Lokowanie nadziei w Krzyżu

L

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym imieniny przeżywali:

Ksiądz Zbigniew Tonkiel, mój Profesor w Seminarium;

Ksiądz Zbigniew Sobolewski, w swoim czasie – Dyrektor Katolickiego Liceum, działającego przy mojej rodzinnej Parafii;

Ksiądz Profesor Zbigniew Janczewski, Recenzent mojego doktoratu;

Ksiądz Zbigniew Nikoniuk, wieloletni Proboszcz Neounickiej Parafii w Kostomłotach, a obecnie posługujący w innej Parafii;

Zbigniew Chmiel, za moich czasów – Lektor w Parafii Radoryż Kościelny;

Ksiądz Zbigniew Karwowski, starszy Kolega z Seminarium, Proboszcz jednej z Parafii naszej Diecezji;

Zbigniew Oniszczuk, bardzo życzliwy, głęboko wierzący Człowiek, zawsze służący pomocą w naszym Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego, szczególnie w sprawach ustawienia anten telewizyjnych i w sprawach, związanych z elektryką

Patryk Śliwa, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.

Urodziny natomiast przeżywała wczoraj Agata Witek – także należąca w swoim czasie należeli do jednej ze Wspólnot.

Dzisiaj natomiast urodziny przeżywa Siostra Joanna Andruszczyszyna, współpracująca z Księdzem Markiem w Surgucie.

Wszystkim Świętującym życzę, aby nigdy nie bali się bezgranicznie ufać Bogu! We wszystkich okolicznościach życia. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękujemy Księdzu Markowi za wczorajsze słówko z Syberii. Jak zawsze, słówko głębokie, mocno poruszające serce i dające do myślenia… Dzięki! Napiszcie, jakie w Waszych sercach wywołało ono skojarzenia. Serdeczną modlitwą wspieramy podróże apostolskie po rozległej, surguckiej Parafii! Niech otwartość i życzliwość tych ludzi Pan sam wynagrodzi obfitością swoich darów!

A ja dzisiaj zapraszam Was, moi Drodzy, na Rekolekcje. Tak się składa, że są to Rekolekcje internetowe. Sam osobiście jestem zwolennikiem przeżywania liturgii i innych spraw Bożych „na żywo”, a nie przez internet – co zresztą znajdzie swój oddźwięk w rozważaniach – skoro jednak mamy sytuację taką, jaką mamy i część Osób może skorzystać z takiej formy, to czemu nie? Także ci, którzy uczestniczyć będą „na żywo”, mogą na zasadzie „dopowiedzenia” skorzystać z tej formy.

Zapraszam zatem od dzisiaj, do niedzieli, do internetu, na: FARO TV. Godzina emisji codziennego rozważania – to 17:00, ale potem nagranie zostaje, więc można do niego wrócić, albo obejrzeć później. Rozważania na blogu w tych dniach będą właśnie tymi, które zostaną wygłoszone przed kamerą.

Serdecznie dziękuję Księdzu Pawłowi Brońskiemu, Dyrektorowi naszej internetowej Telewizji, za zaproszenie do wygłoszenia tychże Rekolekcji oraz za kierowanie nagraniami. Dziękuję Panu Arturowi Dernowskiemu za obsługę techniczną.

Dziękuję wreszcie – wspomnianym już w poniedziałek – Lektorom z mojej rodzinnej Parafii: Szymonowi Dudkowi, Jonaszowi Kargulewiczowi, Maksymilianowi Lipce i Adamowi Lipce – za nagranie czytań słowa Bożego oraz za przygotowanie ciekawego zwiastuna, który już od wczoraj jest na FARO TV.

Zapraszam zatem od dzisiaj, od godziny 17:00 – i przez kolejne dni – na wspólne przeżywanie Rekolekcji wielkopostnych. Ich hasłem są słowa, zapisane w tytule dzisiejszego wpisu.

Błogosławieństwo w tych dniach będzie na koniec rozważania.

Gaudium et spes! Ks. Jacek

REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE – DZIEŃ 1

Czwartek 4 Tygodnia Wielkiego Postu,

18 marca 2021.,

do czytań: Wj 32,7–14; J 5,31–47

CZYTANIE Z KSIĘGI WYJŚCIA:

Pan rzekł do Mojżesza: „Zstąp na dół, bo sprzeniewierzył się lud twój, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej. Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ulany z metalu i oddali mu pokłon, i złożyli mu ofiary, mówiąc: «Izraelu, oto twój bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej»”.

I jeszcze powiedział Pan do Mojżesza: „Widzę, że lud ten jest ludem o twardym karku. Zostaw Mnie przeto w spokoju, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem”.

Mojżesz jednak zaczął usilnie błagać Boga swego, Pana, i mówić: „Dlaczego, Panie, płonie gniew Twój przeciw ludowi Twemu, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką mocą i silną ręką? Czemu to mają mówić Egipcjanie: «W złym zamiarze wyprowadził ich, chcąc ich wygubić w górach i wygładzić z powierzchni ziemi». Odwróć zapalczywość Twego gniewu i zaniechaj zła, jakie chcesz zesłać na Twój lud. Wspomnij na Abrahama, Izaaka i Izraela, Twoje sługi, którym przysiągłeś na samego siebie, mówiąc do nich: «Uczynię potomstwo wasze tak liczne jak gwiazdy niebieskie, i całą ziemię, o której mówiłem, dam waszym potomkom, i posiądą ją na wieki»”.

Wówczas to Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus powiedział do Żydów: „Gdybym Ja wydawał świadectwo o sobie samym, sąd mój nie byłby prawdziwy. Jest przecież ktoś inny, kto wydaje sąd o Mnie; a wiem, że sąd, który o Mnie wydaje, jest prawdziwy.

Wysłaliście poselstwo do Jana i on dał świadectwo prawdzie. Ja nie zważam na świadectwo człowieka, ale mówię to, abyście byli zbawieni. On był lampą, co płonie i świeci, wy zaś chcieliście radować się krótki czas jego światłem.

Ja mam świadectwo większe od Janowego. Są to dzieła, które Ojciec dał Mi do wykonania; dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał. Ojciec, który Mnie posłał, On dał o Mnie świadectwo. Nigdy nie słyszeliście ani Jego głosu, ani nie widzieliście Jego oblicza; nie macie także słowa Jego, trwającego w was, bo wyście nie uwierzyli w Tego, którego On posłał.

Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie.

Nie odbieram chwały od ludzi, ale wiem o was, że nie macie w sobie miłości Boga. Przyszedłem w imieniu Ojca mego, a nie przyjęliście Mnie. Gdyby jednak przybył kto inny we własnym imieniu, to byście go przyjęli. Jak możecie uwierzyć, skoro od siebie wzajemnie odbieracie chwałę, a nie szukacie chwały, która pochodzi od samego Boga?

Nie mniemajcie jednak, że to Ja was oskarżę przed Ojcem. Waszym oskarżycielem jest Mojżesz, w którym wy pokładacie nadzieję. Gdybyście jednak uwierzyli Mojżeszowi, to byście i Mnie uwierzyli. O Mnie bowiem on pisał. Jeżeli jednak jego pismom nie wierzycie, jakże moim słowom będziecie wierzyli?”

Z wielką radością witam Was, moi Drodzy, u początku naszych wielkopostnych zamyśleń rekolekcyjnych, jakie będziemy sobie czynili w tych dniach, korzystając z możliwości, jakie daje nasza nowa internetowa telewizja diecezjalna FARO TV. Bardzo cieszę się, że przez tych kilka dni będę mógł spotykać się z Wami, moi Drodzy, aby wspólnie „zgłębiać słowa treść” i poszukiwać za każdym razem tego jednego, jedynego przesłania, z jakim Pan, w danym dniu, zwraca się do nas.

Znalezienie tego przesłania będzie zadaniem każdej i każdego z nas, bo przecież każda i każdy z nas ma swoje osobiste „łącze” z Jezusem i swój osobisty sposób kontaktu. Moim zadaniem, jako prowadzącego, będzie tu podsunąć kilka myśli do refleksji, zachęcić do niej bardzo serdecznie, ale w odniesieniu do samego siebie i do swego życia – refleksję tę musi podjąć każda i każdy z nas, osobiście i indywidualnie.

Jednocześnie chcę mocno zaznaczyć, że te nasze spotkania pozostają w jakiś sposób na uboczu spotkań rekolekcyjnych, odbywających się w naszych Parafiach, są dopowiedzeniem do nich. Dlatego o ile tylko stan zdrowia pozwala, a w naszej Parafii lub gdzieś w pobliżu odbywają się rekolekcje, lub będą się odbywać, weźmy w nich udział! Bardzo do tego zachęcam!

Dla tych zaś, którzy z różnych powodów nie będą mogli osobiście uczestniczyć, albo którzy uczestniczyli, ale chcieliby jeszcze raz spotkać się z Jezusem w Jego słowie, propozycją będą właśnie te nasze spotkania, na które serdecznie zapraszam.

Każdego dnia będziemy najpierw słuchali Bożego słowa, przeznaczonego na dany dzień w liturgii Kościoła, potem pomodlimy się do Ducha Świętego, aby następnie podjąć wspólną refleksję nad usłyszanym Słowem. Błogosławieństwo znakiem krzyża będzie kończyło każde ze spotkań.

Aby zaś utrzymać pewną jedność i jednolitość przekazu, aby nasze refleksje jakoś ukierunkować, proponuję hasło i myśl przewodnią, wokół której wszystko będzie się koncentrowało. Proponuję, aby myślą przewodnią naszych refleksji, w ciągu tych czterech dni, była NADZIEJA.

Wiemy, jak bardzo nam jej dzisiaj potrzeba – ale też wiemy, gdzie jej szukać. U kogo jej szukać. My to dobrze wiemy, dlatego też hasłem tych naszych rekolekcji uczynimy słowa: LOKOWANIE NADZIEI W KRZYŻU. Stawiamy zatem Krzyż w centrum tego czasu i naszej refleksji, naszej uwagi i naszej modlitwy – wpatrując się weń i kontemplując go. Nawiązujemy w ten sposób do przykładu tak wielu naszych braci i sióstr w wierze, chrześcijan wszystkich czasów, którzy wpatrywali się w Krzyż, którzy mocno trzymali się Krzyża, powtarzając właściwie od początków istnienia Kościoła to jedno, jakże wymowne wezwanie: AVE CRUX, SPES UNICA NOSTRA! WITAJ, KRZYŻU, JEDYNA NASZA NADZIEJO!

My też będziemy wpatrywali się w Krzyż, poszukując w nim nadziei dla siebie, dla naszych bliskich, dla naszej Ojczyzny, a wreszcie – dla całego świata i dla całego Kościoła. To będzie nasze LOKOWANIE NADZIEI W KRZYŻU. Każdego dnia będziemy się starali spojrzeć na sprawę pod jakimś innym kątem.

I tak oto dzisiaj, w kilku zdaniach, powiemy sobie o naszym zmierzaniu do Krzyża, zbliżaniu się do niego; o wchodzeniu na Kalwarię, o naszym ciągłym wpatrywaniu się z miłością w Krzyż. Jutro natomiast będziemy się szczególnie wpatrywali w jego ramię pionowe, które symbolizuje połączenie Nieba z ziemią, wskazując niejako kierunek: ziemia – Niebo. Jest to – jak mawiają uczeni ludzie – tak zwany wymiar wertykalny.

W sobotę natomiast spojrzymy na ramię poziome, na którym Jezus rozłożył swoje ramiona, a w ten sposób objął nimi cały świat. I właśnie spojrzenie na to poziome ramię pozwoli nam pomyśleć o wszystkich, których mamy wokół siebie i o tym wszystkim, co dzieje się wokół nas. Jest to – jak mawiają uczeni ludzie – wymiar horyzontalny.

W niedzielę, w ostatnim dniu naszych spotkań, podejmiemy refleksję na temat połączenia obu ramion, czyli połączenia oby wymiarów: wertykalnego z horyzontalnym, czyli spraw Boskich ze sprawami ludzkimi, które to połączenie Krzyż Chrystusowy w najpełniejszym stopniu oznacza i symbolizuje.

Proszę, moi Drodzy, aby naszym spotkaniom i refleksjom towarzyszyła serdeczna modlitwa każdej i każdego z nas, zanoszona zarówno indywidualnie, jak i w gronie jakiejś wspólnoty, chociażby rodzinnej. Modlitwą tą wspierajmy zarówno nasze rekolekcje, jak i wszystkie rekolekcje, odbywające się gdziekolwiek w Diecezji i w Ojczyźnie. Módlmy się za uczestniczących w tych rekolekcjach osobiście, za łączących się z nimi duchowo, a w sposób szczególny za naszą rekolekcyjną wspólnotę, która jednoczy się przy ekranach komputerów, aby w ten sposób przeżyć ten święty czas.

Módlmy się za wszystkich Rekolekcjonistów i Spowiedników – o światło Ducha Świętego. Módlmy się na różne sposoby – jak kto lubi, jak kto najczęściej się do Boga zwraca – natomiast proponuję, aby jedną formą, która dzisiaj połączy nas wszystkich we wspólnym wołaniu do Pana, była Koronka do Bożego Miłosierdzia. Zechciejmy ją odmówić jeszcze dzisiaj, albo jutro, do naszego kolejnego spotkania. Jeżeli ktoś codziennie odmawia Koronkę, niech odmówi drugą – właśnie w intencjach rekolekcyjnych. Ja sam oczywiście także się do tego zobowiązuję.

Tak zatem, w duchu hasła: LOKOWANIE NADZIEI W KRZYŻU, dzisiaj zastanowimy się przez chwilę nad naszym zmierzaniem do Krzyża, nad naszym wchodzeniem na górę Krzyża, na Kalwarię; nad naszym ciągłym wpatrywaniem się z miłością w Krzyż.

Słowo Boże, odczytywane w dzisiaj w liturgii Mszy Świętej, a więc Słowo, z jakim Pan zwraca się do nas, swoich uczniów, w tym dniu, w czwartek czwartego Tygodnia Wielkiego Postu, także wprowadza nas na górę. Jest to góra Synaj, na której Mojżesz otrzymał Boże przykazania. Kiedy na nią wchodził, polecił ludowi oczekiwać swego powrotu. Aaron ze starszyzną mieli czuwać nad ludem i czuwać wraz z ludem, oczekując ponownego spotkania z Mojżeszem, kiedy powróci po rozmowie z Bogiem.

Niestety, jak wiemy – a pośrednio także dzisiaj słyszymy – Izraelici szybko stracili cierpliwość, zbyt dłużyło się im oczekiwanie na powrót Mojżesza, toteż zażądali od Aarona, aby dał im jakiś znak bóstwa, które się nimi będzie nadal opiekowało, skoro Mojżesz przepadł bez wieści, a wraz z nim – urwał się kontakt z Bogiem jedynym. Co dziwne, sam Aaron bardzo łatwo uległ żądaniom tłumu i zgodził się na zrobienie złotego cielca, nawet kierując pracami.

Trudno się więc dziwić gniewowi Mojżesza, który – kiedy już powrócił do obozu – potłukł kamienne tablice z zapisanym na nich Dekalogiem, a następnie zniszczył posąg cielca i dokonał swoistego sądu nad ludem. Zanim się to jednak stało – i o tym dzisiaj słyszymy – prosił Boga, aby Ten nie dokonywał swojego sądu nad ludem. Wstawił się za swoim zbuntowanym i grzesznym narodem, przywołując wszystkie możliwe argumenty, które mogłyby Boga przekonać: i ten o miłosierdziu Boga, i ten o obietnicach, jakie Bóg dał wielkim Przodkom, a wreszcie i ten, dotyczący reakcji Egipcjan, którzy dopiero co doświadczyli potęgi Boga i musieli się pogodzić z odejściem Izraelitów – taniej siły roboczej, która przez czterysta trzydzieści lat niewolniczo dla nich pracowała – a teraz mogliby drwić sobie z tego wszystkiego, widząc tak surowe działanie Boga wobec swego ludu.

Wszystkie te argumenty – jak słyszeliśmy – niejako przekonały Boga, chociaż wiemy dobrze, że Bóg był ich od początku świadomy, nie musiał Go więc Mojżesz tak naprawdę do niczego przekonywać, natomiast cała ta sprawa pokazuje wielkość Mojżesza i ogromną zażyłość, jaka łączyła go z Panem.

Ale też cała ta historia pokazała jednocześnie, że kiedy Mojżesz schodził z góry, powracając do swego narodu, to powracał do ludzi, znajdujących się nie tylko w sensie geograficznym na nizinie i na pustyni. Oni także w tym sensie moralnym tkwili po prostu w dołku! Oni ciągle byli na niskim, bardzo niskim poziomie duchowym i moralnym, o czym sam Bóg dosadnie powiedział w słowach: Widzę, że lud ten jest ludem o twardym karku. Zostaw Mnie przeto w spokoju, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć!

Można odnieść nawet wrażenie, że Bóg nie za dużo nadziei wiązał ze swoim narodem – a właściwie, to żadnych nadziei nie wiązał. Jednak, chyba nie do końca, skoro tak łatwo dał się „przekonać” Mojżeszowi.

Nie zmienia to jednak faktu, że lud faktycznie tkwił ciągle w jakimś marazmie, w jakimś duchowym dole, w duchowej zapaści, skoro tyle znaków Bożej łaskawości i pomocy nie przekonało go do totalnego zaufania Bogu. Mojżesz musiał więc nie tylko prowadzić ich do Ziemi Obiecanej, rozumianej jako określone miejsce na mapie, ale musiał swój lud ciągle dźwigać duchowo – ku Bogu! A to było o wiele trudniejszym zadaniem od tego pierwszego.

Z takim samym problemem – jak słyszymy w Ewangelii – musiał mierzyć się Jezus, próbujący ciągle przekonać swoich rodaków, ludzi sobie współczesnych, do przyjęcia Jego samego i Jego misji. Mówił: Ja mam świadectwo większe od Janowego. Są to dzieła, które Ojciec dał Mi do wykonania; dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał. Ojciec, który Mnie posłał, On dał o Mnie świadectwo. Nigdy nie słyszeliście ani Jego głosu, ani nie widzieliście Jego oblicza; nie macie także słowa Jego, trwającego w was, bo wyście nie uwierzyli w Tego, którego On posłał. Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie.

Moi Drodzy, to chyba także trochę o nas. My też na co dzień tkwimy w tym naszym grajdołku i nie bardzo wiemy, jak się z niego wydostać. Zresztą, trochę chcielibyśmy się z niego wydostać, a trochę nie, bośmy się już przyzwyczaili i jakoś nam w nim nie najgorzej… A jednak, kiedy się tych różnych osobistych bied i trudności więcej skumuluje, a i sytuacja zewnętrzna staje się coraz bardziej nieznośna i dolegliwa, zaczynamy szukać ratunku, zaczynamy szukać drogi wyjścia – po prostu: zaczynamy szukać nadziei.

Coraz bardziej przekonujemy się, że już jej nie znajdziemy w telewizji i na portalach internetowych, nie znajdziemy jej w komunikatach rządowych czy opiniach ekspertów, tak zmiennych zresztą, że trudno za nimi nadążyć. Zaczynamy szukać jakiegoś mocniejszego oparcia, jakiegoś pewniejszego punktu odniesienia. I przypominamy sobie to zdanie, które pierwsi chrześcijanie wypowiadali, a które zacytowaliśmy sobie na początku: AVE CRUX, SPES UNICA NOSTRA! – WITAJ, KRZYŻU, JEDYNA NASZA NADZIEJO!

I przypominamy sobie jeszcze jedno zdanie, także powtarzane od wielu wieków: STAT CRUX DUM VOLVITUR ORBIS – KRZYŻ STOI, CHOCIAŻ ŚWIAT SIĘ KRĘCI. Tak, Krzyż stoi, Krzyż trwa, chociaż świat się zmienia, świat się kręci, wręcz wiruje! A dzisiaj, to chyba możemy powiedzieć, że i wariuje! A Krzyż trwa, jako jedyny pewny punkt odniesienia, jako mocny filar, którego nikt i nic nie jest w stanie rozchwiać, czy – tym bardziej – przewrócić. I chociaż usuwa się go ze ścian tak wielu instytucji, a nawet domostw, to w dziejach świata i w sercach wielu ludzi Krzyż trwa i będzie trwał do końca czasów!

Dlatego my dzisiaj, kiedy szukamy jakiegoś trwałego oparcia i mocnej nadziei w obliczu tego wszystkiego, co aktualnie przeżywamy, musimy ponownie spojrzeć na Krzyż. Ale może inaczej, niż dotychczas. Nie jako na symbol religijny, tym bardziej nie jako na obiekt muzealny, albo jakiś kod kulturowy, określający pewną grupę społeczną, która się z nim jakoś identyfikuje. Nie można go wreszcie traktować jako elementu dekoracyjnego – błyszczącego wisiorka na szyi, czy przedmiotu do zawieszenia na ścianie.

Krzyż – to przede wszystkim znak bezgranicznej miłości Boga do człowieka, do każdej i każdego z nas. Ten znak hańby i najbardziej brutalnego, jaki można było sobie wyobrazić, sposobu upodlenia człowieka i umęczenia go w sposób bestialski – dzięki miłości Boga stał się znakiem zwycięstwa, znakiem chwały, znakiem stałości i pewności, jaką tylko Bóg może dać, bo człowiek – na pewno nie.

Dlatego dzisiaj trzeba nam, moi Drodzy, zastanowić się, jak my tak naprawdę patrzymy na Krzyż, jak my i co o nim mówimy – czy w ogóle o nim myślimy i mówimy, czy patrzymy na niego obojętnie, na zasadzie: jest, to jest?…

Ten pierwszy dzień naszych wspólnych refleksji o Krzyżu niech stanie się dla nas okazją do ponownego – z pewnością głębszego i z większą miłością – spojrzenia na Krzyż. Już nie tylko w sposób zewnętrzny, ale w sposób jak najbardziej duchowy. Żeby jednak spojrzeć duchowo, musi się on ciągle znajdować w orbicie naszego zwykłego, ludzkiego spojrzenia. Dlatego teraz zapytajmy samych siebie i odpowiedzmy szczerze, w ciszy serc:

Gdzie w moim domu jest krzyż? Czy jest umieszczony w miejscu widocznym i godnym? A może trzeba znaleźć inne, lepsze miejsce? A może trzeba postarać się o nowy krzyż?

Czy nie pokrywa go gruba warstwa kurzu albo jakaś pajęczyna? Jak dbam o jego wygląd?

Jak często w ciągu dnia spoglądam na niego? Jak na niego spoglądam? W jakich momentach szczególnie: czy zawsze wtedy, kiedy jest mi ciężko i zaczyna brakować nadziei?

Jak reaguję na krzyż, który mijam po drodze?

Czy noszę poświęcony krzyżyk na sercu? Czy nie jest to dla mnie jedynie wisiorek, jeden z wielu elementów biżuterii?

Moi Drodzy, warto zwrócić uwagę na to, jakie miejsce – także w tej sferze fizycznej – Krzyż zajmuje w moim życiu i w mojej codzienności.

Ale nie możemy zapomnieć o sferze duchowej, jak się wydaje – dużo ważniejszej. Dlatego teraz proponuję pracę domową na dzisiejszy wieczór, albo na jutrzejszy dzień, ale jeszcze przed naszym drugim spotkaniem. Proszę, abyśmy wybrali jeden z krzyży, które mamy w domu i umieścili go w takim miejscu, aby móc spokojnie i w ciszy wpatrywać się w niego. Jeśli wisi na ścianie tak, że jest wyraźnie widoczny, to dobrze, a jeżeli trzeba, to ustawmy sobie go na stole, zapalmy przed nim świeczkę i przez piętnaście minut – co najmniej piętnaście, można więcej – trwajmy przed nim w ciszy.

Możemy coś Jezusowi powiedzieć, możemy nic nie mówić, tylko w ciszy serca być przed Nim… W zupełnej ciszy… Wsłuchiwać się w to, co Pan będzie do nas przez swój Krzyż mówił…

A jeżeli coś chcemy powiedzieć, to najlepiej, żeby to było powierzenie naszych wszystkich trudności – i prośba o nadzieję… Proszę, odważmy się dzisiaj wyciszyć tak zupełnie przed Jezusem, przed Jego Krzyżem. LOKUJMY W NIM NASZĄ NADZIEJĘ! Oczywiście, ja sam zobowiązuję się do wykonania tej pracy domowej, proszę także Was! I przypominam o modlitwie, szczególnie – o Koronce do Bożego Miłosierdzia.

W krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie,
W krzyżu miłości nauka.
Kto Ciebie, Boże, raz pojąć może,
Ten nic nie pragnie, ni szuka.
W krzyżu osłoda, w krzyżu ochłoda
Dla duszy smutkiem zmroczonej,
Kto krzyż odgadnie, ten nie upadnie
W boleści sercu zadanej.
Kiedy cierpienie, kiedy zwątpienie
Serce ci na wskroś przepali,
Gdy grom się zbliża, pośpiesz do krzyża,
On ciebie wesprze, ocali… 

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

7 komentarzy

  • Krzyż to takie szczęście, że wszystko inaczej. Pisał ks Twardowski. Zdarzyło mi się przytulać do krzyża. Niedużego , starego . Inaczej jest się przytulac do Ojca co to bywa oschły, bywa wymagajacy. Inaczej niźli mama co to nawet ścierką zdzielając, robi to jakoś inaczej, delikatniej jednak jeśli już idziemy do Ojca to znaczy ,że stało się coś wyjątkowego. Co wyjątkowego stało się dzisiaj, tego miesiąca, tego roku ? – Tato …wiesz, stało się … to tak najcześciej się zaczyna i z krzyżem się tak zaczyna bo tak nas nauczono i tak nas przestraszono , że do krzyża ze smutkiem ale to połowa prawdy o krzyżu i połowa prawdy o Ojcu -….wiesz, bywam szczęsliwa… jest pięknie , jest wspaniale…umieć zanieść pod krzyż radośći, szczęście i o nim opowiedzieć….to chyba coś co jednak w tym wielkim smutku powinno tez wybrzmieć. Nie może być tak , nie powinno być tak ,że smutki niesiemy pod krzyż a radości pod złotego cielca , jeśli tak to chyba coś trzeba naprawić.

    • PS
      Ten mały krzyż, jest nad konfesjonałem z którym miałam wiele wspólnego . Konfesjonałem budowanym z ojcem Pio , jak ikona , tak myślę, bo omodlony, obśpiewany. Jesli mi pomógł to może jeszcze komuś, pomoże przetrwać smutek i nie zatracić się w szczęsciu.

  • Już kiedyś na tym forum wspominałam, że krzyż a właściwie Pasyjka – Jezus, stał mi się bliski i bardzo osobisty, bo wybrałam Go sama, jako znak, pamiątkę Jego wielkiej Miłości , jaką doznałam podczas generalnej spowiedzi, po uprzednim odbyciu 3 dniowych rekolekcji w Licheniu. Od tego czasu towarzyszy mi w moim pokoiku podczas osobistych modlitw, wielokrotnie w ciągu dnia podchodzę do mojego Pana, Zbawiciela , dotykam, całuję, bo nie wisi wysoko na ścianie tylko umieszczony jest w dużej muszli. Leży w niej jak Perła, jak Król Chwały. Dziś na zakończenie dnia zapalę świecę mojemu Panu i odmówię Koronkę do miłosierdzia.
    Ps. W przedpokoju wisi ” świecący” krzyż z wizerunkiem Chrystusa, pamiątka którą moja babcia Józefa, dostała od córki lub syna z Chicago. W kolejnym pokoiku wisi krzyżyk z misji, który był świadkiem cierpień i odejścia mojej Mamy i który każdego wieczoru dawałam Jej na dobranoc do ucałowania.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.