Oj, będzie się działo!

O

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Iwona Zagubień, dobra Znajoma z czasów mojej posługi w Parafii w Celestynowie.

Natomiast urodziny przeżywa Ksiądz Dariusz Ostałowski, Kolega z roku święceń.

Niech Duch Święty napełnia serca obojga Świętujących wszystkimi swoimi darami i natchnieniami. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, znowu dzisiaj w różnych kościołach usłyszycie różne czytania, a zależy to, czy w danym kościele używa się starszego wydania Lekcjonarza, czy nowszego. Pierwsze czytanie jest tu i tu jednakowe, ale już drugie i Ewangelia – są różne. Nie ukrywam, że nie podoba mi się takie pomieszanie z poplątaniem, a samo wprowadzanie nowszego Lekcjonarza z nowym, rzekomo uwspółcześnionym tłumaczeniem Pisma Świętego, uważam za sztukę dla sztuki. Ale cóż… Mamy, co mamy. Na szczęście, Duch Święty i tak dzisiaj zstąpi na nas. Oby nas poruszył mocno i skutecznie!

Zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii, aby też odkryć to jedno, jedyne, konkretne przesłanie, z jakim Pan dzisiaj do każdej i każdego z nas się zwraca. Duchu Święty, szczególnie dzisiaj mocno Cię prosimy: tchnij i prowadź!

Na głębokie i radosne przeżywanie pięknej i wielkiej Uroczystości – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Uroczystość Zesłania Ducha Świętego,

23 maja 2021.,

do czytań: Dz 2,1–11; 1 Kor 12,3b–7.12–13; J 20,19–23

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić.

Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku.

Pełni zdumienia i podziwu mówili: „Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? – Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii i Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie – słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże”.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: „Panem jest Jezus”.

Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich. Wszystkim zaś objawia się Duch dla wspólnego dobra.

Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem.

SEKWENCJA

Przybądź, Duchu Święty,
Ześlij z nieba wzięty
Światła Twego strumień.
Przyjdź, Ojcze ubogich,
Przyjdź, Dawco łask drogich,
Przyjdź, Światłości sumień.
O, najmilszy z gości,
Słodka serc radości,
Słodkie orzeźwienie.
W pracy Tyś ochłodą,
W skwarze żywą wodą,
W płaczu utulenie.
Światłości najświętsza,
Serc wierzących wnętrza
Poddaj Twej potędze.
Bez Twojego tchnienia
Cóż jest wśród stworzenia?
Jeno cierń i nędze.
Obmyj, co nieświęte,
Oschłym wlej zachętę,
Ulecz serca ranę.
Nagnij, co jest harde,
Rozgrzej serca twarde,
Prowadź zabłąkane.
Daj Twoim wierzącym,
W Tobie ufającym,
Siedmiorakie dary.
Daj zasługę męstwa,
Daj wieniec zwycięstwa,
Daj szczęście bez miary.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!” A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana.

A Jezus znowu rzekł do nich: „Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: „Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.

I nastał ten dzień – długo zapowiadany, oczekiwany, upragniony. Dzień, który wszystko, ale to dosłownie wszystko zmienił w młodym Kościele – i w całym świecie, chociaż świat jeszcze o tym nie wiedział. Oto nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić.

Obecni wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi z różnych zakątków ziemi nie mogli się nadziwić, kiedy usłyszeli Apostołów, głoszących właśnie w tych językach, którymi oni na co dzień się posługiwali, wielkie dzieła Boże. A w innych miejscach Dziejów Apostolskich przeczytamy o jeszcze innych objawach tego nadzwyczajnego stanu, jaki udzielił się Apostołom i wszystkim, zgromadzonym w Wieczerniku, tamtego dnia.

Ci, do tej pory totalnie zalęknieni ludzie i zamknięci na cztery spusty w Wieczerniku, teraz po prostu wyszli na świat, a wręcz wybiegli i swoim entuzjazmem napełnili cały okrąg ziemi! Nie od razu, co prawda, bo na początku wprawili w zdumienie jedynie tych, którzy akurat byli w Jerozolimie, ale od tego dnia z siłą wulkanu – by tak rzec – Dobra Nowina rozlała się po całej ziemi.

Sam Święty Paweł, którego wówczas w Wieczerniku nie było, ale który nie inaczej, jak w mocy tegoż właśnie Ducha prowadził swoją apostolską działalność – wybrzmiewa to pośrednio z dzisiejszego drugiego czytania – on sam dotarł do tak wielu miejsc na świecie. Sam jeden! A cóż powiedzieć o pozostałych Apostołach i ich towarzyszach, ich współpracownikach; o pozostałych uczniach Pańskich?…

I pomyśleć, że taka stosunkowo niewielka garstka ludzi ogarnęła cały świat i potrząsnęła całym światem! A my dzisiaj borykamy się z tak ogromnym kryzysem w Kościele – pomimo, że tak wielu ludzi uważa się za chrześcijan i członków Kościoła, a do tego dysponujemy wszyscy nowoczesnymi środkami komunikacji i innymi udogodnieniami technicznymi, aby dotrzeć do każdego miejsca na świecie – zarówno osobiście, jak i ze słowem Dobrej Nowiny. Tamci ludzie tego wszystkiego nie mieli, a jednak to oni – jako pierwsi i w sposób tak bardzo niepowtarzalny – zanieśli Boże słowo praktycznie całemu światu!

Oni mogli – czemu my dzisiaj nie możemy, chociaż przynajmniej teoretycznie jest nam pod wieloma względami łatwiej?… Bo oni mieli Ducha Świętego? A my co – nie mamy? My też dzisiaj przeżywamy, w sposób liturgiczny, dokładnie to, co oni wtedy, w Dzień Pięćdziesiątnicy, przeżyli „na sobie”, przeżyli dosłownie, fizycznie. My to dzisiaj przeżywamy, słuchając Bożego słowa i modląc się do Ducha Świętego, uczestnicząc we Mszy Świętej, przyjmując Komunię Świętą…

W czym to nasze przeżywanie jest gorsze, mniej wartościowe; mniej – by tak rzec – skuteczne, że na nas nie wywiera takiego wpływu, jaki wywarło wtedy na nich? Oni wybiegli wówczas z Wieczernika, zaczęli mówić różnymi językami, a w ogóle byli w stanie takiej rozsadzającej radości, takiego gigantycznego entuzjazmu, że wrogowie i prześladowcy – gdyby w tym momencie do nich podeszli – musieliby uciekać ze wstydem, bo ci swoją energią i rozmachem dosłownie by ich położyli.

A my dzisiaj pewnie wyjdziemy z kościoła z takim samym wewnętrznym nastawieniem i nastrojem, z jakim przyszliśmy i nie stwierdzimy, żeby nas coś rozsadzało. Nie będziemy podskakiwać i pokrzykiwać – i może nawet lepiej, że nie… I językami nie będziemy obcymi mówili – chyba, że „łaciną podwórkową”, ale do niej to i tak nie potrzeba specjalnego natchnienia z Nieba… Czym więc to nasze przeżywanie Zesłania Ducha Świętego różni się od ich przeżywania? W czym my jesteśmy gorsi, może słabsi, może mniej zdolni?…

A może właśnie mniej otwarci na Jego dary? Może wciąż za mało w nas wiary i takiej dziecięcej ufności i tęsknoty, z jaką oni Go oczekiwali i w końcu przyjęli? Moi Drodzy, z całą pewnością dzisiaj Duch Święty inaczej objawia swoje działanie, niż czynił to wtedy. Bo i kontekst społeczny, historyczny i kościelny jest nieco inny. Ale to wcale nie oznacza, że w swoim działaniu jest jakiś niemrawy, mniej sprawny, mniej skuteczny.

On i dzisiaj chce poruszać skutecznie i mocno ludzkie serca, chce napełniać je radością i entuzjazmem, chce obdarzać swoich wiernym odwagą i mądrością potrzebną do tego, by w tym świecie, w jakim żyją i w tym czasie, jaki akurat jest, czyli w obecnym naszym „tu i teraz” – jasno i konkretnie świadczyć o swojej wierze: patrząc ludziom prosto w oczy, bez kompleksów, bez zażenowania i zawstydzenia, bez obaw, co ludzie powiedzą i czy przypadkiem nie wyśmieją…

Moi Drodzy, my nie musimy w taki dokładnie sposób, jak tamci, z Wieczernika, wyrażać naszej radości i entuzjazmu. Nie musimy dokładnie w taki sam sposób reagować na dary i działanie Ducha Świętego, nie musimy tego w taki sam sposób, jak oni wtedy, na zewnątrz okazywać. Ale w naszych sercach mogą i dziś dziać się wielkie i wspaniałe sprawy, mogą się cuda dokonywać.

I chyba w niejednym sercu się dokonują i niejedna osoba mogłaby tu dać niejedno świadectwo, jak to Duch Święty rozjaśnił umysł, podpowiedział dobre rozwiązanie nabrzmiałego problemu, wlał w serce odwagę do podjęcia określonego, potrzebnego w danym czasie działania; jak poprowadził przez poplątane drogi rodzinnych napięć i sąsiedzkich konfliktów. Duch Święty także dzisiaj dokonuje wielkich swoich dzieł, a chce ich dokonywać jeszcze więcej!

Ale my musimy też tego bardzo chcieć i bardzo o Go to prosić na modlitwie! I bardzo tęsknić za Jego przyjściem, i bardzo Go wyczekiwać. A tymczasem – powiedzmy to sobie szczerze – wcale to chyba tak na co dzień nie wygląda… My chyba wcale tak intensywnie się do tego Ducha nie modlimy i chyba nie zawsze pamiętamy, żeby prosić Go jak najczęściej o radę i światło. Owszem, przyjęliśmy Go w Sakramencie Bierzmowania, czasami coś tam o Nim mówimy, niekiedy coś przeczytamy, pewnie się też pomodlimy do Niego raz, czy drugi…

Ale powiedzmy tak bardzo szczerze: czy naprawdę czynimy to bardzo intensywnie i często, a do tego z mocnym przekonaniem, że On może nam rzeczywiście pomóc, może nas oświecić i poprowadzić? Czy naprawdę, ale tak naprawdę mocno wierzymy w Jego działanie i tego działania całym sercem przyzywamy – ile tylko sił i wiary w sercu? Czy jedynie – przepraszam za to wyrażenie – „wyklepiemy” jedną lub drugą formułkę, żeby móc powiedzieć, że coś tam odmówiliśmy, że przecież pomodliliśmy się do Niego, więc obowiązek spełniony. Nie! To nie tak!

To musi być żarliwe pragnienie, takie mocne i serdeczne wołanie, takie gorące przyzywanie Jego mocy, jakiego przykład daje nam Ekipa z Wieczernika. Oni – to prawda – byli przestraszeni, jakoś przytłoczeni tym wszystkim, co się stało w Wielki Czwartek wieczorem, w Wielki Piątek… Owszem, dotarło do nich i to, co dokonało się w niedzielny Poranek, ale jednak po odejściu Pana do Domu Ojca chyba przeważały w nich nadal: strach, dezorientacja, jakieś pogubienie w gąszczu tylu wydarzeń, jakie się zadziały…

Kiedy jednak zstąpił Duch Święty, wszelki strach odszedł, a w sercach zapanowała radość. Ale nawet zanim nastąpiło to wielkie otwarcie i wszyscy jednak – co by nie mówić – chowali się lękliwie w Wieczerniku, to jednak cały ten czas trwali jednomyślnie na modlitwie, o czym też znajdziemy kilka wspomnień w innych miejscach Pisma Świętego. Pomimo, że byli jakoś zalęknieni i zamknięci, to jednak się razem modlili – i to nie przez pół godziny, dla świętego spokoju, ale wytrwale, ciągle, przez tyle dni! I wreszcie się doczekali!

I wyszli, a właściwie wybiegli na świat – całkowicie odmienieni, odważni, radośni, mocni! A to oznacza, że nie byli na tyle zalęknieni i aż tak bardzo przestraszeni, by ten strach ich sparaliżował. Nie, oni wiedzieli, że jeśli nawet rzeczywiście, w tym momencie, lepiej dla nich będzie, jeżeli pozostaną w tym zamknięciu i na razie nie będą się aż tak bardzo afiszować ze swoją wiarą w Jezusa – bo to w końcu nie wiadomo, co się może stać – to jednak nie przestali wewnętrznie wierzyć i nie przestali się modlić.

Skoro nie mogli – albo nie chcieli, bo się bali – w jakiś czynny sposób apostołować, to z żarliwością się modlili, aby Jezus, ich Pan, spełnił obietnicę, którą im złożył i zesłał wreszcie swego Ducha! Jak podają jedne tłumaczenia: Ducha Pocieszyciela; albo jak inne: Ducha Parakleta.

To drugie tłumaczenie, bezpośrednio przenoszące do języka polskiego greckie słowo „Parakletos”,: oznaczające dosłownie: „Wezwany obok”. W sądownictwie oznacza osobę wspomagającą, wezwaną do pomocy prawnej oskarżonemu w procesie; może więc oznaczać obrońcę, adwokata. Parakletos zwykle występował i przemawiał w imieniu oskarżonego. To – można by dodać – rzecznik, mentor, patron, promotor. A zatem – dużo więcej, niż pocieszyciel. Chociaż – kiedy sytuacja tego wymaga – także i pocieszyciel…

I to właśnie kogoś takiego – w Osobie Ducha Świętego – Jezus obiecał zesłać. Oni wszyscy dobrze to pamiętali, dlatego żarliwie modlili się, aby to jak najszybciej nastąpiło. Kiedy zaś nastąpiło, dokonały się rzeczy wielkie!

Moi Drodzy, uczmy się tego od nich! Pomimo naszych lęków i obaw, pomimo naszego zdezorientowania z powodu tego wszystkiego, co się wokół nas dzieje – szczególnie ostatnio – nie przestawajmy się modlić! Módlmy się żarliwie i wytrwale do Ducha Świętego o moc Jego darów, o pomoc w konkretnych potrzebach, o światło w konkretnych sprawach. Pamiętajmy, że przecież w większości, jak tu jesteśmy, przyjęliśmy Bierzmowanie. Po coś je w końcu przyjmowaliśmy, prawda? Po co?…

A właśnie po to, aby teraz „męczyć” Ducha Świętego, nie dawać Mu spokoju, przywoływać Go w każdym czasie, z każdym drobiazgiem do Niego się zwracać, dawać Mu codziennie zielone światło do działania! A On już sobie z nami – i ze wszystkim dokoła – najlepiej poradzi! A wtedy – oj, będzie się działo! Będzie się działo…

2 komentarze

  • Już wczoraj wieczorem o 21 ej rozpoczęliśmy w naszej parafii Wigilię Zesłania Ducha Świętego , godzinną uroczystą adoracją Najświętszego Sakramentu. Potem Eucharystia z 4 Czytaniami ze Starego Testamentu, Jednego Czytania z Nowego Testamentu i Ewangelią wg. Świętego Jana (J 7, 37-39). Uroczystość upiększały pieśni w wykonaniu miejscowych muzyków. Piękna oprawa, wyciszenie, przyciemnione światła. Świecił i jaśniał , On – Bóg , przykuwał wzrok do swojego Oblicza. Bardzo się ucieszyłam , że moja Wspólnota odpowiedziała na zaproszenie Księdza Kamila z mojej parafii i kto mógł przybył , by wspólnie wielbić, by oczekiwać, by indywidualnie, osobiście doznać oczyszczenia serca. Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu!
    Duchu Święty jesteś dla nas Darem Ojca i Syna, przygotowuj nas na to najważniejsze spotkanie w chwili śmierci a wcześniej prowadź nas po drogach życia. Amen.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.