2 komentarze

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.